Komiksy: "Stwory Nocy" i "Inu-Yasha" - tom 7

Trashka
2007/05/14 22:16
0
0

O miłosierdziu i okrucieństwie

O miłosierdziu i okrucieństwie, Komiksy: "Stwory Nocy" i "Inu-Yasha" - tom 7

Nocą mogą dziać się niezwykłe rzeczy – z gatunku tych, o których nie śniło się filozofom, a tym bardziej zwykłym śmiertelnikom. W najnowszym albumie prezentującym graficzną wersję prozy Neila Gaimana, mistrza specyficznych, niepokojących opowieści, noc bywa złudną osłoną dla podłych czynów lub dla mistycznych pojedynków, w których stawką może okazać się coś więcej niż szczęście.

Stwory Nocy zawierają dwa utwory znane polskim czytelnikom i czytelniczkom dzięki wydanym przez wydawnictwo MAG zbiorom opowiadań Gaimana. Są to Cena (z tomu M jak Magia - 2007) oraz Córka sów (z tomu Dym i lustra - 2003).

Cena przedstawia niesamowitą historię, która na pewno poruszy serce każdego miłośnika kotów, a być może także kogoś, kto dotąd za nimi nie przepadał. Oto pewna rodzina chętnie i często przygarnia futrzane pieszczochy, potrzebujące pomocy i schronienia. Pewnego razu na ich progu zjawia się piękny, czarny kocur, inny niż wszyscy dotychczasowi lokatorzy. Najdziwniejsze jednak, iż każdej nocy przybywa mu ran, a on – mimo to – wciąż dzielnie stróżuje na werandzie, jak gdyby trwał na posterunku. Co tak naprawdę dzieje się z nieszczęsnym stworzeniem? I komu w rzeczywistości zagraża niebezpieczeństwo?

Córka sów opowiada „starą legendę” o dziewczynie z miasta Dymton, którą jako niemowlę porzucono na schodach kościoła. Mieszczanie natychmiast stwierdzają, iż dziecię nie należy do rodzaju ludzkiego. Dziewczynka zostaje więc zamknięta w starym, opuszczonym klasztorze, przez całe lata widując jedynie kobiety przynoszące dlań żywność. Pewnej nocy jednak mężczyźni, skuszeni opowieścią o jej urodzie i bezbronności, postanawiają bezkarnie pofolgować swej chuci. Jak skończą się zaplanowane igraszki?

Tytuł albumu – Stwory Nocy – znakomicie oddaje esencję obu opowieści. W obu przypadkach ludzie mają do czynienia z nieznanym, niepoznawalnym, które kryje się w mroku i czasem wychodzi nam na spotkanie. Niekiedy jest to dobre zrządzenie losu, a czasami zapewne mogłoby stać się takowym, lecz my, ludzie, wszystko niszczymy ze strachu bądź w poczuciu bezkarności.

Choć opowiadania różnią się wymową, łączy je nastrój powoli narastającej grozy, oba mają też charakter metafizycznej, poetyckiej przypowieści. Album mówi o dwoistości ludzkiej natury i ludzkim egoizmie. Opowiada o miłosierdziu i okrucieństwie, prezentuje zarówno motyw zbrodni i kary, jak i odpłacania dobrem za dobro. Gdy przyjrzymy się uważnie, widać, że historie Gaimana przedstawiają niejako dwie strony medalu. I jak to zwykle u owego twórcy bywa, nie wszystko zostaje wyjaśnione do końca. Pozostaje pewna tajemnica, która wywołuje chłodny dreszcz na plecach...

Scenariusz jednak, choćby najwspanialszy, nie zrobi wrażenia, jeśli nie ma godnej oprawy. Na szczęście w tym wypadku poetycką grozę Gaimana podkreśla znakomita warstwa wizualna. Michael Zulli unika klasycznej komiksowej formy, choć może nie aż w takim stopniu jak hiperrealistyczni twórcy ze stajni Image czy Top Cow. Jego rysunki chwilami kojarzą się z ilustracjami w zbiorach baśni z końca XIX w. (z czasów, gdy nie były to bohomazy sprawiające, że najszczęśliwszy berbeć wybucha wrzaskiem, dorosłemu zbiera się na torsje, a potwory uciekają z powrotem pod łóżko). Widać, iż pierwotnie zostały wykonane kredkami. Momentami zaś sprawiają wrażenie jakby miniaturowych akwarel. Zulli ciekawie operuje zbliżeniami i wykonuje sugestywne, niepokojące portrety, co potęguje nastrój.

Jednakże komiks ten ma również pewną istotną wadę. Wadę z gatunku tych banalnych. Narysowane utwory są zwięzłe i krótkie, tak naprawdę niewiele w nich fabuły, lecz wielkie ilustracje rozdmuchały album na 48 stron (a właściwie 46 stron) w formacie A5. Ten typowo amerykański format, zawierający w dodatku niewiele treści czysto fabularnej, kosztuje niemal 20 zł. Opowieści graficzne należą wprawdzie do dóbr luksusowych, a Neil Gaiman stanowi klasę samą w sobie i znaczącą markę na rynku, mimo wszystko jednak to relatywnie spory wydatek.

Plusy: + piękna strona graficzna + poetycka groza opowieści + prosty, lecz niebanalny pomysł Minusy: - wygórowana cena za relatywnie małą objętość fabularną

Scenariusz: Neil Gaiman Rysunki: Michael Zulli Tytuł: Stwory Nocy Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 48 str., kreda, kolor Cena: 19,90 zł Strona WWW: tutaj

Taka sobie bajeczka

Taka sobie bajeczka, Komiksy: "Stwory Nocy" i "Inu-Yasha" - tom 7

Klienci i klientki Klubu Mangi z pewnością znają już ten komiks. Seria opowiadająca o przygodach półdemona noszącego wdzięczne imię Inu-Yasha oraz młodziutkiej Kagome – uczennicy z Tokio – stanowi kolejny pulpowy tasiemiec Rumiko Takahashi (autorki Ranma ½). Nie jest to manga z gatunku tych ambitnych, ale też nie należy ona do utworów toksycznych. Miłośnicy i miłośniczki japońskiego komiksu przeczytają bez bólu, a dzieciaki w przedziale wiekowym 8-12 lat prawdopodobnie odczują wręcz zachwyt.

Mamy tu bowiem lekką opowiastkę, po trosze baśń, po trosze fantasy, zdecydowanie adresowaną do młodszej młodzieży. Akcja dzieje się w okresie sengoku (XV/XVI w.) pośród istot z japońskich mitów, baśni i legend. Pomiędzy demonami i obdarzonymi magiczną mocą bądź tajemną wiedzą ludźmi toczy się batalia o potężny Klejnot Czterech Dusz. Inu-Yasha usiłował skraść go ludziom, lecz został pokonany przez kapłankę Kikyo. Sytuacja zmienia się, gdy w owe feudalne czasy trafia współczesna dziewczynka. Po pierwsze zdejmuje czar z naszego bohatera, po drugie zaś zostaje uznana za inkarnację Kikyo. Odtąd nieodwracalnie wplątuje się w zawieruchę wokół magicznego artefaktu.

W tym tomie Inu-Yasha stacza kolejny pojedynek ze swym okrutnym bratem Sessho-Maru, pełnej krwi demonem, który nie ustaje w wysiłkach, by odebrać mu pewien cenny miecz. Rozwiązuje także zagadkę związaną z poczynaniami kapłanki Kikyo. Naturalnie, jak każdej relaksującej i rozrywkowej opowiastce przystało, tom siódmy rozwija też wątek romantyczny.

Komiks obfituje w wiele zabawnych scen, należy też pochwalić wartką akcję. Bohaterowie jednakże, choć sympatyczni, wydają się również nad wyraz infantylni. Oczywiście nie dziwi to w przypadku uczennicy ani pewnego małego demonka, który pęta się pod nogami głównym bohaterom, jednakże od buddyjskiego mnicha i żyjącej setki lat istoty można już czegoś wymagać. Z drugiej strony, jak już rzekliśmy, to baśń, więc wiele można wybaczyć. Patrząc z jeszcze innej strony: taka jest poetyka typowej, najczęściej spotykanej mangi, drukowanej na swym rodzimym podwórku w setkach tysięcy egzemplarzy. Po lekturze niniejszego tomu przestaje dziwić infantylność tasiemcowych seriali anime. Rzeczy wybitne kierowane są do koneserów i tworzone o wiele rzadziej - stanowią po prostu niewielką część rynku.

Ta manga, podobnie jak wiele innych, może okazać się ciekawym materiałem dla badaczy japońskiej popkultury. Można odnieść wrażenie, że Japończycy marzą, by wyglądać jak biali, zaś za szczyt urody uchodzi wygląd androgyniczny albo wręcz żeński. Im potężniejszy bohater, tym bardziej przypomina kobietę (okładka przedstawia Sessho-Maru – wypisz wymaluj subtelne dziewczę). Tendencję ową widać zarówno u żeńskich, jak i u męskich twórców. To ciekawe, zważywszy na tradycyjną pozycję kobiety w tym społeczeństwie.

Osobom szukającym oryginalnych pomysłów trzeba powiedzieć, że owa historyjka o artefaktach i tym złym, co to usiłuje zabrać je drużynie bohaterów, to banał na banale i banałem pogania. Kolejnym wyraźnym minusem okazuje się sam sposób wykonania. Rysunki nie należą do tych najwyższych lotów. Niektóre z nich stanowią niewyraźny czarno-biały keks – nie wiadomo, kogo przedstawiają (Inu-Yashę? Sessho-Maru?) i co właściwie robią ukazane tam postacie. Dodatkowo percepcję fabuły utrudnia taktyka wydawnicza, czyli ukłon w stronę wschodniego komiksu. Niestety, nam, prostym białasom, trudno jest czytać od końca, z prawa na lewo...

GramTV przedstawia:

Plusy: + kilka zabawnych scenek + szybka akcja Minusy: - banalny plan fabularny - kiepska czytelność rysunków - utrudniona percepcja fabuły wskutek sposobu wydania

Scenariusz: Rumiko Takahashi Rysunki: Rumiko Takahashi

Tytuł: Inu-Yasha. Baśń z feudalnych czasów Przekład: Monika Nowakowska Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 192 str., czarno-biały Cena: 17 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!