Binary Domain – wrażenia z japońskiego dema

Paweł Matyjewicz
2012/02/02 09:26
6
0

Binary Domain już od pierwszej zapowiedzi zdołało mnie skutecznie do siebie przyciągnąć, a na jakikolwiek skrawek grywalnego kodu wyczekiwałem z wypiekami na twarzy. Już Same założenia i realia, które tak bardzo pokochałem jeszcze w dzieciństwie oglądając masowo cyberpunkowe anime, sprawiły, że obok gry po prostu nie mogłem przejść obojętnie. Na szczęście miałem już okazję przetestować japońskie demo. Swoje wrażenia i spostrzeżenia postanowiłem przelać w artykuł, który właśnie czytacie.

Binary Domain już od pierwszej zapowiedzi zdołało mnie skutecznie do siebie przyciągnąć, a na jakikolwiek skrawek grywalnego kodu wyczekiwałem z wypiekami na twarzy. Już Same założenia i realia, które tak bardzo pokochałem jeszcze w dzieciństwie oglądając masowo cyberpunkowe anime, sprawiły, że obok gry po prostu nie mogłem przejść obojętnie. Na szczęście miałem już okazję przetestować japońskie demo. Swoje wrażenia i spostrzeżenia postanowiłem przelać w artykuł, który właśnie czytacie. Binary Domain – wrażenia z japońskiego dema

Demo w praktyce tak jak zapowiedziano, oferuje dwa, krótkie wycinki. Etap przedzierania się przez metro w górnym mieście jest czystą, niczym nie skrępowaną rozwałką - po przejściu do odpowiedniego punktu demo niespodziewanie się kończy i pozostawia niedosyt. Poziom dziejący się w slumsach jest także niewielki i prowadzi do konfrontacji z typowym dla japońskich produkcji szefem. Mam tu szczególnie na myśli czułe punkty, w które chcąc nie chcąc musimy trafić by zatriumfować - dzięki temu akcja nie sprowadza się jedynie do strzelania na oślep, ale również podjęcia stosownej taktyki, co jest zwłaszcza widoczne przy walce z większymi przeciwnikami. Nie wszystkim takie podejście musi przypaść do gustu, ale mi osobiście bardzo odpowiadało, choć czasem to sprawia, że mamy do czynienia z brakiem logiki typu: "mam wyrzutnię rakiet, ale nie pokonam przeciwnika, dopóki nie trafię w pulsujący, czerwony nos!". Cóż, taka konwencja. Czy zła, czy dobra, każdy powinien ocenić już sam.

GramTV przedstawia:

Na krótką wzmiankę zasługuje też wpadająca w ucho muzyka. Jeszcze nie doszukałem się informacji, kto za ścieżkę dźwiękową odpowiada, ale dałbym sobie rękę uciąć, że już tę nutkę gdzieś słyszałem. Charakterystyczne gitary w tle dopełniają akcji, ale jednocześnie nie powodują bólu głowy.

Mylą się ci, którzy stwierdzili, że demo mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie, utwierdziło mnie w przekonaniu, że pomimo technicznych wpadek gra zaoferuje bardzo sympatyczny klimat i ma w sobie coś, co niewątpliwie potrafi przyciągnąć do ekranu. Spodziewałem się po prostu więcej. Pamiętajmy, że na horyzoncie dumnie powiewa flaga BioWare i mam dziwne wrażenie, że wypuszczając w tym samym okresie Binary Domain SEGA strzeliła sobie w przysłowiową stopę. Techniczne niedoróbki mogą skutecznie odstraszyć większość graczy, którzy będą woleli wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na pewny produkt. Niestety cyberpunkowa strzelanina do takich nie należy i jest przeznaczona raczej wyłącznie dla osób, które po mistrzowsku pływają w gatunku. W innym razie można się po prostu mocno przejechać. Czy zatem demo zaprezentowało faktyczny stan rzeczy i taki produkt już 24 lutego zawita na półki naszych sklepów? Spekuluję, że nie i naprawdę chciałbym mieć rację. Binary Domain ma w sobie spory potencjał, który moim zdaniem nie powinien zostać zaprzepaszczony. A już na pewno jest na swój sposób jedyne w swoim rodzaju, więc nadal warto czekać.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
06/02/2012 07:55

Hmm..na screenach gra nie wygląda źle. Gorzej wypada przez barierę platformową, przez którą będę musiał ją odpuścić, chyba, że firma pójdzie w końcu po rozum do głowy i wyda ją też na PC

Usunięty
Usunięty
04/02/2012 02:15

Sega uwielbia gry mające problemy techniczne.Zgadnijcie kto wydał Alpha Protocol? :))

Usunięty
Usunięty
02/02/2012 17:49

Wygląda jak nędzna podróba Deus Ex: Human Revolution.




Trwa Wczytywanie