A wszystkie te przemiany mają swój początek w zagadkowym Impulsie, który dociera do Ziemi z przestrzeni kosmicznej i paraliżuje światową gospodarkę. Co jest jego źródłem – nie wiadomo. Może to sygnał z kosmosu – próba nawiązania łączności z ludźmi, może to atak, a może po prostu Ziemia przypadkiem znalazła się na drodze jakiegoś kosmicznego zjawiska. Tak czy inaczej, wysiada Internet, systemy łączności, sieci elektryczne... wszystko. Po pierwszym impulsie następują kolejne, równie katastrofalne w skutkach, i nagle okazuje się, że aby uratować pogrążoną w chaosie ludzkość, trzeba błyskawicznie sięgnąć po nowe technologie, nowe ścieżki rozwoju. W życie zwykłych ludzi wkracza z butami zaawansowana nano- i biotechnologia. Jednocześnie okazuje się, że dzieci poczęte w czasie, gdy w Ziemię trafił pierwszy Impuls, rodzą się z mutacjami w DNA – ich ciała są niezwykle wyczulone na zjawiska elektromagnetyczne. Oczywiście w całą sprawę natychmiast wkraczają organizacje rządowe.
Początkowo powieść jest garścią luźnych wątków – każdy skupia się na jednym z głównych bohaterów, który z jakiegoś powodu ma w tej sytuacji do odegrania szczególną rolę. Znajduje się wśród nich Marie Laveau ze starego rodu kapłanek voodoo, inwestująca majątek w nowe patenty, Zeb – chory psychicznie, genialny astrofizyk, a także Kita – wybitna specjalistka od biotechnologii, i jeszcze sporo innych postaci. Każda z nich ma dla fabuły kluczowe znaczenie, aby wszystko, co obmyśliła autorka, wskoczyło pod koniec na właściwe miejsce. I to chyba największy mankament tej opowieści: bohaterowie są trybikami w fabularnej maszynerii i przez to tracą na wiarygodności. Trudno się z nimi identyfikować czy zrozumieć ich decyzje, które są podporządkowane biegowi akcji.
To jednak wada, którą można przełknąć, a nawet warto, gdyż rzadko pojawia się w fantastyce tak oryginalna wizja świata przyszłości. Ludzka cywilizacja pod wpływem nanotechnologii i biotechnologii zmienia się nie do poznania – powstają Biomiasta, w których rozwija się komunikacja oparta na metaferomonach. W różnych częściach świata odbywa się to rozmaicie – w jednych ludzie zachowują niezależność, w innych zostają odmienieni na podobieństwo pszczół lub ubezwłasnowolnieni jak żywe trupy podporządkowane systemowi. Wszystkie te przemiany, zachodzące na przestrzeni lat, pokazane są krok po kroku i logicznie umotywowane tak, że niesamowita wizja wykreowana przez Goonan staje się wiarygodna i wciągająca. Trzeba też pamiętać, że cały ten świat to dopiero początek, gdyż wydawnictwo Solaris zapowiada publikację dalszego ciągu Rapsodii..., czyli powieści Light Music.
A skąd w tytule recenzji wziął się jazz? Ano stąd, że cała powieść obraca się wokół niego. Wyraźnie widać fascynację pisarki utworami Duke’a Ellingtona i innych klasyków jazzu, a muzyka stanowi nieodłączny element najważniejszych wydarzeń. Jak? Sprawdźcie sami.
Zalety:
+ oryginalna, dopracowana wizja świata
+ dużo “science” w science-fiction
+ ciekawa, poprowadzona z rozmachem fabuła
Wady:
- postacie mało wiarygodne i pretekstowe
Autor: Kathleen Ann Goonan
Tytuł: Rapsodia Miasta Półksiężyca
Przekład: Małgorzata Koczańska
Wydawnictwo: Solaris, rok 2007
Wydanie: oprawa miękka, 540 str.
Cena: 39,00 zł
Strona www: tutaj