Kelvin Tong – „1942” – recenzja filmu DVD

Trashka
2007/05/16 21:25
3
0

Japońsko-singapurski teatr telewizji

Japońsko-singapurski teatr telewizji

Japońsko-singapurski teatr telewizji, Kelvin Tong – „1942” – recenzja filmu DVD

Niektóre filmy ukazują, że wystarczy niebanalny pomysł scenarzysty i reżysera lub intrygujący sposób realizacji, a wszelkie szufladki tworzone przez media okazują się zadziwiająco ciasne. Na pewno tak jest w przypadku 1942 w reżyserii Kelvina Tonga. Dystrybutor przedstawia go jako film wojenny. Poniekąd bardzo słusznie, ale pasuje tu również etykietka dramatu psychologicznego oraz mystery, a może nawet horroru.

Akcja dzieje się w Malezji w 1942 r. Bohaterowie filmu to pięciu japońskich żołnierzy – kapitan, dwóch sierżantów, kapral i szeregowy – którzy wskutek ostrzału z moździerza oddzielili się od swojej dywizji. To nie koniec absurdalnego pecha. Pozostali żołnierze nie mogli oddalić się zbyt daleko, co dziwne jednak bohaterowie nie mogą ich znaleźć pomimo koszmarnego wysiłku. Na domiar złego Japończyków zaczynają prześladować widziadła, z których szczególnie niepokojąca zdaje się młoda kobieta, śpiewająca dziwną, upiorną pieśń (a przynajmniej dla uszu człowieka z Zachodu). Także ośmiomilimetrowa kamera, którą posiada sierżant Fujii – funkcjonariusz Public Relations japońskiej armii – rejestruje rzeczy co najmniej niepokojące...

Twórcy 1942 ze studia Boku twierdzą, że obraz ten, prócz chęci stricte artystycznego wyżycia, miał na celu również uczczenie sześćdziesiątej rocznicy zakończenia wojny. Patrząc na zestresowanych facetów błąkających się po dżungli, z których większość nie ma ochoty strugać bohaterów, trudno im nie współczuć, pomimo że z naszego punktu widzenia byli po tej „złej” stronie. Trzeba przyznać, że znakomicie oddano nastrój wyalienowania i tęsknoty za domem, za rodziną, czy choćby zwyczajnym jedzeniem. Pokazano poczucie absurdu, któremu ulegają ludzie, którym w każdej chwili grozi śmierć, obojętne, czy przeprawiają się przez rzekę, śpią, czy odlewają się pod krzaczkiem, i jak sobie z tym radzą. Zwłaszcza momenty, gdy z bohaterów spadają maski, są bardzo interesujące. A temu wszystkiemu towarzyszą przecież siły nadprzyrodzone, potęgujące przygniatające wrażenie iście piekielnej pułapki.

Generalnie rzecz biorąc, sam ogólny zamysł bynajmniej do oryginalnych nie należy. Błyskawicznie budzi skojarzenia z kilkoma znanymi filmami zarówno azjatyckimi, jak i europejskimi (choćby z R-Point). Większość widzów szybciutko domyśli się, o co chodzi. Jednakże diabeł tkwi w szczegółach. W szczegółach i w zakończeniu, które owe drobiazgi porządkuje w spektakularny, zaskakujący sposób. Trudno oprzeć się wrażeniu, że obraz powstał głównie dla niego. Niby wiemy, co jest grane (mamy prawo wręcz kręcić głową na odgrzewany intelektualny posiłek), ale i tak szczęka opada. Finał wzrusza, chwyta za gardło, a zarazem budzi salwę histerycznego śmiechu. Ponadto, co dość nietypowe dla azjatyckich filmów grozy, które w przeciwieństwie do zachodnich produkcji nie odwołują się do logiki i nie starają się tłumaczyć rzeczy nadprzyrodzonych (a więc z defoltu niezrozumiałych dla śmiertelnika), niemal wszystko staje się oczywiste. A więc „proste białasy” nie mogą kręcić nosem.

Po tych wszystkich superlatywach trzeba jednak powiedzieć, że obraz ów przypadnie do gustu przede wszystkim koneserom kina azjatyckiego. Stanie się tak z powodu specyficznego sposobu realizacji, który niestety obfituje w dłużyzny, nużące nie tylko fanatycznych wielbicieli zawrotnej akcji. Stanowi on przede wszystkim hołd złożony teatrowi kabuki – przejaskrawiona w tę stronę gra aktorska (zarówno mimika, jak i ruchy) oraz ścieżka dźwiękowa, czyli zaśpiewy, gongi i dramatyczny werbel pałeczek w newralgicznych momentach. Ów japońsko-singapurski „teatr telewizji” został jednak wzbogacony o scenki wyraźnie odwołujące się do anime (szaleńcze hołubce z kataną kapitana Tanaki albo sceny z szeregowym Goto), a także elementy lekko prześmiewcze w stosunku do stereotypów z amerykańskiego kina akcji. Takie wrażenie sprawia choćby sierżant Takeshi Sato, weteran wojny chińskiej, stylizujący się na twardziela w amerykańskim stylu, włącznie z rekwizytami...

Ścieżka dźwiękowa jest bardzo ciekawa i nie ogranicza się jedynie do stylu kabuki. Usłyszymy też skrzypce i fortepian.

W ramach dodatków dystrybutor dołączył jedynie zwiastun filmu, może trochę jako żart, bo po obejrzeniu akurat takiego trailera mało kto zainteresowałby się samym obrazem.

Reasumując, film Kelvina Tonga to dzieło zakręcone niczym drzwi od poczty, które jednakże nie wszystkich zachwyci. Lepiej nie oglądać wieczorem, ponieważ w kilku momentach głowa sama opada na ramię, błagając o poduszkę, ale warto się przemęczyć, żeby doczekać oszałamiającego finału.

GramTV przedstawia:

Plusy: + autentycznie oszałamiający finał + sceny przesycone nastrojem grozy i tajemnicy + ciekawe połączenie stylów stricte teatralnego i anime + ścieżka dźwiękowa Minusy: - nużące, usypiające dłużyzny - nadmierne podobieństwo pomysłu do kilku znanych filmów

Tytuł: 1942 () Reżyser: Kelvin Tong Scenariusz: Kelvin Tong Zdjęcia: brak danych Muzyka: brak danych Obsada: Hiroyuki Hasegawa, Seiichiro Okawa, Toshihide Onisuka, Tetsuya Chihiro, Fumikazu Hara Produkcja: Japonia/Singapur 2005 Dystrybucja: Monolith Video Cena: 27,99 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
25/05/2007 14:49

Ja osobiście nie lubie japońskich horrorów... dziwne ze nie boje sie np. jacksona x tylko małej, wychudzonej, bladej czarnowłosej, skośnookiej dziewczynki z japoni... a jak chcecie zobaczyc naprawde dobry horror to se obejrzcie np. emili rose teksańską masakre początek xD

Lucas_the_Great
Redaktor
20/05/2007 13:55
Dnia 19.05.2007 o 15:40, bajwol1 napisał:

Z tego co się orientuję do 1942 jest z tej samej półki co np. ''Ring'' czy ''Dark Water''. Innymi słowy mówiąc posrany strach do kwadratu. Te białe mordy azjatyckich dziwczynek i ich długie czarne włosy a w tle ich krzyk. Jak raz obejrzałem ''Ring'' to za każdym razem kiedy w telewizorze nie ma odbioru i jest szary, syczący obraz zaraz go wyłączam...nie moge przetrawiać tych azjatyckich horrorów...

ROTFL. Sugeruję notorycznie czytanie recenzji przed napisaniem komentarza. Jest od tego wyjątek: można najpierw obejrzeć film. Mniej wstydu potem się czuje, uwierz mi... :D

Usunięty
Usunięty
19/05/2007 15:40

Z tego co się orientuję do 1942 jest z tej samej półki co np. ''Ring'' czy ''Dark Water''. Innymi słowy mówiąc posrany strach do kwadratu. Te białe mordy azjatyckich dziwczynek i ich długie czarne włosy a w tle ich krzyk. Jak raz obejrzałem ''Ring'' to za każdym razem kiedy w telewizorze nie ma odbioru i jest szary, syczący obraz zaraz go wyłączam...nie moge przetrawiać tych azjatyckich horrorów...




Trwa Wczytywanie