Szczepan Twardoch – „Sternberg” - recenzja

Grimnir
2007/07/21 22:22
1
0

Niech żyje monarchia!

Niech żyje monarchia!

Niech żyje monarchia!, Szczepan Twardoch – „Sternberg” - recenzja

Historia alternatywna to odmiana fantastyki tyleż atrakcyjna, co i karkołomna. Zabranie się za ten temat może zaowocować Człowiekiem z Wysokiego Zamku Dicka czy też Innymi Pieśniami Dukaja, ale bynajmniej nie jest to łatwe zadanie i nader często kończy się propagandowym gniotem w rodzaju Krfotoku Redlińskiego. Grzebanie przy mechanizmach rządzących historią wymaga albo wizji, która rozmachem przyćmi wszelkie potencjalne wątpliwości, albo niemal benedyktyńskiej pracy nad kreacją świata i konsekwencjami zmienionych wydarzeń.

Szczepan Twardoch w wydanej przez Supernową powieści Sternberg poszedł jednak w nieco innym kierunku. Jego dzieło jest poniekąd kontynuacją wydanego wcześniej przez Fabrykę Słów zbioru opowiadań Obłęd rotmistrza von Egern i jak najbardziej zalicza się do historii alternatywnych, z tym że stanowiących raczej formę alegorii pokazującej mechanizmy rządzące historią niźli spójną wizję alternatywnego biegu wydarzeń.

Twardoch przedstawia nam fikcyjne dzieje jednego z naszych zaborców, mianowicie Cesarstwa Austriackiego w XVIII i XIX w. Cesarstwa? Sęk w tym, że niestety wybuchła tam rewolucja i zbuntowany lud wysłał był Jego Cesarską Wysokość na wysokości, gdzie teraz wraz z chórami niebieskimi wyśpiewuje „hosanna”. Zresztą nie tylko Najjaśniejszego Pana tam posłano, gdyż przy pomocy dział wymordowano gros wiedeńskiej arystokracji. Dalej wszystko toczy się już utartymi przez Rewolucję Francuską koleinami (Francuzi za to, mając taki przykład, stwierdzili, że monarchia jest stanowczo mniejszym złem od tak zwanych „republik”). Fala terroru, wojna z całą Europą, restauracja monarchii… Wszystko to wydarzyło się naprawdę. Na tle tych wydarzeń obserwujemy kariery dwóch braci bliźniaków – szlachciców, którzy nienawidząc rewolucji i jej wykwitu, czyli Republiki, starają się z nią walczyć. Drogi do celu wybierają wszakże skrajnie różne. Alexander von Sternberg zostaje partyzantem i zbrojnie próbuje dokuczyć plugawemu republikańskiemu motłochowi, zaś Carl von Sternberg wybiera drogę polityka, chcąc tenże motłoch obłaskawić i wprząc w wielkie dzieło restauracji. Czas pokaże, który z panów był skuteczniejszy...

Czytając powieść Twardocha ma się wrażenie, że wręcz tęskni on za Austro-Węgrami, stąd zapewne fakt, iż w Sternbergu przypadek i los działają niemal zawsze na korzyść Austrii. Bóg najwyraźniej opowiada się po stronie Austriaków. Opis rozrastania się tego mocarstwa, którego wojskom w pewnym momencie nikt i nic stanąć na drodze nie jest w stanie, może porwać czytelników. Nie ma tu wprawdzie oszałamiających opisów scen batalistycznych, więcej jest gabinetowego knucia, ale powieść ta ma swój bezsprzeczny urok. Pozbawiona błędów, które psuły zbiorek Obłęd rotmistrza von Egern (a szczególnie brak spójności wizji, co sprawiało wrażenie, jakby opowiadania w zbiorze połączono na siłę, w pośpiechu wprowadzając zmiany w tekstach, by móc wydać je razem), stanowi naprawdę ciekawą pozycję zarówno dla miłośników historii, jak i fantastów. Nie jest to może powieść wielka, ale na pewno warta uwagi.

Jeszcze jedna rzecz, która odróżnia Sternberg od Obłędu rotmistrza von Egern, to fakt, że tym razem okładka nie kłuje w oczy.

GramTV przedstawia:

Mamy zatem dobrą powieść, lecz niestety ciąg wydarzeń wymyślonych przez Twardocha skutecznie wyklucza jakąkolwiek szansę Polski na niepodległość. Czyżby kolejny po Makłowiczu „patriota” habsburski?

Plusy: + ciekawy pomysł + dobry warsztat + słuszny (zdaniem Grimnira; przypisek redakcji) wydźwięk ideologiczny – „Niech żyje monarchia!!!”

Autor: Szczepan Twardoch Tytuł: Sternberg Wydawnictwo: Supernowa, 2007 rok Wydanie: miękka oprawa, 302 strony Cena: 29,90 zł Strona WWW: adres strony

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
26/12/2007 02:12

"Most nad otchłanią" czytałem jakieś dziesięc lat temu. Wspaniała minipowieśc. Mroczny, pesymistyczny klimat. Polecam. Osobiście bym kupił ale w pierwszym rzedzie muszę wyrzucic parę dyszek na "Lód" Jacka Dukaja.