Randka z mechami - recenzja Sakura Wars

Jakub Zagalski
2020/05/10 12:30
0
0

Sakura Wars to jedna z tych serii, o których słyszał każdy fan japońszczyzny, ale mało kto po nią sięgnął ze względu na barierę językową. Najnowsza odsłona na PS4 to idealne zaproszenie do świata pięknych wojowniczek w steampunkowych mechach.

Seria Sakura Wars jest obecna na rynku gier od ćwierć wieku, ale przez te wszystkie lata zaledwie jedna odsłona doczekała się anglojęzycznej wersji. 10 lat temu. Teraz dostaliśmy drugą, która nosi znamiona rebootu, choć znawcy serii dostrzegą w niej bardziej sequel niż "nowy początek". Niezależnie od punktu widzenia, Sakura Wars na PlayStation 4 sprawdza się idealnie jako wprowadzenie do tej kultowej już marki.

Widać to już po sposobie prowadzenia fabuły. Rzecz dzieje się w pierwszej połowie XX w., a dokładnie w alternatywnej wersji ery Taisho (1912-1926). Japonia jest już po rewolucyjnych zmianach ery Meiji, w której po kilku wiekach izolacji cesarstwo zaczęło się otwierać na Zachód, chłonąć zagraniczne wynalazki, technologię, modę i do pewnego stopnia obyczaje. W Sakura Wars era Taisho nieco się przedłużyła, a technologia zmieniła tradycyjną Japonię w steampunkową rzeczywistość.

Gracz wciela się w Seijuro Kamiyamę z japońskiej marynarki. Młody kapitan przybywa do Tokio, gdzie ma objąć dowództwo nad nowym oddziałem. Na miejscu okazuje się, że nie będzie dowodził typowym oddziałem żołnierzy, a piątką pięknych dziewczyn. Żeby było ciekawiej, panie z Revue’s Flower Division są nie tylko pilotkami steampunkowych mechów, ale i członkiniami trupy teatralnej. Witajcie w Sakura Wars.

Randka z mechami - recenzja Sakura Wars

Pod wodzą Kamiyamy znajdzie się Sakura Amamiya, jego przyjaciółka z dzieciństwa, która mistrzowskie władanie mieczem wyssała z mlekiem matki. Hatsuho Shinonome jest totalnym przeciwieństwem skromnej Sakury. I choć nosi się jak typowa miko (pomocnica kapłana z chramu shinto), to jej zuchwały charakterek i głośne zachowanie (nie mówiąc już o dekolcie) wcale nie kojarzą się z osobą duchowną. Azami Mochizuki to z kolei zdyscyplinowana potomkini sławnego klanu ninja, mająca ogromny talent do sztuk walki i władania różnymi rodzajami broni. Na przeciwległym biegunie mamy Clarissę Snowflake, blondwłosą uczoną z Luksemburga. Oddział dowodzony przez kapitana Kamiyamę dopełnia Anastasia Palma, słynna aktorka o niebieskich włosach pochodząca z Grecji.

Z taką obsadą przyjdzie nam spędzić 20-30 godzin i w tym czasie zaznamy prawdziwej gatunkowej mieszanki. Sakura Wars od początku swojego istnienia łączyła bardzo różne elementy rozgrywki, tworząc nietuzinkową, dobrze przemyślaną całość. W najnowszej odsłonie jest to przede wszystkim visual novel z rozwiązaniami znanymi z dating simów, ale także action RPG (w przeciwieństwie do taktycznych walk, z którymi kojarzyła się dotychczas ta seria).

Co to oznacza, że Sakura Wars to przede wszystkim visual novel? Duuużo dialogów, poznawania bohaterek i tworzenia z nimi więzi. Zwiedzanie kilku dzielnic Tokio, chodzenie na randki, wykonywanie prostych questów. W najnowszej odsłonie powrócił LIPS, czyli Live Interactive Picture System. Brzmi zagadkowo, a to nic innego jak okazjonalne sytuacje, w których musimy szybko wybrać jedną z opcji dialogowych. Od naszej odpowiedzi zależy, czy zdobędziemy zaufanie dziewczyny, zniechęcimy ją do siebie itd.

Sakura Wars jest mocno zakorzenione w gatunku visual novel, choć na pierwszy rzut oka wcale tego nie widać. Gry tego typu przyzwyczaiły odbiorców do statycznych obrazków postaci na równie statycznych tłach i tony tekstu to przeczytania/wysłuchania. Tymczasem twórcy Sakura Wars postawili na pełne 3D, a same sceny rozmów przypominają bardziej oglądanie anime niż standardowe VN. Podoba mi się taka odmiana, bo o ile lubię nowelki, to Sakura Wars bardzo pasuje taki postęp i rozwinięcie, bądź co bądź, skostniałej formuły.

GramTV przedstawia:

Formuła visual novel dominuje w Sakura Wars, ale ta seria nie może się obyć bez walk mechów. Od razu ostrzegam, że nie warto kupować tej gry dla samych pojedynków, bo oderwane od fabularnej otoczki (budowania zaufania w zespole, tworzenie silnej ekipy) nie mają racji bytu. Sakura Wars stawia przede wszystkim na narrację, pokazanie istot ludzkich wchodzących do maszyn bojowych, a nie pionków wysyłanych do boju przez kapitana. Nie oznacza to, że elementy action RPG są dodane na siłę czy źle przemyślane. Wręcz przeciwnie – sterowanie zróżnicowanymi mechami, korzystanie z wyjątkowych broni i zdolności to świetna zabawa. Choć po jakimś czasie wdaje się rutyna i powtarzalność, gdy odpieramy ataki "sklonowanych" demonów.

System walki to klasyczne easy to play, hard to master. Operujemy dwoma przyciskami ataku, są dopalacze (burst) i uniki, z których trzeba tworzyć umiejętne kombinacje. W bitwach z przeważającymi siłami wroga biorą udział przeważnie dwa mechy, często narzucone odgórnie przez scenariusz. Dzięki temu można (a nawet trzeba) poznać wszystkie mechy, które różnią się stylem walki, rodzajem oręża itd. Raz przyjdzie nam naparzać mieczem lub młotem, inny mech z bronią dystansową jest doskonały do ściągania latających celów, a następny nie ma sobie równych w ninjutsu.

Sakura Wars oprócz fabuły i walk oferuje szereg pobocznych atrakcji. Zbieracze spędzą długie godziny na szukaniu kolekcjonerskich zdjęć postaci, poukrywanych w różnych zakątkach. Ta zabawa uzależnia, choć zdobycie niektórych przedmiotów wymaga cierpliwości i dużego samozaparcia (np. gdy trzeba powtarzać jedną bitwę wszystkimi postaciami po kolei). Z kolei miłośnicy japońskiej kultury i/lub karcianek z chęcią zasiądą do Koi-Koi Wars. Popularnej gry wykorzystującej tradycyjne karty hanafuda.

Znawcy serii mogą dodatkowo wypatrywać nawiązań do poprzednich części, których jest tutaj całkiem sporo. Najnowsza Sakura Wars jest często określana mianem soft rebootu. Czyli niby zaczynamy od nowa, ale nie odżegnujemy się od 25-letniej tradycji i pewnych kwestii fabularnych. I tak to właśnie wygląda w Sakura Wars na PlayStation 4. Nowi gracze nie muszą wiedzieć absolutnie nic na temat wydarzeń z poprzednich gier, by czerpać przyjemność z poznawania historii Seijuro, Sakury i reszty ferajny. Jednocześnie znajomość chociażby Sakura Wars: So Long, My Love z PlayStation 2/Wii (wydane po angielsku w 2010 roku) pozwoli spojrzeć na niektóre wątki i postacie z zupełnie innej perspektywy. Dla każdego coś miłego.

Sakura Wars to pozycja obowiązkowa dla fanów japońszczyzny i nietuzinkowych pomysłów na rozgrywkę. Ze świecą szukać równie dobrej mieszanki gatunkowej, na którą mogliby wpaść tylko Japończycy. Jeżeli nie macie uczulenia na anime, mechy i visual novel (ja nie przepadam za steampunkiem, ale dałem radę), bierzcie w ciemno.

Sprawdź ofertę sprzętu i gier na PlayStation 4 w naszym sklepie

8,0
Anime, mechy, romans - czego chcieć więcej?
Plusy
  • Idealna Sakura Wars na początek
  • Mieszanka japońskich gatunków
  • Interaktywne anime
  • System walki
  • Japoński voice acting
Minusy
  • Niepełny voice acting
  • Naiwna historia
  • Powtarzalność w bitwach
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!