Walka jest nieodłączną częścią rozgrywki w Diluvion. Szkoda tylko, że w tym przypadku mówimy głównie o walce z błędami.
Walka jest nieodłączną częścią rozgrywki w Diluvion. Szkoda tylko, że w tym przypadku mówimy głównie o walce z błędami.
Patrząc na to, co oferuje Diluvion ewidentnie widać, że autorom nie zabrakło pomysłów na mechanikę zabawy, ale zdecydowanie powinni oni poświęcić dużo więcej uwagi na dopracowanie poszczególnych aspektów rozgrywki.
Diluvion często potrafi zachwycić widokami, dzięki czemu eksploracja morskich głębin staje się niekłamaną przyjemnością. Recenzowana produkcja to wręcz synonim niesamowitej atmosfery i klimatu, którego mogłyby jej pozazdrościć inne gry niezależne, a nawet wysokobudżetowe tytuły. Co z tego jednak, skoro regularnie musimy oglądać kiepsko zaanimowane obiekty czy też dziwnie zachowujące się postacie niezależne (moim faworytem są NPC z uginającymi się kolanami, które wykonują bliżej nieokreślony rodzaj tańca).
System sterowania nie należy do intuicyjnych i potrafi odrzucić już na samym początku, ale warto dać szansę Diluvion, bo kiedy poznamy klawiszologię i zdążymy się do niej przyzwyczaić, poczujemy ogromną satysfakcję z odkrywania kolejnych lokacji i niszczenia innych okrętów. O ile nie przeszkodzą nam w tym kolejne mankamenty.
Zastrzeżenia można mieć do pracy kamery, której - mówiąc kolokwialnie - zdarza się zwariować. Kierowanie naszym statkiem utrudnia również fakt, że okazjonalnie wypływa on poza tekstury, a gracz czuje się całkowicie zdezorientowany. Ciężko ogarnąć, gdzie się dokładnie znajdujemy i czy raczej powinniśmy kierować się w przód, czy też może zawrócić lub skręcić w odpowiednim kierunku. Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji okazuje się wczytanie ostatniego punktu kontrolnego.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!