Komiksy: „Asteriks: Róża i miecz” i „Lucky Luke: Billy Kid”

Trashka
2007/07/23 21:24
0
0

Wojna płci

Wojna płci

Wojna płci, Komiksy: „Asteriks: Róża i miecz” i „Lucky Luke: Billy Kid”

Dzielnych Galów, Asteriksa i Obeliksa, którzy wraz z innymi mieszkańcami ostatniej niepodległej galijskiej osady stawiają opór rzymskiemu najeźdźcy, nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. W niniejszym, 29 już albumie Galowie ponownie sprawią mnóstwo kłopotów legionistom stacjonującym w warownych obozach (jak pamiętamy, jest ich aż cztery – Rabarbarum, Akwarium, Relanium i Delirium) i wyściubiającym nos na zewnątrz jedynie z najwyższą niechęcią. Jednakże to nie wojna z Rzymem wypełni czas bohaterów, oraz oczywiście czytelników i czytelniczek, lecz... wojna płci. Tak, tak, w osadzie szykują się zmiany.

Róża i miecz – podkreślmy, iż jest to wydanie z dowcipnym, szczegółowym leksykonem, z którego możemy dowiedzieć się całkiem sporo między innymi o inspiracjach scenarzysty oraz o znaczeniu rozmaitych nazw w języku francuskim – to jeden z tych tomów, które choć firmowane są mianem duetu twórczego R. Goscinny i A. Uderzo, stworzone zostały tylko przez Alberta Uderzo. I chociaż na ogół brakuje w nich polotu i specyficznych spostrzeżeń – nieżyjącego już niestety – Goscinnego, akurat ten konkretny album z nawiązką odpłaca za braki dostrzegane w dziełach Uderzo, pozbawionego wsparcia niegdysiejszego współpracownika. Dawno nie było równie zabawnej, a zarazem inteligentnej odsłony przygód Asteriksa i Obeliksa.

Otóż galijskie niewiasty mają już dość Kakofoniksa, twierdząc iż nie wypełnia on prawidłowo obowiązków nauczyciela. Na jego miejsce zaproszona zostaje Maestria, kobieta-bard z Lutecji. Jej przybycie wbija w konfuzję mężczyzn z osady. Prowincjuszom owym, a zarazem tradycjonalistom, już sam pomysł uprawiania przez kobietę „męskiego” zawodu wydaje się pomysłem nader karkołomnym. A w dodatku Maestria nosi... spodnie. Oczywiście światły Druid informuje swych nieokrzesanych podopiecznych, że niezależne kobiety już dawno parają się zajęciami niegdyś zarezerwowanymi dla mężczyzn, ale w odpowiedzi na pytanie, czy to znaczy, że kobiety zostaną też Druidami, stanowczo zaprzecza, twierdząc, iż zmiany aż tak daleko zajść nie mogą. Naturalnie, jak zawsze w albumach o dzielnych Galach cudnie kłania się nam świat współczesny ukazany w bardzo krzywym zwierciadle...

To jednak dopiero zawiązek fabuły. Mieszkanki osady zostają wezwane do zrzucenia kajdanów (Maestria okazuje się radykalną feministką) i ochoczo to czynią, lecz koncentrując się na niezbyt ważnych atrybutach zamiast na sprawach rzeczywiście istotnych. W dodatku okazuje się, że nowo przybyła wcale nie sprawia słuchaczom większej artystycznej przyjemności niż nieszczęsny Kakofoniks... A tymczasem w rzymskim obozie także szykują się wielkie zmiany... Cezar wpadł wreszcie na pomysł, jak pokonać tych niesfornych Galów... Jak potoczy się akcja?

Cóż, musicie to sprawdzić sami. Uderzo znakomicie wykpił skrajne postawy wobec feminizmu – oberwało się i ideologicznym fanatyczkom, i męskim szowinistom. Cudnie wyśmiane zostały żeńskie i męskie stereotypy oraz postępowanie (wprawdzie galanteria zakazuje walki z kobietą, jako z „płcią słabszą”, co jednak jeśli... nie jest słabsza?). Pokazane zostało, że feministki nie są tak okropne, jak się je maluje, a to, co najważniejsze, to wspólne działanie mężczyzn i kobiet. Nieźle dostaje się także artystom uprawiającym nazbyt udziwnione wariacje na temat sztuki... Słowem: zapraszamy do lektury.

Plusy: + humor + znowu humor +... i jeszcze raz humor

Scenariusz: Albert Uderzo Rysunki: Albert Uderzo Tytuł: Asteriks: Róża i miecz Przekład: Jolanta Sztuczyńska (album) i Maciej Nowak-Kreyer (leksykon) Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 56 str. Cena: 19,90 zł

Terror w Fort Weakling

Terror w Fort Weakling, Komiksy: „Asteriks: Róża i miecz” i „Lucky Luke: Billy Kid”

Prezentujemy nowy album z cyklu przygód wielkiego bohatera Dzikiego Zachodu, niezrównanego strzelca i pogromcy oprychów, czyli oczywiście Lucky Luke’a. Dzielnemu i szlachetnemu kowbojowi w nieskazitelnie białym kapeluszu jak zwykle służy pomocą wierny rumak Jolly Jumper – koń, który uwielbia się śmiać i często ma ku temu okazję. Tym razem napotykają na swej drodze jedną z najjaśniejszych gwiazd w panteonie sławnych złoczyńców – legendarnego Williama H. Bonneya zwanego „Billy Kid”.

Pomimo iż konflikt z owym młodocianym bandziorem to nie przelewki (gdzież tam do niego braciom Daltonom, a nawet straszliwej mamie Dalton), Lucky Luke widząc cierpienie mieszkańców Fort Weakling, gdzie zamieszkał Billy, decyduje się uwolnić ich od Nemezis. A terror panujący w miasteczku jest iście przerażający. Billy Kid nakazał, by w Saloonie podawano jedynie gorącą (no dobrze, czasem może być schłodzona) czekoladę i kremówki, kradnie czerwone karmelki, strzela dla zabawy w cudze kapelusze, każe czytać sobie bajki na dobranoc i naturalnie obrabia dyliżanse. Zatem nasz prawy i sprawiedliwy bohater (w pozytywnym znaczeniu tych słów) usiłuje postawić rozkapryszonego desperado przed sądem. Niestety, nikt nie chce zeznawać z obawy przed zemstą...

GramTV przedstawia:

Na szczęście jest ktoś, komu zależy na okiełznaniu okrutnego smarkacza tak samo jak Lucky Luke’owi. Wspólnie układają szczwany plan, dzięki któremu prawo w miasteczku ma szansę ponownie zatriumfować. Czy przewrotny pomysł zadziała? O tym muszą się przekonać już sami czytelnicy.

Przed niniejszym komiksem wydawnictwo Egmont uraczyło wielbicieli i wielbicielki zabawnego kowboja następującymi albumami: Dyliżans, Cyrk Western, Jesse James, Wrażliwa Stopa, Daltonowie na kuracji, Daisy Town, Narzeczona Lucky Luke’a, Śpiewający drut, Mama Dalton, Dalton City, Kanion Apaczów, Tortilla dla Daltonów, Cesarz Smith, Wielki książę, Biały jeździec, i Spadek dla Bzika.

Czy Billy Kid wyróżnia się jakoś na tle całej serii? W zasadzie nie. To po prostu kolejna porcja lekkiej, bezpretensjonalnej rozrywki. Jeżeli ktoś nie przepada za tematyką Dzikiego Zachodu ukazywanego w krzywym zwierciadle lub nieco surrealistycznymi żartami serwowanymi przez scenarzystę Goscinnego oraz rysownika Morrisa – gustującego w charakterystycznych karykaturalnych postaciach i jaskrawych kolorach – to ów komiks wyda mu się dość miałki. Jeśli jednak Lucky Luke rozśmieszył kogoś poprzednio, to i tym razem dana osoba będzie ukontentowana.

Na największą pochwałę zasługuje sam pomysł na fabułę. Potraktowanie postaci słynnego, zbuntowanego przeciw normom rewolwerowca, uwiecznionego w szeregu obrazów filmowych, można by określić jako niekonwencjonalne. Być może ci, których szczególnie oczarował nader romantyczny mit Billy’ego Kida, poczują się nieco zirytowani, ale cóż... Wszak Goscinny i Morris to znani prześmiewcy.

Plusy: + lekki humor + niekonwencjonalne potraktowanie postaci sławnego desperado

Scenariusz: Goscinny Rysunki: Morris Tytuł: Lucky Luke: Billy Kid Przekład: Marek Puszczewicz Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 22,90 zł Strona WWW: adres strony

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!