NBA 2K13 - recenzja

Patryk Purczyński
2012/11/02 18:40
4
0

Choć sezon NBA dopiero ruszył, kibice byli już świadkami pierwszych niespodzianek. Na szczęście w przypadku NBA 2K13 zaskoczenia nie ma - gra trzyma poziom, do którego nas przyzwyczaiła.

Choć sezon NBA dopiero ruszył, kibice byli już świadkami pierwszych niespodzianek. Na szczęście w przypadku NBA 2K13 zaskoczenia nie ma - gra trzyma poziom, do którego nas przyzwyczaiła. NBA 2K13 - recenzja

Mówi się, że do zwycięstwa potrzebny jest rywal. Seria NBA 2K systematycznie temu twierdzeniu zadaje jednak kłam. Osamotniona na placu boju gier koszykarskich produkcja 2K Sports, najpierw w wyniku zdjęcia z anteny NBA Live, następnie skasowania NBA Elite i wreszcie nieudanego powrotu wspomnianego NBA Live, od lat trzyma wysoki poziom i sama zawiesza sobie poprzeczkę coraz wyżej. Twórcy mówią, że są to winni graczom, którzy kupują ich produkt - i widać, że nie są to słowa rzucane na wiatr. NBA 2K13 powraca z klasą godną najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. Ale i tak jak najlepsza koszykarska liga na świecie, ma swoje gorsze momenty.

Zacząć wypada od tego, co dzieje się na parkiecie – a dzieje się sporo. Główna w tym zasługa stojącej na bardzo wysokim poziomie sztucznej inteligencji. Sterowani przez komputer koszykarze świetnie się uzupełniają, potrafią przekazać krycie, w dogodnej sytuacji podwajają przeciwnika przy piłce, a w ataku albo szukają partnera ustawionego na wolnej pozycji, albo – gdy tylko dostrzegą taką sposobność – sami przedzierają się pod kosz. W NBA 2K13 widzimy wszelkie zagrania znane z parkietów National Basketball Association: zwody, rzuty kelnerskie, podkoszowe przepychanki, rzuty z odejścia, alley oopy... To wszystko oczywiście było już w poprzednich odsłonach serii, nad którą opiekę sprawuje ekipa Visual Concepts, ale w tegorocznym wydaniu to wszystko jeszcze lepiej ze sobą współgra.

Jeśli można mieć jakieś zarzuty do sztucznej inteligencji, to naprawdę drobne. Czasami, nawet na wyższych poziomach trudności, zbyt łatwo można dostarczyć piłkę w strefę podkoszową do nieobstawionego partnera – i to w kilku akcjach pod rząd! Oczywiście jeśli tego manewru będziemy nadużywać, szybko zostaniemy skarceni seryjnymi stratami i łatwym oddaniem punktów przeciwnikowi. Trzeba przyznać, że wyjście do kontr koszykarze w NBA 2K13 mają znakomicie opanowane. Jeśli zaś chodzi o defensywę, pewne braki można dostrzec w walce na tablicach. Te drobne niedociągnięcia nie są jednak w stanie zakłócić olbrzymiej przyjemności z rozgrywki.

Aby jednak w pełni móc cieszyć się z tych wszystkich dobrodziejstw i własnemu oku zapewnić show godzien NBA, trzeba nad padem (sterować klawiaturą nawet nie próbujcie) posiedzieć sporo czasu. Przypomina mi się złota formuła Blizzarda: "Easy to learn, hard to master", zgodnie z którą łatwo jest nauczyć się podstaw gry, a trudniej opanować ją do perfekcji. W przypadku NBA 2K13 tylko ten drugi człon się zgadza, co daje nam nową maksymę: "Uneasy to learn, even harder to master". Jedną kwestię muszę tu bezwzględnie podkreślić: daleki jestem od krytykowania jakiejkolwiek gry za wysoki poziom trudności i w tym przypadku wcale o ów poziom trudności nie chodzi. Mały (podkreślam: mały) kamyczek wrzucam jedynie do ogródka skomplikowanego sterowania. Zabrakło mi nieco tej prostoty, która z czystą głową pozwala mi od razu przystąpić do w miarę efektownej rozgrywki. Pamiętajmy, że gry sportowe mają przede wszystkim bawić i odprężać. W przypadku produkcji 2K Sports najpierw trzeba przejść jednak fazę cierpliwej i pokornej nauki.

Czas przejść do drugiej, chyba równie ważnej co sam gameplay, kwestii, czyli trybów zabawy. Oprócz standardu w postaci sezonów, play-offów, pojedynczego meczu czy multiplayera NBA 2K13 oferuje kilka interesujących nowości. Wart uwagi jest zwłaszcza tryb MyCareer, znany w poprzednich edycjach jako MyPlayer. Moduł ten został drastycznie rozbudowany i wzbogacony o multum nowości. Po stworzeniu własnego zawodnika i rozegraniu meczu kandydatów, w zależności od naszej dyspozycji zostajemy wybrani w drafcie z określonym numerem. Selekcję „rookie” poprzedzają rozmowy z zainteresowanymi nami szefami drużyn NBA. Pytają o nasze nastawienie, filozofię i plany. W zależności od udzielanych odpowiedzi możemy utwierdzić ich w przekonaniu, że warto na nas postawić, lub odwieść ich od pomysłu zaoferowania nam kontraktu.

GramTV przedstawia:

Wybór w drafcie to dopiero początek wieloetapowej przygody z NBA. Z czasem zyskujemy doświadczenie, które pozwala nam obierać charakterystyczne tylko dla siebie zagrania, patrzymy jak na naszym koncie przybywa zer, zdobywamy coraz liczniejsze rzesze fanów. Możemy też, podobnie jak chociażby nasz jedyny rodak w NBA, Marcin Gortat, jeździć na campy, organizowane przez legendy ligi. Nabyte w ich trakcie umiejętności pootwierają nam nowe drzwi na parkiecie. Możliwości rozwoju swojego zawodnika w MyCareer jest całe mnóstwo - czuć, że wszystko tu jest w istocie skupione wokół nas i mamy niebagatelny wpływ na to, jak potoczy się nasza kariera.

Wspomniany moduł nie jest jedyną nowością w NBA 2K13. Wielbicieli starej szkoły z pewnością ucieszy wieść, że legendarni koszykarze z lat 80. i 90. znów w pełni formy biegają po parkiecie. Do boju możemy poprowadzić nie tylko słynny dream team z igrzysk olimpijskich w Barcelonie, z Michaelem Jordanem, Magickiem Johnsonem, Larrym Birdem, Clyde'em Drexlerem i innymi znakomitościami tamtych czasów, ale także zespoły, które złotymi zgłoskami zapisały się w historii ligi. Jest wreszcie podpatrzony z gier sportowych EA tryb MyTeam, polegający na budowaniu drużyny marzeń za pośrednictwem kart z koszykarzami. Jeśli jednak ma on zdobyć taką popularność, jak choćby FIFA Ultimate Team, czeka go jeszcze spory remont. I można się w tym miejscu kłócić, czy wszystkie te nowości rekompensują utratę znanego z NBA 2K12 trybu NBA Greatest czy Wyzwań Jordana z NBA 2K11. Może rzeczywiście w tegorocznej odsłonie brakuje takiego wyrazistego modułu opartego na konkretnych zadaniach. Tym niemniej, i tak można w nim przepaść na długie godziny, zwłaszcza dzięki MyCareer.

Visual Concepts co roku jeszcze mocniej stawia na styl przedstawiania meczów w formie transmisji telewizyjnych. Nie inaczej jest w NBA 2K13, które emanuje różnego rodzaju rozwiązaniami z TV: są efektowne powtórki, komentarze znanej reporterki Doris Burke, okazjonalne grafiki, analizy w przerwie czy nawet licznik siły wsadu. W przerwach na parkiet wybiegają maskotki drużyn i cheerleaderki. Z głośników pobrzmiewają charakterystyczne melodyjki mające zachęcić publikę do dopingu, a komentatorzy ze swadą relacjonują przebieg wydarzeń. Szkoda tylko, że po raz kolejny 2K Sports mikrofon oddało w ręce Kevina Harlana. Chciałoby się zamiast niego usłyszeć Mike'a Breena i jego słynne już "Bang!".

Oprawa meczowa stoi zatem na bardzo wysokim poziomie. Szkoda, że warstwa wizualna miejscami się do niego nie dostosowuje. Animacje zawodników wyglądają pięknie i płynnie, niezależnie od tego, jakie kompozycje zwodów i zagrań sobie wymyślimy, ale z innymi członkami widowiska jest już gorzej. Wspomniane wcześniej cheerleaderki poruszają się bardzo nienaturalnie, a kibice dziwacznie okazują radość ze zdobytych przez ich idoli punktów. Poważne zastrzeżenia mam też do grafiki. Twarze zawodników, zwłaszcza na zbliżeniach, niezbyt dokładnie odwzorowują prawdziwe wizerunki koszykarzy. Stroje, choć uginają się pod wpływem wykonywanych ruchów, nadal dziwacznie odstają od tułowia. Zdarzają się też ujęcia, w których wyraźnie widać, jak gracze przenikają przez siedzących za liniami końcowymi fotoreporterów. Kilka ciepłych słów należy się za to oprawie muzycznej. Oprócz charakterystycznych dla serii tzw. czarnych rytmów można bowiem usłyszeć także inne style. Jakże miłym zaskoczeniem dla moich uszu była obecność Coldplay i U2!

Przerwa międzysezonowa w NBA była dla mnie podwójnie frustrująca - raz, że nie było meczów i emocji z nimi związanych (to akurat oczywiste), a dwa, że darzeni przeze mnie sympatią koszykarze przechodzili głównie do klubów, za którymi, łagodnie mówiąc, nie przepadam. Z tym większą radością przyjąłem więc do wiadomości, że NBA 2K13 raz jeszcze stanęło na wysokości zadania - i tak właśnie produkcję Visual Concepts oceniam. Nie jest dziełem najwybitniejszym, jakie można sobie wyobrazić. Nie jest też powiewem świeżości na miarę huraganu Sandy, ale nie przeszkadza mi to wystawić jej wysokiej noty. Gracze otrzymają kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset, godzin znakomitej zabawy w trybach dla jednego gracza i multiplayerze, a miłośnicy NBA będą się dodatkowo cieszyć z rozmaitych smaczków, jak choćby przedmeczowych animacji charkaterystycznych dla danych zawodników (Jeremy Lin i jego słynne przywitanie meldują się na pokładzie). 2K Sports może sobie z czystym sumieniem powiedzieć: spłaciliśmy dług, jaki mieliśmy u naszych fanów.

8,5
NBA w najlepszym wydaniu, ale wciąż z pewną rezerwą
Plusy
  • rozbudowany, niezwykle bogaty tryb MyCareer
  • rozgrywka
  • realizacja w stylu telewizyjnym
  • świetna, niemal kompletna sztuczna inteligencja
  • wystarczy na cały sezon NBA i jeszcze dłużej
Minusy
  • nierówna oprawa wizualna
  • brak modułów na kształt tych z poprzednich odsłon
  • nieco zbyt skomplikowane sterowanie
  • można narzekać na brak wyrazistych nowości w rozgrywce
Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
07/11/2012 19:55

Powinni zrobić chociaż kilka reprezentacji z innych państw żeby Dream-Team miał się z kim mierzyć jak np. w NHL EA.

Usunięty
Usunięty
04/11/2012 10:03

Nie wiem, jak to było w wypadku fify, bo nie grałem w żadną od Fifa 2000 :P Nie mój sport :P

Usunięty
Usunięty
04/11/2012 09:38

A w fifach miałeś inaczej? Co prawda teraz 13 odstaje od 12 ale wcześniejsze wersje zmieniały się wyłącznie składami




Trwa Wczytywanie