Kroniki Riddicka: Assault on Dark Athena - recenzja

Wyjście z cienia

Wyjście z cienia

Wyjście z cienia, Kroniki Riddicka: Assault on Dark Athena - recenzja

Kiedy pięć lat temu pojawiły się informacje o premierze gry umiejscowionej w uniwersum Pitch Black, początkowo wielu graczy odniosło się do nich bardzo sceptycznie, świadomych kiepskiego zazwyczaj poziomu większości „egranizacji”. Jakież jednak było ich zdziwienie, kiedy okazało się, iż mają do czynienia z... jedną z najlepszych (a na pewno najciekawszych) gier owego roku. Szwedzkie studio Starbreeze odpowiedzialne za The Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay oddało w nasze ręce produkt niezwykle grywalny i dopracowany, mimo zamkniętej formuły, dający graczom mnóstwo swobody, dodatkowo zaś wyjątkowo klimatyczny. Gra okazała się niespodziewanym sukcesem i zdobyła szerokie grono oddanych fanów, szczególnie wśród osób ceniących sobie skradankowy charakter oraz lubujących się w klimatach ciężkiego i mrocznego hard s-f.

Gra okazała się zresztą częścią większego projektu multimedialnego, skupionego wokół marki The Chronicles of Riddick – oprócz gry na ekrany kin wszedł pełnometrażowy film pod tym właśnie tytułem, na DVD pojawiła się krótka animacja Dark Fury (kontynuująca wątki z Pitch Black) i flaszowe Slam City (tym razem prequel do PB). Pojawiły się również pierwsze informacje na temat kolejnego filmu w tym uniwersum oraz potencjalnej możliwości stworzenia przez szwedzkich programistów kontynuacji gry, po czym... na kilka lat zapadał cisza. Twardy niczym zewnętrzna powłoka statku kosmicznego Richard B. Riddick nie odleciał jednak w bezmiar i bezkres niepamięci. Jego powrót zapowiedziano bowiem na wiosnę 2009 roku, kiedy to na sklepowych półkach pojawiły się nowe pudełka z jego nazwiskiem i charakterystyczną twarzą Vina Diesela, opatrzone podtytułem Assault on Dark Athena.

After Dark

Nowe pudełka, to jednak nie tylko premierowa zawartość. Owszem, w pakiecie znajdziemy całkowicie nową, tytułowa kampanię, jednak to nie wszystko, co oferuje nam Assault on Dark Athena. Na płycie DVD otrzymujemy bowiem również... poddaną „remasteringowi”, pełną wersję pierwszej części wirtualnych przygód Riddicka. W jednym pudełku znajdują się więc tak naprawdę dwie pełne gry, z których jedna jest odświeżoną wersją hitu sprzed pięciu lat, druga zaś pozycją premierową. Co symptomatyczne, w tej nieuniknionej konfrontacji starego z nowym, wygrywa zdecydowanie... stare. Escape from Butcher Bay przytłacza nowy epizod grywalnością i niezwykłym klimatem, dodatkowo zaś wzbogacone zostało o kilka technologii (grafika), które sprawiają, iż gra jest mimo swoich pięciu lat całkiem strawna w 2009 roku. Tezę dotyczącą przewagi pierwszej gry wypadałoby jednak udowodnić, co postaram się poniżej uczynić.

Zacznijmy od tego, co szczególnie urzekało w Escape from Butcher Bay. Przede wszystkim świetnie zrealizowane i wysuwające się na pierwszy plan elementy skradankowe, dzięki czemu grze bliżej było do rewelacyjnego cyklu Thief, niż klasycznej strzelanki. Niesamowita zdolność Riddicka, pozwalająca mu doskonale widzieć nawet w całkowitych ciemnościach, została tu w pełni wykorzystana. Dużą część rozgrywki spędzić możemy kryjąc się w ciemnościach, podkradając do przeciwników i atakując z zaskoczenia. Sprawia to niesamowitą frajdę i daje naprawdę dużo satysfakcji. Dark Athena początkowo daje nadzieję na podobny gameplay; ciemne i klaustrofobiczne wnętrze tytułowego statku pozornie sprzyja zabawom w chowanego. Szybko jednak okazuje się, że coraz częściej wręcz zmuszani jesteśmy do wychodzenia na otwartą przestrzeń, czego apogeum doświadczamy w drugiej połowie epizodu, biegając po otwartych przestrzeniach jednej z kolonii i prując do wszystkiego wokół z coraz to potężniejszych broni.

Kolejną zaletą jedynki był znacznie utrudniony dostęp do automatycznej broni palnej, wymagał bowiem dodania naszego kodu genetycznego do bazy danych – w innym wypadku podnoszony karabin pieścił nas prądem i uruchamiał system informujący strażników o nieautoryzowanym dostępie do giwery. Co zresztą nie powinno dziwić w miejscu takim jak więzienie o zaostrzonym rygorze. Dlatego często zmuszeni byliśmy do walki wręcz i wspominanego już podkradania się do przeciwników, tudzież omijania strażników. W nowej grze mamy zaś do czynienia przede wszystkim z najemnikami, którzy wyraźnie gardzą tak wyrafinowanymi zabezpieczeniami. Bardzo szybko zyskujemy więc dostęp do całego (i znacznie tu poszerzonego) arsenału wszelakich pukawek. Gra z każdą chwilą coraz niebezpieczniej przechyla się w stronę typowej strzelanki, by mniej więcej od połowy epizodu praktycznie całkowicie odejść od elementów skradankowych. Bad Ground

Choć Escape from Butcher Bay daleko było do pozycji sandboksowych, to jednak gra oferowała nam całkiem sporą swobodę, zarówno w wyborze taktyki działania, jak i podejmowania się części zadań. Oprócz głównego wątku mieliśmy możliwość wykonania całkiem przyzwoitej liczby questów pobocznych, które nie wpływały na fabułę, często jednak pozwalały nam na uzyskanie jakichś profitów. Wrzuceni do olbrzymiego kompleksu więziennego, mieliśmy w jego obrębie swobodę poruszania się i podejmowania kolejnych kroków, powoli zbliżających nas do ucieczki. Dark Athena, to już niestety dużo większa liniowość i niemalże brak opcjonalnych zadań. Od początku do końca poruszamy się po ścieżkach wyznaczonych przez programistów i projektantów poziomów. Swoboda jaką mamy w mieście kolonistów jest pozorna, gdyż... nic z niej nie wynika. Ot, możemy dojść do punktu B przez placyk z lewej lub podwórko z prawej. To wszystko.

Zawodzą również interakcje z bohaterami niezależnymi, których – mimo wciąż ciekawych kreacji tychże postaci – jest tutaj po prostu niewielu. Początkowo pełni nadziei (kilka ciekawych postaci na pokładzie Atheny), szybko rozczarujemy się trafiając do spacyfikownwego i praktycznie wymarłego miasteczka kolonistów. Lokacja ta miała pod względem interakcji potencjał porównywalny z więzieniem w Butcher Bay, jednak nie został on zupełnie wykorzystany. Ot, kolejna arena kolejnych pojedynków strzeleckich. Dużo więcej natomiast w nowym epizodzie lubianych przez wielu graczy elementów interaktywnych w postaci przejmowania kontroli nad różnorodnymi maszynami. Oczywiście bojowymi. Kilkukrotnie będziemy mieli możliwość sterowania zaludniającymi pokład Atheny dronami, a krótki spacer mechem po powierzchni orbitującego statku potrafi wywrzeć niezłe wrażenie.

Fabuła skupia się wokół tytułowego statku, którego historię poznajemy stopniowo podczas rozmów z kolejnymi bohaterami niezależnymi. Jest to typowa dla tego ponurego uniwersum opowieść o dążeniu do bogactwa, o bezwzględności i braku skrupułów. Główna antagonistka jest postacią ciekawą i charyzmatyczną, choć łatwo odnieść wrażenie, iż drzemiący w niej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Sama historia intryguje, powoli odkrywamy tajemnice pani kapitan, kilka razy twórcy sugerują nam, że łączy ją z Riddickiem więcej, niż mogłoby nam się wydawać, po czym... niczego tak naprawdę się nie dowiadujemy i pozostajemy z uczuciem niedosytu.

GramTV przedstawia:

Der Untermensch Na szczęście Riddick pozostał Riddickiem. Mówi niewiele, jednak wypowiadane przez niego kwestie – podobnie jak w filmach i poprzedniej grze – na długo zapadają w pamięci. Duża w tym oczywiście zasługa samego Vina Diesela, który po raz kolejny użyczył głosu głównemu bohaterowi. Zimny i zawsze spokojny, za nic mający sobie jakiekolwiek autorytety, pewny swojej przewagi nad przeciwnikami, z właściwą sobie mroczną charyzmą szybko rozwiewa ich nadzieje na wygraną. Gasną światła. „Boicie się ciemności?” - tutaj następuje chwila absolutnej ciszy, po czym głęboki niczym piekielne otchłanie głos Riddicka uzmysławia strażnikom ich sytuację – „Ja nie...” W obydwu grach robi to naprawdę niesamowite wrażenie, a my podświadomie cieszymy się z tego, że przychodzi nam kierować właśnie tą postacią, nie zaś skazanymi na klęskę przeciwnikami.

Tym bardziej, iż pod względem gry aktorskiej obydwa epizody, to jedne z najlepiej udźwiękowionych gier, jakie kiedykolwiek powstały. Wszelkie uczucia i stany emocjonalne bohaterów zostały odegrane wręcz perfekcyjnie, nie rażąc częstymi w grach skrajnościami – zbyt nachalną teatralnością czy przeciwnie, brakiem zaangażowania. Świetne aktorstwo uzupełnione zostało prostymi, lecz niezwykle sugestywnymi animacjami mimiki i gestykulacji, co w rezultacie dało nam bardzo filmowy klimat całości. Uczestniczenie w praktycznie każdej – z niestety mniej licznych w drugim epizodzie – rozmów, stanowi więc prawdziwą przyjemność i jest jednym z największych atutów obydwu tytułów.

Choć pierwszy epizod został graficznie mocno podrasowany, pod względem prezentacji zdecydowanie wygrywa Dark Athena. Na pierwszy rzut oka gry wyglądają teraz bardzo podobnie, jednak po pewnym czasie zauważamy coraz więcej różnic – bardziej złożone modele, bogatsze w szczegóły i ciekawie zaprojektowane, różnorodne lokacje, lepszej jakości tekstury, świetną wodę. Mocno zmodyfikowany, lecz mający swe lata silnik gry nie dorównuje niektórym najnowszym produkcjom, chociaż podobnie jak w przypadku drugiego F.E.A.R. twórcy wykorzystali chyba maksymalnie jego możliwości i dostępne środki. Tutaj ciekawostka dotycząca optymalizacji. Otóż podrasowana pierwsza część działa dużo bardziej chimerycznie, niż najnowsza odsłona. Zdarzają się chwile, kiedy z nieznanych przyczyn framerate potrafi spaść o kilkadziesiąt procent, choć wyjątkowo rzadko utrudnia to rozgrywkę. Najprawdopodobniej jest to po prostu wina konwersji starej gry na nową wersję silnika.

Machine Screw

Gra nie jest niestety pozbawiona błędów, z których szczególnie jeden okazał się podczas rozgrywki wyjątkowo uciążliwy. Mianowicie co kilka minut następowało „zablokowanie” jednego z klawiszy kierunkowych lub przycisków myszy. Mimo puszczenia takowego, postać wciąż poruszała się we wskazanym wcześniej kierunku bądź kontynuowała ataki. W wyniku eksperymentów udało się problem rozwiązać... podłączając zabytkowe klawiaturę i myszkę przez porty PS/2. Co jeszcze ciekawsze, na innej maszynie problem ten nie pojawił się w ogóle, co wyraźnie oznacza problemy z pewnymi tylko, określonymi konfiguracjami. Zawodzi również chwilami SI, które jest po prostu niezwykle nierówne – czasami ci sami przeciwnicy zachowują się jak dobrze wyszkoleni żołnierze, by kiedy indziej, szczególnie po wybiciu z ustalonej trasy, biegać bezsensownie w kółko, nie podejmując żadnej innej akcji. Sporadycznie zdarzały się również graficzne artefakty, zaś w pewnym momencie... sklonował się samoistnie jeden z przeciwników. Co więcej, jego drugie ciało pozostało w pierwotnym miejscu, uniemożliwiając w ten sposób wykonanie zadania w lokacji. Na szczęście problem nie powtórzył się po ponownym załadowaniu gry, choć wymagało to oczywiście przechodzenie całego etapu od miejsca ostatniego automatycznego zapisu.

Całkowitą nowością jest natomiast zaimplementowanie w grze kilku trybów multiplayer. Znakomita większość z nich nie wnosi niczego ciekawego do świata sieciowych rozgrywek, opierając się na najbardziej znanych i klasycznych rozwiązaniach. Jeden wszakże ma w sobie zarówno sporo oryginalności, jak i potencjalne pokłady grywalności. Ochrzczony został mianem Pitch Black i pozwala jednemu z graczy wcielić się w uzbrojonego jedynie w broń do walki wręcz Riddicka. Reszta graczy to najemnicy, mający za zadanie ująć wiecznego zbiega. Cóż w tym trudnego? Nazwa trybu powinna powiedzieć Wam wszystko. Owszem, w tak dużej grupie teoretycznie jest to proste zadanie, do czasu jednak, kiedy... ktoś zgasi światło. Boicie się ciemności? On nie... Assault on Dark Athena, to przede wszystkim świetna pozycja dla wszystkich tych, którzy nie mieli jeszcze przyjemności obcować z wirtualnym Riddickiem. W jednym pakiecie otrzymają oni bowiem w zasadzie dwie gry, przy czym epizod pierwszy został na ile to tylko możliwe, poddany dość mocnemu liftingowi. Zawiedzeni mogą być natomiast ci, którzy pokochali w pierwszej grze skradankowy klimat. W rezultacie, całość tego pakietu przez wiele osób zostanie odebrana zapewne w odwrotny od zamierzeń twórców sposób. Główne danie, którym miał być nowy epizod, pełni tu bowiem tak naprawdę jedynie rolę przystawki, nad którą walorami smakowymi wyraźnie góruje stary, sprawdzony przepis z więziennej kuchni w Butcher Bay. Jest to co prawda przystawka całkiem smakowita, jednak nie możemy pozbyć się wrażenia, że tym razem kucharz przedobrzył z ostrymi przyprawami, zabijając w ten sposób część walorów smakowych. Czy więc warto? Dla neofitów, to pozycja wręcz obowiązkowa. Dla smakoszy – raczej ciekawostka. Tak czy inaczej, całości należy się mocna czwórka.

7,5
Rzeźnik po liftingu wciąż rzeza, ale Atenie daleko do Panteonu
Plusy
  • Dwie gry w jednym pakiecie
  • odświeżone Escape from Butcher Bay
  • postać Riddicka i BN z krwi i kości
  • aktorstwo
  • klimat ponurego i bezlitosnego świata hard s-f.
Minusy
  • Odczuwalne odchodzenie od klimatów skradankowych na rzecz strzelania
  • liniowość drugiego epizodu
  • utrudniające rozgrywkę problemy z klawiaturami USB (na niektórych konfiguracjach).
Komentarze
20
Usunięty
Usunięty
28/02/2012 00:58
Dnia 28.02.2012 o 00:53, Myszasty napisał:

Jest chyba wciąż w pakiecie i dla samego Butcher Bay zawsze warto - to jednaz moich ulubionych gier akcji. Athena wyraźnie gorsza, ale też w sumie niezła.

Dzięki Myszasty. Chyba się skuszę. Za taką cenę (niecałe 20 zł) czemu nie. ;) A wszystko dzięki głębszemu zapoznaniu się z dorobkiem studia Starbreeze. Rzeczywiście chłopaki mają niezłe doświadczenie w klimatach s-f i cyberpunkowych. Oby w przyszłości wychodziło im to tylko na lepsze. :) Pozdrawiam.

Dnia 28.02.2012 o 00:06, Janek_Izdebski napisał:

Czy po tylu latach warto zaopatrzyć się w tę gierkę? W końcu kosztuje niecałe 20 zł. :) Ktoś doradzi? Myszasty, jakie jest Twoje zdanie? Dzięki i pozdrawiam.

Jest chyba wciąż w pakiecie i dla samego Butcher Bay zawsze warto - to jedna z moich ulubionych gier akcji. Athena wyraźnie gorsza, ale też w sumie niezła.

Usunięty
Usunięty
28/02/2012 00:06

Czy po tylu latach warto zaopatrzyć się w tę gierkę? W końcu kosztuje niecałe 20 zł. :) Ktoś doradzi? Myszasty, jakie jest Twoje zdanie? Dzięki i pozdrawiam.




Trwa Wczytywanie