Detektyw – recenzja 4. sezonu. Morderstwo najdłuższej nocy

Radosław Krajewski
2024/02/20 18:00
1
0

Czwarty sezon Detektywa dobiegł końca. Oceniamy, czy serial po dziesięciu latach wrócił do najwyższej formy.

Duchy z Ennis

Tak się złożyło, że premiera zwartego sezonu Detektywa zbiegła się z okrągłą, dziesiątą rocznicą debiutu kultowego pierwszego sezonu serialu. Nie było w tym żadnego przypadku, choć początkowo widzowie nie mogli przewidzieć, że nowa historia będzie miała wiele wspólnego ze śledztwem prowadzonym przez detektywów Rusta Cohle’a i Marty’ego Harta. Nie chodzi jednak o sam poziom nowego sezonu, któremu pod względem realizacyjnym ciężko cokolwiek zarzucić, ale o zaskakujące i częste nawiązania do tamtej historii. Prawdopodobnie fani serialu nie tego się spodziewali, ale twórcy wyszli z założenia, że po porażce drugiego sezonu i umiarkowanym sukcesie trzeciego, należy wrócić do korzeni i zaprezentować widzom kolejne makabryczne morderstwo na pograniczu jawy i snu. Gdy dodamy do tego małe miasteczko na Alasce, które skąpane jest w „wiecznej” nocy, otrzymujemy przepis na murowany hit. Przynajmniej w teorii, bo podobnie jak w śledztwie głównych bohaterek, rzeczywistość jest zgoła inna od oczekiwań.

Duchy z Ennis, Detektyw – recenzja 4. sezonu. Morderstwo najdłuższej nocy

Ze Stacji Badawczej Tsalala w mieście Ennis na Alasce znika ośmiu mężczyzn. Detektyw Liz Danvers na miejscu znajduje odcięty język należący do kobiety z rdzennej ludności. Do sprawy włącza się policjantka Evangeline Navarro, która uważa, że język należy do Anne Kowtok, która sześć lat temu została zadźgana na śmierć po proteście przeciwko budowie lokalnej kopalni. Obie sprawy coraz bardziej zaczynają się łączyć, a pomimo wzajemnych animozji Danvers i Navarro decydują się połączyć siły, aby złapać mordercę Anne i odkryć tajemnicę zaginionych naukowców. Wkrótce odkrywają, że w mieście panuje zmowa milczenia, a kolejne poszlaki wskazują na udział paranormalnych sił. Ale czy na pewno zbrodnię można przypisać duchom?

Z pozoru wszystko jest więc na swoim miejscu i po bardzo obiecującym pierwszym odcinku, przychodzi niestety ta najmniej udana część czwartego sezonu Detektywa, który niepotrzebnie próbuje podczepić się pod pierwszą serię. To nie tylko drobne nawiązania, smaczki dla fanów, ale niepotrzebna i bzdurna próba połączenia obu sezonów w jedną wspólną historię. Pierwsza seria Detektywa to już niemal świętość – wyznacznik dla innych twórców, jak robić angażujący kryminał z charyzmatycznymi bohaterami. Aby móc powoływać się na niego, trzeba zaoferować w zamian coś więcej niż solidną historię, a tego w nowych odcinkach serialu niestety zabrakło.

Gdyby odrzucić te wszystkie połączenia z pierwszym sezonem, otrzymujemy niezłą kryminalną opowieść, która bez żadnych przeszkód mogłaby stać na własnych nogach. Twórcy nawet trochę odświeżyli formułę i nie poprowadzili swojej historii w dwóch, czy nawet trzech planach czasowych, skupiając się w głównej mierze na teraźniejszych wydarzeniach. Odbiera to trochę uroku Detektywowi, ale poprzednie trzy sezony do cna wykorzystały ten pomysł, więc w czwartym należało coś zmienić. Szkoda jednak, że nie pomyślano w zamian o czymś bardziej atrakcyjnym, co posłużyłoby jednocześnie fabule, a zachowałoby ducha serialu. Ostatecznie czwarty sezon to zwykły kryminał, który równie dobrze mógłby być osobnym serialem.

Prawdziwe detektywki

Gdy rozwiązywanie zagadki tajemniczych zniknięć i morderstwa ma wiele momentów, które potrafią przykuć do ekranu, tak gorzej wypadają osobiste wątki obu bohaterek. Wyraźnie inspirowano się pierwszym sezonem Detektywa, aby postaciom nadać charakterologiczny rys poprzez ich ciężką przeszłość, jak i również zaszłości z poprzedniej wspólnie prowadzonej sprawy. Ale koniec końców jest to wtórne i banalne, a obie bohaterki jeżeli działają, to wyłącznie za sprawą świetnych ról Jodie Foster i Kali Reis, które wyciągają te postacie ponad przeciętność.

Prawdziwe detektywki, Detektyw – recenzja 4. sezonu. Morderstwo najdłuższej nocy

GramTV przedstawia:

Sporo zarzutów można mieć również do klimatu nowych odcinków. Akcja całego serialu rozgrywa się w najdłuższą noc na Alasce, która trwa przez kilkanaście dni. Oglądając czwarty sezon Detektywa, trzeba mieć na uwadze, że cały sezon skąpany jest w mroku, mrozie i zimnych barwach żarówek świecących w pomieszczeniach. Atmosfera bywa gęsta, ale największym minusem takiego rozwiązania jest zlewanie się wydarzeń zaprezentowanych w poszczególnych odcinkach. Dodatkowo cała historia rozgrywa się na stosunkowo niewielkiej przestrzeni, więc monotonia szybko zaczyna się wkradać.

Nie do końca satysfakcjonujące jest również zakończenie, które pozostawia po sobie kilka ważnych pytań. Podobnie jak początek, jest to drugi najlepszy etap sezonu, ale rozwiązanie zagadki jest mało emocjonujące i pozostawia po sobie spory niedosyt. Niepotrzebnie też twórcy silili się na dodanie tylu elementów paranormalnych, które nie odnajdują swojego odzwierciedlenia w finale.

Detektyw: Kraina nocy nie jest tak udanym powrotem serii, jakby chcieliby tego fani pierwszego sezonu. Premierowy odcinek jest mylący, gdyż tuż za nim wszystkie największe wady nowych epizodów wychodzą na wierzch, niczym trupy pod topniejącym śniegiem. Gdyby czwarty sezon tak usilnie nie próbował wzorować, naśladować i nawiązywać do kultowej historii detektywów Cohle’a i Harta, mielibyśmy do czynienia ze zdecydowanie lepszą i spójniejszą historią. Kryminalna warstwa nadal jest ciekawa, ale wszystko pomiędzy już niespecjalnie interesuje i emocjonuje.

6,5
Detektyw: Kraina nocy miał ogromny potencjał, ale twórcy za bardzo zapatrzyli się na pierwszy sezon.
Plusy
  • Kryminalna historia potrafi trzymać w napięciu
  • Świetne dwie główne role
  • Atmosfera serialu bywa mroczna i intensywna
  • Twórcy próbowali czegoś nowego…
Minusy
  • …ale wyszło to z mieszanym skutkiem
  • Za dużo nawiązań do pierwszego sezonu
  • Kiepskie wątki poboczne
  • Miejscami czwarty sezon staje się nudny i monotonny
Komentarze
1
Marrrek
Gość
21/02/2024 20:03

plus nawiązanie do Polaków na Alasce ;-)Uważam 4 sezon cholernie dobry, chociażby w porównaniu do poprzedniego sezonu. Jedyne do czego mogę się przyczepić to Denvers w ostatnim odcinku no ale matczyne emocje zawsze wezmą górę nieważne jak zgorzkniały będziesz.

Btw dalej moim personalnym faworytem jest Colin Farrel i grany przez niego Velcoro