Lara Croft and the Guardian of Light – recenzja

Paweł Pochowski
2010/09/06 18:19
1
0

Rynek gier w pewnym stopniu jest dość przewidywalny. Nikogo chyba nie zdziwi, gdy w końcu ogłoszą, że powstaje The Sims 4, FIFA 2012 czy Far Cry 3. No ale Lara Croft jako mała, zręcznościowa produkcja dostępna tylko w dystrybucji elektronicznej? Tego nie przewidzieli nawet najstarsi górale.

Rynek gier w pewnym stopniu jest dość przewidywalny. Nikogo chyba nie zdziwi, gdy w końcu ogłoszą, że powstaje The Sims 4, FIFA 2012 czy Far Cry 3. No ale Lara Croft jako mała, zręcznościowa produkcja dostępna tylko w dystrybucji elektronicznej? Tego nie przewidzieli nawet najstarsi górale.

Lara Croft and the Guardian of Light – recenzja

Trzeba przyznać, że Crystal Dynamics decydując się na wydanie tak odważnego spin-offa serii Tomb Raider pokazało, że ma "cojones" takiej wielkości. I to tak wielkie, że można by je na taczce wozić. Ich decyzja wywołała początkowo w większości falę krytyki i niezadowolenia ze strony graczy. Nawet jeżeli ktoś nie nastawiał się do projektu negatywnie – no to najczęściej nie pokładał w nim zbyt wielkich nadziei. Okazało się jednak, że produkcja z widokiem na Larę Croft nie od tyłu (bez skojarzeń prosimy), a z góry także może być bardzo grywalna. I choć nie jest to tytuł ani pozbawiony wad, ani też z tak zwanej pierwszej ligi – to jest to na tyle dobra produkcja, że postanowiliśmy wam ją polecić. Dlaczego? Tego dowiecie się z dalszej części tekstu.

Fabuła w Lara Croft and the Guardian of Light jest rzeczą o marginalnym znaczeniu, ale bądź co bądź wypada o niej wspomnieć. Otóż na filmie wprowadzającym do rozgrywki możemy zaobserwować, jak Lara po trudnych poszukiwaniach znalazła wreszcie Lustro Dymu – zagubiony artefakt powiązany z legendą walki pomiędzy Światłem, a Ciemnością. Niestety okazuje się, że tuż w ślad za naszą Panią Archeolog podążał przywódca lokalnej grupy przestępczej pragnący wejść w posiadanie owego lustra. Sytuacja komplikuje się, bowiem z Lustr Dymu uwalnia się zaklęty tam Xolotl, Strażnik Ciemności. Rzucamy się więc za nim w pogoń, aby zamknąć go z powrotem tam gdzie jego miejsce. Pomaga nam w tym (w trybie kooperacji) Totec – starożytny wojownik będący Strażnikiem Światła. Obecność tej postaci to druga, po izometrycznym rzucie kamery, innowacja w tej produkcji.

W Lara Croft and the Guardian of Light można grać zarówno w pojedynkę, jak i w trybie kooperacji. Nie ma co ukrywać, że solą tej gry jest właśnie ten drugi z trybów. Dlatego to właśnie na nim skupimy się podczas recenzji. Lara i Totec to dwie zupełnie odmienne postacie. Lara w swoim podstawowym wyposażeniu posiada pistolety, ładunki wybuchowe oraz linę. Totec także posiada ładunki, jednak zamiast pistoletów w ręce dzierży włócznie, a zamiast liny wspomaga się tarczą. W trybie kooperacji poziomy skonstruowane są w taki sposób, że praktycznie każda zagadka wymaga odpowiedniego połączenia umiejętności obojgu bohaterów. Co więcej, nawet jeżeli natrafimy na miejsca, w których współpracować nie trzeba – to jednak jeżeli będziemy działać wspólnie rozgrywka okaże się przyjemniejsza oraz łatwiejsza. W końcu nasz wojak może ochronić Larę tarczą, albo też trzymać ją nad swoją głową, aby pani archeolog mogła na niej stanąć i dostać się w wyższe miejsca. Z kolei poszukiwaczka przygód może albo gdzieś Strażnika Światła wciągnąć za pomocą liny, albo też odpowiednio jej używając ułatwić mu dostęp w trudno dostępne miejsca.

Etapy skonstruowane przez Crystal Dynamics są ogromnym plusem tej produkcji. Twórcy wykazali się ogromną pomysłowością. Każdy kolejny to tak naprawdę duże pudełko z niespodzianką - nie wiemy czego się spodziewać. Nie ma co ukrywać, Lara Croft and the Guardian of Light nie jest grą logiczną. Ale podczas rozgrywki co rusz natrafiamy na małe zagadki. Najczęściej z jednej strony trzeba w nich pomyśleć, co i jak dokładnie zrobić – czasem zajmuje to dłuższą chwilę, ale nie są one zbyt trudne. Jednocześnie z drugiej strony Lara Croft and the Guardian of Light pozostaje grą zręcznościową, bo chwilę później na pewno będziemy musieli wykazać się refleksem oraz zwinnymi palcami. Przy tym wszystkim ze świetnej strony prezentuje się wykorzystywany na okrągło silnik fizyczny tego tytułu, który ma tutaj ogromne pole do popisu. Mnóstwo jest tutaj wybuchających czy rozwalających się ku naszej ucieszy przedmiotów. Oczywiście ogromnie dużo czasu w Lara Croft and the Guardian of Light spędzamy na walce z hordami przeciwników. Na szczęście twórcy wyposażyli nas w odpowiedni arsenał.

Podczas rozgrywki w ręce Lary i Toteca może wpaść kilkanaście rodzajów broni. Od pistoletów maszynowych, strzelb, snajperek i karabinów maszynowych, aż po granatnik, bazukę czy minigun. Arsenał jest naprawdę ostry, jednak wraz z siłą ognia rośnie także apetyt na amunicję. Używając najpotężniejszych broni pozbywamy się całej amunicji w kilka sekund, dlatego trzeba uważać z czego akurat się strzela. Na szczęście pod d-padem mamy dostęp do czterech rodzajów broni (w tym jedna to zawsze broń podstawowa danej postaci). Mamy więc błyskawiczny dostęp do np. włóczni, strzelby, karabinu maszynowego oraz granatnika i możemy przełączać się pomiędzy nimi zależnie od sytuacji na ekranie. Miłe urozmaicenie oraz przydatna pomoc.

Ponadto twórcy w Lara Croft and the Guardian of Light przygotowali dla graczy całą masę wyzwań. A to trzeba gdzieś dotrzeć mieszcząc się w podanym limicie czasowym, a to także na czas mamy za zadanie pokonać danego potwora czy przejść przez rzekę nie kąpiąc się w wodzie. Wszystko oryginalnie i z pomysłem. Wykonanie każdego z tych zadań to gratyfikacja punktowa, z kolei osiąganie konkretnych punktowych wyników to zadania same w sobie na każdy z poziomów. Za ich wykonywanie mamy szansę otrzymać artefakty wzmacniające umiejętności naszych bohaterów. To wszystko sprawia, że Lara Croft and the Guardian of Light to gra którą można, a nawet trzeba, przejść więcej niż raz. Na szczęście za każdym razem bawimy się równie dobrze, jak i nawet nie lepiej.

GramTV przedstawia:

Jednak żeby nie było zbyt kolorowo – Lara Croft and the Guardian of Light ma także pewne wady. Przede wszystkim taka, a nie inna kamera z której oglądamy akcję stwarza problemy z odpowiednim ocenieniem odległości od np. obiektu na który chcemy wskoczyć. Utrudnia to rozgrywkę powodując czasem chwilowe kłopoty z dostaniem się w pewne miejsca. Innym minusem gry jest to, że przez dość wysoki poziom trudności ginie się bardzo często, przez co momentami tytuł ten strasznie frustruje i podnosi grającemu poziom adrenaliny. W pewnym momencie spotkaliśmy się z fatalnie umieszczonym punktem autozapisu. Tuż przed ciężką walką. Okazało się, że za pierwszym razem zginęliśmy, a trzeba dodać że z każdą kolejną próbą nie odnawia się ani amunicja, ani życie. Mamy więc ich szybko minimalną ilość. Jakże więc pokonać fragment rozgrywki, z którym nie poradziliśmy sobie posiadając większy zapas dóbr, w sytuacji gdy już ich prawie nie ma? Denerwujący jest także fakt, że za każdym razem gdy giniemy z naszego konta punktowego odejmowane jest 10 tysięcy punktów. Dlaczego? Przecież zarobiliśmy je w uczciwej walce... No ale tak naprawdę są to kosmetyczne sprawy i można na nie przymknąć oko.

Strona techniczna Lara Croft and the Guardian of Light prezentuje się nad wyraz dobrze. O bardzo dobrej fizyce już wspominaliśmy, podobnie jak o małych niedogodnościach związanych z pracą kamery. Wypada jeszcze powiedzieć słówko na temat grafiki. A ta trzyma poziom. Oczywiście w rzucie izometrycznym twórcy wielkiego pola do popisu nie mieli, ale całość wykonana jest w sugestywnym klimacie, zróżnicowanymi paletami barw. Dlatego właśnie grafika w Lara Croft and the Guardian of Light może nie powoduje opadu szczęki, ale jest to kawał dobrej roboty. Dodatkowo całość ma kreskówkowe zabarwienie podkreślające zręcznościowy charakter produkcji – podobnie zresztą jak cut-scenki. Z kolei muzyki w grze praktycznie nie ma. Czasem pojawiają się jedynie jakieś małe muzyczne fragmenty, ale nie wpada ona w ucho. Być może tak miało być, by nie absorbować zbytnio uwagi osoby grającej.

Reasumując, Lara Croft and the Guardian of Light to kawał bardzo grywalnej zręcznościowej produkcji, która w zgrabny sposób łączy ze sobą strzelanie, zagadki oraz element zręcznościowe. I choć momentami gra frustruje, to w krótkich sesjach sprawdza się idealnie. Przejście jej za pierwszym razem trwa około 6-7 godzin. Jednak jest to produkcja, którą warto ukończyć co najmniej dwa razy - i ponadto są ku temu racjonalne powody. Podnosi to znacznie opłacalność zakupu.

Póki co Lara Croft and the Guardian of Light dostępna jest jedynie na Xbox 360. Jej cena wynosi 1200 MSP. Dodatkowo jest to wersja pozbawiona onlinowego trybu kooperacji – pod koniec tego miesiąca wyjdzie darmowy patch umożliwiający rozgrywkę w kooperacji przez Xbox Live. W tym samym mniej więcej czasie Lara Croft and the Guardian of Light zadebiutuje na PC oraz PlayStation 3. Czy warto zainteresować się tą produkcją? Jak najbardziej! Tym bardziej, że w ciągu przyszłych miesięcy twórcy obiecali kilka dlc wprowadzających nowe grywalne postacie. Grać, nie umierać. Kupować, nie żałować!

8,2
Lara Croft z innej perspektywy daje radę
Plusy
  • wysoka grywalność
  • dwójka bohaterów
  • zgrabne połączenie elementów zręcznościowych z platformowymi oraz logicznymi
  • szeroki arsenał broni
  • znaczne możliwości rozwoju bohaterów
  • możliwość grania zarówno w kooperacji, jak i samemu
Minusy
  • tryb kooperacji przez internet będzie dostępny dopiero za miesiąc
  • drobne błędy techniczne
  • frustrująco wysoki poziom trudności w kilku miejscach
Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
20/10/2010 15:15

super byłoby znów zagrać w kolejną jeszcze piękniejszą część przygód tomb raider. mam nadzieję że wypuszczą i to w normalnej wersji czyli pudełko płyta- może 2 płyty :)