Driv3r - rzut okiem

Hakken
2007/07/15 19:43

„Kierowca twardy jak ska... znaczy się glina”

„Kierowca twardy jak ska... znaczy się glina”

„Kierowca twardy jak ska... znaczy się glina”, Driv3r - rzut okiem

Jako, że na premierę Driver: Parallel Lines trzeba jeszcze troszkę poczekać, nadarzyła się okazja, by przyjrzeć się pierwszemu „kierowcy” z serii - Driv3r. Jest to gra wydana pod koniec lat 90. Stworzyło ją studio Reflections, które przedtem znane było jedynie z Destruction Derby. Gry dość dobrej, aczkolwiek już od dawien dawna zapomnianej. Tak samo bohater dzisiejszego odcinka: nie znajduje się już na pierwszych stronach gazet, a dzięki swojej kontynuacji – osławionemu Driv3r’owi – nawet jeżeli ktoś ją pamięta, to przez pryzmat trzeciej części nie wspomina zbyt dobrze. Czy słusznie?

W grze wcielamy się w twardego i bezkompromisowego glinę Tannera, który dostaje tajną misję przeniknięcia i rozpracowania największych szych podziemia. W tym celu udajemy kierowcę do wynajęcia, który żadnych zadań się nie boi. Nasza przygoda rozpoczyna się na podziemnym parkingu, na którym by dostać tę robotę, musimy udowodnić swoje umiejętności. Jeżeli dobrze sobie poradzimy, to prawdziwa zabawa stoi przed nami otworem.

Misje, które mamy do wykonania, opierają się tylko i wyłącznie na jeździe samochodem. Nie wysiadamy z niego praktycznie nigdy. Polegają one najczęściej na dojechaniu w określone miejsce i zmieszczeniu się w określonym limicie czasowym, co skutecznie utrudnia nam siedząca na ogonie drogówka. Policjanci są naszą zmorą. Niezbyt inteligentni, jednak ze względu na to, iż dysponują równie szybką bryką, co my – bardzo upierdliwi. Z każdą kraksą - a właśnie oni dbają o to, byśmy mieli ich jak najwięcej – nasz samochód coraz bardziej staje się zniszczonym gratem, a gdy pasek zniszczeń zapełni się całkowicie, automatycznie przegrywamy misję. Zadań nie ułatwia nam ruch drogowy, który na szczęście przeszkadza zarówno nam, jak i ścigającym nas „smerfom”.

„Samocholot”

Esencją gry są więc zwariowane pościgi, podczas których gnamy z zawrotną prędkością, nie raz wyskakując na górkach, a kraksy zdarzają się często i gęsto. Misji jest troszkę ponad 40, a wykonujemy je w czterech miastach: Majami, Nowym Jorku, San Francisco i Los Angeles. Odwzorowane są one poprawnie, ich wielkość jest niezła, a układ ulic wydaje się ciekawy i przemyślany. Szczególnie miło wykonane pod tym względem jest San Francisco, w którym spotkamy charakterystyczne, ostro w dół prowadzące ulice. Na takich to dopiero testujemy wytrzymałość podwozia, jak i bijemy rekordy w długości skoku samochodem. Ścigający nas policjanci zdecydowanie mają coś wspólnego z tymi wszystkimi, występującymi w amerykańskich filmach akcji połowy lat 90. Wspólna rodzina, korzenie, a może po prostu ten sam instruktor jazdy. Fakt faktem, że choć czasem potrafią zaleźć nam za skórę, to zdecydowanie częściej rozwalają się na jakiś bogu ducha winnych samochodach cywili lub zwykłych latarniach.

Zlecone nam zadania nie należą do najłatwiejszych. Już na samym początku – na podziemnym parkingu – sporo nowicjuszy może mieć problemy z długą listą sztuczek, które trzeba wykonać w bardzo krótkim czasie, lawirując pomiędzy stojącymi na parkingu wozami, w które , oczywiście, stuknąć więcej niż trzy razy nie można. Dalej nie jest lepiej. Zadania są proste, ale wyśrubowane limity czasowe w połączeniu z policjantami i szybko rozwalającą się (naszą) bryką sprawiają, że nieraz przy jednym zadaniu spędza się więcej niż 10 minut.

Ważnym aspektem Driv3r’a jest dosyć przyjemny model jazdy. Z jednej strony, typowo zręcznościowy i dający sporo frajdy, ułatwiający wchodzenie w zakręty na ręcznym, z drugiej czasem nie przewidywalny i trudny, gdy przesadzimy z wariacjami. To właśnie on zapewnia miłą i przyjemną rozgrywkę i sprawia, że wykonywanie misji stanowi frajdę. Szkoda jednak, że dość ograniczona jest ilość wehikułów, którymi pokierujemy.

„Uśmiech proszę”

Jeżeli chcemy odpocząć od zadań i zająć się niczym nie skrępowaną rozgrywką – proszę bardzo. Istnieją taki tryb, jak „szaleństwa za kółkiem”, w którym właśnie o to chodzi, by się wyszaleć. Znajdziemy tam takie rodzaje zabawy, jak: „Pościg” (gonitwa za innym samochodem, który trzeba skasować), „Mistrz Kierownicy Ucieka” (tym razem my uciekamy przed policją), „Punkty Kontrolne”, „Szlak Cennych Sekund” (musimy potrącać pachołki, a każdy jeden daje nam dodatkową sekundę czasu), „Szkoła Przetrwania” (my kontra bardzo wiele samochodów stróżów prawa, prawdziwa szkoła przetrwania), „Tory Dirt-track” oraz „Demolka” (tutaj musimy nabić jak największy wynik za zderzenia z innymi użytkownikami ruchu).

Miłym dodatkiem jest możliwość odpowiedniego wyreżyserowania i zapisania powtórek z zadań. Można dowolnie je obrobić i dodać takie efekty, jak zwolnienie akcji. Nasze dzieło można zapisać, a następnie do woli oglądać z poziomu menu. Jednak biorąc pod uwagę, iż był to jeden z pierwszych takowych bajerów wprowadzonych w grach, nie należy po nim zbyt wiele oczekiwać.

GramTV przedstawia:

„Dziurawa ta bryka Panie, dziurawa...”

I wszystko byłoby ekstra, gdyby ta gra nie miała minusów. A ma – co zresztą nie dziwi – i to do tego bardzo poważne. Po pierwsze i najważniejsze – koszmarna grafika. Trudno oczekiwać po grze z roku 1999 cudów i bajerów, ale dla osoby, która na grę wydaje 20 zł na pewno liczy się, jak ona wygląda. A Driv3r prezentuje się cieniutko. Proste i niezbyt dokładne modele samochodów, sześciany oblepione prostą teksturką, robiące za budynki, linia horyzontu pojawiająca się zdecydowanie za blisko naszego pojazdu i ogólna brzydota rażąca z ekranu, zdecydowanie nie zachęcają do ponownego włączenie tejże gry.

Można spodziewać się, że osoby które włączą „kierowcę” podzielą się na początek na dwie grupy: tych, którzy od razu ją wyłączą z obawy o oślepnięcie oraz tych, którym ekranowa masakra nie przeszkadza, a radość z grania będą czerpać mimo niej. Programiści się starali i zaimplementowali efekty w stylu sypiącego się spod kół piasku na ziemistym podłożu, dymu gdy palimy gumy, refleksów słońca na karoserii czy zmiennej pory dnia. Samochód można także zniszczyć, choć dużo prawdziwszym stwierdzeniem byłoby, iż to on sam się niszczy. Wystarczy w coś lekko puknąć, a na karoserii pojawią się wgniecenia, a spod maski zacznie się wydobywać dym. Nie pozostanie to także bez wpływu na osiągi naszego potwora – nie ma co, rozwaloną bryką daleko nie zajedziemy.

Następnym bólem jest monotonność misji. Każda troszkę się od siebie różni, jednak w ogólnym rozrachunku można dojść do takiego wrażenie, że mimo wszystko są one do siebie dość podobne, czego na pewno nie możne zapisać jako plus.

Dźwięk także za dobrze się nie prezentuje. O ile odgłosy silników są jeszcze w porządku, o tyle muzyka, której słuchamy podczas jazdy, należy zdecydowanie do tych frustrujących. Może się podobać za pierwszym razem, ale gdy słuchamy tego samego kawałka po raz setny, to naprawdę można oszaleć. Na szczęście, inna muzyczka towarzyszy nam w San Francisco, a inna w Nowym Jorku.

„Tanner na emeryturę?”

„Ki3rowca” nie jest złą grą. Daje nam sporo miłych wrażeń, tych z rodzaju podniesionego poziomu adrenaliny, gdy w tylnym lusterku obserwujemy korowód samochodów policyjnych za nami. Ma bardzo przyjemny system kierowania wózkiem, co jest zdecydowanie w tej produkcji najważniejsze. Dochodzą do tego fajne i ciekawe, lecz na dłuższą metę niestety nużące misje, taka sobie strona audio oraz… koszmarna grafika.

Kwestia kupienia Driv3r’a, bądź też zaniechania tejże czynności, jest dosyć osobistą sprawą. Jeżeli czekacie na kontynuację i czujecie, że to może być to, a ponadto nie macie w co grać w wakacje, a archaiczna grafika Was nie przeraża – możecie próbować. Jeżeli jednak, na któreś z tych pytań odpowiedzieliście przecząco, to sprawa wygląda całkowicie inaczej – radzimy Wam najpierw zobaczyć tę produkcję u kolegi, by później nie było rozczarowania. Jedno jednak jest pewne – odświeżony Driv3r, pozbawiony wymienionych wad, a Paralel Lines ma spore szanse się ich pozbyć – może okazać się naprawdę dobrą produkcją. Czego Wam i sobie z całego serca życzymy.

Tytuł: Driv3r Gatunek: ścigałka/akcja Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj + system sterowania + niezłe pościgi + misje Minusy: - także misje - kiepskie audio/wideo Czas na opanowanie: 20 minut Poziom trudności: średni Producent: Reflections Interactive Wydawca: Atari Polski wydawca: CD Projekt Cena: 19,90zł Wersja: polska kinowa Strona www: adres strony

Komentarze
26
Usunięty
Usunięty
16/07/2007 15:15

Driver była jedną z pierwszych gier w jakie grałem na moim nowym kompie. No miałem wtedy 13 lat... Ale po pewnym czasie doszedłem do wprawy i jakoś bez większych problemów zaliczałem kolejne misje. A możliwość zapisywania powtórek, no majstersztyk w tamtych czasach. O ile na kompie grało mi sie super, to na PSX u kumpla trochę mnie wnerwiało, że była strasznie mała odległość rysowania, ale zato była możliwość gry player vs player. W 2 część też pograłem u kumpla, szkoda że nie wyszła na PC.

Michal_Raven
Gramowicz
16/07/2007 12:31

Moim zdaniem, to korekcja tekstu nawaliła, że nie poprawiła błędów. Przecież każdy może się pomylić, ale jak korektor przed oddaniem do publikacji sprawdza tekst i nie wychwytuje błędów...Cóż

kuba9876543210
Gramowicz
16/07/2007 12:28

Muszę przyznać, że jeszcze nie grałem w Drivera na PC......ale grałem jakieś 5 lat temu na Gameboy Color :] ...w 2D




Trwa Wczytywanie