Niepokalana – recenzja filmu. Znowu to samo, ale tym razem z Sydney Sweeney

Radosław Krajewski
2024/04/26 16:00
0
0

Kolejny horror o siostrach zakonnych zadebiutował w kinach. Oceniamy, dlaczego to gorsza wersja ostatniego Omenu.

Boże dziecię…

Twórcy horrorów nigdy nie przestali tworzyć przerażających historii z siostrami zakonnymi i średniowiecznymi klasztorami, ale przez pewien czas ten motyw nie znajdował się w mainstreamie. Ostatnio jednak ponownie wrócił do łask za sprawą Omen: Początek, a teraz Niepokalanej. Największym problemem drugiego z filmów są silne podobieństwa do nowej części serii Omen, który w kinach pojawił się wcześniej. Obie produkcje mają mnóstwo punktów wspólnych, ale tam, gdzie Omen: Początek staje się wysokobudżetowym filmem rozrywkowym, tam Niepokalana bardziej przypomina kino klasy C, które przeszłoby bez większego echa, gdyby nie casting Sydney Sweeney. Aktorka próbuje realizować się w różnego rodzaju kinie, więc tylko w tym roku wystąpiła w superbohaterskiej produkcji od Sony, komedii romantycznej, a teraz w horrorze. Szkoda, że tylko jedną z tych ról może zaliczyć do udanych.

Boże dziecię…, Niepokalana – recenzja filmu. Znowu to samo, ale tym razem z Sydney Sweeney

Cecilia (Sydney Sweeney) to młoda i pełna wiary zakonnica, która trafia do włoskiego klasztoru, aby dokończyć swoje ślubu. W urokliwym miejscu zostaje ciepło przyjęta przez księdza Sala Tedeschiego (Álvaro Morte) oraz siostrę Mary (Simona Tabasco). Jednak wraz z kolejnymi dniami dziewczyna odkrywa, że nic nie jest takim, jakie się wydaje. Niedługo później dowiaduje się o ciąży z niepokalanego poczęcia. Przez swój stan staje się więźniem klasztoru, poznając przerażającą prawdę o sobie i nienarodzonym jeszcze dziecku. Cecilia musi zrobić wszystko, aby uratować siebie, zanim wyda na świat prawdziwego potwora.

Fabularne podobieństwa między obiema produkcjami są więc bardziej niż oczywiste. Różnią się detalami, ale w obu mamy tajemnicze ciąże, za sprawą których na świat ma zostać wydany nowy zbawiciel lub antychryst. I to jest jeden z największych zarzutów wobec Niepokalanej, która jest po prostu gorszym, mniej strasznym i nudniejszym Omenem: Początkiem. Produkcja reklamowana była jednak jako obrazoburcza, która zdenerwuje środowiska kościelne, więc właśnie tym film mógł wyróżnić się na tle dosyć bezpiecznego, nastawionego bardziej na efektowność nowego Omena. Tak się jednak nie stało i tytuł ma niewiele do zaoferowania, a już w szczególności fanom kina grozy.

Film nie korzysta z prostych jump scare’ów, których za wiele tu nie ma. Cała warstwa horroru została zrzucona na gęsty, mroczny klimat oraz elementy gore. Jednak w Niepokalanej nic z tego się nie sprawdza, jakby można było tego oczekiwać. Scen pełnych krwi jest jak na lekarstwo, ale nawet wtedy niespecjalnie potrafią wywołać jakiekolwiek emocje. Z kolei horrorowa atmosfera może się podobać, o ile nie widziało się innych podobnych przedstawicieli kina grozy, które korzystają z tych samych rozwiązań. Nietrudno jest nakręcić film po ciemku w ogromnej, klasztornej lokacji, licząc, że właśnie tyle wystarczy, aby spowodować wśród widzów strach. Niestety dla twórców Niepokalanej nie tędy droga.

…czy syn Szatana?

W porównaniu do Omenu: Początek historia wydaje się zbyt prosta, mało efektowna i schematyczna. Wyraźnie widać, że miał być to tani horror, jakich wiele, o którym zrobiło się jednak głośno wyłącznie za sprawą Sydney Sweeney. Gdyby zastąpić popularną aktorkę zupełnie inną, mniej znaną, nikt po Niepokalaną by nie sięgnął, a film trafiłby od razu na VOD lub na jakąś platformę streamingową. Właśnie z takim rodzajem filmu mamy tu do czynienia, którego obecność na dużym ekranie podyktowana jest wyłącznie jedną aktorką. Pod względem marketingu ciężko się więc do Niepokalanej jakoś przyczepić.

…czy syn Szatana?, Niepokalana – recenzja filmu. Znowu to samo, ale tym razem z Sydney Sweeney

GramTV przedstawia:

Gdyby tylko Sweeney rzeczywiście w tym filmie prezentowała jakiś wysoki poziom. Co prawda jej aktorstwo nie jest tak złe jak w Madame Web, ale do Tylko nie ty, czy Euforii dużo brakuje. Aktorka wydaje się w niektórych scenach wręcz zagubiona, nie wiedząc, czy ma grać teraz przestraszoną, czy jednak bardziej odważną, skorą do ucieczki, a może nawet i zemsty. Bez wątpienia Sydney Sweeney jest jedną z najbardziej zdolnych aktorek młodego pokolenia, ale Niepokalana zdaje się przeczyć tej teorii. Również reszta aktorów nie wybija się ponad przeciętność, prezentując po prostu dużo gorsze wersje swoich odpowiedników z prequela Omenu.

Niepokalana jest ogromnym rozczarowaniem. Co prawda spora w tym zasługa niesamowicie podobnego Omenu: Początek, ale nawet bez tych wszystkich porównań, otrzymujemy wątpliwej jakości horror, który ani nie przeraża, ani też nie ekscytuje historią, bohaterami, czy próbami zszokowania widza. To jeden z tych przedstawicieli gatunku, który przeszedłby bez większego echa, gdyby nie rola Sydney Sweeney. Ale nawet młoda aktorka nie zdołała uratować tej produkcji.

3,0
Niepokalana to gorsza, budżetowa wersja Omenu: Początek, w której Sydney Sweeney zwyczajnie się marnuje.
Plusy
  • Krótki czas trwania
  • Sydney Sweeney robi co może…
Minusy
  • …ale nawet to nie wystarcza
  • Nudna historia
  • Brak klimatu grozy
  • Przeciętne występy aktorskie
  • To niskobudżetowy straszak, który powinien trafić od razu na VOD
  • Podobieństwa do Omenu: Początek (film ucierpiał na zbyt bliskiej premierze obu produkcji)
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!