Bez rewolucji, ale z odrobiną grozy - recenzja Call of Duty: WWII - The Resistance

Łukasz LM Wiśniewski
2018/02/12 12:00
0
0

Pierwszy pakiet map do Call of Duty: WWII nie wprowadza żadnych innowacji, ale może przypaść do gustu także niedzielnym graczom.

Od premiery najnowszej odsłony serii Call of Duty — WWII — minęły już trzy miesiące, a tymczasem fani serii korzystający z konsol PlayStation 4 mogą sięgnąć po pierwszy z pakietów map do gry za sprawą DLC The Resistance. Activision przyzwyczaiło nas do pewnych standardów w wydawanych do Call of Duty dodatkach — kilka map do trybu sieciowego i kolejny rozdział kooperacyjnego trybu, w którym zmagamy się z zombie. Z mojego punktu widzenia mapy dostępne w podstawce były nieco rozczarowujące głównie ze względu na swoje rozmiary, co zmuszało nas do porzucenia większości dostępnego w grze wyposażenia na rzecz szybkostrzelnych karabinów automatycznych, które sprawdzały się najlepiej w niekończących się pojedynkach, o czym wspominałem także w recenzji gry. Czy nowe mapy są większe, bardziej różnorodne i pozwalają na większą swobodę w rozgrywce? Czy nowy rozdział Zombie Nazistów jest równie angażujący co Ostatnia Rzesza? Czy warto sięgnąć po DLC? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej. Bez rewolucji, ale z odrobiną grozy - recenzja Call of Duty: WWII - The Resistance

The Resistance wprowadza do gry trzy nowe areny dla trybu wieloosobowego — Occupation, czyli remake dostępnej w Call of Duty: Modern Warfare 3 mapy Resistance, która pozwala nam walczyć na ulicach Paryża; zlokalizowaną w Wilczym Szańcu Hitlera mapę Valkyrie i Anthropoid, które przenosi nas do Pragi. Powrót do mapy Resistance za sprawą Occupation z pewnością przypadnie do gustu fanom areny z czasów Modern Warfare 3, ale nie da się ukryć, że poza przeniesieniem starć na grunt II wojny światowej nie zmieniło się na niej zbyt wiele. Najlepszą z paczki dodatkowych plansz w moim odczuciu okazała się mapa Anthropoid, której układ i rozmiary premiują bardziej różnorodne style gry, ale w ostateczności fani najnowszej odsłony Call of Duty przyzwyczajeni do starć na wyniszczenie z pewnością nie będą zawiedzeni. Nie obyło się też bez drobnego rozczarowania, gdyż prezentowany na wielu materiałach promocyjnych most pozostaje poza naszym dostępem i zasięgiem. Równie różnorodna pod kątem doboru wyposażenia jest ostatnia z omawianych map — Valkyrie, aczkolwiek pełna jest niemal identycznie wyglądających budynków i klaustrofobicznych miejscówek, a ustawiony w strategicznym punkcie KM nieco utrudnia poruszanie się niektórymi szlakami.

GramTV przedstawia:

Obok omówionych wcześniej map w DLC pojawiła się także nowa misja dla trybu wojny — Operation Intercept, dzięki której przenosimy się do francuskiego miasta Saint-Lô. Jako Alianci musimy uwolnić członków ruchu oporu, zniszczyć urządzenia komunikacyjne przeciwnika, a następnie eskortować czołg. Oczywiście przeciwnicy muszą nam w tym zadaniu przeszkodzić. Całość nie odbiega zbytnio od tego, do czego przyzwyczaiły nas zadania z podstawki, aczkolwiek zupełnie nowy obszar zawsze wprowadza jakąś różnorodność. Nie da się oprzeć wrażeniu, że mapa skrojona jest nieco pod frakcję broniącą, ale po kilku próbach i odrobinie rozeznania w terenie rozgrywka potrafi sprawić masę frajdy.

Nie ukrywam, że z otwartymi ramionami przywitałem kolejny rozdział z udziałem zombie, który mówiąc krótko — trzyma poziom. Na brzegu mroku znajdziemy niewielką wyspę, a zbudowana na niej forteca kryje kolejne tajemnice i pozwala nam sięgnąć po nowe rodzaje nietypowej broni. Wychodzący z podziemi, z wody i skaczący z klifu przeciwnicy to tylko początek grozy, gdyż nasz zdezorientowany protagonista co kilka rund musi zmagać się także ze spowijającą całą wyspę mgłą. Ta znacznie ogranicza nasze pole widzenia, a wyłaniający się z niej zombie wśród których znajdziemy nowego przeciwnika — Meuchelera — potrafią wywołać przyjemny dreszcz na plecach. Tak jak w podstawce, rozgrywka wymaga nieco zaangażowania i zmusza nas do błyskawicznego podejmowania decyzji, ale dla fanów kooperacyjnych starć z żywymi trupami będzie to bardzo miło spędzony czas.

Pierwszy z pakietów DLC do Call of Duty: WWII dowodzi, że studio Sledgehammer Games raczej broni z góry upatrzonych pozycji niż próbuje wycisnąć coś więcej z historycznych realiów czy mechaniki podstawki. Wprawdzie nowe mapy cieszą oko, ale nie celują w większą wyrazistość poszczególnych trybów i ogólne wrażenia, jakie wynosimy z gry, przez co poza nowym tłem nie wnoszą zbyt wiele. Najlepszy okazał się oczywiście nowy rozdział starć z nieumarłymi nazistami i jeśli podobał Wam się ten tryb w podstawce, to DLC z pewnością zapewni Wam masę frajdy. Entuzjaści trybu wieloosobowego mogą się nieco wstrzymać, oczywiście poza hardkorowymi fanami serii, ale oni DLC mieli już na premierę.

7,0
Mały krok, ale w dobrym kierunku
Plusy
  • nowy rozdział Zombie Nazistów trzyma poziom i klimat
  • nutka nostalgii dla fanów Modern Warfare 3 za sprawą Occupation
  • nowa misja dla trybu Wojny
  • mapy z DLC pozwalają na nieco większą swobodę w doborze wyposażenia i stylu gry...
Minusy
  • ale nadal sprawiają wrażenie skrojonych pod Deathmatch
  • most pokazali, ale wejść nie dali
  • klonowane budynki na mapie Valkyrie
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!