Nintendo jako marka praktycznie w Polsce nie istnieje. A przynajmniej w porównaniu z tym, jak bardzo rozpoznawalna jest w Stanach Zjednoczonych i zachodniej części Europy, o Japonii już nie wspominając. U nas Nintendo jest niszą dla zapaleńców, a produkowane przez firmę konsole stacjonarne i przenośne są zabawką raczej elitarną, czyli zupełnie odwrotnie niż wszędzie indziej. W "normalnym" świecie konsole Nintendo to potęga, najlepiej się sprzedają, najwięcej zarabiają, trafiają do największej liczby odbiorców. Dlaczego nie u nas?
Cóż, to wina historii. Gdy pierwsze konsole japońskiej firmy szturmem zdobywały dziewicze rynki, Polska wciąż była "wykluczonym cyfrowo" krajem bloku socjalistycznego, do którego takie nowinki techniczne przenikały bardzo wąskim i wątłym strumieniem. Gdy świat zachwycał się konsolami Nintedo i Segi, w Polsce tworzył się kult komputerów Commodore i Atari. Dopiero później, już w XXI wieku, nasza historia grania zaczęła zbliżać się do tej zachodniej - u nas także popularność zdobyły sobie konsole PlayStation, a od kilku lat Polacy, jak ich odpowiednicy z USA, grają na Xbox 360 i PS3. Sytuacja się unormowała, ale nie dla Nintendo. Bez tej początkowej bazy klientów, bez przewagi nad Microsoftem i Sony, jaką Nintendo wypracowało sobie na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, nie udało się trafić do Polaków. W czasie gdy cały świat szalał na punkcie konsoli Wii, u nas pudełka z nią leżały na półkach sklepowych i kurzyły się ku zdziwieniu obcokrajowców, którzy u siebie mieli wielkie trudności z kupnem sprzętu z powodu braków towaru wynikających z popytu przewyższającego podaż. Nintendo w Polsce nie istnieje, takie są fakty - firma nawet nie ma swojego polskiego oddziału. I być może dlatego nikt nie zauważył, że od dwóch lat ktoś korzysta z własności intelektualnej firmy.
To, że odtwarzacz multimedialny MM264 Gamester firmy Manta Multimedia przypomina wyglądem i konstrukcją przenośną konsolkę Nintendo DS, może być zbiegiem okoliczności. To wyprodukowane w Chinach na zlecenie polskiej firmy urządzenie jest w zasadzie do wszystkiego - odtwarza filmy we wszystkich popularnych formatach cyfrowych, muzykę oczywiście także, pozwala czytać pliki tekstowe, oglądać zdjęcia i nawet robić te zdjęcia. Można to wszystko oglądać na ekranie o przekątnej 3,6 cala i rozdzielczości 480x272 pikseli, lub też na telewizorze po podłączeniu odtwarzacza dodanymi kablami. W opisie urządzenia na oficjalnej stronie producenta o grach wspomina się tylko raz, ogólnikowo i niezobowiązująco:
Umożliwia granie w wybrane gry
To wszystko. Detaliści są już bardziej wylewni - na stronie MediaMarkt.pl, na której dowiadujemy się, że urządzenie jest jeszcze na stanie kilku sklepów, można przeczytać, że:
Konsola obsługuje gry Game Boy advance, Sega, Flash oraz wiele innych
A co jest napisane na opakowaniu samego urządzenia?
Games Support: NES, GBC, GBA, SEGA
I jeszcze:
Internet: up to 5000 Games
Obracając pudełko można też dowiedzieć się, że MM264 Gamester jest produktem firmy Manta Multimedia, która w 2010 roku otrzymała nagrodę dla firmy roku w kategorii Polish Product - ale chyba nie za to urządzenie, bo centymetr niżej, małymi literami, stoi dość wyraźnie Made in P.R.C. czyli że ten sprzęt wyprodukowany został w Chińskiej Republice Ludowej. A to akurat jest dość istotne w kontekście tego, czego dowiemy się za chwilę.
W tym momencie jednak jasne jest jedno - Gamester posiada wbudowane emulatory konsol przenośnych GameBoy Color, GameBoy Advance oraz stacjonarnej Nintendo Entertainment System, która w Polsce sprzedawana była zresztą w formie pirackiej podróbki Pegasus. Dodatkowo sugeruje się, że Internet jest pełen gier, które współpracują z tymi emulatorami. Wystarczy ściągnąć, pięć tysięcy sztuk do wyboru. A gdy otworzymy pudełko okaże się, że nie trzeba nawet niczego ściągać, bo na załączonej płytce jest czterysta ROMów z grami, tak na dobry początek. Wczesne wersje King of Fighters, Final Fantasy, Gremlins, Pacman, Incoming, a nawet pierwszy Tomb Raider w wersji na GBC. Gry stare, nawet bardzo stare, często w wersjach oryginalnych, czyli japońskich. Ciśnienia growym wyjadaczom raczej nie podniosą. Ale może zainteresują prawników, bowiem według oficjalnego stanowiska firmy Nintendo, zarówno emulatory konsol, jak i skopiowane z oryginalnych kartridży ROMy są nielegalne.
Tak, oryginalnych konsolek GameBoy już się w zasadzie nie sprzedaje, a gry, które są na tej płycie, lub też można je znaleźć w formie ROMów w Internecie, są praktycznie nie do dostania. Ale nadal podlegają ochronie prawa. Można o tym poczytać na stronie oficjalnej Nintendo, ale my zapytaliśmy także dla pewności polskich przedstawicieli koncernu z firmy Stadlbauer i uzyskaliśmy potwierdzenie - ROMy i emulatory naruszają prawa autorskie Nintendo. I będą naruszać jeszcze przez przynajmniej trzydzieści do pięćdziesięciu lat, jeśli nie zmieni się w Polsce i Unii Europejskiej aktualnie obowiązujące prawo odnośnie własności intelektualnej. Prawo, które firma Manta Multimedia łamie... jak się wydaje.
Oczywiście, zapytaliśmy też samych zainteresowanych, jak ich zdaniem wygląda sytuacja. Od przedstawiciela Manty w rozmowie telefonicznej dowiedziałem się, że gry, które obsługuje urządzenie, można znaleźć:
na legalnych stronach do ściągnięcia, na dobreprogramy.pl
a także, że te, które znajdują się na płycie, to:
100% freeware nie patentowane w Polsce
Nie ma legalnych stron z ROMami, na dobreprogramy.pl też trudno znaleźć kopie gier Nintendo. A czy Final Fantasy, Pacman lub Tomb Raider z GameBoy'a mają w Polsce "patenty" jest dość trudno określić. Przedstawiciel firmy Manta twierdził też, że na to całe oprogramowanie ma:
wyłączność w Chinach
Czyli tam, gdzie wyprodukowano urządzenie. I tutaj już byliśmy w kropce, bo nie byliśmy w stanie sprawdzić, jak wygląda sytuacja tam i jak się mają do niej chińskie prawa. Może rzeczywiście według nich to, co Nintendo uznaje za piractwo i naruszenie swoich dóbr intelektualnych, w Chinach jest legalne. Ale prawie na pewno przestaje takie być po przekroczeniu granicy Polski i Unii. Odtwarzacz multimedialny Manta MM264 Gamester, w tym momencie już znikający z rynku, ale nadal dostępny, ma zainstalowane nielegalne oprogramowanie. I przez dwa lata, gdy był w normalnej sprzedaży, nikt nie zwrócił na to uwagi...
Czy gdyby Manta naruszyła prawa autorskie Sony i Microsoftu, sprawa wyglądałaby inaczej? Czy gdyby hipotetyczne urządzenie nielegalnie emulowało gry z PlayStation lub pierwszego Xboksa, to ktoś by to zauważył? Nie wiadomo. Raczej tak. Ale fakt, że przez tak długi okres nikt nie zainteresował się piractwem wymierzonym w Nintendo, świadczy dobitnie za tym, co napisałem na samym początku. Nintendo w Polsce nie istnieje i nikogo nie obchodzi, więc kto miał zauważyć? No właśnie.
A co będzie dalej? Nie wiadomo. Po zgłoszeniu przypuszczalnego naruszenia prawa oficjalnymi kanałami czekałem na odpowiedź głównego oddziału Nintendo prawie tydzień i otrzymałem zwrotnie tylko standardową formułkę z podziękowaniami. Także w polskim oddziale nie wzbudziłem poruszenia. Nie wyglądało na to, by ktokolwiek się przejął. Może dlatego, że skoro Polaków wyraźnie nie obchodzi Nintendo, to Nintendo nie obchodzą Polacy i to, co się dzieje w ich kraju bezprawia? Może. Zobaczymy.