Quantum Theory - recenzja

Łukasz Odziewa
2010/10/11 12:05

Do niedawna Tecmo kojarzyło mi się wyłącznie z dobrymi grami. Przecież wydane przez nich Ninja Gaiden, Dead or Alive, czy Fatal Frame to naprawdę świetne produkcje, które do dziś mają rzeszę fanów na całym świecie. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że firma wyda strzelaninę, która ma przypominać Gears of War, a przygotowaną przez Team Tachyon. Typowo japońskie podejście i taktyczna strzelanina TPP? Z Quantum Theory mogło wyjść naprawdę fajne połączenie. No właśnie, mogło. Ale nie wyszło...

Quantum Theory - recenzja

Do niedawna Tecmo kojarzyło mi się wyłącznie z dobrymi grami. Przecież wydane przez nich Ninja Gaiden, Dead or Alive, czy Fatal Frame to naprawdę świetne produkcje, które do dziś mają rzeszę fanów na całym świecie. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że firma wyda strzelaninę, która ma przypominać Gears of War, a przygotowaną przez Team Tachyon. Typowo japońskie podejście i taktyczna strzelanina TPP? Z Quantum Theory mogło wyjść naprawdę fajne połączenie. No właśnie, mogło. Ale nie wyszło...

Na samym początku poznajemy bohatera, z którym przyjdzie nam spędzić najbliższe kilka godzin (oczywiście jeśli wytrzymamy). Chyba dla nikogo nie będzie niespodzianką, że Syd, bo tak ma na imię nasz podopieczny, to mięśniak rodem z filmów akcji, który władanie ciężką bronią opanowane ma do perfekcji. Bez niespodzianek obyło się również w przypadku fabuły – mamy czasy wojny z czymś w rodzaju mutantów i, jak nietrudno się domyślić, Syd jest samotnym mścicielem, który ma uratować świat przed zagładą. Historia już na samym początku wydaje się dość nędzna i mało interesująca, no ale powiedzmy sobie szczerze, że w takich grach liczy się ciągła akcja, a nie wielowątkowa fabuła w tle. Gdyby tylko autorom udało się doszlifować chociaż ten właśnie element...

No niestety nie udało się, a powiedzenie, że gra jest nudna jak flaki z olejem byłoby ujmą dla flaków z olejem. Rozgrywka w Quantum Theory ogranicza się do biegania po niemal identycznych pomieszczeniach i strzelania do niemal identycznych przeciwników, którzy nie grzeszą (sztuczną) inteligencją. Nawet pojawiający się czasem bossowi to totalne głąby i bezmózgi. Nie ma mowy o jakimkolwiek kombinowaniu, czy chowaniu się za osłonami, jak to mieli w zwyczaju przedstawiciele szarańczy w Gears of War. Tak w zasadzie to przeciwnicy w grze Team Tachyon po prostu stoją w miejscu i do nas strzelają, nie próbując nawet unikać naszych kul. W sumie to nie musimy nawet chować się za przeszkodami i kombinować jak tu ustrzelić kolejnego wroga, bo tylko stracimy więcej czasu. Czyżby producent i wydawca poskąpili pieniędzy na testerów?

Pal licho przygłupich przeciwników, gdyby tylko w grze było chociaż na co popatrzeć. I tutaj jednak designerzy z Team Tachyon się nie popisali. Wszystkie pomieszczenia, jak wspominałem już wcześniej, wyglądają praktycznie tak samo, a jedynym urozmaiceniem są spotykane okazjonalnie znajdźki w postaci zielonych kulek – ot, taka gratka dla maniaków zbierania różnych rzeczy. Szkoda, że graficy tak zaniedbali sprawę, bo świat w Quantum Theory ma naprawdę niezły potencjał – wyobraźcie sobie połączenie Gears of War z serią Aliens i Devil May Cry. Przecież z tego można było wykrzesać naprawdę ciekawe miejscówki. Niestety, również i to autorom nie wyszło. Szkoda.

Kolejnym elementem, który miał stanowić o sile Quantum Theory, a który zawodzi na całej linii, jesy system osłon, tak uwielbiany przez wszystkich fanów Gears of War (porównywanie obu gier do siebie jest nieuniknione, jak już zapewne zauważyliście). Już pomijając fakt, o którym wspomniałem wcześniej, że chowanie się nie ma większego sensu, to wszystko zostało rozwiązane zupełnie nieintuicyjnie. Nie ma mowy o płynnej zmianie osłon, a Syd przy próbie takiej zmiany częściej po prostu wyskakuje zza przeszkody i wbiega wprost w przeciwników. Równie słabo rozwiązane zostało celowanie z dostępnych w grze giwer. Bohater sprawia wrażenie ociężałego, a namierzenie przeciwnika czasem graniczy z cudem.

GramTV przedstawia:

Skoro już jednak przy gnatach jesteśmy to zatrzymajmy się na chwilę. Niestety, jest to kolejny element, który niejako stanowi o sukcesie gry akcji, a który został przez twórców całkowicie skopany. Tutaj, podobnie jak w przypadku przeciwników i miejscówek, nie ma mowy o jakiejkolwiek różnorodności. Wszystkie bronie są w zasadzie takie same, a na domiar złego zupełnie nie zachwycają siłą, czy zasięgiem rażenia. Wygląda na to, że ekipie odpowiedzialnej za grę zabrakło czasu również na dopracowanie również i tego elementu. Nie wiem jak to jest możliwe, bo zarówno gry jak i filmy obfitują w tak ciekawe pukawki, którymi można było się inspirować, że nie do pojęcia jest fakt zepsucia nawet tak, wydawałoby się, prostego elementu... STRZELANINY!

Sytuacji Quantum Theory nie ratuje również tryb multiplayer. Niech wystarczy, że wspomnę o tym, iż w tę grę po prostu nikt nie gra w sieci (co akurat dziwnym nie jest) a znalezienie przeciwników online wymaga nie lada cierpliwości. Jeśli już jednak uda się znaleźć kogokolwiek chętnego do sieciowego pojedynku to gwarantuję, że nie zabawisz w trybie multiplayer dłużej niż kilka minut. To jest nadal ta sama, brzydka gra, z zupełnie nieintuicyjnym sterowaniem, a jedyną różnicą są sprytni przeciwnicy. Niestety, plansze są po prostu zbyt duże i po straceniu masy czasu na znalezienie aktywnej gry, tracimy drugie tyle by przeciwnika znaleźć na planszy. No cóż, autorzy zapewne sądzili naiwnie, że w Quantum Theory będzie grało więcej ludzi.

Czy tytuł ten oferuje, mimo wszystko, coś dobrego? Mówiąc krótko, czy w całej tej beczce dziegciu jest jakakolwiek łyżka miodu? Być może będzie to dla Was zaskoczeniem, ale... tak! Jest pewien element, który udało się zrealizować całkiem nieźle. Otóż na naszej drodze pojawia się w pewnym momencie... kobieta. Filena, bo takie owa dama nosi imię, to wojowniczka z krwi i kości, która postanawia wspomóc Syda w walce z siłami zła. Od tego momentu przynajmniej walki przestają być nudne i sztampowe, bo mamy do dyspozycji dwie postaci, które ze sobą współpracują. Wyobraźcie sobie, że nasz bohater może Filenę podrzucić tak, by ta spadła wprost na wroga i zakończyła jego żywot efektownym ciosem. A co powiecie na wspólne zaszlachtowanie całej grupki mutantów? Wszystko to wygląda nawet całkiem nieźle, ale niestety nie jest w stanie przysłonić wymienionych wcześniej wad gry.

Podsumowując, Quantum Theory nie zasługuje nawet na to, by zastanowić się w sklepie nad jej zakupem. Słaba grafika, naiwna, pozbawiona iskry historia, czy mało charyzmatyczny bohater to tylko dodatki do beznadziejnego, pełnego błędów i niedoróbek gameplayu. Twórcy mieli ambicje stworzyć konkurencję dla Gears of War, ale ewidentnie widać, że coś po prostu nie zagrało i wyszła gra, która nie jest nawet przeciętna. Tecmo, bardzo Was proszę – nie róbcie tego więcej. Szkoda Waszego, naszego czasu, jak i pieniędzy.

2,0
Nie dotykać nawet patykiem
Plusy
  • trwa tylko kilka godzin
  • współpraca z Fileną
Minusy
  • bohater
  • fabuła
  • grafika
  • design lokacji i przeciwników
  • multiplayer
  • praktycznie wszystko pozostałe
Komentarze
23
kotlecik5
Gramowicz
18/10/2010 17:21

Yay, pierwszy raz nie ponarzekam, że gra nie wyszła na PC, szacunek za recenzję, przyjemnie się czytało :D

Usunięty
Usunięty
15/10/2010 12:55
Dnia 15.10.2010 o 12:45, Lucas_the_Great napisał:

> Czyli za pół roku możemy spodziewać się reedycji w CDA ;] A od kiedy to oni dodają gry konsolowe? ;)

Moja pomyłka, myślałem, że gra wychodzi też na PC ;P

Lucas_the_Great
Redaktor
15/10/2010 12:45
Dnia 15.10.2010 o 12:20, Woo-Cash napisał:

Czyli za pół roku możemy spodziewać się reedycji w CDA ;]

A od kiedy to oni dodają gry konsolowe? ;)




Trwa Wczytywanie