Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach - recenzja

Sławek Serafin
2014/11/19 22:25
0
0

Bijemy Niemca w Ardenach, w czasie rzeczywistym

Wielka szkoda, że podstawowa kampania w Company of Heroes 2, mocno fabularyzowana, ale liniowa i bazująca na tradycyjnej i zachowawczej konstrukcji, nie mogła być taka, jak ta z drugiego samodzielnego dodatku, Ofensywa w Ardenach. Czyli dużo lepsza. Nie jakaś genialna, niezupełnie porywająca, ani nawet aż tak bardzo historyczna, jak się spodziewałem, ale naprawdę wyraźnie lepsza i ciekawsza. Relic sięgnęło teraz po nowe pomysły, wprowadziło kilka ciekawych rozwiązań i od razu zabawa jest interesująca i emocjonująca.

Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach - recenzja

Kampania w Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach opowiada, jak łatwo się domyślić, o zimowych walkach w tytułowych Ardenach w grudniu 1944 i styczniu 1945 roku. Po kilku ustawionych misjach wprowadzających, które musimy rozegrać w określonej kolejności i za pomocą konkretnych kompanii - pancernej, spadochronowej i wsparcia, lądujemy na mapce strategicznej, podzielonej na kilkanaście regionów. Od tego momentu już sami decydujemy, gdzie uderzymy i za pomocą których wojsk. Warstwa czysto strategiczna gry nie jest jakaś szczególnie rozbudowana, ale mimo wszystko trzeba Niemców z Ardenów wypierać w sposób w miarę przemyślany, a to dlatego, że pobity wróg wycofuje się z danego regionu wzmacniając sąsiednie, co znacząco utrudnia nam późniejszą przeprawę w tamtych starciach. Aby tego uniknąć, trzeba zdobywać kolejne lokacje w taki sposób, by odcinać sąsiednie i uniemożliwiać Szwabom odwrót, co nie wymaga jakiegoś militarnego geniuszu, ale jest fajnym dodatkowym utrudnieniem zabawy. Zabawy, która sama z siebie wcale do łatwych nie należy. Najciekawszą i najwięcej chyba wnoszącą nowością w Ofensywie w Ardenach jest wprowadzenie trzech, czy też czterech, jeśli wydamy kasę na "premium rangersów" kompanii. Jest to rozwinięcie koncepcji poszczególnych dowódców znanej z podstawowej wersji Company of Heroes 2 i to rozwinięcie bardzo fajne. Nie dlatego, że każda z kompanii dysponuje innymi zdolnościami specjalnymi, unikalnymi jednostkami oraz specjalnymi drzewkami rozwoju, które owe jednostki i zdolności wzmacniają i modyfikują, pozwalając na dalszą specjalizację. Owszem, to jest dobre i świetnie, że znalazło się w grze miejsce dla takich opcji, także dlatego, że zachęca do ponownego zaliczenia całej kampanii w inny sposób, inaczej rozwijając poszczególne kompanie i wystawiając je do innych bitew. Ale główna siła systemu kompanii leży w czymś innym.

Każda z nich, dowodzona zresztą przez innego oficera, którego charakter i punkt widzenia na wojnę poznajemy dzięki dialogom oraz raportom, ma dwa współczynniki. Pierwszy to poziom doświadczenia, drugi to stan osobowy. Za każdym razem gdy kompania bierze udział w bitwie, ten pierwszy rośnie, a ten drugi spada. Im więcej doświadczonych jednostek uda nam się utrzymać przy życiu do końca bitwy, tym więcej "punktów doświadczenia" otrzymamy. Odpowiednia ich ilość pozwoli nam przekroczyć kolejny z trzech poziomów, co w następnych starciach z udziałem tej samej kompanii zaprocentuje wyższym bazowym poziomem doświadczenia naszych wojsk. Proste. Stan osobowy natomiast spada nam gdy tracimy w toku potyczki jednostki - im więcej ich zginie, tym gorzej. Wykrwawione kompanie można uzupełniać za pomocą tych samych punktów, które przeznacza się na ich specjalizację, ale to powoduje również spadek ogólnego poziomu ich doświadczenia, bo te uzupełnienia to przecież nie weterani. Też proste, prawda? Owszem, ale jeśli dodamy jedno do drugiego, to szybko okaże się, że do każdej bitwy w Ofensywie w Ardenach podchodzimy w zupełnie inny sposób niż dotychczas w kampaniach singlowych w Company of Heroes i w zasadzie wszystkich innych RTSach również. Nie chodzi nam już tylko o to, żeby wygrać, tylko żeby wygrać w optymalny, maksymalnie efektywny sposób. Bitwa nie jest po prostu bitwą, ale częścią całej kampanii i musimy to brać pod uwagę. Z jednej strony kombinujemy jak koń pod górę, żeby jak najbardziej "doświadczyć" nasze jednostki, czyli unikamy jak ognia korzystania na przykład z artylerii czy lotnictwa, które co prawda ślicznie zabijają Niemców, ale żaden z naszych chłopców nie dostaje za to XP. Z drugiej strony zaś niańczymy nasze oddziały z drżącym sercem tak, by nie daj boże nie poniosły jakichś strat, bo nam się to odbije później potężną czkawką. Te działania w pewien sposób wzajemnie się wykluczają, co sprawia, że każde starcie jest specyficznym spacerem po ostrzu noża, dbaniem o to, by i wilk był syty i owca cała. I najczęściej nam to nie wychodzi, a przynajmniej mnie nie wychodziło.

W Company of Heroes gram od samego początku, całkiem nieźle radzę sobie w multiplayerze i tak dalej, a tutaj przy pierwszym podejściu do kampanii, na normalnym poziomie trudności, czyli bez szaleństw, straciłem dwie kompanie zanim wyrzuciłem Niemców z Belgii. Wykrwawiłem je do końca i przegrałem przez to nawet jedną czy dwie bitwy, bo kompania, która straci swój cały stan osobowy w trakcie danego starcia, nie może już uzupełniać strat i szkolić nowych jednostek, co zwykle oznacza porażkę. Zawsze można tę samą bitwę rozegrać drugi raz, inną kompanią, ale raz popełnionego błędu już się naprawić nie da - Ofensywa w Ardenach nie pozwala nam bowiem zapisywać dowolnie stanu gry. Mamy tylko jeden jedyny zapis i przez to każda decyzja jest nieodwołalna. Taki tryb Iron Man, tylko bez opcji grania "normalnie". Świetna sprawa... przynajmniej z punktu widzenia weterana, który kampanię w podstawowym Company of Heroes 2 rozegrał lewą ręką, jedząc kanapkę. Tutaj trzeba się przyłożyć, trzeba się postarać, trzeba się spocić. I zdenerwować niejeden raz też. Podejrzewam, że dla kogoś, kto do tej pory nie miał z tą serią zbyt wiele do czynienia i zacznie od samodzielnej Ofensywy w Ardenach, takie podejście może być źródłem frustracji. Ale w czasach, gdy gry prowadzą nas za rączkę, głaszczą po główce i w zasadzie same poprawiają nasze błędy, takie wyzwanie jest świeże i atrakcyjne. Tak, gra jest trudna. I co? Pobiegniesz z płaczem do mamy, czy stawisz jej czoła jak mężczyzna?

Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach rozczarowała mnie jednak trochę pod względem swojej wierności historycznej. Po pierwsze najważniejsza faza bitwy, czyli ofensywa Niemców i desperacka obrona Amerykanów zawiera się właściwie w dwóch pierwszych misjach, z czego tylko jedna, obrona wzgórz Elsenborn, w miarę trzyma się faktów. Od trzeciej misji przechodzimy już do ofensywy, czyli do odsieczy dla Bastogne, którą zresztą przeprowadzamy od dziwnej strony, bo od północy, gdy czołgi 4. Dywizji Pancernej przebijały się do kotła od południa. Gdzie obrona St Vith? Gdzie ostatni bastion w zamku Clervaux? Gdzie próby zatrzymania marszu Peipera? Owszem, mamy tutaj kilka "historycznych" starć, takich jak zamknięcie kleszczy w Houffalize czy walki o Stavelot, ale z racji tego, jak toczy się rozgrywka na mapie strategicznej, nie są one "po kolei". Jasne, nie jest to jakaś tragedia i nie ma co drzeć szat na sobie z tego powodu, ale przyznam, że trochę się zawiodłem na takim lekkim podejściu do materiału źródłowego. Mogli się panowie z Relic bardziej wgryźć w temat, mogli bardziej zadbać o fanów militariów, interesujących się historią II wojny światowej - Ofensywa w Ardenach, jeśli chodzi o swoją warstwę historyczną jest raczej pobieżna i jej walory edukacyjne są naprawdę niewielkie. Szkoda.

Co nie znaczy, że same misje, historyczne czy nie, nie są fajne. Wręcz przeciwnie. Większość z nich to konkretne, wyreżyserowanie starcia, ze swoimi zestawami zadań, dynamiką i przebiegiem rozgrywki. I nie ma tutaj słabych bitew. Każda jest ciekawa, inna niż poprzednie, wymagająca specyficznego podejścia i taktyki. Większość z nich jest w takiej czy innej formie ograniczona czasowo, co wymusza pośpiech, co oczywiście gryzie się z naszą dbałością o możliwie najmniejszą liczbę strat i chęcią uzyskania jak największej ilości jednostek-weteranów. Wiele z tych bitew jest tak skonstruowanych, że przy pierwszym podejściu mamy naprawdę niewielkie szanse na zaliczenie ich tak, jak byśmy chcieli. Dopiero grając drugi raz będziemy mogli zaplanować poczynania i przygotować wszystko tak, żeby zaliczyć dane zadanie śpiewająco. A może i za trzecim razem dopiero? Cóż, na pewno nie za pierwszym. I to jest bardzo fajne - sam się zdziwiłem, z jaką niecierpliwością zacząłem kampanię od nowa po przejściu jej pierwszy raz. Nawet teraz, pisząc tę recenzję, zastanawiam się, którymi kompaniami i w jaki sposób rozegrać bitwy, które przy pierwszym podejściu zaliczyłem w sposób zaledwie dostateczny.

GramTV przedstawia:

Nie we wszystkich regionach czekają na nas konkretne wyzwania - w części z nich będziemy mieli do czynienia z bitwą z "generatora zadań losowych". Te starcia nie są aż takie ciekawe, ale nadal są całkiem dobre, głównie dlatego, że generator ma spore możliwości i oferuje nam za każdym razem inny lub mocno zmodyfikowany zestaw zadań, co sprawia, że nie będzie tu dwóch podobnych do siebie bitew. No i na dodatek te potyczki są nieco łatwiejsze a brak limitu czasowego pozwala na nieco większą swobodę, więc można na nich nabić trochę więcej doświadczenia dla naszych oddziałów, jednocześnie minimalizując straty. To znaczy, nie zawsze, bo gdy w jednej z nich, złudnie relaksującej, nagle z mgły wojny wyjechał na mnie Tygrys Królewski z obstawą grenadierów, to szpetnie klnąc pod nosem musiałem się wycofać by zminimalizować straty i spróbować ponownie, tym razem przygotowując elegancką przeciwpancerną pułapkę na kocisko.

Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach to bardzo fajny dodatek. Nie jest zbyt obszerny, ale za to bardzo mocno zachęca do ponownej gry, która wydaje się być bardziej atrakcyjna niż pierwsze podejście, za co należy mu się spory plus. Fajne pomysły, ciekawe misje i nawet ta pobieżna "historyczność" składają się tutaj w atrakcyjną całość. To najfajniejsza kampania singlowa w grach Relica od czasów pomieszania RTSa z action-RPG w Dawn of War II. Grałem z dużą przyjemnością, ale... no właśnie, jakieś "ale" musi być. Czego dotyczy? Oczywiście finansów. To naprawdę fajny dodatek, tyle że 80 złotych piechotą nie chodzi. Spokojnie można z Ofensywy w Ardenach wycisnąć kilkanaście godzin zabawy, fakt, ale osobiście czułbym się bardziej komfortowo, gdyby cena była niższa.

Poza tym jednak nie mam zastrzeżeń, może poza tym, że całość byłaby o wiele lepsza, gdyby Relic pokazał bitwę także od drugiej, niemieckiej strony - moglibyśmy najpierw zdobywać Ardeny jako Wehrmacht i Waffen SS a potem je wyzwalać jako Amerykanie. Nie zrealizowano w pełni potencjału, ale i tak jest to bardzo solidna robota i nawet jeśli nie jest to największe dokonanie Relic, to naprawdę trudno jest się do czegoś przyczepić tak na serio. Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach to najfajniejsze strategiczne Ardeny od czasów Tigers in the Snow i Decisive Battles: Ardennes Offensive.

Zamów grę Company of Heroes 2: Ofensywa w Ardenach w sklepie gram.pl – 79,99 zł

8,0
Solidna przeprawa w Ardenach na kilka zimowych wieczorów
Plusy
  • bazuje na ciekawej bitwie
  • trzy kompanie zapewniają różnorodność
  • balansowanie między doświadczeniem i stratami
  • trudne, dobrze zaprojektowane misje
  • do wielokrotnego użytku
Minusy
  • nie ma misji dla Niemców
  • trochę za luźne podejście do faktów historycznych
  • cena
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!