Komiks: "Hellraiser"

Trashka
2007/05/21 23:50

Rozkosz bólu

Rozkosz bólu

Rozkosz bólu, Komiks: "Hellraiser"

Trudno dziś znaleźć kogoś, kto nigdy nie słyszał o Hellraiserze. Ową bramę do świata, gdzie ból jest pięknem samym w sobie i ostateczną wytyczną Wszechrzeczy stworzył Clive Barker, pisarz, fotograf, scenarzysta i reżyser, a co najważniejsze – jeden z najbardziej kontrowersyjnych współczesnych twórców fantastyki i horroru. Wielu z nas z namaszczeniem śledziło bodaj najpopularniejszego Cenobitę – Pinheada – piszcząc z zachwytu, a zarazem podświadomie modląc się, by nikogo takiego nie spotkać ani we śnie, ani tym bardziej na jawie.

Czy to za pośrednictwem medium srebrnego ekranu, czy też papierowych kart wizje Barkera jednych fascynują i zachwycają, innych napełniają niesmakiem bądź przerażają. Czasami owe z pozoru sprzeczne wrażenia mieszczą się w odczuciach tego samego odbiorcy, co stanowi tym bardziej dobitny dowód na talent artysty – na specyficzną siłę oddziaływania jego wyobrażeń.

Niniejsza komiksowa antologia, choć firmuje ją Clive Barker, nie zawiera jednak prac autorstwa owego mistrza grozy, który jak nikt potrafi połączyć piękno z perwersją i obscenicznością. Są to prace inspirowane jego pomysłem. Czytelnicy dostają aż dziewięć opowieści poświęconych wszelakim rozkoszom i odcieniom bólu...

Wielość historii i różnorodność prezentowanego w nich podejścia do tematu niezwykle zainteresowała twórcę opowiadania Powrót z Piekła i filmu Hellraiser, które tak bardzo wpłynęły na wyobraźnię miłośników grozy. Przebija to ze słowa wstępnego do albumu. Barkera zafascynowało to, że kostka Le Marchanda i Cenobici, czyli słudzy Lewiatana, Pana Bólu, zaczęli niejako żyć własnym życiem.

Czytelnicy i czytelniczki ujrzą tu przede wszystkim ową wielość żywotów – różnorodność interpretacji roli Cenobitów (praktycznie każdy z autorów ma swój własny pogląd na tę kwestię i aż marzy się, by kiedyś posłuchać polemiki któregoś z nich z autorem pierwowzoru), ich posłannictwa, samej idei domeny Lewiatana. Co ciekawe, Barker nigdy tego nie tłumaczył, natomiast twórcy zamieszczeni w antologii wyraźnie domagają się logicznego wyjaśnienia istnienia danej formy piekła, i dają temu wyraz w swych utworach.

Poziom antologii jest nader zróżnicowany, zarówno pod względem fabularnym poszczególnych historii, jak i graficznym. Znajdziemy tu i fabuły wybitne (Szafy, Pieśni metalu i ciała, Wordsworth) i niezbyt wysublimowane (W tych błękitnych głębiach kryje się piekło i Trupy gniją ). Podobnie z grafiką – są tu, nie przymierzając, plastyczne dzieła sztuki (Przede wszystkim twarz, Rozkoszne kłamstwo), ilustracje solidne i przyzwoite (Kanony bólu) oraz (na szczęście tylko w jednym przypadku) coś, co ewidentnie psuje odbiór – także w sensie fabularnym niestety - (Labirynt umysłu).

Przejdźmy jednak do szczegółów. Album otwiera W tych błękitnych głębiach kryje się piekło (scenariusz: Lurene Haines, rysunki: Ray Lago). Opowieść owa ani nie poraża głębią przesłania, ani komplikacją intrygi. Jest to swoisty hołd złożony kinu klasy B – fabuła została wyraźnie skonstruowana według schematów obecnych w tego typu horrorach. Ray Lago wykazał się jednak znakomitym wyczuciem owego klimatu, a jego rysunki są bardzo malarskie, szczególnie dobrze wyszedł wysłannik Piekieł. Historia bardziej bawi, niż straszy, ale jako taka stanowi całkiem niezłe wejście do świata i mitologii Hellraisera.

Dalej natykamy się na prawdziwą perełkę, zachwycającą stroną psychologiczną - Szafy (scenariusz: Larry Wachowski, rysunki: Miran Kim). Opowiadanie owo prezentuje przerażającą plątaninę przyczyn i skutków przemocy w rodzinie. Autorzy znakomicie pokazali błędne koło, drogę bez powrotu. Najgorsze zaś, że nie można wskazać tego jednoznacznie „złego”, czasem kat i ofiara to jedno. Miran Kim dzięki swym mrocznym, ciężkim rysunkom stworzył nastrój beznadziejności, świetnie współgrający z przesłaniem.

Przede wszystkim twarz (scenariusz: Jan Strnad, rysunki: Mark Charello) to z kolei hołd złożony kinu z lat 20-tych XX w. Sam pomysł może nie jest niezwykle oryginalny, co więcej rozwój historii da się łatwo przewidzieć, natomiast i on, i stylizacja niezaprzeczalnie oddają nastrój tamtej epoki. Ponadto spotkamy tam idola osób, jak mawia Clive Barker, „zdrowo zboczonych” ... Kogo? Domyślcie się sami...

Pieśni metalu i ciała (scenariusz: Peter Atkins, rysunki: Dave Dorman i Lurene Haines) to kolejny frapujący utwór psychologiczny, tym razem treść ukazano w stylistyce lat pięćdziesiątych – sześćdziesiątych. Ogólnie rzecz ujmując, czasem współczujemy nie tym, co trzeba, a największe cierpienie przynosi coś, co wydaje się darem nad darami. Oszukujemy i jesteśmy oszukiwani. Autorzy zastanawiają się, czym jest ból i czym jest chaos, który tak chętnie negujemy. Znakomite przejrzyste ilustracje dodatkowo uprzyjemniają odbiór.

Rozkoszne kłamstwo (scenariusz: Phil Nutman, rysunki: Bill Koeb) to z kolei historia pewnego malarza walczącego o natchnienie i zarazem jedna z ambitniejszych prób odpowiedzi na pytanie o rolę Lewiatana i Cenobitów (podobnie jak w przypadku poprzedniego utworu). Grafika jest wspaniała, ale wiele osób jej nie doceni. Jej wielki minus stanowi fakt, iż nadmiernie komplikuje ona przekaz, zaburza przejrzystość i odbiorcy mogą stwierdzić, że nie chcą oni czytać czegoś tak zagmatwanego. Z drugiej strony, jak najlepiej oddać perypetie malarza-ekspresjonisty, ewidentnie zafascynowanego mrocznym pokłosiem modernizmu? Czyż nie tak, jak obrazy, które próbował tworzyć?

Kanony bólu (scenariusz: Erik Saltzgaber, rysunki: John Bolton), na które natykamy się dalej, zdecydowanie rozczarowują na tle poprzednich opowiadań. Czytelnicy i czytelniczki otrzymają bardzo dziwną, chciałoby się rzec: iście amerykańską, interpretację idei krucjat. W dodatku pojawia się persona, która powinna była pozostać owiana mgłą tajemnicy, a jej prezencja jawi się dość... głupawo, by nie powiedzieć śmiesznie. Większość ilustracji jednakże wygląda bardzo solidne, są estetyczne, na pochwałę zasługują zwłaszcza rastry.

GramTV przedstawia:

Trupy gniją (scenariusz: D.G. Chichester, rysunki: Mike Mignola) to bezpretensjonalna, lekka historyjka. Autorzy puszczają perskie oko do czytelnka/czytelniczki, zdając się mówić: „Znacie ten motyw? Skoro znacie, to... posłuchajcie”. Klasyczna oprawa graficzna może i nie powala na kolana, ale wielu osobom i tak przypadnie do gustu. Mignola to jednak marka. Dostajemy porządną rozrywkową opowiastkę.

Zbliżamy się już do końca, więc nie ma się co dziwić, że czujemy smakowity zapach deseru. Jednakże Wordsworth (scenariusz: Neil Gaiman, rysunki: Dave McKean) to danie specyficzne, nie każdemu bowiem smakują ilustracje długoletniego współpracownika Gaimana. Surrealistyczna, wykrzywiona niczym lunapark w krzywym zwierciadle, strona graficzna dobrze współgra z onirycznym scenariuszem Neila Gaimana. Opowieść obrazuje samotność i obsesje, które mogą się przez nią zrodzić. Po lekturze niejedna osoba zastanowi się, czy krzyżówki to aby na pewno bezpieczny sposób spędzania wolnego czasu...

Na sam koniec dostajemy jednak zgniłą wisienkę na torcie. Labirynt umysłu (scenariusz i rysunki: Mark Nelson) nie zachwyca. Fabuła nie współgra z nastrojem grozy obecnym w większości barkerowskich adaptacji. Pomysł jest kompletnie pozbawiony finezji, a rysunki w najlepszym razie przeciętne.

Przeglądając zaprezentowane opowieści, można z całą pewnością stwierdzić, iż antologia poświęcona Hellraiserowi była dobrym, a przede wszystkim nośnym pomysłem. Album każdemu dostarczy nielichej rozrywki, zarówno wizualnej, jak i intelektualnej. Trochę szkoda, że większość twórców nadmiernie skoncentrowała się na kostce Le Marchanda, wszak Piekło może mieć wiele bram... Ale i tak warto skorzystać z zaproszenia Pinheada, który zerka na nas „przyjaźnie” z doskonale skomponowanej okładki.

Plusy: + różnorodność i bogactwo pomysłów + różnorodność stylizacji graficznej + próby interpretacji roli cenobitów + solidne wydanie albumu Minusy: - nierówny poziom opowieści

Scenariusz: Neil Gaiman, Mark Nelson, D.G. Chichester, Erik Saltzgaber, Peter Atkins, Phil Nutman, Jan Strnad, Lurene Haines, Larry Wachowski Rysunki: Dave McKean, Mark Nelson, Mike Mignola, John Bolton, Dave Dorman, Lurene Haines, Bill Koeb, Mark Charello, Ray Lago, Miran Kim Tytuł: Hellraiser Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa twarda, 162 str., kreda, kolor Cena: 69 zł Strona WWW: brak

Komentarze
13
Maurycy_69
Gramowicz
22/05/2007 15:54
Dnia 22.05.2007 o 15:51, EmperorKaligula napisał:

Bo Clive napisal okolo 10 swiatowej rangi ksiazek, i nakrecono na ich podstawie ze 3 filmy (tylko tyle kojarze) ktore zostaly klasykami horroru :]

Aha, więc pewnie dladego go nie znam. Nie lubię horrorów :D

Usunięty
Usunięty
22/05/2007 15:51
Dnia 22.05.2007 o 15:02, Deejay napisał:

A to dlaczego...?

Bo Clive napisal okolo 10 swiatowej rangi ksiazek, i nakrecono na ich podstawie ze 3 filmy (tylko tyle kojarze) ktore zostaly klasykami horroru :]

Maurycy_69
Gramowicz
22/05/2007 15:02
Dnia 22.05.2007 o 07:24, Krejt napisał:

> Wolę filmy albo normalne książki :) Więc zarówno Hellraisera, jak i nazwisko "Clive Barker" powinieneś elegancko kojarzyć. ;)

A to dlaczego...?




Trwa Wczytywanie