Recenzja Rayman: Jungle Run i Rayman: Fiesta Run

Kamil Ostrowski
2014/09/06 10:00
6
0

Rayman Fiesta Run i Rayman Jungle Run to piękne przykłady na to, że można godnie zaadaptować dużą serię w mobilne realia.

Recenzja Rayman: Jungle Run i Rayman: Fiesta Run

Kto nie zna Raymana? Bohater składający się z niezłączonych ze sobą: korpusu, rąk, nóg i głowy dla wielu osób z paru ładnych pokoleń stanowi symbol dzieciństwa i pierwszego kontaktu z grami komputerowymi. Przed grami z tej serii można spokojnie posadzić dziecko, ale i pobawić się samemu. Mi możecie się przyznać, nie wstydźcie się - sam się jeszcze w Raymana zagrywam.

Ubisoft bardzo spokojnie, ale z drugiej strony, konsekwentnie podchodzi do eksploatowania tej marki. Rayman to nie Angry Birds, ani LEGO, ale jednak wartość ma, w związku z czym możemy się spodziewać, że jeszcze trochę z nami zostanie. Ciekawym jednak jest, że seria się uwstecznia. Świetne Rayman: Origins i Legends na duże konsole i komputery osobiste to platformówki 2D, po raz pierwszy od czasów prehistorycznych widzimy więc Raymana w tej perspektywie. Gra odnosi spory sukces, co trochę ułatwia sprawę Ubisoftowi, który wykorzystuje "kopa" jakiego dostała seria i decyduje się wypuścić spin-offa na urządzenia mobilne. Efekt - Rayman: Jungle Run. A po nim, Rayman: Fiesta Run. Opisywane tutaj razem, bo w gruncie rzeczy to niemal identyczne gry.

Na potrzeby grani na smartfonach i tabletkach trzeba było jednak nieco zabawę uprościć, jednocześnie zachowując sens. Utrzymano więc gry w konwencji 2D, skupiając się na skakaniu i okazyjnym spuszczaniu łomotu przeciwnikom, jednakże sprawiono, że postać głównego bohatera cały czas automatycznie biegnie. Używamy więc tylko dwóch "przycisków" znajdujących się po prawej i lewej stronie ekranu - skoku i ataku. Nieco wywraca to obraz zabawy. Poziomy muszą być krótkie, ponieważ margines błędu mamy niewielki. Ich przejście trwa więc zazwyczaj około minuty, czasami nawet pół. Poza tym, jest mniej miejsca na pomyślunek, a trochę większe znaczenie ma refleks, odrobina orientacji przestrzennej, a nieraz mozolna nauka każdego z poziomów. Czy to źle? Nie - pamiętajmy, że mamy do czynienia z grą na smartfony i tablety. Jak już wspominałem, rządzą się one nieco innymi zasadami, co nie oznacza, że nie mogą być dobre.

Zwyczajne przejście danego poziomu to zazwyczaj niewielki problem. Nie na wszystkich etapach w ogóle znajdziemy cokolwiek, co mogłoby nas zabić, a nawet jeżeli, to z łatwością możemy wroga zneutralizować. Sęk w tym, że nie zawsze chcemy. Czasami taki przeciwnik może nam się przydać. Ot, trzyma nad sobą parasol, po którym możemy wskoczyć, albo zwyczajnie chcemy się odbić od niego (Mario style!), żeby doskoczyć w niedostępne wcześniej miejsce. Nierzadko zorientujemy się, że popełniliśmy błąd dopiero po fakcie i będziemy musieli zacząć od początku. Dotyczy to nie tylko przeciwników, ale też sposobów przejścia danych fragmentów - skakania na odpowiednie platformy, wybierania odpowiednich ścieżek, itd. Gwarantuję Wam, że każdy poziom będziecie przechodzić po kilka, albo nawet kilkanaście razy. Dlaczego?

Ponieważ sednem zabawy w obydwu Raymanach nie jest zwykłe przebrnięcie przez kolejne poziomy, a złapanie jak największej, a najlepiej wszystkich, lumek - żółtych. duszków? Spełniają one rolę punktów. Rozrzucone są zazwyczaj w obszarach, do których ciężko jest się dostać, nierzadko wydaje się to niemożliwe, a innym razem będziemy musieli polizać ściany, aby dostać się do miejsc ukrytych. Czasami musimy nieco pokombinować, inny razem wykazać się świetnym refleksem. Czar Jungle Run i Fiesta Run tkwi w tym, że naszym prawdziwym celem jest zebranie WSZYSTKICH lumek na WSZYSTKICH poziomach. Dopiero pogoń za okrągłą setką punktów sprawia, że gra pokazuje swoje prawdziwe oblicze - trudnej, świetnie zaprojektowanej platformówki, która nie wstydzi się swojego pokrewieństwa z gatunkiem "runnerów".

GramTV przedstawia:

Marchewka, którą zachęca się nas do zebrania kompletu lumek jest absolutnie nie do zignorowania i w tym tkwi sekret mobilnych Raymanów. W przypadku Fiesta Run po "wymaksowaniu" każdego z etapów pojawia się możliwość zagrania w poziom "invaded", które zazwyczaj są trudniejsze i bardziej wymagające. Nie są to w żadnym razie zmodyfikowane wersje fragmentów, które musieliśmy idealnie przejść. To zupełnie nowe poziomy. Jak widzicie, połowa zawartości gry jest zastrzeżona dla tych, którzy wykażą się determinacją i odblokują ją, wykazując się umiejętnościami i uporem. Jungle Run również zachęca nas dodatkową zawartością, którą można odblokować maksując łapiąc kolejne komplety lumek (jest ich wyraźnie mniej, ale wciąż spełniają dobrze rolę wabika). Tym samym obydwie gry klasyfikują się jako naprawdę hardkorowe, w pewnym rozumieniu oczywiście.

Obydwie gry działają na silniku UbiArt, który znamy już ze stacjonarnych tytułów z Raymanem w roli głównej, czyli Rayman Origins i Rayman Legends. Nie przesadzę na pewno, jeżeli stwierdzę, że to najpiękniejsze gry, jakie miałem przyjemność podziwiać na ekranie swojego tabletu. Nie chodzi tylko o ostrość ilustracji, o płynność animacji, ale nawet o sam styl graficzny, który w obydwu produkcjach jest bezbłędny. W drugim przypadku nieco bardziej frywolny, nawet abstrakcyjny, co bardzo mi się podoba. Muzycznie obydwie gry to też mistrzostwo, chociaż czasami miałem wrażenie, że przydałoby się jeszcze parę utworów. Te, które są, odrobinę za często się powtarzały.

Historia serii Rayman sięga 1995 roku, kiedy to pierwszego września gra w pierwszej kolejności ukazała się na PlayStatation. Szybko wylądowała również na innych platformach: Atari Jaguar (pierwotnie Rayman powstawał głównie na ten sprzęt), Sega Saturn, a także na PC. Już cztery lata później specyficzny bohater zrodzony przez francuską fantazję został przeniesiony w trzeci świat trzech wymiarów, wraz z cudownym Rayman 2: The Great Escape. W 2003 roku natomiast pojawiła się trzecia część serii - Rayman 3: Hoodlum Havoc, w której większy nacisk niż dotychczas położono na walkę.

Niedługo później bohater popadł w niełaskę. Pojawiało się trochę spin-offów, głównie stawiano na postaci "Szalonych kórlików", czyli "Raving Rabbids", gry z udziałem których sygnowano marką Raymana. Dopiero w 2011 roku, pojawiło się Rayman Origins. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że powrócono do korzeni marki, decydując się na grafikę2D. Okazało się to strzałem w dziesiątkę i średnią ocen oscylującą wokół 88/100, w zależności od platformy. Jeszcze lepiej została przyjęta kontynuacja, Rayman Legends, dla której przeciętne oceny przekraczały 90/100 na większości sprzętów.

Warto jeszcze wspomnieć o tym, że za głównego twórcę Raymana uznaje się Michela Ancela, urodzonego w Monako. Deweloper ten odpowiada również za kultowe Beyond Good & Evil, nad którego kontynuacją aktualnie pracuje.

Pomiędzy Rayman: Jungle Run i Rayman: Fiesta Run są pewne różnice, o których wypada wspomnieć. Po pierwsze, Fiesta Run jest bogatsza w zawartość - mamy więcej poziomów (w tym świetne levele "invaded"), więcej postaci, większą różnorodność. Po drugie, Rayman: Jungle Run nie ma irytującego systemu kupowania power-upów, który, delikatnie rzecz ujmując, niezbyt delikatnie przymusza nas do wydania dodatkowych pieniędzy na lumki. Wciąż jesteśmy zachęcani możliwością kupowania innych szmerów-bajerów, ale nie mających wpływu na zabawę.

Podsumowując - jeżeli szukacie czegoś, co zastąpi Wam Angry Birds jako zabójcę czasu, to Raymany są świetnym wyborem. Jeżeli jesteście fanami serii, to również się nie zawiedziecie. Jeżeli po prostu lubicie grać na telefonach, bądź tablecie, bierzcie w ciemno. Rayman: Jungle Run i Rayman: Fiesta Run to do spółki dobre kilkadziesiąt godzin świetnej, zróżnicowanej zabawy. W tandemie tworzą jedną z najlepszych inwestycji, jaką możecie poczynić na rzecz swojego urządzenia mobilnego.

9,5
Jedne z najlepszych gier na telefony i tablety
Plusy
  • Świetny pomysł, łączący elementy platformówki i runnera
  • Mnóstwo poziomów
  • Piękna grafika i muzyka
Minusy
  • Niepotrzebne mikrotransakcje
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
07/09/2014 11:02

Wymaksowałem Rayman Legends na Wii U (tj. dalej pykam sobie w dniowe/tygodniowe wyzwania), i jestem gotów zaryzykować, że jest lepszy od Origins, i na pewno lepszy od mobilnych odsłon. Po prostu gierka jest świetna, gdy bawi się jednocześnie 5 graczy przy jednym telewizorze. Choć przyznam, że drugim najlepszym elementem w tych grach jest tryb runnera - więc mobilne jak najbardziej, ale ogólnie - konsolowe lepsze.

Usunięty
Usunięty
06/09/2014 22:42

Ja wymaksowałem oba na Androidzie i jestem gotów zaryzykować twierdzenie, że mobilne odsłony są lepsze od ich dużych odpowiedników.

Usunięty
Usunięty
06/09/2014 21:56

Wymaksowałem oba na Vita, wymaksowałem oba na iPhone. Polecam.




Trwa Wczytywanie