Battlefield 3: tryb kooperacji (PS3) - wrażenia z gamescom 2011

Robert Sawicki
2011/09/03 01:15

Wiecie co? Znudziło mi się tradycyjne pisanie wrażeń z gier, w które graliśmy na gamescomie. Postanowiłem umilić nieco czas zarówno sobie, jak i Wam, czego efekty możecie podziwiać poniżej. Jak zawsze za darmo! Hurra!

Wiecie co? Znudziło mi się tradycyjne pisanie wrażeń z gier, w które graliśmy na gamescomie. Postanowiłem umilić nieco czas zarówno sobie, jak i Wam, czego efekty możecie podziwiać poniżej. Jak zawsze za darmo! Hurra! Battlefield 3: tryb kooperacji (PS3) - wrażenia z gamescom 2011

Drogi pamiętniczku,

Cieszę się, że znalazłeś dziś wolną chwilę, by spędzić ze mną nieco czasu - szczególnie, że ostatnio sam nie miałem dla Ciebie zbyt wiele. Oboje wiemy, że mieliśmy lepsze i gorsze chwile, ale pora odstawić na bok nasze małe sprzeczki, w których i tak nie miałeś żadnej racji. Skąd taka nagła zmiana z mojej strony? Cóż, pamiętasz może gamescom, o którym tak często rozmawialiśmy pod kołdrą, przy leniwym blasku latarki, którą znalazłem u Marcina? Ten gamescom, na który, zgodnie z obietnicą, miałem Cię zabrać? Widzisz, mój drogi efekcie wyrębu lasów - Veni, Vidi, Vici. Może i tym razem o Tobie zapomniałem, ale hej! Grałem w Battlefielda 3 na PS3 i PC, booyah! Nie jestem pewien, kiedy mama przyłapie nas na naszym małym randez-vous i tym samym ile mamy czasu, stąd opowiem Ci tylko o tym, jak grało mi się na konsoli. Daj spokój, nie ma co się na darmo rozpisywać. W końcu Mysza opisywał już wersję na PC, duuuuh!

Dobrze wiesz, jak do tej pory czekałem na grę i jak bardzo, mimo wszystkich, idiotycznych ograniczeń w kwestii ilości graczy, chciałem chwycić wersję na którąś z konsolek. Te piętnaście minut, w trakcie których mogłem sprawdzić nowego BF'a (Best Frienda, Battlefielda, wybierz sobie) miały być jak święto dokarmiania zgłodniałego fana serii, który tak cholernie długo wyczekiwał godnego następcę Battlefielda 2. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że to, w co miałem okazję zagrać, nijak miało się do moich oczekiwań. Nie chodzi nawet o to, że były one wysokie. Najzwyczajniej w świecie oddano nam średniaka, którego winno się spalić i zrobić od początku, nawet jeśli to wciąż wersja alpha.

Rozpoczynanie opisywania wrażeń z gry chodzi za mną niczym klątwa, stąd... zrobię to kolejny raz - głównie dlatego, że grafika niesamowicie uderza po gębie natychmiast po załadowaniu poziomu. Niestety, ten cios wymierzony w moją piękną i zadbaną twarz było jak machnięcie starą szmatą, którą po kilku latach ktoś łaskawie wyjął z kosza na śmieci, "bo przecież tak świetnie łatała dziurę w wiadrze na stare, zgniłe i śmierdzące rzeczy". Mimo tego, że akcja rozgrywała się w trakcie ciemnej nocy, gdzie za ciula nie było można zobaczyć zbyt wiele, całość wyglądała gorzej od Battlefielda: Bad Company 2. Jeśli tak ma wyglądać multiplatformowość silnika Frostbite 2.0, to życzę powodzenia w konkurowaniu z tak naprawdę całą resztą konsolowego światka, która już od dawna na tych wesołych maszynkach pokazuje rzeczy ładne. Ząbki wielkości stodoły, tekstury o rozdzielczości rodem z pierwszych aparatów cyfrowych, kiepskie modele i słabe oświetlenie. Tak zapamiętałem gębę gry, którą jeszcze kilka dni wcześniej chciałem wyściskać, ucałować i którą chciałem się bawić późną nocą, leżąc samemu w wygodnym łóżku i trzymając pada w dłoniach.

Pora na płynne przejście do kwestii związanych z rozgrywką. Znamy się już ładnych kilka lat, więc dobrze wiesz, że jestem wyznawcą hasła "wygląd to nie wszystko", które właściwie stanowi moje kredo. Battlefield 3 nie tylko nie ma w sobie piękna - korzystając z rozwiniętych metafor, nie jest też bogate, nie ma szybkiej fury, a jedyne wiersze, jakie zna, to te z reklamy Actimela. Satysfakcja z wyzwania, jakie stawia przede mną gra i przyjemność z zabijania przeciwników to dwa, główne czynniki, które w moim przypadku decydują o tym, czy gra jest udana, czy nie. O ile z tym pierwszym nie było większych problemów (tak długo, jak gracz jest cierpliwy i oszczędnie wystawia się na ostrzał, wszystko jest w porządku), o tyle w drugim przypadku była tragedia w zestawie z żałobą. To, co podobało mi się w wersji PC'towej gry to "czucie" trzymanej broni i każdego pocisku wystrzelonego z lufy. Tutaj, mimo posiadania pada z wibracjami, którego codziennie używam do grania we właściwie każdą grę, było zupełnie odwrotnie. Czułem się tak, jakbym strzelał pistoletem na wodę do prania zawieszonego na sznurku, które po kilku strzałach być może łaskawie spadnie na podłogę. Kolejne, dość trafne przyrównanie, jakie przychodzi mi do głowy to... kran z wodą. Odkręcić taki i czekać, aż przeleci tyle wody, ile nam potrzeba, stojąc sobie spokojnie obok. Przecież dobrze wiesz, jak istotna w shooterach jest satysfakcja, płynąca z ostrzeliwania ludzików biegających na ekranie, prawda? Oczywiście, że nie - jesteś tylko głupią książeczką, w której nie siedzi nic poza kilkoma stronami wykonanymi z papieru. Dlatego w naszej parze to ja jestem panem, a Ty tylko pamiętniczkiem. Nigdy mnie nie zrozumiesz.

Dobra, spokój, jeszcze nie skończyłem. W końcu wszystko to, co opisałem powyżej może wynagrodzić dobrze zrobiony tryb kooperacji, który z opresji ratował już niejedną grę (Gears of War!), prawda?

... Rrrrright. Problem w tym, że o dobrze wykonanym co-opie raczej ciężko tutaj mówić. Pierwsze, co przyszło mi na myśl po pięciu minutach spędzonych z moim kompanem, którego najzwyczajniej w świecie się bałem (siedział obok mnie i wykrzykiwał coś po niemiecku, popijając przy tym sok w kartoniku, kiedy sam byłem niesamowicie spragniony. Sadysta), to... absolutna pustka. Właściwie, to momentami zbierało mi się na płacz, kiedy przed oczami w kupkę popiołu obracała się ostatnia szansa na uratowanie gry w moich oczach. Choć stworzono całkowicie oddzielną kampanię dla "wspaniałego doświadczenia, kierowanego do grupy odbiorców, na którą składa się dwóch kumpli", to całość rozwiązano wyjątkowo leniwie. Co-op w Battlefieldzie 3 to zwyczajne wrzucenie kolejnego gracza do misji, którą bez żadnych problemów mógłby ukończyć tylko jeden żołnierz. Praktycznie żadnej zachęty do współpracy, właściwie brak jakichkolwiek środków takową umożliwiających. Gdyby mój niemiecki kompan momentalnie zmarł na zawał i został wywieziony przez karetkę, prawdopodobnie nawet bym tego nie zauważył, w spokoju kontynuując wybijanie przeciwników. Już lepiej współpracuje mi się z Tobą, a przecież wstyd mi Ciebie wyciągać przed laskami, znajomymi i rodzicami. Właściwie, to głupio pokazywać Cię przed kimkolwiek. Jesteś bezużyteczny.

GramTV przedstawia:

Zabolało - i to porządnie. Nie dość, że twórcy, których uwielbiam, spartolili konsolową wersję pod względem technikaliów, to i zawiedli w kwestii samej rozgrywki. Oczywistym jest, że gra znajduje się jeszcze w fazie Alpha, ale nie inaczej było w przypadku wersji przeznaczonej na komputery osobistej, z którą wyżej wymienionych problemów po prostu nie miałem. Nawet nie próbuj mnie pocieszać. Co z tego, że widziałem tylko tryb kooperacji? Skoro właśnie to EA zdecydowało się pokazać dziennikarzom z całego świata, to prawdopodobnie był to najlepiej wykonany element gry, jaki w tej chwili mieli pod ręką. Aż strach pomyśleć, jak wygląda cała reszta. Gdyby był to wpis na poważnym portalu o grach, napisałbym pewnie, że gra byłaby słaba. Całe szczęście, jest tu tylko nasza dwójka, stąd z czystym sumieniem mogę napisać, iż tryb kooperacji w Battlefield 3 na PlayStation 3 profesjonalnie zasysa. Nie, naprawdę. Jest ssąco. Z pewnością znajdą się osoby, które będą się tu dobrze bawić, bo ze znajomymi gra im się po prostu lepiej, ale gracze przyzwyczajeni do czegoś więcej prawdopodobnie poczują się kosmicznie zawiedzeni. Nic nie tłumaczy średniawej rozgrywki, średniawej grafiki i, cóż, właściwie średniawego wszystkiego, szczególnie jeśli wyżej wymienione elementy okazały się być lepsze w PC'towej wersji gry.

Zanim jeszcze bardziej wpędzę się w depresję i zostanę nazwany przez Ciebie hipsterem, który narzeka na mainstreamowe gry (mimo, że na Battlefielda 3 byłem napalony jak na darmową pizzę na imprezie), pójdę już lepiej... gdziekolwiek. Byle dalej od Ciebie.

Twój ukochany,

Wuwu.

PS Cudzych pamiętników się nie czyta, draniu.

PPS Za siedem dni nastąpi koniec świata. Dlaczego by nie przekazać wszystkich swoich dóbr autorowi artykułu, lecząc przy okazji sumienie nadszarpnięte czytaniem cudzych pamiętników?

PPPS Ten powyżej dobrze mówi. To naprawdę świetny pomysł.

Komentarze
31
Usunięty
Usunięty
06/09/2011 11:52

Kochany pamiętniczku. Dzisiaj zagrałem na gre Battlefield 3 razem z moim niemieckim kompanem. Było źle bo miał soczek a ja nie. Gra do bani.Nie można było krócej? :Ptl;dr

ww3pl
Gramowicz
Autor
03/09/2011 17:39
Dnia 03.09.2011 o 17:10, Drovve napisał:

Panie WorldWar3 - mówisz, żeś konsolowiec... a ja inaczej Cię zapamiętałem. Stare czasy, jak uczyłem grać Cię w CS:S na Kuźni. ;)

Psst, Kuźnia jeszcze żyje? To, żem konsolowiec nie znaczy, że nie mogę skopać kilku tyłków na starych śmieciach.@TenebraelByłoby fajnie, ale to już chyba poza gramem. Zobaczymy.@Snake08Wrzucę do odpowiedzi na któryś z Twoich postów.

Usunięty
Usunięty
03/09/2011 17:10

Eh, Battlefield na konsolach jest jak świnka morska. Ani to morska, ani to świnka - mniejsza z tym.Panie WorldWar3 - mówisz, żeś konsolowiec... a ja inaczej Cię zapamiętałem. Stare czasy, jak uczyłem grać Cię w CS:S na Kuźni. ;)




Trwa Wczytywanie