Fable III - recenzja PC

W entuzjastyczne kłamstewka Petera Molyneux nie wierzy chyba już nikt. Od lat zapowiada i obiecuje nam niesamowite pomysły, oryginalne rozwiązania oraz niebywała głębię rozgrywki w swoich kolejnych projektach. I owszem, praktycznie zawsze okazuje się, że pomysły są, a rozwiązania udało się zaimplementować. Problemem jednak jest ostatni z elementów, czyli owa głębia; to, w jaki sposób pomysły te zostały wykorzystane. Nie inaczej jest w przypadku Fable III, to kolejna gra niespełnionych obietnic. Na dodatek w pecetowej wersji leży i kwiczy wykonanie techniczne. Nie jest dobrze.

W entuzjastyczne kłamstewka Petera Molyneux nie wierzy chyba już nikt. Od lat zapowiada i obiecuje nam niesamowite pomysły, oryginalne rozwiązania oraz niebywała głębię rozgrywki w swoich kolejnych projektach. I owszem, praktycznie zawsze okazuje się, że pomysły są, a rozwiązania udało się zaimplementować. Problemem jednak jest ostatni z elementów, czyli owa głębia; to, w jaki sposób pomysły te zostały wykorzystane. Nie inaczej jest w przypadku Fable III, to kolejna gra niespełnionych obietnic. Na dodatek w pecetowej wersji leży i kwiczy wykonanie techniczne. Nie jest dobrze.Fable III - recenzja PC

Teoretycznie mamy tu do czynienia z ewolucją serii. Kilka elementów, to ewidentnie wartość dodana, rozgrywka – szczególnie w drugiej części – różni się od poprzednich dwóch odsłon. Problemem jest jednak jak zwykle to, że te nowe elementy nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań, a część rzeczy, które spodobały mi się we wcześniejszych grach została uproszczona lub zupełnie wyrzucona. Ktoś w tym bajkowym domku wymienił klimatyczny kominek na żeliwną „kozę”, a zamiast obiecanej drewnianej werandy wstawił betonowy balkon.

Przekornie zacznę jednak od tego, co dobre. Mimo przejścia Albionu do ery industrialnej, co samo w sobie nie jest dla mnie złym pomysłem, a dodatkowo zaowocowało lekko steampunkowym klimatem, Fable III nie stracił swojej lekkości. Owszem, tematyka jest poważniejsza, otaczający nas świat bardziej ponury, ale wciąż czuć tutaj ten charakterystyczny, mocno przerysowany charakter poprzednich gier. Więcej, mam wrażenie, że dopiero teraz udało się twórcom przemycić tutaj kilka naprawdę dobrych żartów w typowo angielskim stylu. Tło temu sprzyja.

Wszechobecne, inteligentne poczucie humoru stało się znakiem tej serii i również w Fable III jest jednym z największych atutów gry. Jeszcze większą rolę, niż w poprzednich grach odgrywają tu wszechobecne kurczaki, wprowadzając sporo absurdalnego humoru, a jednocześnie równie często będąc swoistą alegorią. Mistrzostwo. Trafimy też na kilka świetnych misji, czy sytuacji, będących mniej lub bardziej jawną kpiną z pewnych archetypów i zachowań. Moim absolutnym faworytem jest zadanie, w którym bierzemy udział w prowadzonej przez trzech magów... sesji RPG. Nie będę zdradzał szczegółów, ale uwierzcie, że każdy, kto miał styczność z klasycznym, papierowym erpegowaniem, nie raz będzie miał wielkiego banana na twarzy.

Z powyższym wiąże się bezpośrednio jeszcze jeden element, w przypadku którego Fable III może spokojnie zakasować setki innych gier. Udźwiękowienie. Począwszy od doboru głosów dla postaci (80 aktorek i aktorów, w tym sam John Cleese), poprzez smakowite dialogi, a skończywszy na rewelacyjnej grze aktorskiej. Praktycznie każdej wypowiedzi słucha się z niekłamaną przyjemnością i w tym miejscu bardzo dziękuję wydawcy za jedynie kinową lokalizację. Swoją drogą, warto też pochwalić doskonale oddające ducha gry tłumaczenie. Będąc przy dźwiękach, nie mogę również nie wspomnieć o świetnej muzyce Russella Shawa, która doskonale buduje odpowiedni klimat – kilka utworów już zasiliło moją bibliotekę muzyki na sesje RPG.

I to tyle, jeśli chodzi o niekwestionowane zalety Fable III. Czas przyjrzeć się tym elementom, które mogły nimi być, ale jak zwykle nie wyszło. Przede wszystkim druga połowa gry. Akcja Fable III ma miejsce pół wieku po wydarzeniach z części drugiej, na tronie Albionu zasiada nasz brat, który w ostatnich latach stał się okrutnym i bezlitosnym tyranem. Sama kraina jest właśnie w samym środku rewolucji przemysłowej, choć wciąż działa w niej dawna magia. W wyniku splotu okoliczności postanawiamy obalić naszego brata-króla i przejąć władzę.

Po pierwszej, dość typowej części gry, przychodzi czas na nasze rządy. Jak wiadomo, władanie państwem, to przede wszystkim podejmowanie kluczowych dla niego decyzji. Szczególnie w przypadku, gdy umęczony przez tyrana lud jest na skraju wytrzymałości, a u granic czai się pradawne Zło. Musimy więc decydować o tym, czy wspierać naszych mieszkańców, uczynić ich życie przyjemniejszym oraz spełnić obietnice wobec sojuszników, zachować status quo, czy też jeszcze bardziej dokręcić śrubę, by zdobyć fundusze na obronę kraju.

Piotruś obiecywał, że tym razem poważniej podejdzie do kwestii ekonomicznych i zdobycie wielkiego majątku nie będzie proste. Uwierzyliście mu? Ja nie. Dlatego, jako posiadacz wszystkich domów i sklepów w Albionie nie miałem żadnych dylematów moralnych – po prostu było mnie stać na utrzymanie państwa, ochronę mieszkańców i znaczną poprawę ich losu. A chyba nie tak miało to działać... Innymi słowy, potencjalnie najfajniejszy i zmuszający do wielu ważnych wyborów etap gry został potraktowany moim zdaniem absolutnie po macoszemu. Tak, jakby ekipa bała się, że zbytnie jego skomplikowanie, czy utrudnienie zniechęci potencjalnych graczy.

Podobnie jest z walką, która w Fable III nie stanowi praktycznie żadnego wyzwania. Kombinacja, którą stworzyłem sobie na początku gry sprawdzała się do samego końca. Możliwość łączenie efektów czarów jest fajną sprawą, ale to właśnie ona tak niesamowicie zmniejsza i tak niezbyt wysoki poziom trudności. Po połączeniu efektu rozrzucającego i powalającego wrogów z raniącymi oraz paraliżującymi ich błyskawicami, później wystarczyło jedynie podobijać resztki z szybkostrzelnego pistoletu. Nawet kilkunastu na raz nie stanowiło nigdy żadnego problemu. A łatwiejszych do pokonania bossów nie spotkałem w zbyt wielu grach.

Mocno kontrowersyjne jest tez odejście od tradycyjnego menu, na rzecz systemu komnat. Na początku to nawet bawi, jednak po pewnym czasie staje się zwyczajnie meczące. Największym plusem jest tu interaktywna mapa, dzięki której nabywanie nowych posiadłości, poruszanie się po świecie, czy choćby wyszukiwanie nowych zadań stało się piekielnie wygodne.

GramTV przedstawia:

I tak w zasadzie mógłbym napisać o niemalże każdym elemencie Fable III. Niby wciąż to samo lub bardzo podobnie, ale jakoś... brakuje tu czegoś. Nasz psi towarzysz nie wymaga od nas już żadnej uwagi, interakcje z BN spłycone są do ustalanych przez grę gestów dobry-zły, zadania od „przyjaciół”, to powtarzalność do entej potęgi, mniej jest Wrót, mini-gierki „rzemieślnicze” łatwe do bólu, nawet o figurę nie musimy dbać, jak poprzednio – wystarczy mały spacer, by znów wrócić do stanu wyjściowego. Choć grało mi się dość przyjemnie, to nie mogłem pozbyć się wrażenia, że trójka nie ma ani uroku jedynki, ani nie daje połowy tych możliwości, co dwójka.

Choć wciąż jest to typ gry, która sporo oferuje, ale do niewielu rzeczy zmusza, to jednak tym razem nie bawi to już tak, jak poprzednio. Ulepszanie mieszkań, romanse, małżeństwa, dzieci, czy nawet orgie – zabrakło tu jakiegokolwiek ognia, czegoś, co motywowałoby nas do takich działań. Osoby, dla których jest to pierwszy kontakt ze światem Albionu, mogą się dobrze bawić, jednak każdy, kto skończył Fable II nie znajdzie w tych aspektach zbyt wiele nowego. Chyba, że należy do grupy polujących na osiągnięcia.

Dobrze choć, że ukończenie głównego wątku nie zamyka przed nami podwoi świata – odblokowują się wtedy nowe zadania, a Albion pozostaje wciąż otwarty. Dzięki temu właśnie wszelacy łowcy trofeów i osiągnięć mogą spokojnie, bez konieczności rozpoczynania gry po raz setny, upolować znakomitą ich większość.

Przejdę teraz do najgorszej i najbardziej okrutnej prawdy o Fable III. Jest to bowiem produkcja, która – mimo zapewnień twórców – jest jednym z najgorszych technicznie konsolowych portów, z jakimi miałem do czynienia. Pomijam już moje przygody z instalacją i obsługą aplikacji Games for Windows Live, bo to temat na osobny artykuł. Ale żeby na tym samym systemie i kompie, na którym tak sklęty za techniczne niedoskonałości Wiedźmin 2 śmiga na prawie maks detalach z minimum 30 klatkami, znacznie gorzej wyglądający Fable III był w stanie wyciągnąć przy maksymalnych detalach tychże klatek niecałe 10? To już jawna kpina.

Na szczęście gra oferuje w pecetowej wersji sporo ustawień, można więc bawić się nimi do czasu uzyskania efektu jako takiej płynności. Dodam jeszcze, że po około 40 minutach takiej zabawy skorzystałem z predefiniowanych ustawień i gra zaczęła działać płynnie przy opcji „Umiarkowane”. Stad też przepraszam za jakość screenów – to naprawdę nie moja wina. Najbardziej paradoksalne jest też to, że przy ustawieniach wysokich lub bardzo wysokich, Fable III potrafił rozbujać się do 15-20 klatek w dużym mieście, by spaść do 6-7 w... jakiejś większej jaskini. Jak oni to zrobili?

Na szczęście tylko kilka razy doświadczyłem wywalenia do pulpitu, choć zazwyczaj... robiłem to sam. Owszem. Gra nie chciała się bowiem ani razu normalnie zamknąć, zamrażając całkowicie kompa i zmuszając mnie do brutalnego resetu. Stąd też zamykanie odbywało się poprzez kombinację Alt+Tab, a następnie ubicie procesu Fable3.exe. Poza tym wspomnę jeszcze o znikających lub dla odmiany pozostających na ekranie elementach interfejsu. Ale to przecież drobiazg praktycznie nie warty uwagi...

Fable III, to dziwna gra. Z jednej strony bez większego bólu (nie licząc kwestii technicznych) ukończyłem ją, wykonując większość wątków pobocznych, z drugiej jednak, pozostawiła we mnie, jak rzadko która produkcja, olbrzymie poczucie niedosytu. To trochę tak, jak ze słynnymi onegdaj produktami czekoladopodobnymi – niby wygląda tak samo, a jednak w smaku zupełnie inne. Ja rozumiem, że to bajka. I o ile do samej opowieści oraz sposobu jej przedstawienia nie mam wielkich zarzutów, to już cała otoczka sprawia wrażenie zaledwie odręcznego szkicu. Szkoda, bo mimo wszystkich wad, bardzo polubiłem tę serię. Zaś za wykonanie techniczne i optymalizację pecetowej wersji powinny w Lionhead Studios polecieć głowy. I to niekoniecznie lwie.

6,0
Zbyt łatwo, zbyt szybko, zbyt płytko i fatalnie technicznie. Ale gra się wciąż przyjemnie
Plusy
  • inteligentny i chwilami absurdalny humor
  • takież zadania poboczne
  • udźwiękowienie i dubbing
  • wciąż sporo możliwości
Minusy
  • zbyt łatwo, zbyt szybko, zbyt płytko
  • mnóstwo uproszczeń w stosunku do poprzednich części
  • nowości jakoś nie przekonują
  • tragiczna strona techniczna i optymalizacja
Komentarze
75
Usunięty
Usunięty
03/02/2014 21:19

To jest jedna z najlepszych gier w które grałem. Wszyscy którzy mówią że jest głupi czy nudna albo tym podobne to się mylą . Tej gry nie da się opisać słowami ponieważ jest zbyt wspaniała przeszedłem ją już kilkanaście razy i nadal mi się nie znudziła. Polecam tą gre wszystkim którzy w nią nie grali.

Usunięty
Usunięty
03/02/2013 00:54
Dnia 03.02.2013 o 00:49, LESZ3u napisał:

Mi się właśnie realia podobają, kusi też odpowiadające mi poczucie humoru, ale jednak sobie odpuszczam. Może kiedyś.

Nie nie, źle mnie zrozumiałeś. Realia mi pasują również, ale nie podoba mi się koncepcja rozwoju gospodarczego królestwa. Sama gra z tego co czytałem starczy na 10h, a ja już wiem, co to znaczy. Jałowe wykupywanie wszystkiego w grze zamiast - tak jak w Fable 1 - zwiedzanie, rozwijanie się etc.

Usunięty
Usunięty
03/02/2013 00:49

Mi się właśnie realia podobają, kusi też odpowiadające mi poczucie humoru, ale jednak sobie odpuszczam. Może kiedyś.




Trwa Wczytywanie