Guitar Hero Live - recenzja

Grzegorz Ornoch
2015/11/02 16:30
0
0

Gry muzyczne powracają! Activision po kilku latach przerwy wznawia swój gitarowy cykl. Sprawdzamy, czy moc plastikowych instrumentów nadal jest silna.

Przyznam, że stęskniłem się za gitarowymi grami muzycznymi. Swego czasu, gdy cykl Guitar Hero startował był niejako spełnieniem moich marzeń o zabawie w koncerty. Niestety Activision mocno przesadziło ze zbyt mocnym eksploatowaniem swojej muzycznej serii. Graczy szybko znudziło wydawanie kilku bliźniaczych tytułów ciągu roku, które nie wnosiły nic do serii. Po paroletnim odpoczynku marka wraca na salony!

Przede wszystkim muszę otwarcie przyznać (nie sądziłem, że kiedyś to napiszę), że jestem pełen podziwu dla Activision! Ktoś z otwartym umysłem stwierdził, że seria potrzebuje świeżości, nowych idei i rewitalizacji, bo wydawanie po raz kolejny tego samego pewnie nie będzie dobrym pomysłem. I za to producentom oraz osobom odpowiedzialnym za podjęcie tej niełatwej decyzji o zmianach w Guitar Hero chwała.

Niestety jak to bywa w korporacjach znalazł się także ktoś z ciemnej strony mocy i dorzucił swoją łyżkę biznesowego dziegciu do beczki z miodem pełnej nowości, świeżości i dobrych pomysłów. Wiem, że być może jestem naiwny i zapatrzony w rozgrywkę i zawartość, ale przede wszystkim jestem graczem i nie oceniam gier pod kątem tabelek i wyników, jakie mają generować. Chcę jedynie dobrze się bawić, wszakże w tym celu gry powstają i z tego trzeba je rozliczać.

Guitar Hero Live to swoisty restart marki, nowe spojrzenie na zabawę w wirtualną gwiazdę rocka. Zmiany dotyczą właściwie każdego aspektu produkcji. Niezmienny pozostał jedynie ogólny pomysł na udawanie, że wywija się wiosłem niczym Eddie Van Halen czy Brian May z tą różnicą, że w dłoniach trzymamy plastikową zabawkę. I tym sposobem przytupując z lekka lub - tak jak ma to miejsce w moim przypadku - angażując się znacznie bardziej w udawany koncert zdobywamy sławę i porywamy wirtualne tłumy.

Najważniejszą rewolucją w najnowszej grze z serii jest przebudowa jej fundamentów. Wydawałoby się, że ciężko będzie w tej kwestii wymyślić coś świeżego, ale ktoś z FreeStyleGames - twórców obu części DJ Hero - udowodnił, że jednak się da. Zapomnijcie, jak grało się w poprzednie odsłony cyklu. Guitar Hero Live trzeba opanować od nowa, zmieniając sposób myślenia podczas zabawy. Nie będzie z tym większych problemów u nowych odbiorców. Troszkę inaczej sytuacja może wyglądać u graczy od lat bawiących się przy poprzednich odsłonach. W moim przypadku rewolucja w rozgrywce zrodziła wręcz dziką frustrację!

Przez pierwsze parę godzin nienawidziłem nowych mechanizmów. Nie chciałem w to grać! Prawie rzuciłem grę w diabły i dla relaksu uruchomiłem Warriors of Rock, czyli ostatni wydany przed odpoczynkiem serii duży tytuł. Pewnie gdyby nie fakt, że otrzymałem egzemplarz do recenzji na tym bym poprzestał i o Guitar Hero Live zapomniał, ale los chciał inaczej i zagłębiłem się w niuanse rozgrywki oraz w końcu - po wielu próbach - byłem w stanie komfortowo grać. Dodam, że z wielką satysfakcją rosnącą wraz z upływającym przed telewizorem czasem.Guitar Hero Live - recenzja

A w czym tkwił mój początkowy problem? Ano w przyzwyczajeniach. Lata naciskania pięciu kolorowych guziczków zrobiły swoje. W Guitar Hero Live twórcy postawili na inne rozwiązania i - jakkolwiek by to abstrakcyjnie nie brzmiało - bardziej przybliżające zabawę do grania na prawdziwej gitarze. Na szczęście nikt nie kopiował tu Rocksmitha. Guitar Hero Live to nadal doświadczenie w pełni arcade’owe i nie mające zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. To wciąż tylko i wyłącznie rozrywka i niezobowiązująca zabawa w udawanie, że szarpie się struny. A i to w dużym uogólnieniu.

Na gryfie nowej gitary ulokowano tym razem sześć przycisków - po trzy sztuki w dwóch rzędach. Na ekranie przejawia się to dwoma podstawowymi rodzajami nutek, czy raczej kostek gitarowych - czarne przypisane są do przycisków w górnej części gryfu, zaś białe dźwięczą po wciskaniu dolnych guziczków. Teoretycznie sprawę uproszczono redukując dwa rzędy dźwięków do odegrania. W praktyce jednak rzecz ma się zgoła inaczej.

Tym razem zabawa stała się bardzo wertykalna i wymaga jeszcze więcej uwagi, skupienia i sprawnych palców niż kiedykolwiek wcześniej! W szczególności powyżej poziomu trudności Regular. Nie polecam natomiast grania na czymkolwiek niższym. Wówczas gra uwzględnia tylko jeden rząd przycisków i w żaden sensowny sposób nie pozwala na poznanie mechaniki, zaś po długiej zabawie na np. Casualu przejście oczko wyżej powodować może tylko niepotrzebną frustrację. Regular to idealna pozycja wyjściowa. Sam gram na tym poziomie najczęściej. Dobrze łączy momenty wymagające z komfortem i nie kaleczy mechanizmów gry.

Oczywiście same kostki płynące po ekranie to nie wszystko. W trakcie zabawy pojawiają się także kombinacje wymagające naciskania kilku guzików jednocześnie oraz partie, w których podświetlają się same progi. W takim przypadku potrzebne jest uderzenie tylko w strum bara.

Po staremu natomiast pozostawiono efekt whammy wywoływany wajchą na gitarze oraz Star Power, czyli moc, którą ładujemy odgrywając bezbłędnie specjalnie oznaczone partie w utworach. Ten drugi mechanizm można zmieniać odblokowując rożne typy bonusów. Dla przykładu - spowolnienie czasu czy masowe czyszczenie gryfu z kostek. Mnożnik punktów rownież przywodzi na myśl stare dobre Guitar Hero, podobnie zresztą jak licznik bezbłędnie trafionych dźwięków.

A jak nowa mechanika sprawdza się już po opanowaniu niezbędnych podstaw? Cóż, rzekłbym, że zaskakująco bardzo dobrze! Początkowo reagowałem pieruńsko niecenzuralnie, ale gdy już zupełnie przestawiłem się na nowy sposób myślenia w trakcie gry nagle zaczęło mi się to wszystko podobać!

Ekipie FreeStyleGames udało się w bardzo dobry i świeży sposób niejako wynaleźć Guitar Hero na nowo. Zachowano przy tym to, co jest dla mnie w takich produkcjach szalenie ważne, czyli przystępność wpływającą na czystą frajdę czerpaną z udawania wirtuoza gitary.

Rzeczywistość bywa jednak brutalna. Dobra oraz przemyślana mechanika rozgrywki w grze muzycznej to tylko część sukcesu. Niezwykle ważna jest także sama zawartość i mnogość opcji zabawy. O ile nowy system odgrywania nutek bardzo mi odpowiada, tak muszę nieco pomarudzić na treść gry i sposób dostępu do tejże.

Po uruchomieniu gry wita nas ekran z dwiema opcjami - Live i TV. Tryb Live to ten stanowiący kolejne wielkie novum w Guitar Hero. Jest to jednocześnie coś w rodzaju tutejszej kampanii składającej się na dwa fikcyjne festiwale muzyczne. Łącznie zawarto tu 42 utwory podzielone na kilka sekcji. Najbardziej jednak wyjątkowa na tle całej serii jest ich prezentacja.

GramTV przedstawia:

W grze nie uświadczymy już trójwymiarowej, groteskowej, komiksowej grafiki i charakterystycznego pozytywnego kiczu rodem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Stylistyka jest teraz stonowana, ascetyczna, ułożona i nowoczesna - jak przystało na dwudziesty trzeci wiek. Zaś grafikę generowaną przez konsolę zastąpiły nagrania wideo z żywymi aktorami/muzykami, starającymi się oddać koncertową atmosferę z perspektywy sceny, którą gracz obserwuje z oczu gitarzysty.

Pierwsze wrażenie jest świetne! Kilka początkowych utworów przywołuje dreszczyk emocji z patrzenia na coś nowego. I choć gry FMV miały już swoje pięć minut w historii branży, to w obecnych czasach technologia pozwala na stworzenie jakości wcześniej nieosiągalnej. Pod tym względem Guitar Hero Live błyszczy w świetle jupiterów.

Zawsze chciałem zobaczyć, jak taki koncert rockowy wygląda od tej drugiej strony. Zagłębiając się dalej w tryb Live… nie do końca jestem przekonany, czy gra faktycznie pokazuje stan rzeczywisty. Podejrzewam, że bez całej masy ugrzecznień się nie obeszło. Kreacje zaprezentowane podczas koncertowych nagrań są momentami zbyt sztuczne i wręcz nierealne. Wszędzie przylepione są uśmiechy i odgrywane puste emocje oraz nie zawsze wiarygodne zaangażowanie podczas występów. Nie przeszkadza to jednak w czerpaniu przyjemności z samej rozgrywki. Prawda jest taka, że na popisy aktorskie zerka się sporadycznie. Całą uwagę skupia zazwyczaj środek ekranu i przelatujące przed oczyma nutki do zagrania.

Inna sprawa, gdy obserwujemy czyjeś zmagania, bo niestety razem w zespole zagrać nie można. A przynajmniej nie w takiej postaci, jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach. Nie ma podziału na instrumenty i oddzielne ścieżki dla gitary prowadzącej czy basu. Istnieje tylko możliwość podpięcia mikrofonu i wykorzystania go do sekcji wokalnej. Guitar Hero Live to zdecydowanie indywidualne doświadczenie, co może troszkę dziwić w odniesieniu do całkiem rozbudowanej mechaniki wieloosobowej, jaką posiadały poprzedniczki. Obecność innych graczy zaznaczona jest tu właściwie tylko w postaci tabel z wynikami i ścigania się na punkty w rankingach.

Tryb Live po wymaksowaniu listy utworów nie oferuje nic więcej. Po ukończeniu - nazwijmy to - kampanii pozostaje zabawa z GHTV. Zaraz po odświeżonej mechanice rozgrywki i sposobie prezentacji utworów tryb TV to największa nowość w grze. Jest to też za razem bardzo kontrowersyjny element całej produkcji.

Otóż Activision pełne jest tęgich głów, które postanowiły przeobrazić serię Guitar Hero w coś pokroju platformy streamingowej udostępniającej non stop świeżą zawartość do odgrywania. Ale nie taką do kupna raz na zawsze. Byłoby to zbyt piękne. W trybie TV - dostępnym tylko, gdy jesteśmy online - mamy do dyspozycji setki utworów oraz pewną pulę punktów Play, pozwalających te utwory odgrywać. Punkty natomiast zdobyć możemy za monety pozyskiwane w trakcie rozgrywki lub - a jakże - za prawdziwe pieniądze.

Tak, w Guitar Hero Live jest system mikropłatności. Sam nigdy nie pochwalam takich „dodatków” w pudełkowych grach za które przychodzi nam płacić nam pełną cenę (w przypadku GH jest to niemała kwota). Pocieszający jest fakt, że póki co ani razu gra nie zmusiła mnie do wydawania realnej gotówki. Tę natomiast możemy przeznaczyć na Hero Cash, czyli walutę otwierającą nam drogę do zawartości Premium - specjalnych zestawów utworów, których nie znajdziemy na standardowej trackliście. Hero Cash to także sposób na pozyskanie dodatkowych punktów Play jeżeli akurat nie dysponujemy odpowiednią liczbą zdobywanej za odgrywanie utworów gotówki. Istnieje także możliwość kupna karnetu Party Pass, dającego dostęp do pełnego katalogu utworów przez 24 godziny. Jak widać opcji na wydawanie dodatkowej i prawdziwej kasy kilka jest.

Cała zawartość GHTV to tak naprawdę usługa streamingowa, w której jedynie wypożyczamy utwory oraz - za pośrednictwem dwóch kanałów tematycznych - bierzemy udział w rywalizacji, odgrywając przygotowane przez twórców listy. W przypadku tego ostatniego rozwiązania skojarzyła mi się funkcjonalność „Okdrywaj” z usługi Spotify. Właściwie „na własność” posiadamy jedynie 42 kawałki wchodzące w skład trybu Live i po ukończeniu kampanii możemy dowolnie je grać z tą jednak różnicą, że cały tryb Live nie wlicza się w system progresu (zdobywania gotówki i poziomów) naszego profilu. Możemy tu sobie pograć dla własnej satysfakcji i pościgać się w tabelach wyników. Prawdziwe mięsko dostępne jest dopiero w GHTV.

Jakby nie spojrzeć Activision postawiło kilka odważnych kroków względem poprzednich części. Odejście od znanego do tej pory sposobu dystrybucji utworów na rzecz przypominającego gry F2P mechanizmu na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Podobnie jak i fakt, że w przypadku jakiegokolwiek problemu z siecią - czy to po naszej stronie, czy też po stronie serwerów Activision - zostajemy od razu wywalani do ekranu głównego. Dzieje się tak nawet w trakcie odgrywania utworów, co zdarzyło mi się parokrotnie i nie muszę chyba dodawać, jak bardzo było frustrujące.

Celowo nie poruszałem kwestii samej tracklisty, zarówno tej w trybie Live, jak i masy utworów z GHTV. Bardzo dużo zależy tu od indywidualnych upodobań. Na pewno nie powinni narzekać ci z graczy, dla których nie straszne są w grze pokroju Guitar Hero popowe kawałki. Sporo tu lżejszych rockowych brzmień z późnych lat dziewięćdziesiątych, aż po zupełnie świeże kompozycje słyszane każdego dnia w radio.

Odniosłem wrażenie, że pod kątem zawartości gra stara się celować w nieco inne pokoleniowo grono odbiorców, aniżeli poprzednie odsłony. W momencie, gdy grałem kawałek Skrillexa lub choćby Rhianny zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno gram w Guitar Hero, kojarzone raczej z soczystym gitarowym brzmieniem. No bo wiecie, słowo „gitara” w tytule jest tam chyba nieprzypadkowo, prawda? Ale co ja tam wiem.

Żeby jednak nie demonizować już zupełnie zawartości muzycznej muszę nadmienić, że na szczęście są w grze także typowo rockowe i metalowe kawałki wystawiające nasze palce na próbę siły i zręczności. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, choć należy się nastawić na - rzekłbym - lekko odmładzające doświadczenie w kwestii utworów.

Guitar Hero Live to niewątpliwie intrygujący tytuł. Produkcja FreeStyleGames jest bardzo dobrze opracowana i przemyślana pod kątem nowego systemu rozgrywki. Gra się w nią po prostu bardzo przyjemnie i z niesłabnącą satysfakcją. Na początku może sprawiać nieco problemów, szczególnie w przypadku przesiadki ze znanych do tej pory rozwiązań, ale praktyka szybko przeradza się w czystą frajdę. A to najważniejsze.

Z drugiej jednak strony Activision trochę zaszalało w obrębie zawartości i sposobu dostępu do tejże. Czas pokaże, czy rozwiązania przygotowane w Guitar Hero Live okażą się sukcesem. Dopóki cała ta streamingowa machina działa i gra nie zmusza zbyt mocno do korzystania z mikropłatności bawię się dobrze. I chcę bawić się dalej. Oby tylko wydawca miał dalekosiężne plany wobec tej - jakby nie spojrzeć - platformy rozrywkowej. Jest potencjał na przyzwoity rozwój w dobrą stronę, nie chciałbym, aby działy księgowe wydawcy go zmarnowały.

7,0
Guitar Hero wymyślone na nowo. Sporo dobrych pomysłów pomieszanych z kontrowersyjnymi rozwiązaniami.
Plusy
  • Bardzo dobry nowy system rozgrywki
  • Ładnie wykonana gitara
  • Oprawa wizualna i pomysł na oddanie koncertowej atmosfery
  • Obszerna i całkiem zróżnicowana lista utworów w trybie GHTV
  • Świeżość w serii - niemal na każdym kroku widać nowe rozwiązania
  • Oryginalne teledyski w trybie GHTV
Minusy
  • Tryb GHTV ma problemy z działaniem - na szczęście rzadko
  • Sporadyczne problemy z gitarą (kilka razy nie zareagowała na naciśnięcie klawisza)
  • Mikropłatności nie każdemu przypadną do gustu
  • Niewielki potencjał na wieloosobowe granie
  • Lista utworów w trybie Live nie zachwyca (kwestia gustu)
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!