Recenzja Inkulinati - Walki Tycich na cyfrowym manuskrypcie

Mateusz Mucharzewski
2024/02/23 18:00
0
0

Design świata? Absolutny top. Oryginalny pomysł? Również top. Ale czy gameplay trzyma równie wysoki poziom?

Recenzja Inkulinati - Walki Tycich na cyfrowym manuskrypcie

Praktycznie każdego roku polska scena indie dostarcza jakiś dobrze wypieczony hit. Obecnie poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko, bo zeszłoroczne Against the Storm podbiło serca graczy i recenzentów. Pytanie więc czy w tym roku komuś uda się osiągnąć coś imponującego. Jednym z kandydatów jest Inkulinati. Po rocznej przygodzie we wczesnym dostępie debiutujący zespół Yaza Games dostarcza na rynek swoją strategię z jednym z najbardziej nietuzinkowych pomysłów ostatnich lat. Na obrazku wygląda to cudownie i oby tylko rozgrywka była chociaż w połowie tak udana. Ja już wiem jak jest w rzeczywistości. A Wy, jesteście ciekawi jaki poziom prezentuje Inkulinati?

Buduję napięcie, ale nie da się ukryć, że ciężko mówić o wielkiej niespodziance w przypadku gry która zaliczyła steamowy wczesny dostęp. Nie jest więc żadną tajemnicą to, że Inkulinati to całkiem sympatyczna strategia. Aby jednak nie uprzedzać faktów zacznijmy od początku, a więc szybkiego wyjaśnienia co to właściwie za gra. W końcu wizualnie prezentuje się niezwykle intrygująco i jednocześnie nietypowo, a więc część graczy może mieć kilka pytań. Yaza Games przygotowało strategię turową, w której dwóch przeciwników pojedynkuje się na stosunkowo małej planszy. Wszystko w otoczce przypominającej średniowieczny manuskrypt, delikatnie (ale to bardzo delikatnie) posypane humorem w stylu Monty Python.

Centralnym punktem gry jest Tyci, a więc ta postać siedząca przez całą walkę i rysująca coś piórem. To właśnie główny bohater (jest kilku do wyboru), którym później tworzymy zwierzęce jednostki. W dużym stopniu jest to standardowy zestaw - jeden ma miecz, inny łuk czy włócznię, trafiają się też specjalnie przypadki jak halabardnik czy duchowny. Każdy ma do tego zestaw dodatkowych możliwości. Jeden potrafi zaatakować przeciwnika nad lub pod nim, inny nałożyć jakieś efekty. Liczba opcji jest przyzwoita. Inkulinati nie będzie rekordzistą jeśli chodzi o poziom rozbudowania możliwości taktycznych, ale też wstydu nie ma. Tym bardziej, że sam Tyci też potrafi zrobić kilka rzeczy - przesuwać jednostki (np. aby zepchnąć wroga z planszy) czy uleczyć swoich podwładnych. Nie ma tutaj żadnych niezwykłych pomysłów na coś innowacyjnego czy szczególnie świeżego. Opcji jest też wystarczająco dużo, aby nie mówić że Inkulinati jest zbyt prostolinijne.

Rozgrywka zaczyna się więc od wyboru i rozstawienia jednostek. Surowcem w tym przypadku jest tusz, który można też zbierać z planszy. Z racji tego, że pojedynki rozgrywają się na małej przestrzeni, a więc są i stosunkowo krótkie, podstawą jest dobre podjęcie pierwszej decyzji - kto i gdzie ma się znaleźć. W większości przypadków trzeba to zrobić zanim ruch wykona przeciwnik, a więc momentami trzeba lekko strzelać. Można więc powiedzieć, że Inkulinati to w dużym stopniu łamigłówka, w której podstawą jest wybranie dobrej strategii na starcie, a nie bieżące reagowanie w trakcie pojedynku. To ma znaczenie, ale nie aż tak duże. Bywały więc pojedyncze sytuacje, w których przegrywałem, ale przy drugiej próbie i odmiennym podejściu do jednostek odnosiłem łatwe zwycięstwo.

Patrząc na Inkulinati jak na strategię trzeba więc zauważyć, że nie jest to produkcja dla największych taktyków. To raczej gra bardziej luźna, mająca na celu rozładować emocje i dać odrobinę przyjemności. Do tego jest bardzo dobrze wyważona od strony poziomu trudności. Na łatwym można przejść przez kampanię dosyć spokojnie i potraktować to jako relaksującą zabawę. Na najwyższych trzeba z kolei mocno kombinować i szukać optymalnych strategii. Wtedy dużo mocniej widać, że Inkulinati ma swoją głębie. Każdy więc znajdzie coś dla siebie.

Indyk może mały, ale dobrze utuczony

Aby jednak rozgrywka nie opierała się tylko na walkach twórcy starali się wprowadzić nieco urozmaicenia. Wyszło im z tym… różnie. Na pewno plusem jest fakt, że czasami walczymy z innym Tycim albo ze z góry zdefiniowaną liczbą przeciwników. Na tyle ile to możliwe projektanci starali się też wprowadzić różnorodność w potyczkach. Plusem jest też mapa, przez którą przechodzimy w kampanii. Nie jest to tylko menu wybory walk, bo na naszej drodze spotykamy też różne niespodzianki związane z fabułą czy nowymi bonusami dla postaci. Niestety nieco mniej pozytywnych słów mogę powiedzieć o pomysłach na skomplikowanie zabawy. Tutaj ekipa Yaza Games nieco za bardzo poszalała.

GramTV przedstawia:

Przede wszystkim w grze mamy ograniczoną liczbę żyć. Po drodze możemy zdobywać nowe, ale jednak z tyłu głowy zawsze jest ten limit. Naturalne w tym jest to, że nie możemy swobodnie powtarzać walk. Jeśli więc czujemy, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia trzeba czekać do końca, stracić życie i zaczynać od nowa. Oczywiście da się to łatwo oszukać - wystarczy wyłączyć grę i uruchomić ją od nowa. Zaczynamy wtedy od początku, ale nie tracimy życia. Nie wiem więc po co to ograniczenie. To samo dotyczy jednostek. Zgodnie z “fabułą” Tyci nudzą się rysując te same zwierzaki, a więc musimy nimi rotować, bo inaczej problemem będzie obniżenie statystyk. W efekcie zamiast brać łucznika psa trzeba użyć łucznika lisa. Różnica minimalna. Twórcy niepotrzebnie sztucznie wymuszają, aby korzystać z wielu jednostek. Nie jest to może wyjątkowo złe rozwiązanie, ale też ciężko mi je uznać za potrzebne i wnoszące jakąś wartość do rozgrywki.

Nic złego nie mogę za to powiedzieć o oprawie wizualnej. Design Inkulinati to prawdziwe mistrzostwo świata. Pomysł, aby całość oprzeć o średniowieczny manuskrypt jest genialny, tak samo jak wykonanie. Nie mam więc powodów, aby szukać na siłę jakiś problemów. Bardzo podoba mi się też to jak rusza się gra. Animacje bardzo dobrze pasują do klimatu i nadają grze unikatowy charakter. Muzyka również nie wymaga krytyki. Cała ta otoczka sprawia, że Inkulinati nie jest kolejną turówką dla największych fanów gatunku. To raczej tytuł, który ma prawo dotrzeć do szerszego grona odbiorców. W tym miejscu jedyna rzecz na którą mogę lekko narzekać to humor. Inspirowane Monty Pythonem dialogi chcą być śmieszne, ale jednak brakuje w nich ciekawych żartów. Widać charakterystyczny dla brytyjskiej grupy klimat absurdu, ale czy ktoś chociaż raz parskie ze śmiechem? Mam co do tego wątpliwości.

W Inkulinati podoba mi się też to, że jest to projekt małego studia, ale mimo wszystko dobrze pomyślany od strony komercyjnej. Na start gra dostępna jest na wszystkich konsolach oraz jest zweryfikowana na Steam Deck. Do tego dobrze działa na padzie. Można ją też kupić we wszystkich cyfrowych sklepach na PC. Wielkim plusem, co powtórzę, jest kilka poziomów trudności. Inkulinati potrafi więc być wyzwaniem dla szarych komórek, ale też relaksującą przygodą w uroczej oprawie wizualnej. Nie przeszkadza w tym to, że mechaniki nie są jednak szczególnie odkrywcze i raczej kopiują sprawdzone schematy, a nie tworzą coś nowego. Może to jednak nieco przeszkadzać najbardziej wymagającym graczom.

Inkulinati oceniam więc jako bardzo dobry projekt, z absolutnie genialnym pomysłem na design i niezłym systemem walki. Widać w tej grze ogrom pracy i pasji, a także sporo pomysłów na skuteczną realizację wizji artystycznej. Nie jest to jednak szczególnie rozwinięta turówka, która wyznaczy nowe standardy w gatunku. Może to i lepiej, bo dzięki temu Inkulinati może trafić do szerszego grona odbiorców. Jeśli więc kogoś na etapie wczesnego dostępu zraził wysoki poziom trudności, uspokajam że w pełnej wersji można wybrać niższy. Jeśli jednak ktoś poszukuje właśnie mocnego główkowania i lawirowania wśród wcale nie krótkiej liczby możliwości taktycznych, Inkulinati będzie w stanie zaoferować coś ciekawego.

8,0
Piękna oprawa wizualna to nie wszystko co Inkulinati ma do zaoferowania.
gram poleca
Plusy
  • Fantastyczny design świata
  • Klimat
  • Możliwość grania przeciwko innemu graczowi (na podzielonym ekranie)
  • Satysfakcjonujące walki
Minusy
  • Mimo wszystko mechaniki nie są szczególnie odkrywcze
  • Kampania mogłaby być dłuższa
  • Limit żyć i mechanika znudzenie są zbędne
  • Z warstwy humorystycznej można było wyciągnąć więcej
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!