Crash Time 5: Undercover - recenzja

Paweł Pochowski
2013/04/21 18:30
6
0

Wycie policyjnych syren, nielegalne wyścigi, transport kradzionych aut i rozstawianie kolczatek. Most Wanted? Raczej prawie jak Most Wanted. A prawie, jak wiadomo, robi wielką różnicę.

Crash Time 5: Undercover - recenzja

Crash Time! Ile to już gier z tej serii pojawiło się w naszych polskich kioskach przez ostatnich kilka lat. Jest to o tyle dziwne, że za każdym razem, gdy mam styczność z tym tytułem jestem mocno zaskoczony tym, że on nadal istnieje i w miarę regularnie się ukazuje, a nawet dorobił się grona swoich wiernych fanów. I to nie są domysły, a fakty - wystarczy poszperać w internecie, by znaleźć tematy na forach, w których gracze wymieniają się opiniami na temat produkcji z tej serii.

Undercover to już piąta część Crash Time'a, który gdzieś tam po drodze ewoluował i z kioskowych gierek wydawanych przez City Interactive przepoczwarzył się w reprezentanta średniego gatunku i stoi teraz na półce z nalepką "59,90" i logiem Techlandu na opakowaniu. Co więcej, w którymś momencie Crash Time stał się - jak to doczytałem się w informacji prasowej polskiego wydawcy - "jedną z najlepszych gier wyścigowych". Pozwólcie, że w żaden sposób tego nie skomentuję, bo to chyba nawet nie wymaga komentarza. Ot dowcipnisie.

Nie zmienia to jednak faktu, że gra nie rozczarowuje, bo też dostając do ręki pudełko z Crash Time 5 nie można się za wiele spodziewać. To zresztą ciekawy efekt - gdy udajemy się do kina na film, który miał być przynajmniej dobry, a dostajemy horror klasy c - odczuwamy mocny zawód. Gdy jednak wiemy, że film, który mamy obejrzeć jest tworem drugiej kategorii, można z uśmiechem na ustach podziwiać groteskę dziejącą się na ekranie. Podobnie jest z nowym Crash Timem. Nic się po nim nie spodziewałem, nie zostałem więc negatywnie rozczarowany. Co więcej, pod kilkoma względami produkcji tej udało się mnie nawet mile zaskoczyć. Jest lekka i prosta, skierowana do fanów zręcznościowych wyścigów, którzy chcą po prostu pograć w tytuł z samochodami w roli głównej, bez bawienia się w symulacyjne szczegóły czy jakieś wyścigowe sezony. Twórcy serwują nam sporo akcji, i choć nie jest to tytuł z najwyższej klasy, można przy nim całkiem przyjemnie spędzić dwa wieczory, jeśli tylko przymkniemy oko na pewne mankamenty.

W Crash Time 5: Undercover wcielamy się na zmianę w dwójkę bohaterów - funkcjonariusza Semira oraz funkcjonariusza Bena - jednych z wielu bohaterów serialu Kobra: Oddział Specjalny. Tym razem nasze działania nie zawsze będą zgodne z prawem, bowiem naszym zadaniem jest zinfiltrowanie pewnego niebezpiecznego gangu. Aby to zrobić wykonujemy zadania na potrzeby kolejnych ośmiu członków tej organizacji. Za każdym razem zdobywamy jego zaufanie, a następnie przenikamy głębiej w struktury organizacji oraz zbieramy dowody, by przestępców wsadzić tam gdzie ich miejsce. Osiągnięcie tego celu będzie wymagało od nas pójścia pod prąd i zagranie z przestępcami w ich grę oraz według ich zasad.

W Crash Time 5 nie uświadczycie elementów stricte otwartego świata. Generalnie rzecz biorąc tryb kariery jest serią następujących po sobie rozdzielnych etapów, odpalanych za każdym razem z poziomu menu. Niektóre z nich to normalne wyścigi na torze (asfaltowym lub off-roadowym), a niektóre rozgrywane są na zasadzie knock-out. Drugi rodzaj misji to te rozgrywane na normalnych drogach. Wykonujemy je zarówno w mundurze, jak i jako członek mafii, stajemy więc przed różnymi zleceniami - od transportowania pod wskazany adres kradzionych samochodów, przez pozbywanie się paczek z nielegalnym towarem (lub zupełnie odwrotnie - gonitwę za uciekającym kurierem i zbieranie tego, co wyrzuca przez okno, gdy jesteśmy akurat na służbie), wyścigi z innymi przestępcami o prawo do wykonywania danych zleceń, konwoje ważnych dla gangu samochodów, ostrzeganie dilerów przed nadciągającym policyjnym nalotem, aż po policyjne zawody na stadionie w celu treningu swoich umiejętności. Łącznie gra w trybie kariery stawia przed nami ponad 50 takich w miarę urozmaiconych zadań, których pokonanie zajmuje około 7-8 godzin. Wraz z ich zaliczaniem otrzymujemy dostęp do coraz lepszych samochodów, które w Undercover podzielone są na kilka kategorii, m.in. auta cywilne, policyjne, sportowe, sportowe policyjne, rajdowe, terenowe oraz terenowe policyjne. Bryk jest kilkadziesiąt.

Twórcy przygotowali całkiem pokaźny zestaw lokacji. Jeździmy zarówno nad morzem, jak i w górach, na płaskich autostradach jak i w miastach oraz na zamkniętych torach wyścigowych, jak i bardziej otwartych torach terenowych. Często miejscówki widziane "z przedniego fotela" wyglądają całkiem zachęcająco. Dodatkowo zabawę uatrakcyjnia fakt, że lokacje oglądamy przy różnych pogodach. Duża ilość contentu to ogólny plus Crash Time'a. Od misji, przez lokacje, aż po samochody - wszystkiego jest tu całkiem dużo.

Poziom trudności jest pozytywnym aspektem rozgrywki w Crash Time 5. Karierę przechodziłem na poziomie normalnym i często musiałem do danej misji podchodzić kilka razy. Twórcy zaserwowali nam dość wyśrubowane wyniki do wykręcenia, dzięki czemu Undercover jest trudniejszy niż większość odpalanych przeze mnie ostatnio gier (z tego gatunku). Z drugiej strony, część moich porażek wynikała także z innych przyczyn - bardzo wrażliwego sterowania czy dużego handicapu, z którego korzystają nasi przeciwnicy. Jeśli chodzi o jakiekolwiek elementy SI, to są oni jej całkowicie pozbawieni. Wykonują po prostu kilka zaprojektowanych akcji i nic ponadto. Oprócz poziomu trudności całkiem miłym zaskoczeniem była także długość poszczególnych etapów. Często ich jednorazowe pokonanie zajmowało kilka ładnych minut. To także miła odmiana w czasach, gdy rozrywka elektroniczna zbyt często przyjmuje formę instant - krótko i szybko.

Mniej pozytywnie można opisać fabułę gry, która jest olbrzymią groteską. Poziom absurdu wprost wylewa się hektolitrami z ekranu. Pomimo pracy w policji, nasi bohaterowie chcą na tyle dobrze wykonywać swoje nielegalne role, że często nie przeszkadza im rzucanie w swoich kolegów w mundurach ładunkami wybuchowymi. Taki tam prezencik od znajomego, co nie? Albo inna bzdura - podczas eskortowania samochodu z ważnym dla mafii ładunkiem, zupełnie niespodziewanie, na nasz trop wpadają policjanci, którzy pragną nas zatrzymać. Co więc robi kierowca eskortowanego przez nas samochodu? Zwalnia! Mówi "pojadę wolniej, abyś miał czas się z nimi rozprawić". A mnie się wydawało, że jadąc z takim ładunkiem raczej wolałbym się oddalić od goniących mnie stróżów prawa, ale co tam. Może się nie znam.

I o ile z tych elementów, istnych głupotek, da się jeszcze w miarę pośmiać, o tyle nie da się już tego uczynić czytając dialogów prowadzonych przez głównych bohaterów. Obaj panowie mają tak ciężki żart, że z powodzeniem mógłby opowiadać go Karol Strasburger przed kolejnymi odcinkami Familiady. I w jednym takim Crash Time 5 prowadzący znalazłby dowcipów na całe lata tego teleturnieju. Ich rozmowy choć mają byś śmieszne, są całkowicie suche, i prawdę powiedziawszy mam wrażenie, że scenarzysta, który je pisał, na co dzień zajmuje się wymyślaniem dialogów dla niemieckich filmów erotycznych. Tragedia. Ale, żeby oddać sprawiedliwość, obydwa powyższe elementy mają zdecydowanie drugorzędne znaczenie z racji reprezentowanego przez Crash Time 5: Undercover gatunku. Nie zmienia to jednak faktu, że grałoby się znacznie przyjemniej, gdyby Semir oraz Ben podczas misji cicho kontemplowali i byliby rad nie wymieniać między sobą "dowcipnych" uwag.

GramTV przedstawia:

Ze względu na typowo zręcznościowy charakter zabawy twórcy pozwolili sobie na puszczenie wodzów fantazji. W związku z tym, w większości misji dostajemy do dyspozycji całkiem fajne power-up'y: strzał ładunkiem elektromagnetycznym; linę z hakiem, która wystrzelona zahacza i spowalnia naszego przeciwnika; kolczatkę przebijającą opony; plamę oleju rozlewaną za naszym autem czy chociażby tradycyjną naprawę naszego wozu. Ponadto regularnie podczas misji i wyścigów korzystamy z systemu nitro. Wszystkie te gadżety całkiem sympatycznie urozmaicają zabawę. Korzystamy z nich zarówno w trybie kariery, jak i pojedynczym wyścigu oraz podczas zabawy na podzielonym ekranie. Tak, bo Crash Time 5 jest w stanie zapewnić rozrywkę dla czterech osób jednocześnie. W teorii. W praktyce trudno było przekonać kogoś do tego, by zagrał ze mną w Undercover, a gdy już mój kompan zgodził się zasiąść z padem w ręce i razem pojeździć trochę po niemieckich autostradach - gra bardzo szybko odmówiła posłuszeństwa i całkowicie się zawiesiła.

Crash Time 5: Undercover, jak przystało na stuprocentową zręcznościówkę, legitymuje się bardzo prostym modelem sterowania samochodami. Co ważne prostym, ale nie prostackim. Auta jeżdżą czasem trochę jak sklepowe wózki, ale występują pomiędzy nimi znaczne różnice w osiągach oraz prowadzeniu. Dobrze wiemy, kiedy prowadzimy ciężką terenówkę, kiedy auto osobowe, a także gdy nasz sportowy potwór ma setki koni i napęd na tylną oś. Dla potrzeby takiej produkcji jak ta - w zupełności to wystarcza, szczególnie, że najczęściej zagrają w nią albo osoby szukające lekkiej przyjemnej samochodówki, które nie chcą się męczyć z bardziej zaawansowanymi tytułami, albo też dostaną ją w prezencie młodsi użytkownicy komputerów. Fan Forza Motorsport czy Burnouta pewnie spojrzy na grę z niesmakiem, ale inni mogą przy niej bawić się naprawdę fajnie. Przyznam się, że sam początkowo patrzyłem na Undercover spod byka, ale gdy trochę spuściłem z tonu okazało się, że gra jest całkiem grywalna i zapewnia w miarę przyjemnie spędzony czas.

Co do kwestii technicznych Crash Time 5: Undercover pozytywnie zaskakuje oprawą graficzną. Widać, że twórcy wyłożyli trochę pieniędzy na dobry silnik i często generuje on całkiem zjadliwe widoczki krajobrazu. Co więcej, modele samochodów można nawet od biedy nazwać całkiem ładnymi, a ponadto wyposażono je w znośny system zniszczeń, co tylko dopełnia pozytywnej oceny. Gorzej z efektami specjalnymi - zderzenia, wybuchy, iskry miażdżących się o siebie blach czy efekt rozmycia ekranu przy wysokich prędkościach są po prostu fatalne. Lepiej byłoby, gdyby twórcy je sobie darowali i w ogóle ich nie tworzyli. CT5 ma także problemy z płynnością animacji, jednak nie są one spowodowane spadkiem liczby klatek na sekundę. Po prostu czasami samochód podczas jazdy wygląda i zachowuje się, jakby się lekko przycinał.

Udźwiękowienie jest przeciętne. Część samochodów brzmi ok, część natomiast przypomina odkurzacz na wysokich obrotach. Voice acting lektorów jest raczej średnio wykonany (mowa o głosach angielskich, w Polsce gry nie dubbingowano); bardzo podobała mi się muzyka, która leciała podczas zabawy - ale to głównie z tego względu, że do folderu z grą można było wkleić swoje piosenki, które następnie lecą podczas gry. Z kolei już utworki wykonane przez twórców trzymają poziom reszty. Podobna muzykę pamiętam z symulatorów ciężarówek, są to więc takie "hard-truckowe" pioseneczki, które gdzieś tam sobie w tle nucą i co najważniejsze, nie przeszkadzają w zabawie.

Podsumowując, Crash Time 5: Undercover to wykonany zręcznie i całkiem sympatycznie, ale nadal jedynie niskobudżetowy tytuł, który wcale nie stara się ukryć swoich mniejszych aspiracji. Pomimo tego, twórcy postarali się, aby spędzony z produkcją czas był przyjemny - i o dziwo, jest. Tytuł odznacza się znaczną dawką grywalności. Posiada całkiem dobrze zaprojektowany (jak na potrzeby) model sterowania samochodem, kilkadziesiąt misji oraz samochodów i ciekawe lokacje. Zabawy starczy na dwa porządne wieczory. Grupa docelowa to amatorzy samochodówek oraz młodsi użytkownicy komputerów - jeśli macie młodszego brata możecie mu z całą pewnością Crash Time'a podarować, za co kupicie sobie kilka godzin luzu. Przy tym aspekcie ważne jest, że tytuł ten prosto jest zrozumieć i łatwo w niego grać, ale jednocześnie nie jest on prostacki. Do plusów zaliczamy mu także oprawę graficzną, choć nie da się ukryć, że efekty specjalne są naprawdę godne pożałowania. Podobnie jak i scenariusz oraz dialogi, ale poniekąd są one oparte na niemieckim serialu, nie można więc wymagać od nich cudów. Na ten moment cena CT5 to 59,90 zł, co w miarę dobrze oddaje stosunek ceny do jakości. Czym bardziej gra będzie tanieć, tym mocniej warto zastanowić się nad jej kupnem. Ale zawsze posiadając na uwadze fakt, że jest to budżetówka i do Need for Speeda porównać się jej nijak nie da.

5,5
Crash Time 5: Undercover jest jak sportowa wersja Fiata Seicento. Mały, ale stara się jak może
Plusy
  • zadowalający poziom trudności
  • nawet niezły silnik graficzny
  • różnorodne lokacje
  • dużo misji oraz aut
  • nadaje się dla początkujących
  • jak włączysz młodszemu bratu to możesz mieć trochę spokoju
Minusy
  • fatalne efekty specjalne
  • przeciętne udźwiękowienie
  • scenariusz i dialogi
  • czasem potrafi wkurzyć
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
23/04/2013 00:09

> Bratanek na widok zaoferowania mu Crash Team Racing mnie wyśmiał i chciał sobie "pojeździć"> w San Andreas.> Wtedy też miał 7 lat.>> Także pozazdrościć rodziny. ;)Ja zdecydowanie dla rozrywki "na kołach" zawsze wolałbym CTR niż jakiekolwiek GTA czy NFS-y :)Muszę więc poszukać gdzieś na strychu i zarezerwować sobie sporo czasu, aby powspominać z uśmiechem dawne czasy...

Usunięty
Usunięty
22/04/2013 11:20

Jeśli szukacie nowego montażysty to z chęcią przyjmę pracę. Zajmuję się tym profesjonalnie, a tutaj widzę że nawet prostego asynchrona nie możecie naprawić :P Trochę smiesznie to wyglada gdy Myszasty coś mówi, by po 3 sekundach dopiero ruszały się usta.

Usunięty
Usunięty
22/04/2013 09:42

Bratanek na widok zaoferowania mu Crash Team Racing mnie wyśmiał i chciał sobie "pojeździć" w San Andreas.Wtedy też miał 7 lat.Także pozazdrościć rodziny. ;)




Trwa Wczytywanie