Nie ocali cię nikt – recenzja filmu. Wyalienowana

Radosław Krajewski
2023/09/22 09:00
0
0

Na Disney+ zadebiutował nowy horror. Oceniamy, czy inwazja obcych wciąż może straszyć na ekranie.

Ta obca

Czasami zdarzają się filmy, o których prawie nikt nie słyszał, a okazują się genialnymi produkcjami, na swój sposób rewolucjonizującymi całe gatunki. Jednym z takich tytułów byli Spontaniczni z 2020 roku, którzy w pandemicznym świecie przeszli bez większego echa, a jednak film zdołał zebrać wokół siebie sporą grupę fanów. Za Spontanicznych odpowiadał Brian Duffield, który stawiał swoje pierwsze kroki w reżyserii po całkiem udanej karierze jako scenarzysta (Zbuntowana, Opiekunka, Miłość i potwory). Jako fan Spontanicznych z wielkimi nadziejami oczekiwałem kolejnego projektu Duffielda, licząc na następną nieprzeciętną historię z pograniczna komedii i horroru, która zmierzy się z następnym ciekawym problemem. Nie byłem jednak gotowy na to, jak dziwnym filmem będzie Nie ocali cię nikt. I to niekoniecznie w pozytywnym sensie.

Ta obca, Nie ocali cię nikt – recenzja filmu. Wyalienowana

Brynn Adams (Kaitlyn Dever) to młoda kobieta, która mieszka samotnie w domu położonym w lesie, z dala od zgiełku niewielkiego miasteczka. Dziewczyna para się rękodzielnictwem, a swoją pracę wysyła listami do anonimowych osób. Brynn nie jest jednak mile widziana przez mieszkańców, więc unika z nimi wszelkiego kontaktu. Pewnej nocy dziewczyna zostaje obudzona przez niepokojący hałas dobiegający z jej domu. Wkrótce później okazuje się, że kobieta zostaje napadnięta przez kosmitę. Obcy próbuje porwać Brynn, ale dziewczyna nie daje za wygraną. W końcu udaje jej się powstrzymać przybysza z odległej galaktyki. Dziewczyna musi przygotować się na kolejną noc, gdyż wie, że to jeszcze nie koniec inwazji.

GramTV przedstawia:

Po zwiastunie Nie ocali cię nikt spodziewałem się filmu szydzącego z kosmitów oraz gatunku home invasion. Komedii zabarwionej kinem grozy, która w ciekawy i oryginalny sposób ukaże problem wyobcowania, społecznej alienacji, popadnięcia w infamię i stania się persona non grata. Pierwszy akt filmu rzeczywiście zmierza w tym kierunku, gdyż ciężko brać na poważnie do bólu stereotypowy wygląd i zachowanie atakującego Brynn kosmity. Jednak przyjęcie takiej konwencji i dalsze oczekiwanie szalonych pomysłów, które jeszcze bardziej obnażą satyryczny charakter całej produkcji, okazało się jednak błędne. Nie ocali cię nikt szybko porzuca zasłonę komedii na rzecz do bólu poważnej historii, której łopatologia niszczy dobre wrażenie z początku.

Brian Duffield nakręcił film niemal pozbawiony dialogów. Brynn jest osamotniona, nie ma żadnej rodziny, ani przyjaciół, a mieszkańcy unikają z nią kontaktu, jedynie krzywo się na nią patrząc. Również atakujący kosmici okazują się posługiwać własnym, niezrozumiałym dla ludzi językiem. W całym filmie pada zaledwie kilka słów, a pierwsze zdanie usłyszymy dopiero w 69 minucie. Całość budowana jest więc na „niedopowiedzeniach”, rzucanych przez twórcę tajemnicach, które aż do zakończenia niewiele znaczą. Kim są kosmicie? Skąd przybyli? Czego chcą od Brynn? Dlaczego dziewczyna skazana jest na wyobcowanie? Kim jest tajemnicza młoda dziewczyna ze zdjęć? Co stało się z rodzicami Brynn? Niestety film nie odpowiada na wszystkie te pytania, pozwalając widzowi na własne zinterpretowanie tego filmowego eksperymentu.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!