Komiksy: "Cromwell Stone", "Jeż Jerzy: Dokument", "Chomik Zagłady"

Lucas the Great
2007/06/04 18:37

Arcydzieło

Arcydzieło

Arcydzieło, Komiksy: "Cromwell Stone", "Jeż Jerzy: Dokument", "Chomik Zagłady"

Polscy czytelnicy mają do komiksów Andreasa zezowate szczęście. Zaczęło się niemalże jak w bajce: już w roku 1989 mieliśmy okazję poznać pierwszy album ze sztandarowej serii tego twórcy. Mowa tu oczywiście o Rorku. Fakt, zarówno Fragmenty jak i Przejścia wydane zostały na kiepskim papierze, który nie pozwalał w pełni dostrzec mistrzostwa kreski Andreasa, ale scenariusz, klimat i nietuzinkowe kompozycje plansz wystarczyły, by Rork zyskał rzeszę zagorzałych fanów. Niestety, skończyło się na dwóch albumach, dopiero po długiej przerwie ukazało się cywilizowane wznowienie tych albumów oraz kolejne, nowsze tomy. Jednak na finał opowieści nie doczekaliśmy się do dziś. Niby jest w planach wydawniczych Manzoku, ale ten akurat wydawca wystartował z licznymi opóźnieniami i nie zapracował sobie na zaufanie czytelników.

Jak widać, mimo, że znamy twórczość Andreasa od osiemnastu lat, nie mieliśmy szczęścia poznać nawet jednej serii w całości. Dlatego niezmiernie cieszy fakt, że Cromwell Stone został wydany od razu w formie zbiorczego albumu, obejmującego również Powrót jak i kończący cykl Testament. Przynajmniej jedno dzieło Andreasa poznamy w całości.

Jedno trzeba zaznaczyć na starcie: nic nie napiszemy na temat samej fabuły. Byłoby to zbrodnią na czytelnikach i autorze. Wszelkie informacje są przez Andreasa dawkowane bardzo ostrożnie, opowieść swoją konstrukcją odwołuje się bardzo mocno do twórczości H.P. Lovecrafta. Konstrukcją, ale już nie treścią i kosmologią – tyle możemy zdradzić. Aby w pełni zrozumieć zamysł twórczy Andreasa, nie wystarczy śledzić dialogów w dymkach. Czasem dużo więcej mówi kompozycja kadrów i zdałoby się nic nie znaczące detale rysunków. Z tego powodu Cromwell Stone nie nadaje się do czytania w środkach lokomocji – każdą stronę smakuje się tu powoli, ani na chwilę nie tracąc czujności.

W tym pięknie wydanym albumie na samym początku może zaskoczyć brak kolorów. Po chwili jednak zaczynamy dochodzić do wniosku, że kreska Andreasa niebywale zyskuje na takim zabiegu. Wysokiej jakości papier pozwala na doskonałe kontrastowanie i co za tym idzie grę światłocieni, więc w pełni poznajemy maestrię twórcy. Za pomocą tysięcy linii potrafi on oddać ruch, światło czy spienione fale. Wiele z plansz przytłacza swym rozmachem i każe zatrzymać się na dłużej, by śledzić, w jaki sposób artysta osiągnął pewne efekty optyczne. Poraża wtedy ogrom pracy włożonej w poszczególne kadry – niektóre musiały powstawać całymi dniami, a przecież plansza po planszy podziwiamy kolejne, równie złożone.

Śledzenie trzech odsłon opowieści to jednocześnie podróż w czasie. Pierwszy z oryginalnych albumów powstał w 1984 roku, drugi dekadę później. Testament zaś wydano dopiero w 2004 roku. Dlatego bardzo ciekawie obserwuje się zmiany w stylu Andreasa - od prac podobnych do wczesnych i środkowych Rorków po najnowszą mutację kreski, bardzo już surrealistyczną.

Cały ten tekst może być odebrany jako panegiryk i recenzja na zamówienie. Tak jednak nie jest. To po prostu pozycja wybitna, którą powinien posiadać każdy fan europejskiego komiksu. Odradzić można to dzieło jedynie tym osobom, które noszą się z myślą tworzenia własnych komiksów, bo patrząc na wystawne, niewiarygodnie szczegółowe plansza Andreasa mogą w przypływie rozpaczy spalić swe pierwsze prace i wybrać zawód hydraulika...

Plusy: + mistrzowska kreska + mroczny klimat + nietuzinkowe kompozycje plansz + piękne wydanie Minusy: - nie stwierdzono

Scenariusz: Andreas Rysunki: Andreas Tytuł: Cromwell Stone Przekład: Maria Mosiewicz Wydawnictwo: Egmont, 2007 Wydanie: oprawa twarda, 144 strony, kreda, czarno-biały Cena: 75 zł

Akt odwagi

Akt odwagi, Komiksy: "Cromwell Stone", "Jeż Jerzy: Dokument", "Chomik Zagłady"

Po trzech latach od premiery zafundowano nam wznowienie „zerowego” albumu o Jeżu Jerzym. Tym razem w twardej oprawie i z dodatkowymi planszami. Można śmiało powiedzieć, że Dokument to najciekawsze dzieło spółki Leśniak&Skarżycki, z kilku powodów zresztą. Bez wahania można go polecić każdemu, kto właśnie przeżył kryzys wiary we własne możliwości, po zobaczeniu opisywanego przed chwilą Cromwella Stone. Tu bowiem można zobaczyć, od jakich prostych prac zaczynali Autores Jerzego – a przecież osiągnęli z czasem dużo, wydali szereg albumów i – co kluczowe - wykreowali rozpoznawalną postać.

Powiedzmy prosto i bez ogródek: trzeba mieć wielkie, kudłate cohones by pokazać światu swe najstarsze, szkolne prace. Jak widać chłopaki je mają, bo większość Dokumentu to właśnie ich wczesne wprawki w komiksowym rzemiośle, publikowane – bądź nie – na przestrzeni lat w rozmaitych zinach. Na uwagę zasługuje też przewrotna formuła albumu, stylizowana na materiał dokumentalny. Prowadzący program dziennikarzyna spotyka się z rozmaitymi ekspertami i postaciami, tropiąc historię Jerzego i próbując stworzyć analizę jego psychiki. Cudowny bełkot przebijający z tej warstwy opowieści jest doskonała satyrą na pseudointelektualne reporterskie produkcyjniaki. Wszystko to przedstawione za pomocą charakterystycznej, karykaturalno-obleśnej kreski Leśniaka. Naprawdę smakowity kąsek, kto trzy lata temu nie nabył Dokumentu, niech uzupełnia natychmiast zaległości.

Plusy: + odwaga twórców + zabawna konwencja + eleganckie wydanie Minusy: - w sumie to już było...

GramTV przedstawia:

Scenariusz: Rafał Skarżycki Rysunki: Tomasz Lew Leśniak Tytuł: Jeż Jerzy: Dokument Wydawnictwo: Egmont, 2007 Wydanie: oprawa twarda, 64 strony, kreda, kolor Cena: 35 zł

Pusty śmiech

Pusty śmiech, Komiksy: "Cromwell Stone", "Jeż Jerzy: Dokument", "Chomik Zagłady"

Mamy w naszym pięknym kraju glebę żyzną i podatną na pastisze, satyrę i wszelkie odmiany karykatury rzeczywistości. Mamy przaśny klimat, blokowiska, brud, prymitywnych polityków... nic więc dziwnego że od lat trwa wysyp komiksów wykpiwających nasze realia. Przy okazji dostaje się wszelkim ikonom i znakom towarowym pop-kultury. Do tego nurtu postanowił wpisać się Paweł Zych, tworząc opowieść o nieudanych bohaterach komiksowych: Kotlecie i Zombie. W twórczym szale zapełnił siedemdziesiąt stron brzydkimi kobitami, pijanymi politykami, pastiszami wszystkiego, co mu wpadło pod rękę. Podlał to ściekami, fekalnym humorem i knajackim słownictwem. Wymieszał, wstrząsnął i podał do spożycia czytelnikom.

Oczywiście są tu rzeczy szczerze zabawne i garść dobrych pomysłów. Brak jednak ładu i składu, trwa pogoń od gagu do gagu, z zupełnym zaniedbaniem konstrukcji fabularnej. Warstwa wizualna też nie przekonuje, zwłaszcza banalnie nałożono proste kolory, wypełniające po prostu wielkie przestrzenie między kreskami obrysowującymi postaci.

Jeśli ktoś lubi żarty o szeregowcu Sraczce umierającym z powodu rozwolnienia, prostackie wycieczki do naszych polityków i sąsiadów zza Buga, dresiarskie zagrywki oraz notoryczne wrysowywanie w komiks znanych ikon popkultury – niech łapie się jak najszybciej za Chomika Zagłady. My wolimy pozostać przy 48 stronach, Jerzu Jerzym czy nawet Wilq i Likwidatorze. Każda z tych pozycji, nawet ostatnia, prezentuje się przy przygodach Kotleta i Zombie jako wysmakowana, głęboce intelektualna humoreska.

Plusy: + pomysł na Zakład Dla Nieudanych Bohaterów Komiksowych + reklama Pasztetu Myśliwskiego Minusy: - prymitywne żarty - banalna kreska - ubogi kolor

Scenariusz: Paweł Zych Rysunki: Paweł Zych Tytuł: Chomik Zagłady Wydawnictwo: Taurus Media, 2007 Wydanie: oprawa miękka, 72 strony, kreda, kolor Cena: 32 zł

Komentarze
16
Usunięty
Usunięty
05/06/2007 08:12

Sam tytuł "Chomik Zagłady" jest tak dziwny, że muszę się przyjrzeć temu komiksowi... Biorę, i to w ciemno!

dark_raziel
Gramowicz
05/06/2007 08:02

Hej, gram.pl, a może zrobicie też artykuły o webcomicach?

Usunięty
Usunięty
05/06/2007 07:15

komiksy są świetne




Trwa Wczytywanie