Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Patryk Purczyński
2010/08/03 19:00
0
0

W przeciwieństwie do Altaira czy Ezia Ubisoft postanowił się nie zaczajać, tylko kuć żelazo póki gorące. Assassin's Creed: Brotherhood pojawi się w sklepach już tej jesieni, a my wypunktowujemy, czego byśmy sobie życzyli, a czego wolelibyśmy uniknąć w najnowszym akcie konfliktu templariuszy z asasynami.

W przeciwieństwie do Altaira czy Ezia Ubisoft postanowił się nie zaczajać, tylko kuć żelazo póki gorące. Assassin's Creed: Brotherhood pojawi się w sklepach już tej jesieni, a my wypunktowujemy, czego byśmy sobie życzyli, a czego wolelibyśmy uniknąć w najnowszym akcie konfliktu templariuszy z asasynami.

Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Ezio barłoży się pod kołdrą ze swoją wybranką. Coś tam huknęło, ale to nie powód, by przerywać tak miło spędzane chwile. Lepszą motywacją do zerwania się z łóżka jest kula armatnia, która właśnie wpadła do sypialni i zburzyła pół ściany. Asasyn już po chwili w pełnym rynsztunku w znanym fanom serii stylu przemierza zabudowania, by jak najszybciej dotrzeć do murów obronnych i ocenić sytuację.

Wszędzie dym, huk, rozpadające się niczym konstrukcja z kart domostwa. Jednym słowem: chaos. Główny bohater Assassin's Creed: Brotherhood wspina się po drabinie, ale jego ciało nagle bezwładnie opada na ziemię, bowiem ściana, po której się wspinał, również została zburzona. Nie ma czasu na oglądanie siniaków. Ezio już po chwili dopada do armaty i ładuje salwy wprost w najbardziej zapalne punkty w szeregach nacierającego wroga. Widok rozpościerający się za murami jest jednocześnie spektakularny i przerażający. Templariusze wytoczyli ciężkie działa, widać setki nadciągających jednostek. Zupełnie, jakbyśmy byli świadkami RTS-a, tyle, że z perspektywy konkretnego żołnierza. Wrogowie przedzierają się do miasta. Trzeba działać szybko i mądrze.

Ewolucja wiecznego miasta

Taki dynamiczny obraz akcji pełnej zwrotów serwują nam przedstawiciele Ubisoftu, w którym trwają prace nad Assassin's Creed: Brotherhood. Ni to pełnoprawna trzecia odsłona, ni to rozszerzenie. To po prostu kontynuacja walki Ezia Auditore da Firenze z templariuszami w czasach, gdy renesans dopiero raczkuje. Zwłaszcza w Rzymie, gdzie prawdziwe odrodzenie dokona się właśnie za sprawą asasyna. Niczym w drugiej części w przypadku Monteriggioni, rozwijać będziemy okoliczne sklepiki, zabudowania, kościoły czy uliczki. Zaobserwujemy ewolucję od zubożałego, pełnego głodujących mieszkańców grodu do rozkwitłej, monumentalnej metropolii.

Liczymy na to, że wieczne miasto ukaże w Assassin's Creed: Brotherhood całą swoją wspaniałość i wielkość. Twórcy od początku zapowiadają, że będzie ono znacznie większe od lokacji znanych z drugiej części. A Wenecja czy Florencja wcale nie były małe... Jeśli jednak cała niemal akcja ma toczyć się w Rzymie, musi on być na tyle rozległy, by nie znudzić przez kilkanaście (miejmy nadzieję) godzin zabawy. Już teraz wiadomo, że będzie można przemierzać pięć dzielnic: Watykan, centrum, Tyber, a także dzielnice wiejskie i antyczne.

Ewolucja wiecznego miasta, Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Zaczęliśmy od umiejscowienia, bowiem lokacja w grach z otwartym światem jest niemniej ważna od samej fabuły. Poza tym producenci rzadko raczą nas takim położeniem – zarówno w kategoriach geograficznych, jak i historycznych. Tym bardziej Rzymem warto napawać się przez całą grę. Następna okazja do zwiedzenia kolebki kulturowej współczesnego Zachodu nadarzy się zapewne nieprędko. A przynajmniej nie w takim wymiarze, jak w Assassin's Creed: Brotherhood.

Jak najbliżej wroga

Jak najbliżej wroga, Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Akcja rozpoczyna się tuż po wydarzeniach znanych z drugiej odsłony. Ezio po pamiętnym spotkaniu z Rodrigo Borgią osiada w rodzinnej Villa Auditore, stając się przywódcą asasynów. To już nie ten sam krewki chłoptaś, którym zaczynaliśmy objazd Italii, a mężny i światły wojownik o charakterze przywódcy. Ten charakter będzie bardzo pomocny w walce z przeciwnikiem o dużo większej, a wręcz przygniatającej sile. Templariusze bez trudu organizują kontratak, zajmując niczym szarańcza rodzinne strony rodziny Auditore. Wskutek właśnie tego natarcia główny bohater Assassin's Creed: Brotherhood kieruje się do Rzymu. Bazą wypadową dla niego i jego kompanów ma być wyspa Tyber.

Templariuszom wiedzie się tak dobrze, że Ezio – powiedzmy wprost – w pojedynkę nie ma z nimi żadnych szans. Z pomocą przyjdą mu jednak jego podkomendni. W Assassin's Creed: Brotherhood wydamy rozkazy innym, mniej doświadczonym asasynom. Jak będzie to wyglądało w praktyce? Podczas tegorocznych targów E3 kwestię tę wyjaśnił współproducent, Jean-Francois Boivin:

- Wszędzie rozstawiona jest straż. Ezio nie jest w stanie wszystkiego zrobić sam, więc będzie rekrutował asasynów i wysyłał ich na misje w celach treningowych. Na początku będą to proste zadania, jednak z czasem poziom trudności wzrośnie. Z każdą wykonaną misją przybędzie im punktów doświadczenia.

Tryb taktyczny zapowiada się atrakcyjnie. Nie powinien on stać się gwoździem programu, a jedynie pasującą do smacznie przyrządzonego dania przystawką. Naczelnym wrogiem Ezia nie będzie tym razem Rodrigo Borgia, a jego syn, Cesare, nazywany często nemezis głównego bohatera. To pozwala wnioskować, że twórcy Assassin's Creed: Brotherhood zgotują nam interesujące zawiłości fabularne.

Nie czekaj, atakuj!

GramTV przedstawia:

Nie czekaj, atakuj!, Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Kolejną, po ukazaniu doniosłości Rzymu oraz zwrotach i intrygujących nawiązaniach w przedstawianej historii, rzeczą, jaką życzylibyśmy sobie w Assassin's Creed: Brotherhood, jest urozmaicenie w walce. I to producenci z Ubisoftu zamierzają nam zapewnić! Starcia będą dynamiczniejsze, reżyserowane zgodnie z zasadą „kto pierwszy, ten lepszy”. Tym razem warto zadać pierwszy cios samemu, zamiast czekać, aż nadarzy się okazja do wyprowadzenia śmiercionośnej kontry. Jeżeli przełamiemy obronę wroga, ten już po chwili osunie się na ziemię.

Przeciwnicy, w przypadku przewagi liczebnej, mają zachowywać się logiczniej, niż w „dwójce”. Zaatakują we dwóch jednocześnie, będą ze sobą współpracować. To miła odmiana, zwłaszcza bacząc na fakt, że Assassin's Creed II był zdecydowanie za prosty. Taktyka w szeregach wroga na pewno nie raz przysporzy nam siwych włosów. Trzeba będzie zręczniej wykorzystywać dostępne techniki uniku, obrony, czy kontry. Co ciekawe, również templariusze posiądą pewne techniki skrytobójstwa. Czyżbyśmy w Assassin's Creed: Brotherhood mieli zacząć bać się własnego cienia?

Na szczęście nie pozostaniemy sami sobie. Oprócz naszych asasyńskich braci, pomocne okażą się nowe rodzaje oręża, a także możliwość równoczesnego wykorzystania broni białej i palnej, skrzętnie skrytej w rękawie. Sytuacje, w których sami musimy radzić sobie z przeważającym liczebnie wrogiem będą w Assassin's Creed: Brotherhood występować często, ale nie zabraknie również spektakularnych bitew z udziałem dwóch wrogich mini-armii. Przedsmak Ubisoft zafundował nam już w Assassin's Creed II, choćby w misji, w której ratujemy włości Catheriny Sforzy przed najeźdźcą. Teraz takie starcia mogą wystąpić częściej, a do tego na większą skalę.

Lecę, bo chcę

W drugiej odsłonie postawiono krok w kierunku zróżnicowania misji. Pamiętacie eskortę Leonardo da Vinciego, która przeradzała się w dramatyczną ucieczkę niezbyt sterownym powozem? Chciałoby się więcej takich zadań! Twórcy zapowiadają misje różnego rodzaju, jednak nie zagłębiają się w szczegóły. Wiadomo, że w Assassin's Creed: Brotherhood powróci machina latająca wspomnianego konstruktora. Ba, tym razem Ezio skorzysta z niej wielokrotnie! Nie jest również tajemnicą, że głównemu wątkowi towarzyszyć będą zadania poboczne. W poprzednich częściach obie te kategorie nieszczególnie splatały się ze sobą. W sytuacji, gdy na jedną misję pchającą opowieść wprzód przypadało pięć dodatkowych, traciło się wątek, a narracja nie tyle zwalniała, co całkowicie zatrzymywała się. Nie mówimy „Nie!” zadaniom pobocznym. Chcemy po prostu, by były ściślej powiązane z fabułą.

Osobny akapit należy się Desmondowi. Wątek ze współczesności spajał dotychczasowe części i tak też będzie w przypadku Assassin's Creed: Brotherhood. Potomek asasynów pojawi się, tak jak to drzewiej bywało, tylko okazjonalnie. A szkoda, bo opowieść o nim wydaje się równie intrygująca, co losy jego przodków sprzed kilku stuleci. Z drugiej strony, może to i dobrze, że Ubisoft dawkuje nam opowieść o Milesie w bardzo małych ilościach. W ten sposób wątek ten może być pociągnięty jeszcze przez kilka odsłon Assassin's Creeda. Bo przecież na Brotherhoodzie seria się nie zakończy. Lecę, bo chcę, Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Spoglądając na grę można mieć wrażenie, że twórcy gotują nam zwyczajną dokładkę. Znów przemierzamy ciasne włoskie uliczki, skaczemy po dachach, zaczajamy się na wrogów, zabijamy ich w wymyślny sposób, radzimy sobie z przeważającymi liczebnie przeciwnikami kilkoma prostymi, choć efektownie prezentującymi się technikami i na powrót wtapiamy się w tłum. Z jednej strony to korzystne dla Assassin's Creed: Brotherhood rozwiązanie, bowiem taka formuła doskonale sprawdziła się w dwóch poprzednich odsłonach.

Woltyżerka i sieciowa wyżerka

Woltyżerka i sieciowa wyżerka, Assassin's Creed: Brotherhood - zapowiedź

Należy jednak mieć na uwadze szereg innowacji. Sprawią, że rozgrywka wyda się choć w drobnej części odświeżona, a jednocześnie nie zakłócą mechanizmu, który niezachwianie sprawował się we wcześniejszych przygodach Altaira i Ezia. Jedną z najgodniejszych uwagi nowinek w Assassin's Creed: Brotherhood jest możliwość jazdy konno po mieście. W sytuacji, gdy Rzym jest kilkakrotnie większy od dotychczas prezentowanych w Assassin's Creedzie miast, takie rozwiązanie wydaje się nie tylko dobrym pomysłem, ale wręcz koniecznością. Ezio na swoim wierzchowcu będzie przemierzał dalekie odległości, ale także walczył z przeciwnikiem. Koń okaże się pomocny również w ucieczkach, podobnie jak niewspominane wcześniej bomby dymne, gdy przed templariuszami trzeba wiać na własnych kopytach.

A skoro już o innowacjach... Najważniejszą będzie oczywiście możliwość zabawy w sieci. Celowo tę kwestię jednak przemilczeliśmy. Na gruntowną zapowiedź trybu multiplayer w Assassin's Creed: Brotherhood przyjdzie czas w momencie, gdy Ubisoft uruchomi jego beta-testy. Te, wyłącznie na PlayStation 3, zaplanowano na początek września. Mamy nadzieję, że zaimplementowanie rozgrywki sieciowej nie odbije się negatywnie na kampanii dla pojedynczego gracza. Nic na to na szczęście nie wskazuje.

Assassin's Creed: Brotherhood to bowiem w dużej mierze to, co już znamy z „dwójki”, ale przyprawione kilkoma pikantnymi dodatkami. Przede wszystkim jednak to dokończenie opowieści o Eziu Auditore da Firenze, którego wygłodniali fani asasynów wyglądają od niespełna roku. Zapowiada się spektakularne zwieńczenie tej rozbudowanej historii. Brotherhood powinien być jeszcze lepszy od poprzedniczek, które poprzeczkę i tak zawieszają wysoko.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!