The First Templar - zapowiedź

Patryk Purczyński
2011/02/22 16:00
6
0

Niekiedy bywa tak, że z jakąś grą nie wiążemy szczególnych nadziei, a na mecie okazuje się ona miłym zaskoczeniem. Takiego scenariusza wypada sobie życzyć w przypadku The First Templar, bo chyba tylko on może uratować tę produkcję.

Niekiedy bywa tak, że z jakąś grą nie wiążemy szczególnych nadziei, a na mecie okazuje się ona miłym zaskoczeniem. Takiego scenariusza wypada sobie życzyć w przypadku The First Templar, bo chyba tylko on może uratować tę produkcję.

O dwóch takich, co czegoś szukali

O dwóch takich, co czegoś szukali, The First Templar - zapowiedź

Problemy The First Templar zaczynają się jeszcze zanim zagłębimy się w samą ofertę tego tytułu. Już na pierwszy rzut oka gra przypomina ubogiego krewnego Assassin's Creeda, a zwłaszcza pierwszej części popularnej serii Ubisoftu. Nie wszystko jest tu jednak analogiczne (tylko, że gorsze jakościowo) do tego, co mogliśmy doświadczyć w produkcji Francuzów. Akcja tym razem przenosi nas na Cypr u schyłku XIII wieku, gdzie główny bohater wraz ze swoim kompanem próbuje odnaleźć Święty Graal. Duet ten współtworzą dwaj templariusze, Celian i Roland. Gracz może przejmować kontrolę nad wybraną przez siebie postacią, ale też w dowolnym momencie wskakiwać w buty tej drugiej. Niewątpliwą wadą jest, że w dotychczas zaprezentowanych materiałach nie widać wyraźnych różnic między obydwoma bohaterami. Być może nieco urozmaicenia wniesie pojawienie się na pewnym etapie rozgrywki Marie, oskarżonej o herezję specjalistki od noży.

Czasy, w jakich osadzona została fabuła, z perspektywy historycznej są bardzo interesujące, niemniej The First Templar nie wygląda na projekt w szczególności zainteresowany ukazaniem problemów, z jakimi zmagał się wówczas Kościół. Owszem, inkwizycja dobiera się do tyłka wspomnianej niewieście, a nasz duet dostrzega poważne rysy na działalności swojego zakonu. Nic jednak nie świadczy o tym, że przedstawione wydarzenia przesycone będą dramatyzmem, chwycą graczy za gardło, przykują do monitora... Nawet jeśli twórcy planują wpleść do swego nowego projektu ambitną opowieść, to nie wydaje się, by mieli dobry pomysł na jej zaprezentowanie. A niejednokrotnie to przecież sam sposób narracji, a nie przekazywana treść, jest czynnikiem decydującym o sukcesie.

Śmierć w... lesie?

Podstawą zabawy ma być walka na miecze (bynajmniej nie świetlne, The First Templar stara się trzymać średniowiecznych realiów). Oglądając prezentację gry z ubiegłorocznych targów E3 można jednak dojść do wniosku, że twórcy nie postarali się o odpowiednie zagęszczenie akcji. Oto bowiem przechadzamy się po lesie i... przez dobrych kilkadziesiąt sekund nie dzieje się dosłownie nic. Nawet wiewiórka nie przebiegnie nam przed nosem, nie mówiąc już o większym zwierzu, czy prawdziwym przeciwniku (tym z gatunku homo sapiens). Wreszcie z daleka dobiega nas świst, a to znak, że trzeba zasłonić się tarczą - w naszym kierunku z bliżej nieokreślonego położenia lecą bowiem strzały. Po zneutralizowaniu trwającego chwilę zagrożenia znów podążamy przed siebie i... po raz kolejny czujemy się jak na pikniku lub co najwyżej romantycznej przechadzce homoseksualistów (przypominamy, że obie postacie są płci męskiej). Schemat ze strzałami powtarza się jeszcze kilka razy, za każdym wywołując tylko minimum napięcia.

Gdy już na dobre mamy się poczuć jak bohater filmu Śmierć w Wenecji w słynnej scenie łódkowej, lub trzymającym podobny poziom wartkości fragmencie w restauracji, w końcu zaczyna się coś dziać. Nękającego nas łucznika wreszcie dosięgnie ostrze subiektywnej sprawiedliwości, ten sam los czeka jego obstawę. Producenci te niezbyt żwawe odcinki gry tłumaczą faktem, że projekt był w trakcie E3 we wczesnym etapie realizacji. W istocie, w materiałach pochodzących z późniejszego okresu dzieje się znacznie więcej, choć pociąga to za sobą obnażenie kolejnych słabości The First Templar. Nie trzeba wcale trzymać rąk na kontrolerze by zorientować się, że walka polega na szybkim wciskaniu guzika odpowiadającego za atak. Twórcy obiecują co prawda combosy, ale dotychczas nie mieliśmy okazji ich zobaczyć, lub po prostu zostały tak zrealizowane, że w ogniu walki trudno było je wyłuskać. Są za to ataki końcowe, wyświetlane w lekko zwolnionym tempie. Daleko im do kinowości, jaka cechuje wywołanego już wcześniej do tablicy Assassin's Creeda, ale i tak wbicie miecza w sam środek korpusu przeciwnika po uprzednim podcięciu go robi pozytywne wrażenie. Chaotyczne zazwyczaj ruchy oręża wystarczają na znajdujących się w przewadze liczebnej przeciwników. Co innego na ten temat ma z pewnością do powiedzenia nasz kompan, sterowany przez sztuczną inteligencję.

GramTV przedstawia:

Ilekroć dochodzi do starcia w większym gronie, znajduje się on w poważnych tarapatach, najczęściej po prostu osuwając się na ziemię. Na szczęście jego omdlenia w wyniku poniesionych ran nie kończą gry. Po uporaniu się z wrogiem możemy pomóc podupadłemu na zdrowiu towarzyszowi i ruszyć przed siebie. Założenie, że z takimi umiejętnościami będzie on bardziej kulą u nogi, aniżeli rzeczywistym wsparciem w bitwie, nie jest chyba czynione na wyrost. Zbawienna wydaje się w tej sytuacji opcja gry w trybie kooperacji, która ma być dostępna w The First Templar. Pochwalić można za to SI wroga. Łucznik stara się utrzymywać dystans siekając stamtąd strzałami, a jego pobratymcy próbują wykonać starą sztuczkę Gandalfa (You Shall Not Pass!) - tyle, że z mniejszym skutkiem. Taka współpraca nieprzyjaciela i tak wygląda jednak bardzo solidnie. Jednostki oddelegowane do skrócenia nas o głowę nie czekają ponadto na swoją kolej do wyprowadzenia ataku. Możemy się zatem spodziewać, że gdy odeprzemy atak jednego z wrogich żołnierzy, drugi (a być może i trzeci) już będzie próbował wbić nam ostrze w plecy. Śmierć w... lesie?, The First Templar - zapowiedź

Trochę RPG-a

Jeżeli śródtytuł roztoczył przed Wami wizję kolekcjonowania unikatowych przedmiotów i mikstur, ulepszania zbroi, wyposażania oręża w supermoce, poznawania wielowątkowej, splatającej się w pewnym momencie historii, uczestniczenia w rozbudowanych dialogach, itd. to musimy Wam tę wizję zepsuć. Wyraźnie jest przecież napisane: "Trochę RPG-a", a nie "Mnóstwo RPG-a". Aby nie było tak najzwyczajniej i najprościej, twórcy postanowili do The First Templar zaimplementować system rozwoju postaci. Drzewko składa się z czterech gałęzi. Zostało ono jednak zaprojektowane w taki sposób, że nie będzie szansy na przemyślaną progresję bohatera. Na dostęp do nowej umiejętności musimy sobie zapracować w tradycyjny sposób, czyli zdobywając doświadczenie: czy to podczas walki z wrogiem, czy też wypełniając powierzone nam zadanie. Co więcej, nie otrzymamy nawet możliwości wyboru wyposażenia. Miecz, tarcza, kaptur na łeb i w drogę. Od czasu do czasu załapiemy się jedynie na jakieś zadanie pozostające bez bliższego związku z głównym scenariuszem. Grze jedno trzeba jednak oddać - stara się trzymać realiów, i to w różnych aspektach. Producent obiecuje zaserwować graczom 20 historycznych lokacji. Celian i Roland to normalne chłopy, zdarza im się więc niewybrednie zażartować. W trakcie bitew nawet niegroźny z pozoru atak może solidnie ranić sterowanego przez nas bohatera. Nie będziemy ponadto świadkami żadnej magii ani mocy nadprzyrodzonych. Napotkamy co najwyżej nieprzystające do rzeczywistości postacie, których żywot przyjdzie nam zakończyć. Trudno rozstrzygnąć, czy takie twarde stąpanie po ziemi (z małymi wyjątkami) wyjdzie The First Templar na dobre. Trochę RPG-a, The First Templar - zapowiedź

Z całą pewnością do zalet nie można natomiast zaliczyć oprawy audiowizualnej. Poziomy cechują się niską jakością szczegółów, postacie, zwłaszcza podczas walki, poruszają się dość nienaturalnie. Zdarza się nawet, że fragmenty ciała przenikają przez odzienie. Kuleje również mimika - gracze przyzwyczajeni do ruchu warg zsynchronizowanego z wymawianymi kwestiami mogą śmiało kierować swą dłoń w kierunku czoła w geście dezaprobaty. Problem leży zresztą również w wypowiadanych kwestiach, a raczej ich braku. Niechlujnemu poruszaniu się warg postaci towarzyszą na razie jedynie napisy. Czyżby wszyscy jak jeden mąż pozrywali struny głosowe? Twórcy zapowiadają, że w ostatecznej wersji dialogi będą nie tylko wyświetlane, ale także czytane - i lepiej byłoby, żeby te zapowiedzi spełnili. Gra w takiej formie jest wręcz nie do przyjęcia.

Z czym to się zje?

The First Templar na razie zapowiada się na bardzo nierówną pozycję. Nie chcemy jednak już teraz wydawać ostatecznego osądu - tym bardziej, że do premiery dojdzie za niedługo ponad miesiąc. Wówczas na własnej skórze przekonamy się, jaki jest nowy tytuł twórców Tropico i czy przypadkiem bułgarska ekipa Haemimont Games nie powinna skupić się na stworzeniu kolejnej rajskiej wyspy pod władaniem El Presidente. Szkoda byłoby zaprzepaścić potencjał. O ile niedociągnięcia w mechanice można tłumaczyć niższym budżetem, a nawet w pewnych okolicznościach wybaczyć, o tyle spłycanie opowieści należałoby uznać za kardynalny błąd. Pozostaje mieć nadzieję, że finalna wersja będzie znacznie lepsza od tego, co do tej pory zobaczyliśmy. W innym przypadku będziemy wnioskowali o ekskomunikę...

Producentom pozostało już niewiele czasu na nanoszenie ewentualnych poprawek. The First Templar zjawi się bowiem na komputerach osobistych i Xboksie 360 już 30 marca.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
27/02/2011 20:00

Widać, że lubili pocinać w Assassin''s Creed :)

Usunięty
Usunięty
22/02/2011 19:52

Pamiętam taką grę Knights of the Temple, tam też się grało templariuszem, walczyło z demonami itp. Rozgrywkę miała raczej przeciętną, jednak klimat,potęgowany świetną muzyka stał na naprawdę dobrym poziomie. Szkoda,ze nie wzięli się za kontynuację tej serii,ale raczej jest to spowodowane słabiutką częścią drugą, a szkoda ;/

pepsi
Redaktor
Autor
22/02/2011 19:33

dark_master - uwierz mi, że też mnie denerwuje, gdy chlew nazywa się salonem. nie mówię tego akurat w odniesieniu do wspominanego przez Ciebie Mass Effect, bo nie miałem przyjemności poznać go osobiście, ale nie da się nie dostrzec coraz częstszej tendencji do gloryfikowania czegoś, co jest po prostu średnie.




Trwa Wczytywanie