Gran Turismo 5 - recenzja

Marcin Sikora
2010/11/30 18:00

Uprzedzam wszystkich, którzy przyszli tu szukać potwierdzenia, że jest super, bo sami grając jakoś nie potrafią się do tego przekonać. Przeczucie Was nie myli – nie jest. Jest po prostu dobrze, ale na pewno nie wybitnie. Nie jest to wyścigowa gra ostateczna, jaką nam przez lata obiecywano.

Uprzedzam wszystkich, którzy przyszli tu szukać potwierdzenia, że jest super, bo sami grając jakoś nie potrafią się do tego przekonać. Przeczucie Was nie myli – nie jest. Jest po prostu dobrze, ale na pewno nie wybitnie. Nie jest to wyścigowa gra ostateczna, jaką nam przez lata obiecywano.

Robota jak marzenie

Robota jak marzenie, Gran Turismo 5 - recenzja

Chłopaki w Polyphony mają bez dwóch zdań najlepszą pracę na świecie – od lat bawią się najfajniejszymi samochodami na zamkniętych torach, jeżdżą nimi, nagrywają dźwięk ich silników, filmują i fotografują je z każdej strony. Szkoda, że tyle samo energii i pasji nie włożyli w projektowanie gry.

Ciężko jest ocenić Gran Turismo 5, bo sama skala gry potrafi zaburzyć osąd, nie wspominając już o sławie marki, czy też sentymencie dla poprzednich części. Z drugiej zaś strony łatwo popaść w przesadę z rozżalenia – lata oczekiwania napompowały balon oczekiwań do nieprawdopodobnych rozmiarów, więc trzeba się strzec, żeby wszystkie żale nie wyleciały pod presją rozczarowania.

Postanowiłem za bardzo się jednak nie powstrzymywać, bo uważam po prostu, że te lata zostały... Nie, zmarnowane to chyba jednak za mocne słowo. Powiedzmy, że przeciekły twórcom przez palce, a gra jako gra, wyszła jakaś taka bez ikry. Miłość do samochodów czuć bezwzględnie, wprawdzie głównie do tych premium, ale wątpliwości mieć nie można. Problem w tym jednak, że ekipie Polyphony zabrakło kogoś, kto zająłby się nie samochodami, ale tym, żeby to był nieprawdopodobnie fajna gra.

Zaburzona perspektywa

Porównania narzucają się same, weźmy na przykład NFS: Hot Pursuit – system levelowania kierowcy jest bardzo podobny, choć w grze EA jakoś bardziej czytelny. Ale to panpikuś – w GT5 trzeba grindować nie tylko poziom kierowcy, ale także zbierać kasę, gdy w NFS fajne samochody dostawało się w nagrodę za samo jeżdżenie. W GT5 fur jest przeszło tysiąc, byłoby czym nagradzać, ale dostaje się te najczęściej już niepotrzebne. Nadal trzeba też zbierać kasę na samochody, które posłużą do wygrania jednego wyścigu, a włożenie kilkunastu tysięcy w podrasowanie mocy nie jest brane pod uwagę przy odsprzedaży. Po za tym rozdzielenie samochodów premium od używek zaowocowało bajzlem straszliwym – premiumy są ładnie pogrupowane według marek, a używki wrzucono w jedno, niezbyt czytelne menu bez ładu oraz możliwości rozsądnego sortowania.

Zaburzona perspektywa, Gran Turismo 5 - recenzja

Nagrodą za zdobywanie kolejnych poziomów kierowcy są wyzwania specjalne, ale taki na przykład wyścig hipisowskich ogórków VW na torze testowym Top Gear wprawił mnie w spore osłupienie i potwornie wynudził. To jest zresztą problem, z którym Gran Turismo boryka się od dawna, bo to jak dla mnie jest bardziej multimedialna jazda próbna niż gra o ściganiu się. Czy w rzeczywistości fajnie byłoby przejechać się hipisowskim ogórkiem, amfibią z czasów drugiej wojny światowej, śmiesznym samochodzikiem produkcji Daihatsu czy jakimś innym wynalazkiem, jak legendarny już trójkołowiec? Odpowiedź jest prosta – w realu jazda nawet niezbyt fajnym samochodem może być ciekawym doświadczeniem, bo maszynę trzeba poznać i opanować. Natomiast gra, w której trzeba ścigać się samochodami o mocy kosiarki jakoś nie budzi mojego wielkiego entuzjazmu, choć niektórzy twierdzą, że u podstaw sukcesu serii leży to, że samochody, którymi jeździ się na początku, często są tymi, które ma się w rzeczywistości.

Nie podzielam tego zdania, uważam, że filarami Gran Turismo były: niesamowita oprawa graficzna, liczba tras i dostępnych samochodów oraz to, że było pierwszą taką grą na rosnącej w siłę platformie PlayStation – konkurencja po prostu nie miała do GT startu. Były dostępne albo zręcznościówki, albo symulatory wyścigów Formuły 1, ale nie było gry stojącej niejako pośrodku. Za bezpośrednią konkurencję można było na przykład uznać Test Drive 4, które w 1997 roku oferowało zawrotną liczbę 10 samochodów i 5 tras, przy 178 samochodach i 11 trasach w pierwszym Gran Turismo. Gra Polyphony była zwyczajnie ładniejsza i większa, więc pożarła konkurencję na śniadanie. Gran Turismo 2 urosło jeszcze większe, a na Gran Turismo 3 A-spec wszyscy czekali jak na przyjście mesjasza. Mniej więcej tak, jak na Gran Turismo 5. Historia się jednak nie powtórzyła – GT3 było szczytem serii i wyznacznikiem poziomu grafiki wyścigów samochodowych na początku XXI wieku.

Shock & Awe

Shock & Awe, Gran Turismo 5 - recenzja

Ta gra zadziwia mnie i przeraża na zmianę. Miejscami wywołuje zachwyt, innym razem głębokie niedowierzanie i facepalm. A jeszcze kiedy indziej każe się zastanawiać co do cholery Polyphony robiło przez te lata i dlaczego większość modeli samochodów wygląda tak paskudnie – ząbkowane linie, rozchwiane cienie, brzydkie refleksy na karoserii. Hmm, pewnie dlatego, że wyjęto je z Gran Turismo 4 na PlayStation 2 i podrasowano. Podobnie jak sporą część torów. Czy Polyphony przez sześć lat robiło samochody premium i nowe trasy? Może trzeba było zrobić same premium? W końcu GT3 miało znacznie mniej samochodów niż GT2 i wcale na tym źle nie wyszło, a przyczyna była identyczna – potrzeba mnóstwo czasu, żeby stworzyć tyle modeli samochodów przy przesiadce z jednej platformy na drugą. Tyle, że GT3 ukazało się rok po japońskiej premierze PS2 i nieco ponad pół roku po europejskiej, a na GT5 czekaliśmy niemal cztery lata od czasu pojawienia się PlayStation 3. Cztery lata to masa czasu, ale też ogromne opóźnienie technologiczne.

Gran Turismo 5 jest w wielu miejscach zwyczajnie przestarzałe i za dużo ma w sobie naleciałości z poprzedniej ery tworzenia gier oraz tak samo wiekowych zaszłości systemowych. Każdy, kto grał w poprzedniej części, od razu rozpozna znaki firmowe serii. Jak na przykład kartonową fizykę zderzeń i dziwny dźwięk im towarzyszący. Ale to jeszcze da się przeżyć – w końcu w ściganiu się chodzi o unikanie kraks. Gorszy, o wiele gorszy jest przerażający brak choćby śladu sztucznej inteligencji u kierowców sterowanych przez konsolę. Owszem, robią błędy, czasami pojadą za szeroko lub z kimś się zderzą, ale tak naprawdę nie kontrolują tego, co dzieje się na torze wokół nich. Stąd na przykład uporczywe taranowanie samochodu gracza na dohamowaniach przed zakrętami oraz bezlitosne i bezmyślne obijanie, gdy nasz samochód stanie w poprzek trasy. To już współczesne auta mają systemy umożliwiające zatrzymanie się przed przeszkodą na drodze, a SI w grze tego nie umie? W grze tytułującej się The Real Driving Simulator?

Wszystko co nowe zdaje się omijać same podstawy systemu, a decyzja o tym, że pełne uszkodzenia samochodów dostępne są dopiero od 40 poziomu kierowcy, czyli po kilkudziesięciu godzinach grania, jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Podobnie jak układ menusów, czasy ładowania pomimo stugodzinnego (a przynajmniej takim się wydawało, gdy niecierpliwie czekałem na rozpoczęcie zabawy) instalowania się gry na dysku. I wiele, wiele innych rzeczy. Poza tym masa fajnych rzeczy jest strasznie głęboko poukrywana, zaś brak możliwości powtórzenia wyścigu po jego zakończeniu sprawił, że opadły mi ręce. Jakby ostatnie lata w rozwoju gier w ogóle nie istniały.

Jakim sposobem?

Jakim sposobem?, Gran Turismo 5 - recenzja

Dziwią mnie oceny 10/10 dla Gran Turismo 5, rozumiem że jak kupisz sobie nowy samochód, to jest on najlepszy na świecie, podobnie jest z konsolami i grami – trzeba swojego wyboru bronić, żeby nie czuć się z nim źle. Dlatego, jak ktoś już wybrał miłość do Gran Turismo i czekał tyle lat, będzie tej serii bronił własną piersią. Nie można jednak dawać oceny perfekcyjnej grze, która idealna na pewno nie jest. Ba, jest od ideału bardzo daleka. Owszem, jest ogromna, grania jest na miesiące, a może i lata, można bawić się w nieskończoność tuningiem (ale gdzie są hamulce, dwa typy filtrów powietrza, ale nie można kupić ceramicznych szczęk?), poprawiać czasy w NASCAR o tysięczne sekundy, rzeczy do zrobienia nie zabraknie na pewno. Nie jest jednak GT5 przełomem, nie jest nawet już wyznacznikiem dla innych gier wyścigowych. Ani graficznym, ani jakościowym. Po zobaczeniu GT5 twórcy Shift 2 czy GRID 2 odetchnęli z ulgą, może wyników sprzedaży nie pobiją, ale na pewno nie będą czuli, że ich gry są gorsze.

GramTV przedstawia:

Po zachwytach nad Autologiem z NFS: Hot Pursuit, z ciekawością przyjrzałem się integracji GT5 z onlinem. Na początku było rozczarowanie – gra w ogóle nie łączyła się z siecią, co sprawiało, że prawie nie dało się grać, bo wszystko ładowało się latami przez wyskakujący komunikat o niemożności ustanowienia połączenia. Po dwóch łatkach jest lepiej pod względem stabilności, ale nie grywalności. Brak jest choćby opcji quick race, czy nawet banalnych tablic czasów, żeby można było porównać swoje osiągnięcia z najlepszymi w sieci, albo choćby z kumplami. Przydałoby się także dobieranie kierowców do wyścigów według poziomów umiejętności, a także – a nawet przede wszystkim – według tego, jakimi samochodami jeżdżą. Wiele rzeczy pewnie ulegnie jeszcze poprawie, zwłaszcza w kwestii online, ale nie mówimy o przyszłości, tylko o produkcie, który dostaliśmy jako finalny po wielu latach oczekiwania.

Plusy dodatnie i ujemne

Plusy dodatnie i ujemne, Gran Turismo 5 - recenzja

Ma GT5 też inne plusy poza rozmiarami trybu A-spec – nienachalność, brak fajerwerków, stonowaną muzyka w menu, elegancki design menusów, encyklopedyczne informacje o samochodach, lokalizację i miły dla ucha głos Martyny Wojciechowskiej, świetne odgłosy silników, zwłaszcza z wnętrz fachowo odwzorowanych kokpitów fur premium. Wciągające jest prowadzenie i rozwijanie swoich kierowców w trybie B-spec, gdzie jest się szefem ekipy wyścigowej.

Samo jeżdżenie i wygrywanie też jest oczywiście bardzo fajne, zwłaszcza gdy ma się do dyspozycji fachową kierownicę, ale na padzie też jest okej – sterowanie jest odpowiednio dopieszczone i precyzyjne. Szkoda tylko, że nie w każdym wyścigu rośnie człowiekowi adrenalina. Oczywiście Gra Turismo 5 nie jest megapoważnym ultrasymulatorem, to przecież gra dla milionów, więc każdy powinien umieć ją opanować. Samochody mają swoje kaprysy, trzeba się ich nauczyć i jest to bez wątpienia trudniejsze niż w takim Need for Speed, ale nie wymaga nadludzkich umiejętności. Przynajmniej na początku gry, jednak zdobycie wszystkiego na złoto oczywiście wymaga długiego treningu.

A jednak nie udało mi się ukryć rozczarowania, choć od dawna przypuszczałem, że Gran Turismo 5 nie będzie grą wybitną. Chciałem, żeby taką było, ale okazało się, że to po prostu masa samochodów, tras i mniej lub bardziej udanych pomysłów zebrana do kolokwialnej kupy. Fakt, ogromnej, ale nie zawsze liczy się rozmiar, czy też w tym przypadku ilość – można było postawić na jakość, a nie że jakoś to będzie tylko ją wreszcie wydajmy. Twórcy GT5 uwielbiają motoryzację, ale na projektowaniu nowoczesnych gier znają się niespecjalnie. Nie widać już nawet legendarnego umiłowania jakości, bo to, że w grze z Japonii online jest kiepawy, to nie jest akurat nic nowego. Fotorealistyczna w założeniach grafika okazuje się sterylna i bez ducha, niektóre utwory podczas jazdy sprawiają, że ma się ochotę zacząć killing spree, a cała gra wydaje się być zrobiona i wypchnięta na siłę, bo tego oczekiwało Sony, gdy Kazunori Yamauchi myślał już tylko o ściganiu się prawdziwymi samochodami. Jak to dobrze, że Gran Turismo 6 już jest w produkcji...

8,0
Oczekiwałem czegoś lepszego i nowocześniejszego
Plusy
  • ogrom trybu A-spec
  • sympatyczny tryb B-spec
  • mnóstwo samochodów i miesiące grania
  • dopracowane sterowanie
  • wygląd samochodów premium
  • lokalizacja
Minusy
  • bezmyślni przeciwnicy
  • niedoróbki graficzne
  • słaba fizyka zderzeń
  • niedopracowany online
  • toporna nawigacja w menusach
Komentarze
65
Usunięty
Usunięty
09/06/2013 13:21

forza 4 lepsza od gran turismo5 widziałeś smochody nie premium

Usunięty
Usunięty
15/12/2010 12:03

http://www.youtube.com/watch?v=r_HJSJLL8_I tak odnośnie głupiego AI ;)

Usunięty
Usunięty
04/12/2010 17:36

No niestety gra dość dziwna, gdyż wbrew wszystkiemu nie ma" WoW" na dzień dobry. By się wkręcić trzeba pograć przynajmniej 3-4 tygodnie dlatego no cóż wszelkie recenzje "kilkudniowe" nie uznaję za obiektywne gdyż podejście do tematu jest inne bo jak po paru dniach można opisywac zniszczenia pojazdów, gdy te pojawiają sie przy odblokowywaniu sie coraz to wyższych poziomów doświadczenia :)




Trwa Wczytywanie