Front Mission Evolved - zapowiedź

Patryk Purczyński
2010/09/04 18:00
0
0

Przejażdżka mechem to motyw znany z pojedynczych misji wielu strzelanin pierwszoosobowych. Teraz taką gratkę otrzymamy w pełnym wymiarze - we Front Mission Evolved. Tylko czy aby nie jest to zbyt statyczne i monotonne?

Przejażdżka mechem to motyw znany z pojedynczych misji wielu strzelanin pierwszoosobowych. Teraz taką gratkę otrzymamy w pełnym wymiarze - we Front Mission Evolved. Tylko czy aby nie jest to zbyt statyczne i monotonne?

Front Mission Evolved - zapowiedź

Jeżeli jakaś firma decyduje się odświeżyć dawną markę, zawsze wiąże się z tym pewne ryzyko. Jeżeli takiemu odkurzaniu towarzyszy zupełna zmiana pierwotnej koncepcji gry (z gatunkiem włącznie), ryzyko to pomnaża się przez liczbę rosnącą wprost proporcjonalnie do rzeszy fanów oryginału. Na takiej cienkiej linii balansuje właśnie Double Helix Games. Seria Front Mission dotąd wiernie trzymała się bowiem dziarskiego połączenia strategii turowej z RPG-iem (poza Front Mission: Gun Hazard, przeniesionym dwa lata temu ze SNES-a na Wii). Tymczasem Front Mission Evolved... no cóż, już sam tytuł wskazuje, że coś będzie inaczej, niż w poprzednich odsłonach. Ale że aż tyle?

W przeciwieństwie do poprzedniczek, Front Mission Evolved projektowane jest jako trzecioosobowa gra akcji, w której przejmujemy kontrolę nad bogato wyposażonym mechem - Wanzerem. Przeszłość należy zatem odkreślić grubą kreską, co w tym momencie czynimy. Akcja toczy się w odległej przyszłości, w roku 2171. Fakt, że to tylko naparzanka zaawansowanymi technicznie machinami, nie zwalnia twórców z nakreślenia fabuły. W ciągu ponad półtora wieku mapa geopolityczna świata zmienia się nie do poznania. Najkrócej mówiąc, główna linia konfliktu przebiega między Unified Continental States (U.C.S.) a Oceana Cooperative Union (O.C.U.). Pierwszą formację łatwo sobie wyobrazić. Stanowią ją bowiem obie Ameryki, które już w 2020 roku utworzyły światowe supermocarstwo. W skład drugiego ugrupowania wchodzą państwa azjatyckie, do których swego czasu przytuliły się Japonia i Australia.

Między obydwoma obozami panują relacje jak we współczesnym związku - kruchy pokój przerywany jest rozmaitymi konfliktami. We Front Mission Evolved to nie zupa jest jednak za słona, a wyspa Huffman na Pacyfiku nie ma jednoznacznie określonego prawowitego właściciela. Pierwsza otwarta wojna toczy się o nią w 2070 roku, następna wybucha po dwudziestu latach. Napięcia nie ustają przez kolejne stulecie. W 2171 roku, czyli w czasach, gdy toczy się akcja gry, jesteśmy świadkami, jak zimna wojna między U.C.S. a O.C.U. przeradza się w konflikt militarny za sprawą pewnej prowokacji. Tylko czy nie była ona przypadkiem dziełem jakiejś trzeciej, tajemniczej frakcji?

Nie jest to fabuła najwyższych lotów, ale komu zależy na mrożącej krew w żyłach opowieści w grze, w której kwintesencją jest wykorzystywanie budzących respekt dział mechów? Ano właśnie, przeważającą część rozgrywki we Front Mission Evolved spędzimy za sterami majestatycznych machin bojowych. Celowo używamy określenia "przeważającą", bowiem pojawią się również misje, w których nasza postać - inżynier Dylan Ramsey - będzie musiała polegać na sile własnych mięśni, a nie na blaszanym potworze. Wyjście z mecha wymusi przede wszystkim konieczność wtargnięcia do określonych budynków. Najpierw zlikwidujemy znajdujących się tam wrogów, a następnie wykonamy wyznaczony cel. Co ciekawe, fakt, że my chwilowo nie mamy dostępu do machiny bojowej nie oznacza wcale, że inni nie mogą z niej skorzystać. Wyposażeni wyłącznie w broń, którą człowiek może unieść, zmierzymy się z blaszanymi zabójcami (nie stojąc wcale na straconej pozycji).

Programiści z Double Helix Games zaoferują we Front Mission Evolved klasyczne zróżnicowanie mechów. Niektóre będą zwrotniejsze i szybsze, ale okupią to mniejszą wytrzymałością i siłą rażenia. Inne zostaną wyposażone w niewznoszące sprzeciwu argumenty ofensywne, ale trudniej im będzie poruszać się po planszy. W arsenale znajdą się działka obrotowe, wyrzutnie rakiet i granatów, snajperki... Raj dla fanów ciężkiej artylerii. Tym bardziej, że sami zadecydujemy, co znajdzie się na uposażeniu naszego mechanicznego przyjaciela. Z wrogiem będzie można rozprawić się nie tylko ciskając w niego wybuchającymi gadżetami, ale także w starciach bezpośrednich. Na filmach wielokrotnie prezentowany jest następujący schemat: gracz wypluwa ze swojego mecha nieco ołowiu w stronę wroga, następnie szybko przemieszcza się ku niemu i potężnym ramieniem zadaje kończący cios.

GramTV przedstawia:

Warto mieć na uwadze, że roboty bojowe dysponują nie tylko ciężką artylerią, ale także dodatkami, jak choćby jet-packiem. Dzięki niemu możemy wzbić się w powietrze, podskoczyć na wyższy poziom, a nawet usadowić się na dachu budynku czy kontenera. Niewątpliwą zaletą jest możliwość niemal równoczesnego wykorzystania rozmaitych dobrodziejstw, które akurat mamy na podorędziu. Dzięki temu rozgrywka we Front Mission Evolved stwarza pozory nabierania tempa, którego często jednak brakuje (o czym szerzej za moment).

Wcześniej zapowiadaliśmy oddzielenie przeszłości grubą krechą, ale tak się nie da. Wiedzą o tym nawet sami twórcy, którzy całkowicie nie odcinają się od bogatego dziedzictwa serii Front Mission. A przynajmniej mówią, że się nie odcinają. - Zaprojektowaliśmy ten tytuł jako grę akcji, ale użytkownicy otrzymają szansę, by użyć strategii - mówi w jednym z wywiadów Jeremy Lee, dyrektor produkcji w Double Helix Games. - Możesz wysadzać ramiona, nogi, niszczyć mechy przeciwnika w rozmaity sposób. Poza tym masz jeszcze członków zespołu. Współtworzycie zespół, a jego członkowie nie są jedynie trutniami, którzy bezmyślnie za Tobą podążają. To bohaterowie, których rozwój fabuły również dosięga. Dodają oni do rozgrywki element strategii, ponieważ wykorzystują swoje techniki, by wspomóc Cię na polu bitwy. Nie możesz jednak wydawać im żadnych komend - dodaje.

Miłośnicy Front Mission w oryginalnym wydaniu po przeczytaniu powyższej wypowiedzi zapewne popukają się jedynie w głowę, niemniej rozprawianie się z wrogiem na różne sposoby to dobry patent. Powinien urozmaicić rozgrywkę we Front Mission Evolved, która - niestety - na dotychczas zaprezentowanych materiałach filmowych przedstawia się dość monotonnie. Nie bez znaczenia jest tu niespieszne tempo, z jakim mechy poruszają się po planszach. Starcia z kroczącymi składami broni wroga nie budzą takich emocji, jak można byłoby sobie tego życzyć. Zazwyczaj są po prostu statyczną naparzanką, w której liczy się umiejętność szybkiego wykorzystania jak najcięższej gatunkowo broni, wspieranej przez nieco lżejszy, ale koniecznie celny, ostrzał. Strzępki dynamiki, oferowane przy szybkim przemieszczaniu mecha w dowolnie wybranym kierunku czy po użyciu jet-packa to trochę za mało, by zauważalne były skoki adrenaliny.

Optymistycznego podejścia do Front Mission Evolved nie ułatwia również nie najpiękniejsza szata graficzna. Poziomy są ubogie w szczegóły, efekty wybuchów prezentują się jakoś tak niemrawo, a główni bohaterowie spektaklu nie budzą mimo wszystko należnego im respektu. Jeszcze gorzej gra wygląda w misjach pieszych. Wnętrza, podobnie jak otwarte przestrzenie, potraktowano jakby po macoszemu. Animacja jest sztywna jak stalowe działko mecha. Biegający po planszy przeciwnicy wyglądają komicznie, nienaturalnie zachowują się również w momencie, gdy otrzymują kulkę.

Dotychczas upublicznione materiały na temat Front Mission Evolved nie przekonują do tej gry. Nie można wykluczyć jednak opcji, że produkcja Double Helix Games okaże się dużo lepsza, gdy poczujemy moc mecha we własnych klawiaturach i myszach, czy padach. Square Enix ma szansę pozytywnie zaskoczyć. Jeżeli narracja zostanie utrzymana w odpowiednim tempie, a walki mechanicznych potworów będą miały w sobie to coś, z niepozornej produkcji opartej na starej licencji może wyjść tytuł wart uwagi. O ile akcja wciągnie, za niedociągnięcia techniczne przyznamy producentom rozgrzeszenie. No właśnie, o ile. Na razie do FME żywimy chłodne uczucia i czekamy na podgrzanie temperatury.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!