Madame Web – recenzja filmu. Sony masakruje uniwersum Spider-Mana

Radosław Krajewski
2024/02/14 20:00
5
0

Ile jeszcze Sony Pictures chce wyrządzić cierpienia niczemu niewinnym widzom, którzy chcą obejrzeć dobry superbohaterski film?

Marvelki Spider-Mana

Postawmy sprawę krótko – Sony Pictures od wielu lat nie potrafi zrobić dobrego filmu opartego na postaciach komiksowych w ramach własnego uniwersum. Oczywiście w przeszłości była trylogia Spider-Mana z Tobeym Maguirem, czy dwie niezłe odsłony Niesamowitego Spider-Mana z Andrew Garfieldem. Również dotychczasowa trylogia Spider-Mana w ramach MCU wyszła im bardzo dobrze, ale na ile to zasługa Marvel Studios, możemy jedynie zgadywać. Jednak ich własne uniwersum skupione wokół postaci ze świata Spider-Mana to istna tragedia, nieśmieszny i przeciągnięty żart, który nie ma prawa istnieć w takiej formie. Gdy wydawało się, że po Morbiusie uniwersum może już tylko odbić się od dna, przybyła cała na czerwono Madame Web, aby zapukać od spodu. Mam już zwyczajnie dość, że filmy superbohaterskie prezentują obecnie tak niski poziom, ale Sony Pictures bije Marvela i DC Studios na głowę. Madame Web to istny bałagan, który nudzi od pierwszej do ostatniej minuty, nie oferując za grosz rozrywki. A to dopiero sam wierzchołek problemów tego filmu.

Marvelki Spider-Mana, Madame Web – recenzja filmu. Sony masakruje uniwersum Spider-Mana

Cassandra Webb (Dakota Johnson) pracuje jako ratowniczka medyczna, ratując ludzkie życia wraz z Benem Parkerem (Adam Scott). Podczas jednej z akcji doświadcza tajemniczych wizji, które powiązane są z jej zmarłą matką Constance (Kerry Bishé) i tajemniczym peruwiańskim ludem pająkoludzi. Niedługo później zaczyna rozumieć, że potrafi zobaczyć przyszłość, ratując trzy dziewczyny przed Ezekielem Simsem (Tahar Rahim). Złoczyńca również doświadcza wizji, widząc swoją śmierć z rąk Julii Carpenter (Sydney Sweeney), Anyi Corazon (Isabela Merced) i Mattie Franklin (Celeste O'Connor). Cassie musi uratować nastolatki, chroniąc je przed straszliwym losem, przy okazji ucząc się posługiwać swoimi nowymi mocami. Sims nie spocznie jednak, dopóki dziewczyny nie będą martwe, a on będzie mógł kontynuować swoje straszliwe plany.

Madame Web to przedziwny przypadek, w którym stworzono film w zgodzie z superbohaterskimi schematami (sprzed dwudziestu lat, ale o tym zaraz), nie umieszczając w centrum wydarzeń żadnych herosów. Cassandra ma swoje wizje, ale daleko jej do bycia kimś więcej niż zagubioną kobietą. Z kolei trzy dziewczyny dopiero w przyszłości mają stać się superbohaterkami, a obecnie są zwykłymi nastolatkami z rodzinnymi problemami. Przy takim składzie prościej o mniejsze, mniej wydumane kino dramatyczne niż blockbusterowego akcyjniaka z prawdziwego zdarzenia. To wcale nie musiałby być aż tak zły film, gdyby zrobiono z niego thriller, bez tych wszystkich przyprawiających o ciarki żenady nawiązań do Spider-Mana i okropnie wyglądających trykotów, szczególnie głównego antagonisty. Dostajemy więc klasyczne origin story, do którego ktoś zapomniał dopisać środek i koniec, przechodząc od razu do samego finału.

Wytwórnie w końcu muszą się nauczyć, że powierzanie takich projektów niedoświadczonym twórcom zazwyczaj kończy się fiaskiem. Może i S.J. Clarkson ma bogate serialowe doświadczenie, w tym przy Defendersach, ale nigdy wcześniej nie prowadziła tak wielkiej produkcji, co widać w każdej minucie Madame Web. Filmowi brakuje spójności, powtarzając nieudane chwyty zarówno narracyjne, jak i formalne, a apogeum tego osiągane jest przy wizjach Cassie, które są najmniej atrakcyjnym sposobem prezentacji wizji przyszłości. Na domiar złego praca kamera przyprawia o nudności (obawiam się, że to nie tylko tego wina), kręcąc niepotrzebne bączki, które mają nadać całości atrakcyjności, przywodząc na myśl najbardziej kuriozalne twory Michaela Baya.

Morbius górą!

Ciężko w to uwierzyć, że Madame Web jest gorsza od Morbiusa, ale pod wieloma względami tak właśnie jest. Przygody wampira z Jaredem Leto miały tę niezaprzeczalną zaletę, że niektóre sceny były niezamierzenie śmieszne, a licznymi memami można było sobie doprawić wspomnienia z seansu, aby nie wydawały się aż tak złe. Przy Madame Web ten element odchodzi, gdyż nie ma z czego tu się śmiać. Żarty są okropnie czerstwe, a całość jest zbyt poważna i nudna, aby wytykanie filmowi błędów, braku logiki, czy drewnianych dialogów stanowiło przednią zabawę. Również same sceny akcji wypadają beznadziejnie, nie mając za grosz finezji i polotu, a słabe efekty specjalne dopełniają przykrej całości.

Morbius górą!, Madame Web – recenzja filmu. Sony masakruje uniwersum Spider-Mana

GramTV przedstawia:

Jest jednak w Madame Web jeden element, który zasługuje na pochwałę. Jej imię to Dakota, a nazwisko Johnson. Aktorka robi co może, aby stworzy ciekawą, charyzmatyczną postać, ale na przeszkodzie staje jej beznadziejny scenariusz. Dakota Johnson wypada przekonująco i szkoda, że reszta obsady wypada przy niej blado. Ale to nie jest tak, że Sydney Sweeney i Isabela Merced nie próbowały, bo wyraźnie widać, że młode aktorki męczą się w swoich rolach, szczególnie gdy nie mają wiele do roboty, a o czymś takim, jak o budowaniu postaci nikt podczas produkcji filmu nie słyszał. Koszmarny jest również główny złoczyńca, ale to też nie jest winą Tahara Rahima. Aktor po prostu nie miał czego grać, a jego postać nie ma żadnej głębi i równie dobrze można byłoby go zastąpić wielkim pająkiem, a wyszłoby na to samo.

Chciałbym wiedzieć, co kierowało Sony Pictures, aby już czwartą swoją produkcję z uniwersum stworzyć w kluczu nieudanych filmów superbohaterskich z początku XXI wieku. Po Morbiusie powinni wyciągnąć jakieś wnioski, ale najwidoczniej w studiu brakuje kogoś, kto potrafiłby uderzyć pięścią w stół. W Madame Web nie widać jednak żadnej poprawy, aby znaleźć jakiekolwiek argumenty stojące za kontynuowaniem tego beznadziejnego i nikomu niepotrzebnego uniwersum. Mam nadzieję, że Marvel Studios nie dopuści do połączenia obu serii i pozwoli Sony nadal się pogrążać. Im szybciej ten projekt umrze, tym lepiej dla kina, fanów i postaci ze świata Spider-Mana, które po kolei są masakrowane w swoich filmowych eksperymentach.

1,0
Madame Web daje kilka nowych powodów, dlaczego Sony powinno zrezygnować ze swojego superbohaterskiego uniwersum.
Plusy
  • Dakota Johnson robi co może…
Minusy
  • …ale znikąd pomocy
  • Nudna, prosta i pozbawiona sensu historia
  • Tak słabych scen akcji ze świecą szukać
  • S.J. Clarkson przerósł ten projekt
  • Brak jakiegokolwiek budowania postaci
  • Nawiązania do Spider-Mana przyprawiają o skręt kiszek
  • Realizacyjnie to poziom najgorszych filmów superbohaterskich sprzed dwudziestu lat
  • Złoczyńca wyjęty wprost z generatora
  • Nie jest nawet tak zły, że aż śmieszny
Komentarze
5
wolff01
Gramowicz
16/02/2024 22:11
BartekSzczesniak napisał:

Jak chcecie iść z kimś na to do kina musicie mu po prostu powiedzieć że to jakiś thriller co niedawno wyszedł i zasłonić oczy przy logo Marvela żeby dało się obejrzeć i wyjść bez niesmaku.

Sama główna aktorka stwierdza, że żeby iść na film nie trzeba mieć absolutnie żadnej wiedzy o niczym (chyba w założeniu o komiksach). Sam film dzieje się niby w osobnym uniwersum niż reszta filmów Spooder Man od Sony (zresztą z powodu praw autorskich które ma Marvel nie mogą nawet używać niektórych postaci). 

Nie zmienia to faktu że film to katastrofa i kolejny dowód na to gdzie obecnie jesteśmy z mainstreamowym kinem rozrywkowym. Reżyserka filmu to niedoszła "helmerka" spinoffu Gry o Tron (anulowanego, stracili na tym 30 baniek) a scenarzyści są znani z mocno średnich tworów/klap finansowych takich jak Dracula Untold czy Gods of Egypt (hej, to akurat mi się podobało :P) https://fandomwire.com/madame-web-writers-get-humiliated-on-social-media-after-duos-historic-run-of-critically-panned-films-for-past-decade/ . Kto zatrudnia takich ludzi? 

Nick
Gość
16/02/2024 15:04

Ja to pewnie obejrzę jako film tak zły że aż  dobry 😅

BartekSzczesniak
Gramowicz
16/02/2024 08:49

Poszedłem do kina zapominając o tym, że to film superbohaterski. Potwierdzam - z nastawieniem na zwykły thriller jest spoko. 

Zgadzam się co do zarzutów budowania postaci. Już przy pierwszych scenach walki zaśmiałem się pod nosem. 

Dwadzieścia minut po wyjściu z kina w sumie nie miałem już żadnych przemyśleń o filmie. Moim zdaniem na plus jednak wyszły wizje - dla widza były tak samo bez sensu i niezrozumiałe jak dla głównej bohaterki co można odebrać na plus. Fajną klamrą kompozycyjną było rozpoczęcie i zakończenie akcji w wodzie. 

Jeśli Sony postanowi stworzyć następne części z młodymi bohaterkami to pójdę pod warunkiem że dalej będę mieć abonament Cinema City Unlimited i wolny czas. Zapłacić za bilet raczej nie będę chciał. 

Jak chcecie iść z kimś na to do kina musicie mu po prostu powiedzieć że to jakiś thriller co niedawno wyszedł i zasłonić oczy przy logo Marvela żeby dało się obejrzeć i wyjść bez niesmaku.




Trwa Wczytywanie