Alan Wake - pisarz w centrum akcji, czyli ruchome obrazki

Michał Myszasty Nowicki
2010/05/08 18:00
0
0

Po przedstawieniu kilku książkowych pozycji, które naszym zdaniem wpasowują się w klimat gry Alan Wake, czas na przedstawicieli Dziesiątej Muzy.

Po przedstawieniu kilku książkowych pozycji, które naszym zdaniem wpasowują się w klimat gry Alan Wake, czas na przedstawicieli Dziesiątej Muzy.

Oczywiście powróci tutaj kilka tytułów, o których opowiadał wczoraj Lucas, gdyż powieści i opowiadania Stephena Kinga od zawsze stanowiły doskonałą pożywkę dla scenarzystów i reżyserów. Rozpocznijmy więc nasz przegląd dziwnych, mrocznych i tajemniczych produkcji filmowych, których bohaterami są pisarze, pozornie sielskie miasteczka oraz odpowiednio sugestywny klimat niepewności.

Twórcy gry nie ukrywali, że podczas tworzenia scenariusza całymi garściami czerpali z dokonań popkultury, mieszając w tyglu własnej wyobraźni wiele różnorodnych motywów. Książki, filmy, seriale - różnorodnych śladów i tropów jest całe mnóstwo. I aby płynnie przejść od wczorajszego felietonu do innych pozycji, zaczniemy od kilku produkcji, które powstały na kanwie utworów wspomnianego już Stephena Kinga.

Królewskie obrazki Mroczna połowa (Dark Half), to całkiem udana adaptacja tak samo zatytułowanej powieści Kinga, której bohaterem – jak już doskonale wiecie – jest pisarz Thad Beaumont (Timothy Hutton), który przez lata pisał niezwykle poczytne powieści pod pseudonimem George Stark. Pisarz postanawia jednak „uśmiercić” swoje alter ego. Od tego momentu wokół niego zaczynają się dziać dziwne i niezrozumiałe rzeczy.

W wyreżyserowanym przez słynnego George’a Romero w 1993 roku filmie, dość szybko zacierają się granice między tym, co rzeczywiste, a urojone. Podobnie, jak w książce, do końca nie wiemy, czy wydarzenia, które obserwujemy są jedynie wytworem wyobraźni bohatera, obrazami generowanymi przez jego chory umysł, czy może stoją za tym jakieś inne siły, których zrozumienie wymyka się racjonalnemu tokowi rozumowania.

Oglądając wyreżyserowany w 2004 roku przez Davida Koeppa film Sekretne okno (Secret Window), trudno natomiast nie dostrzec, że sam początek historii wygląda niemalże tak samo, jak historia Alana. Widzimy piękną, malowniczą okolicę i domek nad jeziorem, w którym zaszywa się w poszukiwaniu weny twórczej pisarz Mort Rainey (Johnny Depp). Sielankę bohatera przerywa przybycie Johna Shootera (John Turturro), tajemniczego jegomościa, który zarzuca Mortowi plagiat. Od tej chwili wokół pisarza zaczynają się dziać przedziwne rzeczy, a granica między urojeniami a rzeczywistością znów zaczyna się szybko zacierać.

W obydwu przypadkach mamy tu rozegranie podobnego motywu – pisarza, jako czynnika sprawczego, niemalże półboga, który potrafi kreować nie tylko rzeczywistość literacką. Twory jego wyobraźni mogą ożyć, pojawić się w realnym świecie i stanowić dla niego zagrożenie. Talent i wyobraźnia są więc nie tylko błogosławieństwem. Bywa, że jest to najstraszliwsze przekleństwo.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku Miasteczka Salem (Salem’s Lot), które doczekało się aż dwóch ekranizacji, kolejno w 1979 i 2004 roku. Tutaj, oprócz stanowiącego obowiązkowy element układanki, poszukującego weny pisarza, mamy jeszcze tytułowe miasteczko, miejsce z pozoru ciche, spokojne, niemalże sielskie. Z pozoru, bowiem oaza spokoju, jaką miało być dla pisarza Bena Mearsa Salem, szybko okazuje się śmiertelną pułapką. Wokół zaczynają się dziać rzeczy dziwne i straszne, a w ciemności czai się pradawne zło.

Choć fabularnie film wpasowuje się w zupełnie inny nurt kina, warto obejrzeć jego wersję z 2004 roku z dwóch powodów. Po pierwsze bowiem, początek filmu i przybycie bohatera do jeszcze spokojnego Salem mocno przypomina filmowe preludium do Alan Wake. Po drugie natomiast, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wykreowany przez reżysera Mikaela Salomona w tej ekranizacji Mears, jest bohaterem niezwykle podobnym do samego Alana – nawet, jeśli chodzi o wygląd.

Porozmawiaj z maszyną do pisania Będąc przy tematyce dotyczącej pisarzy, nie sposób nie wspomnieć o kontrowersyjnym obrazie Davida Cronenberga Nagi Lunch (Naked Lunch). Film został dość luźno oparty na tak samo zatytułowanej powieści Williama S. Burroughsa (wplecione zostały motywy z innych dzieł pisarza) i opowiada o życiu niejakiego Williama Lee, pisarza, który w wyniku twórczej niemocy skazany został na los dezynfektora.

Błaha z pozoru opowiastka szybko przeradza się w pełną onirycznych i narkotycznych wizji podróż w głąb własnej podświadomości. Wokół bohatera zaczynają się dziać rzeczy całkowicie wymykające się racjonalnemu rozumowaniu, jawa miesza się ze snem i halucynacjami wywołanymi przez psychoaktywny proszek na insekty. I podobnie jak w grze, tutaj też zaczynamy się zastanawiać, czy wydarzenia, które mają miejsce wokół nas są realne. A może to wszystko to tylko narkotyczna podróż? Lub zwykły sen? Cronenberg w typowej dla siebie stylistyce, czerpiącej garściami z horrorów klasy C, przedstawia nam obraz, który jednocześnie fascynuje i budzi obrzydzenie.

Film do dziś pozostaje niezwykle kontrowersyjny, prowokując wiele skrajnych reakcji. Dla jednych jest najlepszym w dorobku reżysera, podczas gdy inni postrzegają go, jako chaotyczny i pozbawiony jakiejkolwiek głębi patchwork psychodelicznych obrazów. Warto go jednak obejrzeć choćby właśnie dla niesamowitych chwilami zdjęć i bardzo gęstego klimatu.

Koszmar ubezpieczeniowca Kolejnym filmem, w przypadku którego już sam początek może bardzo kojarzyć się z mini-serialem promującym Alan Wake, jest W paszczy szaleństwa(In the Mouth of Madness) w reżyserii Johna Carpentera. Zresztą cały klimat opowieści zaserwowanej nam przez reżysera chwilami bardzo przypomina to, co dane ma będzie przeżyć podczas gry w Alan Wake.

Ten wyprodukowany w 1995 roku film opowiada historię autora bestsellerowych horrorów, Suttera Crane’a (Jürgen Prochnow), który pewnego dnia znika bez śladu. Zaniepokojony wydawca zgłasza sprawę firmie ubezpieczeniowej (Crane miał zakontraktowaną jeszcze jedną książkę), która natychmiast oddelegowuje do sprawy swego najlepszego pracownika, Johna Trenta (Sam Neill). Trent rusza tropem pisarza i wraz z pracownicą wydawnictwa, Lindą Styles (Julie Carmen), dość szybko trafia do małego miasteczka Hobb’s End, w którym rzekomo przebywać ma pisarz.

Niemalże zaraz po ich przybyciu, spokojne i sprawiające wrażenie wymarłego miasteczko, zaczyna wysyłać w stronę przybyszów niepokojące sygnały. Trent, będący uosobieniem logicznie myślącego i twardo stąpającego po ziemi człowieka, początkowo ignoruje wszelkie dziwne wydarzenia, uważając je za przypadek i co najwyżej grę wyobraźni. Jego celem jest jednoznaczne stwierdzenie, czy pisarz żyje i czy ukrywa się z własnej woli, a nie w ramach intrygi uknutej przez wydawnictwo. Twardo trzymając się swoich zasad i zimnej, racjonalnej analizy faktów, rozpoczyna śledztwo.

Tutaj trafiamy niejako na odwrócenie sytuacji. Owszem, czynnikiem sprawczym wciąż pozostaje pisarz, jednak z tworami jego wyobraźni muszą radzić sobie inni. Zmienia się więc jedynie perspektywa, z jakiej obserwujemy wydarzenia, często niebezpiecznie balansujące na granicy jawy i snu. Pojawia się tu, odgrywając bardzo ważną i podobną rolę, motyw książki i antycypacji przyszłych wydarzeń. A może po prostu ich tworzenia? Film ma w sobie także dużo lovercraftowskiego ducha, który - choć w mniejszym stopniu - jest odczuwalny również w grze.

Twin Falls vs Bright Peaks Podobnie zresztą, jak kolejny z filmów, o którym dziś chcemy Wam opowiedzieć. W tym przypadku nie chodzi jednak o tematykę. To jedna z dwóch w tym zestawieniu pozycji, w których jednej z głównych ról nie odgrywa pisarz. Jednak klimat filmu i specyfika miejsca, w którym ma miejsce jego akcja, nie mają sobie równych. Miasteczko Twin Peaks(Twin Peaks) Davida Lyncha, to zdecydowanie jeden z najciekawszych i najbardziej niesamowitych seriali telewizyjnych, jakie kiedykolwiek powstały.

GramTV przedstawia:

Tytułowe Twin Peaks jako żywo przypomina Bright Falls z Alan Wake sprzed wydarzeń, które możemy obserwować w grze – brakuje tu chyba tylko latarni morskiej. Otoczone pięknymi lasami, pełnymi zbiorników wodnych i dzikiej zwierzyny, z charakterystycznym tartakiem, jest uosobieniem snu każdego Amerykanina pragnącego spokojnego, nawet sielskiego życia w beztroskim raju na ziemi. Takim właśnie jawi się początkowo miasteczko agentowi FBI Dale’owi Cooperowi (Kyle MacLachlan), który przybył, by zająć się sprawą tragicznej śmierci mieszkającej tu młodej dziewczyny, Laury Palmer (Sheryl Lee).

Zwyczajny z pozoru serial obyczajowy z kryminalnym wątkiem, bardzo szybko przeistacza się w pełną symboli i zagadek metafizyczną opowieść. Lynch po mistrzowsku zabawia się z nami, rozgrywając przeciwko nam nasze podświadome lęki, obsesje, fetysze, skojarzenia i cały kulturowy bagaż. Nie tyle opowiada historię, co pozwala nam ją odczuć. Praktycznie wszystkie wymienione wcześniej filmy utrzymane są w konwencji horroru, jednak to właśnie dzieło Lyncha wywołuje największy niepokój. Nie prosty i oswojony przez nas strach, który mija tak szybko, jak się pojawia, lecz właśnie dziwny i niewytłumaczalny niepokój, na długo nie pozwalający zapomnieć o tym obrazie.

Z tego właśnie powodu, dla wielu osób, które zaczynały oglądać dzieło Lyncha, myśląc, iż będzie to kolejny amerykański tasiemiec z zagadką kryminalną w tle, Miasteczko Twin Peaks stało się produkcją nie do zniesienia. I chyba to powinno być najlepszą rekomendacją dla osób, które nie miały jeszcze okazji go obejrzeć. Jeśli po ukończeniu gry zacznie Wam brakować klimatu Bright Falls, koniecznie poszukajcie tego serialu. Naprawdę warto.

Wkroczyliśmy teraz płynnie do królestwa seriali, nie sposób więc nie wspomnieć o kolejnej inspiracji, której twórcy Alan Wake nawet nie starają się ukrywać. Serial Zagubieni (Lost) przez kilka sezonów ewoluował ze zwykłej z pozoru opowieści o rozbitkach, w pełną dziwnych wydarzeń i niesamowitych postaci historię z pogranicza science-fiction i horroru. Ostatnie sezony, to klimat wbrew pozorom bardzo bliski temu, czego doświadczymy w grze. Granica między tym co rzeczywiste, a nierealne zatarła się już dawno temu, podobnie, jak tożsamość części bohaterów. Znikają, pojawiają się ponownie, często nie mamy pojęcia kim są tak naprawdę.

Mimo kilkudziesięciu wyemitowanych już odcinków i bliskiego końca finałowego sezonu, wciąż nie wiadomo jakie siły stoją za wydarzeniami na tajemniczej wyspie. Podobnie, jak ma to miejsce w Alan Wake. Możemy oczywiście obserwować, analizować, dociekać i interpretować. Aby zrozumieć, trzeba jednak dotrwać do samego końca...

Witajcie w Bright Falls

Twórcy gry przygotowali dla osób czekających na premierę gry ciekawą niespodziankę: miniserial opowiadający o miasteczku Bright Falls, do którego trafia Alan Wake. Dla osób, które pragną tuż przed premierą wczuć się w klimat tej produkcji, pozycja po prostu obowiązkowa.

Zapraszamy do oglądania!

I bądźcie czujni, kolejne odcinki już wkrótce!

Witajcie w Bright Falls, Alan Wake - pisarz w centrum akcji, czyli ruchome obrazki

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!