Echo – recenzja serialu. Marvel dla dorosłych

Radosław Krajewski
2024/01/10 06:00
0
0

Nowy rok Marvel rozpoczyna od serialu, na który nikt nie czekał do czasu pojawienia się pierwszego zwiastuna. Czy Echo stanie się hitem studiem?

Formuła do dopracowania

Echo to bohaterka wprowadzona do MCU w serialu Hawkeye, której przygody miały być kontynuowane w jej własnej serii. Chociaż postać nie zaskarbiła sobie sympatii fanów i nie było większych powodów, aby studio miało tworzyć akurat taki spin-off przygód Clinta Bartona, to pomimo wielu zmian i perturbacji w Marvelu, nie zrezygnowano z tego projektu. Serial o Echo stał się obiektem kpin fanów, którzy wyśmiewali studio za zamawianie produkcji nawet o trzecio, a może nawet czwartoligowych postaciach. Po drodze słyszeliśmy o problemach z produkcją Echo, przez które premierę serialu przekładano już kilkukrotnie. Jedyny promyk nadziei dla serialu przyniósł zwiastun, który zmienił nastawienie widzów i mógł zachęcić nawet dorosłych odbiorców, którzy do tej pory omijali produkcje z MCU. Niestety była to tylko zasłona dymna i Echo w pierwszych trzech odcinkach pozostawia sporo do życzenia.

Formuła do dopracowania, Echo – recenzja serialu. Marvel dla dorosłych

Historia rozpoczyna się kilka miesięcy po zakończeniu Hawkeye. Maya Lopez (Alaqua Cox) zmierza w rodzinne strony, w których zamierza przeprowadzić kolejną akcję uderzającą w nielegalną organizację przestępczą Wilsona Fiska (Vincent D'Onofrio). Kobieta namawia swojego kuzyna oraz lokalnego stróża prawa do pomocy, nie zdając sobie sprawy, że zagrożenie ze strony Kingpina nie minęło. Jednocześnie Maya musi zmierzyć się z rodzinnymi problemami, odkrywając, że w jej żyłach płynie krew bohaterki Indian z plemienia Choctaw.

Twórcy zarzekali się, że widzowie nie muszą znać innych produkcji z uniwersum, włączając w to Hawkeye, aby cieszyć się z poznawania tej fabuły. Aby jednak wyjaśnić pewne zależności między produkcjami, po prostu wycięli poszczególne sceny z Hawkeye i wkleili do Echo. Nie był to jednak udany zabieg, gdyż same sceny niewiele wyjaśniają widzom, którzy nie znają tych postaci, zaś fani drugi raz muszą obejrzeć to samo, przez co przebrnięcie przez pierwszą połowę pierwszego odcinka nie należy do najprzyjemniejszych. Marvel podjął więc dobrą decyzję, aby cały serial wypuścić od razu. Wielu potencjalnych widzów mogłoby odbić się od pierwszego epizodu, nie wracając po tygodniu, aby obejrzeć drugi. A ten, podobnie jak kolejny, są lepsze od premierowego odcinka.

Nie jest to wielki skok jakości, ale historia nabiera tempa i chociaż główny wątek wciąż pozostaje niejasny i rozmyty, to poznajemy galerię barwnych, drugoplanowych postaci, którzy podobnie jak w Ms. Marvel, ratują tę produkcję. Nie są to postacie, z którymi dłużej byśmy chcieli spędzić czas, ale na tyle dobrze urozmaicają cały serial, wprowadzając wiele humoru, ale również pobocznych dramatycznych motywów, że stają się ciekawszymi bohaterami od samej Mayi Lopez. To akurat duży problem Echo, gdzie główna postać jest nudna, a Alaqua Cox nie jest na tyle dobrą aktorką, aby unieść tę rolę. Niestety w tym aspekcie najbardziej widać, że poświecenie całej produkcji tej bohaterce nie był strzałem w dziesiątkę.

Król podziemnego świata

Dlatego też Marvel próbował ratować tę produkcję postaciami Matta Murdocka i Kingpina, czyniąc z Echo wstęp do przyszłorocznego Daredevil: Born Again. Bohaterów w pierwszych trzech odcinkach nie ma za wiele, więc ciężko powiedzieć, jak duży wpływ będą mieli na resztę serialu. Trzeci epizod kończy się solidnym cliffhangerem, więc ostatnie dwa odcinki mogą dostarczyć właśnie to, co obiecywał nam zwiastun. Czyli więcej akcji, brutalności, krwawych walk, ale przede wszystkim poważniejszego podejścia do narracji. Chociaż Echo jest bardziej sensacyjnym serialem i wyraźnie widać, że kierowany jest do dorosłego widza, to pod wieloma względami nadal mamy do czynienia z serialem Marvela, więc stoi w wyraźnym rozkroku między taką Tajną Inwazją a Daredevilem, który pierwotnie debiutował na Netflixie. Jeżeli więc spodziewaliście się po Echo osiągnięcia poziomu pierwszego serialu o Diable z Hell’s Kitchen, czy chociażby Jessiki Jones, to muszę Was rozczarować.

Król podziemnego świata, Echo – recenzja serialu. Marvel dla dorosłych

GramTV przedstawia:

Twórcy nie korzystają też w pełni z tak hucznie zapowiadanej brutalności. Nie brakuje krwawych momentów, ale pierwsze trzy odcinki nie są na tyle wypełnione akcją, aby zadowolić widzów, którzy oczekiwali po scenach walk takiej dawki przemocy, jaką oferuje chociażby seria John Wick. Może kolejne dwa epizody to wynagrodzą, ale jeżeli zamierzaliście oglądać Echo, żeby zobaczyć, jak w produkcji Marvela leją się hektolitry krwi, łamane są kości, a przestępcy są sadystyczni i bezwzględni, to lepiej poczekajcie na nową produkcję o Daredevilu.

Wyraźnie widać, że Echo przeszło długą drogę, zanim twórcy skończyli nad tym serialem prace. Może nie jest to poziom takiego chaosu jak w przypadku Wiedźmina: Rodowodu krwi, ale nie brakuje momentów, gdzie widać ostre cięcia montażowe, czy gorsze momenty, które nie zostały jednak wycięte lub nagrane od nowa. Z Echo żaden potwór Frankensteina, ale serial ma problem z tempem akcji, prowadzeniem historii, czy rozwojem bohaterów – wyraźnie widać, że przydałoby się trochę więcej dodatkowego materiału, aby wszystko to uporządkować.

Na tle innych ubiegłorocznych produkcji Marvela Echo jest pewnego rodzaju powiewem świeżości i próbą nawiązania do superbohaterskich seriali pierwotnie udostępnionych na Netflixie. Jest dojrzalej, brutalniej, a przy tym możemy odpocząć od typowych blockbusterów z MCU pełnych supermocy, kosmitów i częstego nawiązywania do innych produkcji z serii. Rozpatrując jednak Echo jako samodzielny serial, wyraźnie brakuje tu ciekawszej fabuły, wyrazistej protagonistki i artystycznej spójności, której zabrakło twórcom przy pracach nad tym projektem. Echo przetarła szlaki tym tytułom z MCU, które mają być skierowane do dorosłego widza. Oby studio wyciągnęło wnioski, a efekty tego zobaczymy w Daredevil: Born Again.

5,5
Echo pokazuje, że Marvel też może postawić na treści dla dorosłych widzów, ale przed studiem jeszcze trochę pracy.
Plusy
  • Jest brutalnie i krwawo
  • Sceny akcji próbują nawiązywać do Daredevila od Netflixa
  • Niezłe postacie drugoplanowe
  • Ciekawa historia plemienia Choctaw
  • Nie atakuje fanserwisem i nawiązaniami do innych produkcji z uniwersum
Minusy
  • Historia mogłaby być ciekawsza i spójniejsza
  • Nudna główna bohaterka
  • Alaqua Cox wciąż nie sprawdza się w tej roli
  • W pierwszych trzech odcinkach za mało Kingpina
  • Efekty specjalne powinny być lepsze
  • Sporo problemów z tempem i ogólnym montażem
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!