Rage - recenzja

Czekałem na tę grę kilka lat. Każda kolejna entuzjastyczna zapowiedź, każdy kolejny szczegół umacniały mnie w przekonaniu, że na długie godziny zniknę znów w głębokim, niepowtarzalnym postapokaliptycznym świecie, w którym na dodatek będzie można pobawić się pojazdami. Mówiąc krótko – otrzymam w jednej grze wszystko to, co lubię najbardziej. I owszem, otrzymałem. Problem w tym, że jakoś nie za bardzo mi się to spodobało...

Czekałem na tę grę kilka lat. Każda kolejna entuzjastyczna zapowiedź, każdy kolejny szczegół umacniały mnie w przekonaniu, że na długie godziny zniknę znów w głębokim, niepowtarzalnym postapokaliptycznym świecie, w którym na dodatek będzie można pobawić się pojazdami. Mówiąc krótko – otrzymam w jednej grze wszystko to, co lubię najbardziej. I owszem, otrzymałem. Problem w tym, że jakoś nie za bardzo mi się to spodobało...Rage - recenzja

Bo nie będę ukrywał – jestem Rage nieco zawiedziony. Chyba po prostu spodziewałem się czegoś innego. Odłóżmy jednak na chwilę na bok osobiste preferencje i oczekiwania. Bo przecież, kiedy przyjrzeć się wcześniejszym informacjom, nikt nie obiecywał realistycznego shootera z porządną balistyką, walki o przetrwanie i picia wody z muszli klozetowej, czy symulacyjnego modelu jazdy.

Opowieść zaczyna się, niczym u Hitchcocka, od solidnego trzęsienia ziemi. A dokładniej od uderzenia w naszą planetę przez wielki meteor, które prawdopodobnie zniszczy na niej całe życie. Dlatego powstają na całym świecie Vaulty Arki, w których zostają zahibernowani wybrańcy, mający przywrócić Ziemi jej splendor. Jak się domyślacie jednym z nich jest Vault Dweller Bohater z Arki, w którego przyjdzie nam się wcielić. Żaden to spoiler, wszystkiego dowiadujemy w ciągu pierwszych kilku minut gry.

Żeby nie było łatwo, okazało się, że ludzkość zniosła cios z niebios znacznie lepiej, niż przypuszczano. Część tychże ocalałych stworzyła społeczności pragnące odbudować z gruzów cywilizację, część próbuje na nich żerować, są i tacy, zwący się Enklawą Władzą, którzy są (lub udają, że są) przedstawicielami dawnych struktur rządowych. Miłośnicy Fallouta poczują się w Rage od razu, jak w domu.

Oczywiście gdzieś pośrodku ląduje nasz bohater, zapomnijcie jednak o jakichkolwiek wyborach moralnych, czy balansowaniu między frakcjami. Tutaj od samego początku jesteśmy ustawieni, a jedyna i słuszna ścieżka postępowania jest nam zawsze wskazywana. Ekipa id nie ukrywała jednak, że Rage z sandboksem, czy swobodą nie będzie mieć wiele wspólnego, dlatego szybko im to wybaczyłem. Tym bardziej, że początkowo historyjka zapowiadała się całkiem smacznie, choć przewidywalnie.

Niestety, szybko dotarło do mnie, że fabuła mnie raczej niczym wielkim nie zaskoczy i opiera się głównie na eksploatacji dość przewidywalnych motywów związanych z postapokaliptycznym settingiem. Nie powiem, jest tu kilku ciekawych bohaterów, jest kilka mniej jednoznacznych sytuacji, jednak zupełnie moim zdaniem nie potrafiono tego wykorzystać. Nawet na poziomie narzucanej z góry linii fabularnej. Tak naprawdę w pewnym momencie grałem dalej głównie z chęci spotkania jeszcze kilku niezłych bohaterów niezależnych pokroju Szalonego Joe, czy doktora Kvasira i smutnego, wciąż przegrywającego manipulatora.

W zasadzie Rage nie mogę odmówić jednego – klimatu. Jest i nawet w tych niedużych, ciasnych osadach, wręcz wylewa się z ekranu. Jako fanatyczny wręcz miłośnik postapo grałem więc dalej, po prostu chłonąc krajobrazy, kolejne miejsca i rewelacyjnie niekiedy zaprojektowane modele postaci. Ech, gdyby tak wyglądającymi postaciami zaludnić świat Fallouta... To zdecydowanie najmocniejszy punkt gry.

Przejdźmy teraz do rzeczy chyba najważniejszej, czyli konstrukcji rozgrywki oraz jej mechaniki. Generalnie mamy do czynienia w Rage z dwoma płaszczyznami. Pierwsza z nich, to quasi-sandbox, po którym poruszamy się zdobywanymi w grze pojazdami, głównie dojeżdżając na miejsca kolejnych misji. Te – nie licząc kilku wyjątków – odbywają się z kolei w osobnych instancjach, gdzie mamy do czynienia z klasycznym, tunelowym shooterem. Zacznijmy może od właśnie tego elementu.

Praktycznie każda misja wrzuca nas do osobnej lokacji (obóz bandytów, baza Władzy etc.), w której przez 90% czasu poruszamy się z punktu A do punktu B, eliminując po drodze przeciwników. Czasami zdarzy się, że trafimy na jakieś urozmaicenie – a to musimy użyć zdalnie sterowanych samochodzików-bomb, a to znów trafi nam się jedyny i prosty do pokonania boss. W zasadzie nie ma opcji, żeby się gdzieś zgubić, czy zaplątać w labiryncie korytarzy. Co więcej, przyjmując zadania poboczne, wyświetlane na tablicach w miastach, doświadczymy niemalże za każdym razem backtrackingu. Jeśli bowiem myśleliście, że odwiedzicie w ten sposób nowe miejsca... Cóż, myliliście się, podobnie jak ja.

I tutaj mam też straszny żal do ekipy id, która mimo tak prostej konstrukcji tego elementu gry, nie potrafiła stworzyć praktycznie żadnej, naprawdę dobrze zaaranżowanej sytuacji. Chyba najbardziej zapadającą w pamięć scenę przeżyjemy na samym początku, podczas pierwszej misji. Tak prosta konstrukcja poziomów z misjami aż prosiła się o jakieś do bólu oskryptowane, ale efektowne i podnoszące poziom adrenaliny eventy, być może dopowiadające jakieś fabularne szczegóły. A tu nic. Prosty korytarz z kilkoma większymi nieckami i boty.

Dobrze, że te bywają na tyle rozgarnięte, by nie obrażać mnie swoją SI. Nie jest to może poziom z F.E.A.R., ale przynajmniej chowają się i przeskakują za osłonami, czasem potrafią się wycofać do następnej linii obrony, a goście od walki wręcz potrafią biec zygzakami. To zawsze coś.

Całość ratuje naprawdę fajny arsenał. To zresztą chyba najlepiej wykonany element związany z walką z Rage. Broni jest całkiem sporo (pisał o tym Lucas), jest dość zróżnicowana i posiada świetny moim zdaniem system korzystania z kilku nawet typów amunicji. Sprawia to, że samo strzelanie, choć bardzo arcade’owe, daje sporo radochy. Przynajmniej na początku, gdyż ja w zasadzie całą grę przeszedłem korzystając jedynie z trzech giwer – shotguna na hordy mutków, snajperki do walki ze strzelającymi przeciwnikami (tak, jest doskonała nawet w korytarzach) i rewolweru z Grubymi Mamuśkami na wszelakich „twardzieli”. No dobra, działko pulsacyjne Władzy z amunicją (uwaga!) BFG też wymiata.

Całą przyjemność z wykorzystania tego arsenału psuje bowiem zaimplementowany model obrażeń, którego nie potrafię pojąć. W Rage nie ma bowiem czegoś takiego, jak headshot. To znaczy nominalnie jest i na początku nawet często z tej opcji korzystamy. Cóż z tego, skoro, by podnieść poziom trudności, twórcy zdecydowali, że część przeciwników jest w stanie wytrzymać takich kilka? Po co więc celować w głowy, skoro to samo zrobi kilka Grubych Mamusiek wsadzonych w korpus, czy nogę? Chyba wiem już, czemu nie ma tutaj normalnego multi z deathmatchem.

Podsumowując krótko ten element rozgrywki i biorąc nawet pod uwagę fakt, że id chciało nam - jako kolejne studio – pozwolić poczuć oldschoolowy klimat, posłużę się przykładem z naszego rodzimego podwórka. W równie oldschoolowym Hard Reset rozwalanie wrogów sprawiało mi kilkukrotnie większą satysfakcję. Bo o tym, że pokryte megateksturami środowisko gry jest zupełnie niezniszczalne jeszcze nie wspominałem, prawda?

GramTV przedstawia:

Drugi element rozgrywki, to poruszanie się pojazdami po terenie poza miastami i związanymi z zadaniami instancjami. Nie spodziewałem się w tym przypadku jakichś fajerwerków, ale zarówno przesadnie arcade’owy model jazdy, jak i samo wykorzystanie pojazdów w Rage, to kolejne rozczarowanie. Nie mogę się pozbyć wrażenie, że element ten dodano na siłę, bo – poza wyścigami w miastach – nie wnosi on zupełnie niczego do rozgrywki.

Miałem nadzieję, że przemykanie się po Pustkowiach będzie pełne adrenaliny, strachu przed utratą wozu, czy poważnym jego uszkodzeniem i koszmarnymi kosztami naprawy. Nic z tych rzeczy. Jest to element na tyle mało znaczący, że twórcy w obawie przed jego zupełnym zignorowaniem przez graczy, zmuszają nas fabularnie do zdobycia nowych, lepszych samochodów. Podobnie z ich ulepszaniem. Byłem mocno zszokowany tym, że dużo bardziej zaangażowały mnie pod tymi względami dwie totalnie niszowe i w sumie relatywnie słabe części Hard Truck: Apocalypse od rosyjskiej Buki. Tak, wiem, że w Rage to jedynie element dodany – ale to przecież produkcja aspirująca do miana AAA.

Całkiem pozytywnie oceniam natomiast zaimplementowany w Rage crafting. Jest prosty – jak cała reszta gry – ale daje sporo radości, szczególnie, kiedy nauczymy się wytwarzać roboty zwiadowcze i wieżyczki, z których udziałem nawet najprostsze walki sporo zyskują. Podobnie z produkcją lepszej amunicji, czy różnorodnych środków, mających nam pomóc w przetrwaniu na Pustkowiach – akurat ten element rozgrywki wnosi do niej całkiem sporo, daje satysfakcję, a każdy nowy schemat nieodmiennie cieszy.

Nie mogę nie wspomnieć oczywiście o kilku smaczkach, z których jeden – amunicję BFG – już poznaliście. Takowych ciekawostek, nawiązań, a nawet miejsc jest całkiem sporo, a każde z tych odkryć daje sporo radości. Znalazło się tutaj nawet miejsce dla dobrze znanej nam figurki z ruszającą się główką w niebiesko-żółtym kombinezonie...

W Rage znajdziemy w sumie całkiem sporo elementów czysto opcjonalnych, takich jak poukrywane gdzieniegdzie w terenie znajdźki, czy choćby gry hazardowe z całkiem niezłą karcianką na czele. Do tego dochodzą oczywiście wspomniane już poboczne zadania od BN i z tablic, czy wyścigi. Problem w tym, że bawią one niekiedy bardziej, niż właściwa gra. „Misje snajperskie” polegające na osłanianiu z jakiegoś balkonu kilku BN, czy wspomniana karcianka dostarczyły mi niekiedy więcej adrenaliny, niż odganianie się od hordy mutantów, czy walka pozycyjna z Egzekutorami Władzy. O jeździe po tunelowych „bezdrożach” nie wspomnę. Czegoś tu ewidentnie zabrakło.

Oprócz kampanii starczającej na 10 do kilkunastu godzin (biorąc pod uwagę wyścigi, zabawy z mini-grami i zadania poboczne mnie zajęła ona nieco ponad 13 godzin), otrzymamy tez w Rage dwa tryby zabawy dla wielu graczy. Pierwszy z nich, to Furia drogowa, czyli cztery rodzaje zawodów na sześciu mapach, rozgrywane za pomocą dostępnych w grze pojazdów. Choć, jak już przyznałem, w samej kampanii wyścigi i jazda samochodami raczej mnie rozczarowały, tutaj można spędzić kilka intensywnych godzin. Po pierwsze żywi kierowcy (mimo jedynie trzech oponentów!) biją na głowę głupie boty, po drugie system awansów i odblokowywania nowych zabawek daje tu po stokroć więcej radości, niż kupowanie ulepszeń w singlu. Nie jest to może jakaś rewelacja, ale gra się całkiem przyjemnie.

Podobnie z Legendami Pustkowi, czyli trybem kooperacji dla dwóch graczy. Przyznam szczerze, że bawiłem się tu również zdecydowanie lepiej, niż w kampanii. Tak proste sztuczki, jak ograniczony zasób posiadanej broni, czy specjalnej amunicji sprawiły, że gra wreszcie stała się wyzwaniem. Paradoksalnie, w niektórych z zadań w Legendach mamy znacznie ciekawsze z punktu widzenia mechaniki gry cele misji, niż w singlu. Naprawdę polecam i żałuję, że rozwiązania takie nie znalazły się w kampanii.

Czas na rzecz budzącą największe kontrowersje, czyli oprawę graficzną, dźwiękową i wszelakie technikalia. Mogę powiedzieć jedno – jestem szczęśliwcem. Mimo posiadania eksperymentalnych sterowników NVIDII do BF3 nie miałem praktycznie żadnych poważnych problemów z grą. Jedynie podczas jednej sesji multi na ekranie doświadczyłem rozdwojenia mojego samochodu i jakichś dziwnych artefaktów.

Nie oznacza to jednak, że nie mam do ekipy Carmacka kilku zarzutów. Zacznę od rzeczy, które częściowo stara się naprawić najnowszy patch, czyli praktycznym braku opcji graficznych. Owszem, gra przez cały czas ma równiutko 60 klatek – to miłe. Ale brak możliwości włączenia choćby synchronizacji pionowej (już jest po patchu), czy zdecydowania o czymkolwiek innym poza rozdzielczością i wygładzaniem krawędzi, bardzo zranił moje pecetowe serce. Oczywiście od razu pojawiły się w sieci sposoby na zmodyfikowanie mnóstwa elementów „domowymi sposobami”, ale niesmak pozostał.

Kolejna sprawa, to wczytywanie się tekstur na moich oczach. Nie spotkałem się z czymś takim od bardzo dawna, tym bardziej, że wiele z nich wygląda po prostu... biednie. Owszem, widoki i krajobrazy robią wrażenie, podobnie jak unikalne ukształtowanie terenu i pokrywające go niepowtarzalne tekstury. Wszystko jest jednak tak piękne tylko z oddali, a pozbawione dynamicznego oświetlenia wnętrza ładniej wyglądały w Falloucie 3. Jedyne, co naprawdę się udało, to modele postaci, z naciskiem na BN. Rewelacyjna galeria typów ze świetnym chwilami designem, szczegółowością strojów i mimiką. O oczach szalonego Joe nie wspomnę.

Co ciekawe, Rage został w pełni zlokalizowany, co oznacza, ze mamy w grze nie tylko polskie napisy, ale również pełny dubbing. I tutaj spore, pozytywne zaskoczenie, bo aktorzy udzielający głosów postaciom z gry wypadli naprawdę nieźle. W kilku przypadkach może nieco inaczej dobrałbym głosy, ale było takich wyjątkowo mało. Co ciekawe, mam wrażenie, że odpowiadała za to ta sama grupa osób, która udźwiękowiła polskie wersje najnowszych Falloutów, kilka kwestii zabrzmiało bowiem bardzo znajomo.

Tutaj jeszcze jedna uwaga i rzecz bardzo fajna – werbalna reakcja wrogów na nasze działania. Ogólnie bardzo pozytywnie wypadają wszelakie okrzyki i teksty, które wypowiadają nasi wrogowie. Postrzeleni jęczą, bluźnią, nawołują się, krzyczą o wycofaniu (co czasem naprawdę robią), czy też głośno anonsują lecącą bums-niespodziankę. Tym, co mnie jednak szczególnie urzekło, to ich reakcja na nasze działania. Ot, choćby Gadżeciarze krzyczący z wyrzutem, gdy posiadamy robota zwiadowczego: „On też ma zwiadowczego! Sam go programowałem!” Czy na przykład głośny krzyk: „Uwaga na głowy! Ma snajperkę!”, gdy odstrzelimy nią komuś bańkę. Drugim lub trzecim strzałem oczywiście. Tu się nic nie zmienia.

Zdaję sobie sprawę, że większość tego tekstu, to narzekania. Nie twierdzę przy tym jednak, że Rage jest grą złą. Wydaje mi się po prostu, że id wjechało swoim buggy w ślepą uliczkę. Na kilku kolejnych rozjazdach wybrało niewłaściwe zjazdy i utknęło zawieszone gdzieś między próbą stworzenia mocnego klimatu, pozorów swobody i modelu rozgrywki dostępnego dla wszystkich. W ten oto sposób zamiast krwistego steku z zapieczonymi ziemniaczkami, dostaliśmy hamburgera z frytkami z mikrofali. Dającego się przełknąć, ale pozostawiającego piekielny niedosyt i ochotę na porządne żarcie.

I właśnie o tym chciałbym poinformować cały świat w tej recenzji. Jeśli bowiem nastawiacie się wyłącznie na niezobowiązującą, prostą i niezbyt wymagającą strzelankę, w której podjeżdża się na misje samochodzikiem – znajdziecie tu zapewne sporo zabawy. Problem w tym, że po szumnych zapowiedziach i bodajże siedmiu latach pracy utytułowanego studia, słynącego niegdyś z rewolucyjnych produkcji, spodziewałem się czegoś więcej. Plusy nie przesłoniły mi niestety minusów. A szkoda, bo za klimat dałbym „idom” dziesiątkę.

6,9
Prosta strzelanka ze świetnym klimatem i nudnym jeżdżeniem samochodami
Plusy
  • Klimat
  • kilka naprawdę niezłych postaci
  • krajobrazy oglądane z daleka
  • strzelanie jest całkiem fajne...
Minusy
  • ...choć skopano dystrybucję obrażeń
  • krajobrazy z bliska nie są już piękne
  • ciągłe doczytywanie się tekstur
  • nudna i nic nie wnosząca jazda samochodami
  • kiepska fabuła
Komentarze
141
Laid_back
Gramowicz
08/03/2013 13:57
Dnia 08.03.2013 o 13:55, Mate0 napisał:

mam takie pytanie mam tablet graficzny medion i program art rage i niby ok działą ale np za pomoca myszki jest od razy gruba krecha pędzla ale jak wezme piórko to jest cieniutka kreska i musze mocno nacisnac na tablet czy to ma tak wygladac? mam mocno szorawac piórkiem po tablecie ?

Gwoli ścisłości - post ma się nijak do tematu. To recenzja gry Rage

Usunięty
Usunięty
08/03/2013 13:55

mam takie pytanie mam tablet graficzny medion i program art rage i niby ok działą ale np za pomoca myszki jest od razy gruba krecha pędzla ale jak wezme piórko to jest cieniutka kreska i musze mocno nacisnac na tablet czy to ma tak wygladac? mam mocno szorawac piórkiem po tablecie ?ok chyba rozwiązałęm problem :)

Usunięty
Usunięty
15/10/2011 14:23
Dnia 14.10.2011 o 09:22, karolekx23x napisał:

Gra nadal mnie interesuje ale chyba nie za ta kase, zagrać zagram ale może za jakiś czas jak cena i sama sprzedaż nie bedzie zachwycać wiec bedą przeceny.

Nie spodziewaj ich się zbyt szybko bo to zenimax i cenega.Druga sprawa Patch z ulepszeniem do wyświetlania tekstur(to znaczy tekstury są tylko gra ich nie wyświetla nawet przy zrobieniu cfg) - innymi słowy coraz lepsze cyrki wychodzą na jaw.




Trwa Wczytywanie