Za pięć północ czyli słowo o wojnie propagandowej

Hakken
2007/07/20 23:55
0
0

Doczekaliśmy się w końcu czasów kiedy to wojna ideologiczna sięga gier komputerowych. Oczywiście propaganda istniała już wcześniej i jesteśmy nią zalewani regularnie od 2001 roku, kiedy to świat islamu wydał otwartą wojnę Cywilizacji Zachodu. Jednakże było to działanie mocno jednostronne i w nasze ręce wpadały podlane ideologicznym sosem, lepsze i gorsze tytuły, w których głównymi adwersarzami byli nieodmiennie islamscy terroryści. Czasy się jednak zmieniają i Bliski Wschód kontratakuje nie tylko przy pomocy bomb.

Doczekaliśmy się w końcu czasów kiedy to wojna ideologiczna sięga gier komputerowych. Oczywiście propaganda istniała już wcześniej i jesteśmy nią zalewani regularnie od 2001 roku, kiedy to świat islamu wydał otwartą wojnę Cywilizacji Zachodu. Jednakże było to działanie mocno jednostronne i w nasze ręce wpadały podlane ideologicznym sosem, lepsze i gorsze tytuły, w których głównymi adwersarzami byli nieodmiennie islamscy terroryści. Czasy się jednak zmieniają i Bliski Wschód kontratakuje nie tylko przy pomocy bomb.

Całkiem niedawno grupa irańskich studentów stworzyła grę, której głównym bohaterem jest czarnobrody macho i jego wierny kałasznikow. Stanie on sam naprzeciwko całej US Army i będzie zabijał niewiernych w zbożnym celu uwolnienia pary niewinnych naukowców, którzy zostali porwani w trakcie pielgrzymki do świętego miasta Karbali. Cóż fabuła może nie powala, ale przecież to samo można powiedzieć o 75% gier tego typu wydanych przez zachodnich dystrybutorów.

Jeżeli chodzi o grafikę i grywalność, to cudów też nie ma co się spodziewać. Rescue the Nuke Scientist prezentuje się chyba nawet gorzej niż nasz rodzimy Detektyw Rutkowski. Grafika jako żywo przypomina gry, w które zagrywaliśmy się jeszcze przed 11 września. Nie ma śladu silnika fizycznego, dynamicznego oświetlenia, postaci poruszają się sztywno i przenikają przez tekstury. Nie ma się co jednak dziwić, wszak jej produkcją zajęła się grupa studentów a nie profesjonalny zespół. Jest to zatem, ni mniej ni więcej, produkt garażowy, wokół którego narobiono trochę medialnego szumu.

Czy jednak jest o co kruszyć kopie? Oczywiście gra jest maksymalnie niepoprawna politycznie i nasycona propagandą naszych wrogów (tak, tak, wszak nasi chłopcy również giną w Iraku i Afganistanie), ale poza tym zasadniczo nie różni się zbytnio od takiego Full Spectrum Warrior. W grach tego typu zabijamy przecież setki synów islamu w imię wolności i demokracji, której oni - z zupełnie niezrozumiałych nam przyczyn - nie chcą. Czy ktoś tam mówi o relatywizmie kulturowym? Czy ktoś zastanawia się czemu oni tak nie chcą tej wolności i demokracji? Czy pokazywane są dylematy wewnętrzne bohatera, który musi zabijać arabskich chłopaków w jego wieku? Nie, nie i jeszcze raz nie! Przecież „Walczysz po stronie słusznej, a strona słuszna zwycięstwo ma za sobą, Twojego wroga na stracenie wiodą”*. Czy powinniśmy się zatem dziwić Irańczykom, że robią dokładnie to samo? Skoro amerykanie mogą zabijać ich wirtualne alter ego z uśmiechem na ustach pod powiewającym dumnie gwieździstym sztandarem, to czemu Arabowie (a w tym akurat przypadku zarabizowani Persowie) nie mają robić dokładnie tego samego z nimi? Oczywiście w grze, o której dziś mowa, pojawiają się zupełnie niepoprawne politycznie hasła, ale przecież w Iranie nie ma politycznej poprawności, a przynajmniej takiej jak rozumie ją cywilizacja zachodnioeuropejska. Jeżeli chcesz publicznie powiedzieć, że Żydzi i Amerykanie to szuje, masz do tego prawo i jeszcze wszyscy ci przyklasną. Między innymi to właśnie nazywamy relatywizmem kulturowym, ale w dzisiejszych czasach jest to teoria niezwykle niepopularna, jako że panuje przekonanie, iż wszystkim należy się ta sama wolność i demokracja... bez względu na to czy jej chcą czy nie.

GramTV przedstawia:

Zresztą gry tego typu i tak zawsze mają jeden cel: przygotować młodych chłopców na wojnę. Wystarczy przecież spojrzeć do kogo są kierowane. Przecież właśnie do nastolatków, którym jeszcze stosunkowo łatwo namieszać w głowach ideologiczną papką. Później to już tylko kwestia nauczenia jak się posługiwać prawdziwą bronią i mamy żołnierza gotowego zabijać wrogów swoich władców w imię korzyści. Przecież nie ma się co oszukiwać „ta wojna nie jest Boża, to wojna o ropę blisko morza”*. Jeżeli zatem potępiać takie gry, to tylko sprawiedliwie. Zarówno te poprawne politycznie, jak i te tworzone przez wrogów naszych władców. Zwłaszcza, że czuję, iż wyścig ideologiczny na rynku rozrywki elektronicznej zaraz się zacznie. Rescue the Nuke Scientist to co prawda tylko produkcja garażowa, ale tylko patrzeć jak jakiś szejk zasponsoruje profesjonalistów i wydadzą grę z budżetem o którym większość developerów może tylko pomarzyć.

Pozdrawiam Was nocne marki.

*Wszystkie cytaty pochodzą z piosenki Kazika Staszewskiego pt "Bagdad". Użyłem ich bez wiedzy autora, ale w dobrej wierze, więc mam nadzieję, że mi wybaczy.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!