Penumbra: Czarna plaga i Penumbra: Requiem - recenzja

Sebastian Kejres
2009/10/02 17:30
5
0

Księga Wyjścia

<i>Czarna Plaga</i><span class= A ja myślałem, że źle wyglądam..." src="https://img7.gram.pl/thumb/20091002171122.jpg" />

Księga Wyjścia

Księga Wyjścia, Penumbra: Czarna plaga i Penumbra: Requiem  - recenzja

Kiedy siadamy do kontynuacji jakiegoś tytułu, zawsze towarzyszą temu mieszane uczucia. Pojawiają się pytania w stylu: będzie lepsza czy gorsza? Zachowają najlepsze kawałki, zmienią coś, poprawią? Co gorsza, na część z tych pytań gracze udzielają raczej sprzecznych odpowiedzi. Zwykle sprowadza się to do twierdzenia: chcę żeby było to samo, ale lepiej. Toż to prawie oksymoron.

Mieliśmy przyjemność i komfort zasiąść do testów Penumbry jako całości, a co za tym idzie nie rozdmuchiwaliśmy zbytnio typowych w takiej sytuacji zagadnień. Ale i tak szukaliśmy zmian i poprawek. Tych zaś jest kilka, chociaż na tyle niewiele, że nie traci się wrażenia grania w ten sam tytuł.

Na dobry początek

Jedyną, naprawdę widoczną techniczną zmianą między odsłonami, było wprowadzenie do gry wyższych rozdzielczości. Maksymalne ustawienia poprzedniej części kończyły się na pułapie 1280x720, co w porównaniu z 1920x1080 „dwójki” wypada naprawdę żałośnie.

Rozgrywkę w drugiej odsłonie gry, o dźwięcznym tytule Penumbra: Czarna Plaga, zaczynamy dokładnie w tym miejscu, w którym zakończyliśmy część pierwszą. Tu oczywiście narzuca się pierwsze spostrzeżenie, czy raczej pewna niedogodność.

Wprowadzenie do rozgrywki jest - tak jak i poprzednio - dosyć skromne. Ba, w zasadzie jest skróconą wersją tego, z czym startowaliśmy w Przebudzeniu, a co za tym idzie, gracz, który nie zetknął się z pierwszą odsłoną gry, może czuć się nieco zagubiony. Faktem jest, że przebieg rozgrywki w obu częściach wyraźnie sprawia wrażenie, że pomyślane zostały jako jedna całość. Co za tym idzie, najlepiej zagrać je tak jak my, „za jednym posiedzeniem”. Wtedy jednak, dla odmiany, zaczynamy dochodzić do wniosku, że scenarzyści pogubili się w niedopowiedzeniach. Kiedy kończymy pierwszą odsłonę gry, trwamy w przeświadczeniu, że tropimy zagadkę sprzed paru dekad. Tymczasem po zagraniu kilku pierwszych kwadransów Czarnej plagi okazuje się, że tragedia wydarzyła się raptem przed jakimś rokiem. Niby w trakcie rozgrywki stykamy się kilkakrotnie z prezentacją chronologii pewnych wydarzeń, ale i tak pozostaje przynajmniej jedna dziura, której nie dało się załatać w ten sposób. Poszedł Kapturek do lasu...

Czarna Plaga niesie ze sobą znacznie bogatszy bagaż wydarzeń niż ten z Przebudzenia. Przeciwnikami Philipa nie są już na wpół martwe, wygłodniałe psy. Naszym tropem, po korytarzach tajemniczego kompleksu badawczego, podążają niemal oszalałe twory ni to tajemniczego eksperymentu, ni to jakiejś choroby. Gra zawiera znacznie obszerniejszy zestaw informacji na temat wypadków z przeszłości, z których skutkami mamy obecnie okazję się zetknąć. Wydarzeniom przestaje towarzyszyć nimb tajemniczości, ta swoista zasłona mroku, z jaką mieliśmy do czynienia w Przebudzeniu. Tu wszystko jest klarowne i przejrzyste, choć wyjaśnia się stopniowo. Tak naprawdę więcej trudności nastręcza zwątpienie w zdolność oceny wydarzeń przez naszego bohatera, niż one same. Philip zaczyna mieć zwidy, męczą go koszmary na jawie, a na dodatek styka się z innymi, nie całkiem zrównoważonymi osobnikami. Cóż, jeżeli nadal klasyfikować tę grę jako horror, to jest to horror bardziej w stylu Krzyku niż Kręgu.

O fizyce raz jeszcze

Środowisku gry poświęciliśmy sporo miejsca w recenzji Przebudzenia, a jako że w tym temacie nie zaszły jakieś widoczne zmiany, pozwolimy sobie nie powtarzać się. Również zasady kierowania postacią Philipa nie przeszły żadnej rewolucji, pozostawiono rozwiązania, które sprawdziły się w „jedynce”. W tym właśnie miejscu warto jednak wspomnieć o czymś, czego w Przebudzeniu nie było – o samouczku. Dodanie go do gry jest pożądane, ponieważ zasady poruszania się i użytkowania rozmaitych przedmiotów są raczej niecodzienne, jednak kiedy zasiada się do Czarnej Plagi zaraz po prequelu, to samouczek jest elementem zwyczajnie zbędnym, a nawet irytującym.

Po krytycznym przyjrzeniu się temu tytułowi wychodzi na to, że ma wszystkie zalety „jedynki”, a pozbawiony jest jej wad. Dołożono mu za to własny, chociaż niewielki, bagaż problemów. Warto zasiąść do tej gry przede wszystkim jako do dobrej kontynuacji Przebudzenia, jednak nie należy oczekiwać, że naprawdę zachwyci nas jako samodzielny tytuł. Owszem, zakończenie można uznać za majstersztyk, który niemal wgniata w fotel, ale znów bardziej jako element całości cyklu, nie zaś w kategoriach samej Czarnej Plagi. Requiem

Dodatek do „dwójki” to dopiero ciekawostka. Tytuł ten na dobrą sprawę nie ma prawie nic wspólnego z poprzednimi odsłonami. Ot, taka zabawa silnikiem gry w stylu Portal. Zresztą skojarzenie z tym tytułem nasuwa się nie tylko przez analogię do jego powstania. Sama struktura rozgrywki jest jakby żywcem z gry Portal wyjęta. Podnieś to, postaw tu, wskocz na tamto. Nawet z głośników płyną komunikaty czytane damskim głosem. Czy czegoś to wam nie przypomina?

GramTV przedstawia:

Niestety, w tym wypadku nie wyszła z tego ani Penumbra, ani Portal. Nie ma tego poczucia zagrożenia, które towarzyszyły pozostałym pozycjom z tej serii, brak również tej „iskry bożej”, za którą wszyscy uwielbiali tytuł wydany przez Valve. Owszem, plansze są ciekawie przemyślane, „zagadki” wymagają zastosowania sporej ilości kombinatoryki stosowanej, ale poczucie wtórności pozostawia spory niesmak. Ponadto, mimo wszelkich prób nawiązania do reszty cyklu, łatwo zapomina się o tym, że to Penumbra. Wyszukane technologie, nieco odczapione koncepcje na granicy burleski... Niewątpliwie spore rozczarowanie dla tych, którzy oczekiwali kontynuacji poprzednich wątków. Należy się tylko cieszyć, że tytuł dodano jako element pakietu Penumbra: Antologia.

”Dwójka” i dodatek

Kiedy pomyśli się o grach Penumbra: Czarna plaga i Penumbra: Requiem jako jednym produkcie, to, z powodów o których już wspomnieliśmy, łatwo o konsternację. Zasadność powstania „dwójki” była oczywista, zamykała pewne wątki i wraz z „jedynką” tworzyła wreszcie spójną opowieść. Dopisywanie do tego pakietu pozycji w stylu wielkiej ucieczki było pomysłem tyleż głupim, co zupełnie niepotrzebnym. Jest spora szansa, że wydanie go jako samodzielnego projektu, niepowiązanego (poza warstwą studia i silnika) z Penumbrą, spotkało by się ze znacznie lepszym przyjęciem. Chyba lepiej brzmi stwierdzenie: „Stworzyliśmy grę platformową wykorzystującą rozwiązania i nasze doświadczenia, jakie wynieśliśmy z tworzenia Penumbry”, niż: ”Przerobiliśmy Penumbrę na platformówkę”. No, ale co dziennikarze mogą wiedzieć o marketingu? Może tak faktycznie było lepiej?

8,0
Byłoby lepiej, gdyby nie brak konsekwencji w kilku miejscach
Plusy
  • fizyka, klimat, oprawa audio
Minusy
  • brak zgodności fabularnej z poprzedniczką, nie tworzy samodzielnej całości
Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
02/10/2009 20:54
Dnia 02.10.2009 o 20:51, Principes napisał:

> Kapitalna seria. Odkryłem ją ledwie pare miechów temu, przy okazji promo na Steamie Witaj w klubie.;) Nosiłem się z zamiarem zakupu gry od dawna, promocja na Steam wreszcie skłoniła mnie do wydania pieniążków.

Ale pomimo to chyba kupię jeszcze raz, lengłydż znam nieźle ale w niektórych momentach w grze i moje możliwości gra wyprzedzała, ciekaw jestem spolszczenia.

Usunięty
Usunięty
02/10/2009 20:51
Dnia 02.10.2009 o 18:16, igor8472 napisał:

Kapitalna seria. Odkryłem ją ledwie pare miechów temu, przy okazji promo na Steamie

Witaj w klubie.;) Nosiłem się z zamiarem zakupu gry od dawna, promocja na Steam wreszcie skłoniła mnie do wydania pieniążków.Seria jest genialna (Requiem to już inne klimaty, ale tytuł mimo wszystko wart uwagi). Manipulację przedmiotami zrealizowano genialnie, zagadki są ciekawe, tutaj naprawdę walczy się o przeżycie niczym w pierwszym Half-life i pragnie rozwiązać tajemnicę. Coś wspaniałego.Frictional Games już pracuje nad nowym tytułem, zwiastun i forum: http://www.youtube.com/watch?v=rxJaFy5DUzs http://frictionalgames.com/forum/forumdisplay.php?fid=35

Usunięty
Usunięty
02/10/2009 20:17

Cóż, kupiłem Penumbre w TopSeller''ze (bez Requiem) w nadziei na dobry i klimatycznego przygodowego horrorka i się zawiodłem. Przemilczmy fakt, że obie gry zajmują 2-4h do przejścia każda (ale ponieważ są sprzedawane razem to można je wziąć jako jedno).W części pierwszej klimatu brak, nie licząc jaskiń z pająkami (ale gdyby "system walki" był bardziej przyjazny to wtedy też nie byłoby klimatu :P). Zagadek też brak, a przynajmniej takich, które ja nazwałbym zagadkami (czyli coś gdzie trzeba choć przez moment pogłówkować, a nie mieć rozwiązanie od razu przed sobą).W drugiej części jest klimat ale za to psuje goSPOILERClarence, który jest po prostu śmieszny i całkowicie rozluźnia atmosferę. Najlepszy jest jak zabijemy panią doktor xDEND OF SPOILERPoza tym jest nawet parę zagadek (2-5 nie bardzo pamiętam). No i rozwiązanie dość ciekawej, muszę przyznać, fabuły. Ogólnie gierka nie jest zła ale mogłaby być duuuużo lepsza.




Trwa Wczytywanie