Weekend z grą Kompania Braci: Chwała Bohaterom - dzień pierwszy

Łukasz Wiśniewski
2009/04/10 19:00

Bohaterowie na kanwie bohaterów, czyli kanadyjski ogląd historii

Bohaterowie na kanwie bohaterów, czyli kanadyjski ogląd historii

Bohaterowie na kanwie bohaterów, czyli kanadyjski ogląd historii, Weekend z grą Kompania Braci: Chwała Bohaterom - dzień pierwszy

Założenie Company of Heroes: Chwała Bohaterom jest dosyć proste. Dodatek skoncentrowany na rozgrywce sieciowej (jednocześnie testujący nowe rozwiązania), wzbogacony o trzy mini-kampanie. Te krótkie historie przedstawiane są jako tytułowe (ale nie w polskim wypadku, tłumacze mieli inną wizję niż twórcy) „opowieści o męstwie”. Nim jednak zasiądziemy przed monitorem, powinniśmy zdać sobie sprawę, że nie czeka nas odtwarzanie losów autentycznych bohaterów wojennych. To, co funduje nam Relic, to raczej swobodne wariacje na temat historycznych wydarzeń, a nie próba rekonstrukcji. Autorzy sami to zaznaczają, mówiąc o czerpaniu inspiracji do kampanii z faktycznych wydarzeń. Wiele detali – a nawet nazwiska – uległo zmianie, więc tu apel do młodszej części graczy: pamiętajcie, nie traktujcie nowego dodatku do Company of Heroes jako uzupełniającego podręcznika historii!

Istnieją kraje, w których paranoicznie przestrzega się niektórych założeń poprawności politycznej. Do żelaznych zasad należy owijanie w bawełnę różnych spraw powiązanych z historią. Nie wolno w grach pokazywać swastyki, trzeba zastąpić ją innym oznaczeniem, bo przecież sam widok owego pradawnego solarnego symbolu pchnie młodzież do dokonywania pogromów rasowych. Robiąc grę strategiczną, lepiej nie pozwolić młodym odbiorcom wcielić się w dowódcę SS, bo z pewnością już następnego dnia powieszą sobie na ścianie fotkę Adolfa H. Jeśli zaś oddamy im pod komendę jednostki Panzer Elite ze zmienionymi oznaczeniami, to już sprawa załatwiona, młode duszyczki uratowane... Do takiego właśnie zabiegu musieli uciec się twórcy z kanadyjskiego studia Relic. Zmieniając tyle elementów, najwyraźniej doszli do wniosku, że materia, w której rzeźbią, nie jest już stricte historyczna i wprowadzili dalsze modyfikacje. Z tego też powodu należy chyba rzucić odrobinę światła na prawdziwe wydarzenia, które posłużyły za kanwę opowieści składających się na samodzielny dodatek do Company of Heroes, zatytułowany Chwała Bohaterom.

Nim się zabierzemy za to rzucanie światła, warto jeszcze na wstępie coś sobie wyjaśnić. Uważamy, że powinno zrobić się wszystko, by koszmar nazizmu nigdy nie powrócił. Metody zaradcze powinny być jednak oparte na rozsądnej edukacji, a nie zabawie w kotka i myszkę. Swastyka to swastyka. Oznaczenia SS są również znane i udokumentowane na setkach zdjęć. Usuwanie ich z gier to chowanie głowy pod poduszkę w nadziei, że potwór nas nie zauważy. Jeśli już cokolwiek kontrolować w grach opowiadających o II wojnie światowej, to warstwę merytoryczną. Albo – jak to zrobiło studio Relic – zaznaczmy, iż tworzymy opowieść jedynie na kanwie historycznych wydarzeń. Nie oszukujmy się – w przypadku wielu odbiorców wiarygodnie opowiedziana bajka może nałożyć się na wiedzę szkolną i ją zakłamać. A jeśli nie chcemy powtórzenia II wojny światowej, to dbajmy, by wiedza o niej była pełna. To drugi powód, dla którego publikujemy ten artykuł. Oczywiście, nie zamierzamy wdawać się w najdrobniejsze detale – jedynie przedstawimy prawdziwe tło wydarzeń. Ot, taki nasz wkład w edukację. Kampania As Tygrysów

Bohaterem tej opowieści jest niejaki Maximillian Voss. Postać fikcyjna, ale zbudowana na sylwetce autentycznego asa pancernego III Rzeszy. Możemy to wywnioskować z dwóch głównych faktów: ten żołnierz zasłynął na Froncie Wschodnim, a później walczył w Villers-Bocage. Bohaterem rzeczonej bitwy był w rzeczywistości Michael Wittmann. Miłośnicy gier strategicznych znają już tę postać – jego perypetiom z wadliwie działającym Tygrysem i druzgoczącemu atakowi na Villers-Bocage poświęcono jedną z kampanii w rosyjskiej produkcji Soldiers: Ludzie Honoru. Tam wszystko było zresztą nazwane po imieniu, a i przebieg zdarzeń odwzorowano dosyć wiernie. W wypadku kampanii As Tygrysów zmian jest sporo, bo scenariusz podporządkowano pewnej koncepcji prowadzenia rozgrywki.

Michael Wittmann od 22 roku życia należał do Waffen SS. Służył w brygadzie pancernej – później poszerzonej i przemianowanej na dywizję (wspominaliśmy o okolicznościach z tym związanych, kreśląc tło fabularne wykorzystane w grze Men of War) - Leibstandarte SS Adolf Hitler. Bez wątpienia był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym, dowódcą czołgu w III Rzeszy. Jego sukcesy nie pozostawały niezauważone: awansował i gromadził coraz ważniejsze odznaczenia. Przełomowy dla jego kariery moment nastąpił na Froncie Wschodnim (konkretnie w okolicach Rostowa nad Donem), gdy – jeszcze jako podoficer – dowodził załogą działa pancernego Sturmgeschütz (StuG) III Ausf A. Udało mu się zniszczyć w jednym starciu aż sześć sowieckich czołgów. To otworzyło mu drogę do kariery oficerskiej. Wkrótce potem, po dozbrojeniu Leibstandarte SS Adolf Hitler w kompanię złożoną z „Tygrysów”, Wittmannowi powierzono dowództwo nad plutonem pancernym, w którego skład wchodziły czołgi P PzKpfw VI. Do końca swego życia nie przesiadł się już do innego typu maszyny (zginął 8 sierpnia 1944 roku).

Bitwa o Villers-Bocage (miała miejsce 13 czerwca 1944 roku) to najbardziej znane dokonanie wojenne Wittmanna. Jednakże jej przebieg różni się nieco od tego, co ukazane zostało w grze. Faktycznie czołg Wittmanna wjechał sam do miasteczka, ale wcześniej, na wzgórzu 213, walczyły jeszcze cztery maszyny (a jedną naprawiano). Tak więc powstrzymywanie kolumny pancernej i odwodów alianckich nie należało jedynie do samego dowódcy 2nd Kompanii sSSPzAbt 101. Niedowiarków, którzy by chcieli stwierdzić, że w samym Villers-Bocage pojedynczy Tygrys niszczy zbyt wiele wrogich maszyn, uspokajamy: tak było. Jednakże krytyczne trafienie w maszynę Wittmanna nie nastąpiło w centrum miasta, a na obrzeżach, bo niemiecki oficer zorientował się wcześniej, że za daleko zapędził się w teren zabudowany bez wsparcia piechoty. Tak więc nie było długiej ucieczki przez ulice i zaułki, albowiem Tygrysa unieruchomiono na skrzyżowaniu z drogą do Tilly-sur-Seulles , między Villers-Bocage a wzgórzem 213. Ostateczne zajęcie miasteczka wyglądało też zupełnie inaczej... Kampania Grobla

Mówiąc o lądowaniu w Normandii, czyli słynnym D-Day, widzimy przed oczami plaże i piekło na nich. Wiemy, widzieliśmy to na zdjęciach, w filmach, w grach nawet – brzeg był ufortyfikowany. Zapominamy jednak często o tym, że umocnienia nie kończyły się na bunkrach górujących nad plażami... Niemcy cały przybrzeżny obszar zamienili w śmiertelną pułapkę. Żywopłoty, które dotąd po prostu rozdzielały gęstymi, zielonymi murami pola, nabrały innego znaczenia. Całe obszary uprawne zostały bowiem pozalewane, zamieniając się w zdradliwe bagna, a wspomniane ściany roślinności ograniczały pole manewru.

Dzięki takiemu planowi obronnemu nawet niewielkie siły mogły więc kontrolować pozostawione dogodne przejścia. O skuteczności owej taktyki obronnej boleśnie przekonali się alianci. Ten „drobny” element jest często pomijany na rzecz samego ladrowania – dobrze, że ekipa z Relic postanowiła nam o nim przypomnieć. Za kanwę drugiej kampanii posłużyły wydarzenia z 9 czerwca 1944, z grobli La Fiére. To jedna z najgłośniejszych, bo okupionych największymi stratami, potyczek w błotnych labiryntach zalanych normandzkich pól. Kosztowała życie 66 żołnierzy, 529 innych zostało rannych, pojmanych lub uznanych za zaginionych. Prawdziwa masakra, do której nie musiało dojść...

Faktycznym bohaterem wydarzeń na grobli La Fiére był kapitan John Sauls. Zadanie, które miał do wykonania, wyglądało prosto. Na papierze. Jednakże – jak w wypadku większości operacji powietrznodesantowych II wojny światowej – o porażce zadecydowało nieudane lądowanie. Oddziały nie trafiły precyzyjne do wyznaczonych punktów, nie udało się na czas połączyć sił, zaistniały problemy z komunikacją radiową... scenariusz podobny do niemieckiego lądowania na Krecie. Gdy wreszcie przyszło do przejmowania kontroli nad groblą, atakujące siły zostały zmasakrowane ogniem z moździerzy, artylerii i karabinów maszynowych. Sauls biegł na przedzie, przeżył, ale gdy dotarł do bezpiecznego punktu, okazało się, że został sam... Kampania Bitwa pod Falaise

Ostatnia z kampanii opiera się na wydarzeniach związanych z domknięciem tak zwanego „kotła Falaise”, czyli osaczenia dwóch niemieckich armii pancernych (piątej i siódmej). Opiszemy jedynie ogólny zarys sytuacji, odsyłając was do uzupełnienia wiedzy o tej bitwie. Czemu? Pełen opis wymagałby osobnego „tygodnia z...”, zresztą wypadałoby znać jej przebieg, gdyż w operacji po stronie aliantów brała udział I Dywizja Pancerna generała Maczka. Nasi żołnierze mieli okazję wykazać się w niej wielokrotnie. Między innymi samodzielnie odpierali kontratak II Korpusu Pancernego SS, a dowódca VII Armii Pancernej Paul Hausser wydał wręcz bezpośredni rozkaz wyeliminowania polskich pozycji.

Narodowych akcentów jednak w tej kampanii nie uświadczymy. Stajemy bowiem nie po stronie aliantów ani też nie kierujemy wojskami pancernymi V i VII armii czy doborowymi jednostkami SS. Jaka więc jest nasza rola? Cóż, ekipa z Relic postanowiła przewrotnie (tym bardziej przewrotnie, iż wojska kanadyjskie odegrały w kotle Falais ważną rolę) oddać nam pod komendę Volksgrenadierów i inne jednostki pomocnicze, stacjonujące w miasteczkach Trun i Chambois. Oglądamy więc bardzo luźną rekonstrukcję bitwy z punktu widzenia najmniej znaczących trybików maszyny.

Bitwa pod Falaise toczyła się od 7 do 22 sierpnia 1944 roku. Zakończyła się niemal całkowitą eliminacją sił niemieckich znajdujących się na zachodnim brzegu Sekwany, co otworzyło aliantom drogę do Paryża. Dokładny rozmiar porażki wojsk III Rzeszy trudno ocenić, ale było to druzgoczące zwycięstwo aliantów. Szacuje się, iż w kotle udało się zamknąć pomiędzy 80 a 100 tysięcy żołnierzy. Spośród nich uciec udało się jedynie około 20-25 procentom . Reszta została albo zabita (szacunkowo pomiędzy 10 a 15 tysięcy), albo wzięta do niewoli (blisko 50.000!). Niemcy stracili też 344 czołgów i innych pojazdów pancernych oraz 252 działa, nie wspominając o mniej znaczącym sprzęcie. Chyba już rozumiecie, dlaczego warto się douczyć o tym konkretnym drugowojennym epizodzie?

GramTV przedstawia:

Komentarze
24
Usunięty
Usunięty
12/04/2009 22:28

Ten dodatek już od momentu ujawnienia nad nim prac, zapowiadał się bardzo dobrze. Ciekaw jestem, czy Chwała Bohaterom rzeczywiście spełni choć część pokładanych w nim oczekiwań.

Usunięty
Usunięty
12/04/2009 22:28

Ten dodatek już od momentu ujawnienia nad nim prac, zapowiadał się bardzo dobrze. Ciekaw jestem, czy Chwała Bohaterom rzeczywiście spełni choć część pokładanych w nim oczekiwań.

Usunięty
Usunięty
11/04/2009 03:39

Miałem już przyjemność przejść pierwsze 2 kampanie z tego samodzielnego dodatku, szczerze to ubaw miałem fajny jeździć czołgiem (taki odmóżdżający jak hack and slash) grobla to to mi przypominało commandosa 2 i wzwyż domyślam się jak może wyglądać 3 kampania, ponieważ wcześniej grałem z kumplem 3 tryby w multi i szczerze podobały mi się ale po jednej mapie na każdy tryb to mi się wydaje trochę mało ( mam nadzieje że porostu się nie dopatrzyłem więcej). Szkoda że relic (wielki szacunek dla nich) puścił po prostu takie "nie pełne coś" podobne odczucia miałem po zainstalowaniu soulstorm, niby dwie nowe nacje i poczucie że to już było. Mam nadzieje że kolejny dodatek/sequel będzie dziełem sztuki ( z ZSRR i/lub Japońcami):P.




Trwa Wczytywanie