Diablo 3 nie będzie wspierać modów, za to będzie wymagać stałego połączenia z Internetem nawet w grze dla jednego gracza, a za przedmioty na wirtualnych aukcjach zapłacimy niewirtualnym pieniądzem. Słowem, po 11 latach oczekiwania, dostaniemy grę wyposażoną w pełen zestaw przywar tak znienawidzonych przez graczy. Krótko mówiąc, szykuje się kasowy hit.
Gdyby nie fakt, że za produkcją Diablo III stoi Blizzard, na internetowych forach nie byłoby dzisiaj tylu negatywnych komentarzy dotyczących wspomnianych wyżej cech gry. Coraz więcej nowych gier wymaga stałego dostępu do Internetu, co prędzej czy później stanie się standardem. Modyfikacje gier to nisza, którą interesuje się maleńki, choć głośny procent graczy. A sprzedawanie na internetowych aukcjach wirtualnych przedmiotów za gotówkę, to proceder tak stary, jak stare są gry MMO. Wprowadzać takie nowinki może dziś każdy, tylko według graczy nie może tego zrobić Blizzard. Bo Blizzard to ojciec trójcy świętej, ostoja hardcore’u, studio legenda, które gry wydaje raz na kilka lat, ale jak już to robi, to klękajcie narody i bijcie pokłony. Bzdura, moi drodzy.
Blizzard robi dziś przede wszystkim grube pieniądze, a współpraca z Activision tylko zwiększy jego obroty. Informacja o spadku liczby subskrybentów World of Warcraft pewnie na nikim nie zrobiła większego wrażenia, bowiem Blizzard jest i na to przygotowany mając w zanadrzu kolejne rozszerzenia, których premiera jest zawsze wydarzeniem w branży, nawet jeśli ktoś w WoWa nie gra; dwie kampanie do Starcrafta II (wydać jedną grę w trzech odsłonach – rewelacyjny pomysł na biznes!) oraz wyczekiwane od wielu lat Diablo III. Rozwiązania, które zastosuje w tym ostatnim, nie tylko zapewne powiększą przychód firmy, ale i najprawdopodobniej przyspieszą rozwój trendów, którym wyraz dezaprobaty daje wielu graczy.
Powroty serii po długich latach nieobecności na rynku bywają bolesne, o czym przekonał się choćby Duke Nukem Forever, na którego czekano bagatela 14 (?) lat... Od czasów premiery Diablo II nie minęło wiele mniej, ale o ile w przypadku Księcia rozważaliśmy różne scenariusze, tak tytułowy piekielny boss podąża prostą drogą do sukcesu, nie bacząc na ofiary, jakie zostawia za sobą. Gracze mogą oburzać się, że gra jest zbyt kolorowa, że efekty czarów nie rozświetlają ciemnych lochów, że drzewko umiejętności drzewkiem jest już tylko z nazwy itd., ale to nie zmienia faktu, że większość i tak potulnie pójdzie do sklepów po Diablo III przyciągnięta legendą drugiej części (nawet jeśli w nią nie grali) i silną marką Blizzarda. I zaakceptują każdą zmianę, na którą nie zgadzają się aktywni na forach pozostali gracze, bowiem mają zakodowane w głowach, że czego Blizzard nie dotknie, od razu zamienia się to w złoto. Blizzard to jakość i legenda, nawet jeśli to stereotyp. Kropka.
Twórcy z Zamieci już raz udowodnili całemu światu, że doskonale potrafią pozyskiwać pieniądze tworząc mechanizmy rozgrywki perfekcyjnie wykorzystujące nasze ludzkie słabości. Trudno znaleźć inne racjonalne wytłumaczenie regularnego płacenia miesięcznego abonamentu przez kilkanaście milionów osób za możliwość przebywania w wirtualnym świecie jeśli nie jest nim niezdrowy nałóg. Diablo III, podobnie jak World of Warcraft, także będzie grą silnie uzależniającą, przy której strategie turowe i syndrom „jeszcze jednej tury” wydają się zaledwie niewinną rozrywką.
Motorem napędowym serii Diablo od samego początku były przedmioty. Ktoś może powiedzieć, że równie ważne było całe uniwersum, starcia z hordami piekielnych zastępów czy levelowanie postaci. Owszem, ale wszystko to i tak kręciło się wokół losowo generowanego i zbieranego przez nas „lootu”. Kto choć raz zagrał w którąś grę Diablo ten zapewne doświadczył radości ze zdobycia w grze dla jednego gracza rzadkiego przedmiotu o wysokich i unikatowych statystykach. Potem co prawda wchodziło się do Battle.netu i widziało nieźle wyposażonych graczy, przy których nasza magiczna pałka +15 do ataku miękła na ich widok, ale to tylko motywowało do dalszych poszukiwań. Niektórzy robili to dla zaspokojenia własnego ego, inni zaś upatrzyli w tym dobry biznes i zdobyte przedmioty zaczęli sprzedawać gdzieś pokątnie na forach i aukcjach internetowych za realną walutę.
Blizzard doskonale zdawał sobie sprawę z takiego stanu rzeczy, dlatego też powstanie osławionego już domu aukcyjnego w Diablo III było naturalnym krokiem do uprawomocnienia tego procederu. Jeśli nie zrobiliby tego sami, na pewno znalazłby się ktoś, kto zrobiłby to za nich. Osobiście wolałbym, by pieczę nad transakcjami sprawował producent gry niż człowiek, który za miskę ryżu zatrudnia chińskich farmerów wirtualnego złota. A że przy okazji Blizzardowi z tytułu wystawienia przedmiotu na aukcję i prowizji ze sprzedaży skapnie ładna sumka? Potraktujmy to jako cenę za bezpieczeństwo. I czy to nam się podoba czy nie, wymagane stałe połączenie z Internetem oraz brak wsparcia dla modów również należy rozpatrywać w tych kategoriach.
Biorąc na swe barki odpowiedzialność za gotówkowe transakcje, Blizzard nie miał innego wyjścia chcąc być traktowanym poważnie przez przyszłych klientów. Tylko za sprawą monitorowania przez cały czas poczynań graczy będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo przed kradzieżami i oszustwami. Nie o to jednak bym się martwił. Bardziej niepokojącą kwestią jest, jak bardzo Diablo III skupi się na przedmiotach.
Wprowadzenie domu aukcyjnego, w którym za przedmioty można płacić realnym pieniądzem to świetne psychologiczne zagranie, dzięki któremu mamy wrażenie, iż poświęcany czas na rozgrywkę jest dla nas dochodowy (i mówi to człowiek, któremu płacą za to, że gra i o grach pisze...). Pytanie zatem, czy nie powstanie coś na kształt wyścigu szczurów, w którym zwyciężą ci, którzy będą pielęgnować odcisk na palcu wskazującym, albo ci z wypchanym portfelem. Czy nie zabije to przyjemności z cieszenia się zdobytym własnoręcznie przedmiotem, może nie super unikatowym, ale na tyle rzadkim i mocnym, by skutecznie posługiwać się nim w walce z innymi graczami? Czy nie będzie dochodzić do spekulowania i pompowania bańki w przedmioty, których wartość może gwałtownie spaść po wydaniu aktualizacji gry przez producenta? Czy możliwa stanie się komfortowa rozgrywka i rywalizacja z innymi bez wydawania pieniędzy na lepsze uzbrojenie? Czy też może polowanie na okazje, szukanie przedmiotów i prowadzenie aukcji stanie się meta grą w Diablo III?
Na te pytania poznamy odpowiedzi dopiero po premierze, jednak Blizzard już teraz zapewnia, że gra nie była tworzona z myślą o domu aukcyjnym i nie wpłynie on na przyjemność rozgrywki. Kto wie, może pomysł wewnętrznych transakcji przedmiotów za gotówkę nie jest aż tak straszny jak go malują? Z pewnością warto śledzić jego rozwój, bowiem na poczynania Blizzarda patrzy cała branża, która tylko czeka na to, by móc skopiować jego najlepsze pomysły. Domy aukcyjne z realnymi cenami mogą być dla gier MMO pokaźnym zastrzykiem gotówki. Czy oznacza to, że w przyszłości bez grubego portfela lub własnego życia nie będziemy mogli cieszyć się wspólną rozgrywką? I czy to jeszcze będzie wirtualna rozgrywka czy też prawdziwe ekonomiczne gierki rozgrywające się w fantastycznych światach? Odpowiedzcie sobie sami...Chcecie poczytać więcej o branżowych ciekawostkach, trendach i problemach? Nie ma sprawy - oto zestawienie wszystkich części "Co z tą branżą?".