Stara szkoła dla wybranych - recenzja Trials of Mana

Jakub Zagalski
2020/04/30 16:10
0
0

Trials of Mana pokazuje, jak wiele na przestrzeni lat zmieniło się w gatunku jRPG. I jak różnie można traktować materiał źródłowy przy tworzeniu remake'u.

Stara szkoła dla wybranych - recenzja Trials of Mana

To niesamowite, że na przestrzeni zaledwie kilku tygodni Square Enix wydało dwa remaki swoich dawnych hitów. I pokazało w nich całkowicie odmienną filozofię odświeżania, czy raczej odtwarzania klasyki. Final Fantasy VII Remake okazał się nowoczesnym tytułem z odważnymi i miejscami rewolucyjnymi zmianami (system walki chociażby), rozszerzającym znaną fabułę o zupełnie nowe wątki i motywy. Trials of Mana jest z kolei o wiele bardziej konserwatywne. Ale nie we wszystkim zachowawcze.

Na Final Fantasy VII wychowało się w Polsce niejedno pokolenie, tymczasem Trials of Mana było do niedawna znane tylko największym fanom gatunku. Seiken Densetsu 3 (tak wołają na grę Japończycy) przez prawie 25 lat nie mogło doczekać się oficjalnego tłumaczenia i wydania na Zachodzie. Dopiero zeszłoroczna składanka Collection of Mana na Nintendo Switch pokazała nam ten nieco już zapomniany hit 16-bitowej ery w niemal niezmienionej formie (doszła opcja quick save itp.).

Teraz Trials of Mana powróciło w pełnej chwale jako rasowy remake na konsole i pecety. I choć pozbyto się staroszkolnego 2D i wyraźnych pikseli, to nowa wersja wcale nie wygląda jak gra z drugiej dekady XXI wieku. Całe środowisko gry przeniesiono w trzy wymiary, kamerę można ręcznie obracać według własnego uznania. Postacie są zrobione z przestrzennych modeli, ale całość sprawia wrażenie remastera z epoki PS3, a nie gry tworzonej od podstaw na PS4. Piszę to mając świeżo w pamięci Final Fantasy VII Remake, gdzie dbałość o detale w korytarzowych lokacjach wgniatała w fotel. Pewnie zupełnie inaczej patrzyłbym na Trials of Mana, gdybym dopiero co skończył Dragon Questa XI S, który prezentuje podobną estetykę.

Oryginalna Trials of Mana w wersji na Switcha (2019)

Trials of Mana nie wygrałoby konkursu piękności, ale obrany kierunek artystyczny na pewno trafi w gusta fanów wspomnianego Dragon Questa. Technicznie jest niemal bez zarzutu pod względem efektów świetlnych, płynności, animacji. A jedyne, do czego mógłbym się przyczepić (grałem na PS4 w wersję cyfrową), to tekstury na bohaterach wczytujące się z opóźnieniem w trakcie filmików.

W ścieżce dźwiękowej też zaszły spore zmiany. Instrumentalne aranżacje klasycznych utworów brzmią znakomicie, a dla purystów dodano możliwość wybrania SNES-owych dźwięków. Dialogi w filmikach również udźwiękowiono, choć voice acting bywa totalnie groteskowy i dostosowany do kanonów poprzedniej epoki.

Fabularnie remake Trials of Mana trzyma się ram 16-bitowego oryginału. Mamy więc prostą legendę o Ośmiu Kamieniach Mana i Mieczu, który daje swojemu właścicielowi niesamowitą moc. Po drodze oczywiście sporo się dzieje, a najciekawszym rozwiązaniem w warstwie scenariusza jest aż sześć grywalnych postaci, które podążają trzema nieco odmiennymi ścieżkami. Historia ma jeden finał, ale to, jaką przygodę przeżyjemy, zależy od wyboru na początku gry. Spośród sześciu zróżnicowanych postaci (złodziej ze szlachetnego rodu, księżniczka z magicznego królestwa, dzielny wojownik itp.) wybieramy głównego bohatera, do którego przypisany jest jeden z trzech wątków i inny antagonista. Bohaterowi wybieramy też dwie postacie dodatkowe. Zabawa zaczyna się od prologu (każdy ma swój), a po jakimś czasie dołączają do nas wskazani na początku pomagierzy. Wtedy też możemy rozegrać ich prologi i poznać wątki z przeszłości.

GramTV przedstawia:

Wybór głównego bohatera determinuje przede wszystkim początek przygody i to, z którym z trzech czarnych charakterów będziemy się mierzyć. W trakcie rozgrywki, a zwłaszcza podczas walki, nie ma to jednak większego znaczenia, bo można się w locie przełączać między członkami drużyny. Trials of Mana to action RPG, choć szybkie walki w czasie rzeczywistym to nie wszystko, co gra nam oferuje. Przez pierwszych kilka godzin potyczki z widocznymi na mapie mobami nie będą ani trudne (nawet na normalu), ani ciekawe. Silny i słaby cios, skok/unik i tak w kółko. Później dochodzi jednak opcja wydawania komend pozostałej dwójce (w trakcie pauzy), magia, ciosy specjalne, setki zdolności do wyuczenia.

Trials of Mana ma naprawdę fajny i rozbudowany system walki i rozwoju postaci. Jest zdobywanie nowych klas, rozwijanie podstawowych cech (siła, intelekt, szczęście itp.), łączenie zdolności w celu osiągnięcia dodatkowych efektów, wpływ dnia i nocy na atrybuty i wiele, wiele więcej. Patrząc na Trials of Mana jak na prostą gierkę, która jedynie przeskoczyła z rozpikselowanego 2D w trzy wymiary, możecie się mocno zdziwić.

Jeżeli wkręcicie się w system walki i rozwój postaci, to spędzicie z Trials of Mana około 20 godzin (więcej, gdy zechcecie poznać wszystkie subploty). Nie da się ukryć, że właśnie te elementy sprawiają największą frajdę. Choć do pewnego momentu – nawalanie w kółko tych samych stworków przy obowiązkowym backtrackingu w końcu przestaje być zabawne. Fabuła ma swój urok, ale to rzecz raczej dla koneserów. To samo tyczy się pustego świata, w którym roi się od NPC-ów stojących jak kołki i gadających nic nie wnoszące banały. Pod tym względem Trials of Mana nawet nie próbuje ukryć, że ma 25 lat na karku.

Twórcy postawili na konserwatyzm, co jest zrozumiałe. Ale przez takie podejście remake jest grą przede wszystkim (jeśli nie wyłącznie) dla fanów oryginału lub ogólnie jRPG-ów z czasów SNES-a. To im się zakręci łezka w oku na widok znanych miejscówek w zupełnie nowej (choć nie do końca nowoczesnej) oprawie. Znawców Seiken Densetsu 3 ucieszy też nowy "endgame'owy" epizod z dodatkową klasą i opcja new game plus.

Trials of Mana to udany remake. Oddaje wiernie ducha oryginału, przy czym przeskok w 3D, rozbudowany system walki itd. to bardzo właściwe posunięcia. Jak wspomniałem, jest to propozycja raczej dla koneserów gatunku, którym nie straszne designerskie archaizmy, puste przestrzenie i zbędne interakcje z NPC-ami. Niezdecydowanym polecam sprawdzić darmowe demo. A jak się spodoba, można przenieść zapis gry do pełnej wersji.

Sprawdź ofertę dla graczy w naszym sklepie

7,0
Albo się zakochasz, albo oddasz do muzeum
Plusy
  • System walki
  • 6 grywalnych postaci i różne wątki
  • Muzyka
  • Dodatkowy epizod, klasa i new game plus
Minusy
  • Archaizmy
  • Brak kooperacji znanej z oryginału
  • Miałka fabuła
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!