Spider-Man: Edge of Time - recenzja

Rafał Dziduch
2011/11/25 18:00
7
0

Umiejscowienie Spider-Man: Edge of Time na jakościowej skali nie jest wcale takie trudne, a to dzięki temu, że ostatnio mieliśmy co najmniej dwa „komiksowe” tytuły, które to ułatwiają. Do ostatniego Batmana nowy Pająk bezwzględnie się nie umywa i odpada w przedbiegach. Na szczęście dzieło firmy Beenox nie jest tak tragiczne jak X-Men: Destiny. Wystarczy spojrzeć na oceny obu wspomnianych tytułów, żeby już wiedzieć, że Spider-Man: Edge of Time jest gdzieś pośrodku. To kolejna gra akcji oparta po prostu na licencji komiksowej, która ani ziębi, ani grzeje. Pograć w nią można, ale jak nie zagracie, to nic nie stracicie.

Umiejscowienie Spider-Man: Edge of Time na jakościowej skali nie jest wcale takie trudne, a to dzięki temu, że ostatnio mieliśmy co najmniej dwa „komiksowe” tytuły, które to ułatwiają. Do ostatniego Batmana nowy Pająk bezwzględnie się nie umywa i odpada w przedbiegach. Na szczęście dzieło firmy Beenox nie jest tak tragiczne jak X-Men: Destiny. Wystarczy spojrzeć na oceny obu wspomnianych tytułów, żeby już wiedzieć, że Spider-Man: Edge of Time jest gdzieś pośrodku. To kolejna gra akcji oparta po prostu na licencji komiksowej, która ani ziębi, ani grzeje. Pograć w nią można, ale jak nie zagracie, to nic nie stracicie.

Kampania Spider-Man: Edge of Time została osnuta w oparciu o jeden pomysł. Pracujący dla Alchemaksu naukowiec Walker Sloan znalazł sposób na to, by podróżować w czasie i zmieniać przeszłość. Za sprawą jego ingerencji w czasowe kontinuum Peter Parker nigdy nie podjął pracy w redakcji Daily Bugle, ale pracuje właśnie w korporacji Alchemax. Dość niespodziewanie telepatyczny kontakt nawiązuje z nim Miguel O’Hara, a więc Spider-Man 2099. Wie on, że na Pająka (tego z przeszłości) czyha niebezpieczeństwo, a jego śmierć pogrążyłaby także świat z przyszłości. Obaj bohaterowie zaczynają więc współpracę, która powoduje przenikanie się dwu światów, a graczom daje możliwość pokierowania obiema postaciami. Pod względem fabularnym Spider-Man Edge of Time jest trochę zagmatwany, ale fani komiksów powinny być zadowoleni, bo w grze pojawiają się znane postaci, często w dość nietypowych sytuacjach.

Dwóch zamiast czterech to chyba gorzej?

Przy omawianiu gameplayu wrócę jeszcze na moment do Spider-Man: Shattered Dimensions, by podkreślić, że obecnie zamiast czterech, mamy tylko dwóch Pająków. To ważne, bo nie zagramy już w skradankowym stylu Spider-Manem Noire, ani nie poszalejemy jako Ultmate Spidey. Moim zdaniem to krok w tył, bo osobiście wolałbym rozwinięcie tamtej koncepcji, a nie jej ograniczanie. Zostali bowiem bohaterowie, którymi mimo oczywistych różnic, gra się jednak bardzo podobnie. Wspomniane różnice polegają np. na tym, że klasyczny Pająk może wykorzystywać specjalny pasek energii do ogromnego przyspieszenia, a Pająk 2099 pozostawia czasowo swój fantom, który skupia na sobie ostrzał wrogów. Parker i O’Hara różnią się również nieco rodzajem mocy specjalnych, które wykupujemy z czasem za zbierane orby oraz figurki złotych pająków – do tej kwestii jeszcze powrócę.

Dwóch zamiast czterech to chyba gorzej?, Spider-Man: Edge of Time - recenzja

Jedną z poważniejszych wad Spider-Man: Edge of Time, ale wcale nie jedyną, są dość sterylne i powtarzające się w nieskończoność lokacje. Problem w tym, że w zasadzie cały czas przebywamy w ogromnym biurowcu Alchemaksu. Poziomy są rozległe, ale poszczególne pomieszczenia dość pustawe. Kuriozalne było to, że wielokrotnie trafiałem do podobnych do siebie zamkniętych miejsc, w których były tylko ściany, a nic do zrobienia... Dziwacznie czułem się także w tunelach i szybach wentylacyjnych, którymi Pająk się przeciska. Uwierzycie, że choć taki korytarz skręca, a nawet prowadzi pod górę i w dół, to aby poruszać postacią wystarczy wychylić gałkę pada W DOWOLNYM kierunku? To swoiste kuriozum – pełznę do przodu, a gałę trzymam w bok, albo do tyłu – strona nie ma w tym względzie znaczenia.

Mashowanie guzików rulez

Gra o Pająku byłaby niepełna, bez mocy specjalnych, więc pora omówić tę kwestię szerzej. Obaj bohaterowie je oczywiście posiadają, w części nawet indywidualne, a rozwija się je za specjalne orby oraz złote pająki, jak już wspominałem. Te ostatnie czasami są całkiem dobrze ukryte i kiedy znajdujemy się w ich pobliżu miga specjalny wskaźnik na ekranie, co trochę pomaga je odnaleźć. Ponieważ Spider-Man: Edge of Time to w zasadzie prosty slasher, rozwój postaci jest typowy – z czasem otrzymujemy dostęp do potężniejszych mocy, które wyprowadza się dość prostymi kombinacjami przycisków. W tym względzie autorom zabrakło jednak nieco finezji, bo i tak najlepiej sprawdzają się podstawowe ciosy, ewentualnie w połączeniu z pluciem pajęczyną, która paraliżuje na moment przeciwników. Generalnie Spider-Man Edge of Time polega jednak na wiecznym mashowaniu guzików, więc macie już z pewnością pojęcie, jak w to się gra.

GramTV przedstawia:

Trzeba jednak przyznać, że niektóre moce wyglądają całkiem fajnie. Jedną z najlepszych jest dla przykładu Grand Smash – O’Hara wyskakuje wysoko w powietrze i kręci się szybko wokół własnej osi, rażąc przy okazji pobliskich wrogów. Niezłe jest także Pain Tornado, w którym bohater w umiejętny sposób łączy kombinację wyskoków, ciosów i uników. Parker z kolei też ma w zanadrzu kilka atrakcji. Wielu wrogów jednocześnie może rozłupać przy pomocy Web Cyclone, a więc swoistej trąby powietrznej, która tworzy się z pajęczyny. Skuteczny jest także Web Hammer – ogromny, ale trochę wolno ładujący się młot z pajęczyny, który rozłoży na łopatki nawet przeciwników uzbrojonych w tarcze. Koniecznie wspomnieć muszę jeszcze o dostępnej dla obu bohaterów mocy Time Paradox. Wciskając obie gałki jednocześnie, tworzymy specjalną strefę, w której przeciwnicy na moment zastygają. Wystarczy wówczas kilka prostych ciosów, aby ich rozwalić. Dzięki tej umiejętności daje się eliminować spore grupy złoli w dość krótkim czasie. W sumie z mocy korzysta się dość fajnie, oczywiście jeśli o nich nie zapomnimy i nie ograniczymy się do prostego klepania w dwa, trzy przyciski – bo można i tak.

Graficznie jest ubogo

Kolejną rzeczą, która mocno mi doskwierała w czasie testów Spider-Man: Edge of Time jest praca kamery. Często zdarza się tak, że dziwnie się ustawia, przez co w mało przyjazny sposób prezentuje pole walki. Najgorzej jest kiedy Pająki wspinają się na ściany lub łażą po suficie, bo wtedy całkowicie już głupieje. Efekt jest często taki, że gorączkowo kręci się gałą, próbując ustalić w którą stronę ma się udać bohater. Bywa to irytujące, bo w grze w wielu miejscach pojawiają się czasowe wyzwania. Trzeba np. dotrzeć do zamykających się drzwi lub przeskoczyć w odpowiednie miejsce. Niestety kamera lubi to utrudniać i wówczas ginie się głównie przez nią, a nie przez własne umiejętności.Graficznie jest ubogo, Spider-Man: Edge of Time - recenzja

W czasie kampanii odblokowujemy też szereg nowych wyzwań. Te są dostępne w postaci ogromnej pajęczyny, na której wybiera się po prostu kolejne ikonki. Jest ich całkiem sporo i wydłużają one czas spędzony z grą, dając nam przy okazji możliwość dalszego rozwijania bohaterów. Prawda jest jednak taka, że nie znalazłem w nich nic oryginalnego, dosłownie najmniejszego drobiazgu, którego nie znałbym z innych gier. Trzeba się ścigać z czasem, obijać przeciwników po twarzach, zbierać jakieś przedmioty czy orby, zbudować najdłuższe kombo lub przebiec przez zamykające się drzwi. Pod względem wykonania Spider-Man Edge of Time również jest niespecjalnie zachwycający. Do nowego Batmana nie ma nawet startu i w zasadzie pochwalić grę można wyłącznie za kostiumy obu bohaterów i animację ruchu postaci. Jednak zarówno przeciwnicy, jak i scenerie prezentują się ubogo. Jest lepiej niż w X-Men: Destiny, by odwołać się znowu do tamtej gry, ale to jednak nadal „słabo-średnia” jakość. .

Finalna ocena Spider-Man Edge of Time nie jest zbyt wysoka. Gra nie jest z pewnością tak słaba jak X-Men: Destiny, ale nie ma się co oszukiwać, że mamy do czynienia z hitem. Nie mamy. Dzieło Beenox to po prostu średniak, rzemieślnicza robota odwalona bez większego polotu, a przy tym kolejna standardowa gra o komiksowych bohaterach. Całą kampanię udało mi się ukończyć w siedem godzin z malutkim hakiem, a dodatkowe wyzwania zabiorą pewnie drugie tyle. Czy to wystarczy? Fani mogą zagrać, docenią pewnie fabułę i pojawienie się kilku postaci z tego uniwersum, ale gracze, którzy nie wielbią Spider-Mana bezgraniczną miłością spokojnie, mogą sobie spokojnie odpuścić. Dla tej gry nie warto rozbijać świnki-skarbonki.

6,5
Średniak. W zasadzie tylko dla najwierniejszych fanów Pająka
Plusy
  • fabuła do zniesienia
  • nawet fajne kostiumy
  • kilka fajnych mocy
Minusy
  • grafika
  • tylko dwóch bohaterów
  • puste lokacje
  • powtarzalne scenerie
  • backtracking
  • słabe walki
Komentarze
7
kotlecik5
Gramowicz
29/11/2011 16:59

A mój brat tak się nim niesamowicie podnieca cały czas, co potwierdza teorię Masterminda: "W zasadzie tylko dla najwierniejszych fanów Pająka" :P

Zekzt
Gramowicz
29/11/2011 11:39

Spiderman 1 na PS2 wzorowany na filmie był ok, dwójka była najlepsza częścią next genów, kolejny ultimate też wypadał bardzo dobrze, trójka na PC jak i web of shadows to były kiszki, potem trochę błyszczał shattered dimensions, teraz edge of time jest jedynie średniakiem.Najlepsza część - zdecydowanie jedynka z PSXa [jej kontynuacja też była bardzo dobra].

Usunięty
Usunięty
29/11/2011 11:33

Czlowiekpajak jest fajny, ale te gry jakos tak nie zabardzo. spiderman 3 jescze byl OK bo byl wzorowany na filmie, mozna powiedziec ze adaptacja filmu?




Trwa Wczytywanie