Saints Row 2 - recenzja

Święci dnia ostatniego

Święci dnia ostatniego

Święci dnia ostatniego, Saints Row 2 - recenzja

Niemalże każdy tekst dotyczący najnowszego dziecka Volition, Inc. zaczyna się od stwierdzenia, że Saints Row nie jest klonem GTA IV. Owszem, ze śmiertelnie poważną i fabularnie już dorosłą "czwórką" niewiele ma ta gra wspólnego. Jednak z serią GTA, a właściwie jej dzikimi i radosnymi korzeniami, związków jest tu o wiele więcej, niż mogłoby się nam wydawać. To dokładnie ten sam rodzaj beztroskiej rozwałki, który mogliśmy poznać w pierwszych grach z tej słynnej serii. Zapomnijcie więc o prawach fizyki, realizmie, głębokiej fabule czy choćby odrobinie dobrego smaku. Witajcie w Stilwater, stolicy kiczu i wszystkiego, co zawsze chcieliście zrobić, ale zdrowy rozsądek i regulacje prawne skutecznie wam to utrudniały. Po tym krótkim wstępie możemy już spokojnie przystąpić do sekcji naszego pacjenta. Ups, chciałem powiedzieć – stawiania diagnozy...

Witaj, laleczko

Grę zaczynamy – co jest już tradycją tej serii – od kreacji naszego wirtualnego bohatera. Bądź też bohaterki - w grze nie jesteśmy bowiem (i na szczęście) skazani na jedyną słuszną postać o aparycji będącej wypadkową zmęczonego Jasona Stathama z gębą Pana Kazia spod monopola. Zakres możliwości jest w tej kwestii naprawdę imponujący i dotyczy to zarówno sylwetki naszego bohatera, jak i jego twarzy. Jedyną konkurencją na tym polu mogą być chyba tylko brody z Fallouta 3 i kobiece biusty z Age of Conan. Możemy stworzyć zarówno młodą anorektyczkę o anielskiej twarzy, jak i zabijającego samym wyrazem twarzy, podstarzałego grubaska o perwersyjnym uśmiechu. Odpowiednio cierpliwi gracze są w stanie wizualizować tutaj zarówno swoje największe marzenia, jak i najgorsze senne koszmary.

Efekt ten pogłębia całkiem przyzwoicie rozwinięta zabawa w "ubieranie laleczek". W sklepach z ciuchami i błyskotkami znajdziemy całkiem sporo różnorodnych ubrań, przy czym sami dobieramy nawet takie elementy jak bielizna czy biżuteria. Oprócz tego mamy kilka gotowych zestawów strojów, a najbardziej odjechane kupić możemy w jednym z trzech sklepów w wielkiej galerii handlowej w dzielnicy HighEnd. Tak więc nawet miłośnicy BDSM, pirackich klimatów, stylu emo czy seksownych kombinezonów środowiskowych znajdą coś dla siebie. To zdecydowanie miły ukłon w stronę wszystkich osób, które czerpią perwersyjną satysfakcję ze sterowania siejącą pożogę i zniszczenie parówką w bułce. Każdy z zakupionych strojów zwiększa nam również współczynnik stylu, co oznacza z kolei premię do szacunu, o którym już za chwilę.

Humoru i totalnie luzackiego podejścia do wszystkiego w grze nie brakuje. Nie jest to może humor specjalnie wyrafinowany, by nie rzec nawet, że zazwyczaj wręcz prostacki. Nie zmienia to jednak faktu, że do omawianej pozycji pasuje idealnie, perfekcyjnie uzupełniając bijący zewsząd, wszechobecny kicz. Dla osób uczulonych na takie klimaty w tym miejscu ostrzeżenie – ta gra jest wręcz apoteozą braku gustu i złego smaku. Absolutnym szczytem i kwintesencją jest tutaj panel zarządzania stylem naszego gangu, zaś apogeum przeżyjemy, oglądając i dobierając flagowe wózki naszej ekipy. Biorąc pod uwagę panującą ostatnio w środowiskach zbliżonych do artystycznych modę na kicz, SR2 powinno stać się dla takich ludzi przedmiotem kultu i uwielbienia.

Z pamiętnika miejskiego partyzanta

Sama rozgrywka podzielona jest na dwie podstawowe części. Pierwsza z nich to realizacja zadań związanych z wątkiem fabularnym, będącym po prostu kontynuacją historii rozpoczętej w pierwszej części gry. Po serii niefortunnych przypadków Szef/Szefowa znanych z jedynki Świętych z Trzeciej Ulicy ląduje w więziennym szpitalu. Jako że lekarz dyżurny nie reaguje prawidłowo na klasyczną sentencję: "proszę o wypisanie mnie ze szpitala, bo w ryj", dzięki pomocy jednego z ziomali opuszcza sanatorium samowolnie. Od samego początku trafiamy więc na całkiem ostrą imprezę, pościg motorówkami i rozwalanie tychże z karabinu maszynowego. Motorem napędzającym dalszą fabułę są związane z nią misje, skupiające się wokół przejmowania kolejnych dzielnic i rejonów miasta. Wykonanie odpowiedniej ich liczby odblokowuje kolejny element fabuły i tak niemalże do samego końca gry. Aby jednak móc przystąpić do wykonania tych zadań, musimy posiadać odpowiednio wysoką wartość współczynnika zgrabnie nazwanego w polskiej wersji gry szacunem.

Szacun to najważniejszy współczynnik w grze, od niego właśnie zależy to, do jakich misji będziemy mieli dostęp, a co za tym idzie, warunkuje nasze postępy w grze. Praktycznie każda akcja, jaką wykonamy w SR2, w mniejszym lub większym stopniu powiększa nam aktualny szacun. Jeśli więc okazuje się, że mamy go zbyt mało, aby wykonać jakaś misję, wystarczy wziąć udział w jednej z misji pobocznych czy też choćby przez pewien czas poszaleć kradzioną furą po mieście. Oczywiście ten pierwszy sposób jest dużo bardziej efektywny, każda z ukończonych misji pobocznych dość mocno zapełnia pasek szacunu. Właśnie w tych misjach widzimy też olbrzymi dystans, z jakim podchodzą do wirtualnej gangsterki twórcy. Zadania są często niedorzecznie chore i głupie, ale przy tym całkiem wciągające i dające dużo zabawy. Ot, na przykład, pojeździmy ubrani w żaroodporny kombinezon na płonącym quadzie, podpalając i wysadzając wszystko wokół, będziemy wrzucać do fontanny namolnych fanów wielkiej gwiazdy, upozorujemy wypadek czy obniżymy ceny nieruchomości, bawiąc się działkiem na szambiarce.

Oprócz tego na szacun zapracujemy, wykonując różnorodne dywersje. Pod tym kojarzącym się z partyzantką określeniem kryje się cały pakiet różnorodnych aktywności, nagradzanych punktami szacunu. Mijanie o włos innych aut na drodze, jazda po przeciwnym pasie, palenie gumy, zabijanie członków innych gangów, skoki kaskaderskie, jazda na dwóch kołach, bieganie nago po ulicach, tagowanie ścian – w zasadzie za wszystko otrzymujemy niewielkie premie do naszego "rispektu". Sprawia to, że jadąc na miejsce kolejnej akcji, bawimy się równie dobrze, jak podczas niej samej.

Cztery koła i dwie lufy Miasto, po którym przyjdzie nam się poruszać, jest całkiem spore, chociaż daleko mu do choćby gigantycznego obszaru San Andreas. Różnorodne dzielnice oraz tereny zostały jednak czasami połączone i zestawione w tak mało fortunny sposób, że może wywołać zapaść u niejednego specjalisty od planowanie przestrzennego. Choć wcale nie jest wykluczone, że ten efekt chaotycznego patchworku jest w pełni zamierzony. Na plus należy natomiast zaliczyć udostępnienie graczom całkiem przyzwoitej liczby wnętrz budynków – mamy muzea, system jaskiń czy choćby olbrzymie centrum handlowe. Dobrze również, że od samego początku mamy pełen dostęp do wszystkich lokacji, możemy spędzić kilka pierwszych godzin choćby na zwiedzaniu okolicy i wyszukiwaniu ciekawych gadżetów w kilkudziesięciu sklepach.

Po tak ogromnym terenie nie byłoby sensu poruszać się piechotą, do dyspozycji otrzymujemy więc kilkadziesiąt modeli różnorodnych pojazdów (w tym łodzi i maszyn latających), które dodatkowo możemy w całkiem satysfakcjonującym zakresie poddać w warsztatach tuningowi. Sam model jazdy jest wybitnie zręcznościowy, żeby nie rzec kreskówkowy, i nie wymaga zbyt wielkich umiejętności, choć różnice w osiągach oraz sposobie prowadzenia różnych maszyn są dość wyraźnie zarysowane. Przydatnym elementem jest też przycisk kontroli prędkości, który pozwala nam podczas zmotoryzowanej walki zapomnieć o wciskaniu gazu. Szkoda tylko, że mocno przerysowana fizyka sprawia, iż czasem pojazdy zachowują się zupełnie nieobliczalnie. Problemy te pojawiają się szczególnie w przypadku wszelakich ostrych podjazdów czy choćby próby wjechania na niski nawet krawężnik, działający często jak zapora przeciwczołgowa lub trampolina.

Eliminację naszych antyziomów będziemy uskuteczniać przy pomocy dość pokaźnego arsenału broni, od łomu począwszy, przez rewelacyjnie klimatyczną katanę, poprzez trzymane w obu dłoniach pistolety, karabiny szturmowe, na broni ciężkiej z bazookami włącznie skończywszy. Tutaj warto dodać, iż część zabawek dostępna będzie dopiero po odblokowaniu lub też znalezieniu w ściśle określonej lokacji. Nie mamy popularnej ostatnio opcji chowania się za przeszkodami, którą rekompensuje nam całkiem klimatyczna możliwość... użycia w roli żywej tarczy zakładnika. Szkoda tylko, że zarówno przeciwnicy, jak i nasi ziomale zachowują się czasem po prostu idiotycznie. Wrogowie cały czas stosują jedyną słuszną taktykę – byle do przodu. Nie ważne czy z buta, czy w samochodzie, podchodzą pod naszą lufę jak stado baranów i jedynie duże ich ilości mogą sprawić kłopot mało wprawnym graczom. Z kolei nasi kompani mają oprócz wspomnianej tendencji do samobójczego szarżowania problemy z odnajdowaniem właściwej drogi. Wraz z postępami w grze możemy bowiem zabierać ze sobą nawet kilku szeregowych ziomów, co w niektórych misjach może mieć kluczowe znaczenie dla ich powodzenia. Plusem jest to, że przynajmniej udaje im się podnosić leżącą na ziemi, lepszą od posiadanej broń. Slideshow

Przechodzimy teraz do najbardziej kontrowersyjnego elementu gry, czyli oprawy graficznej. Z pewnością, nawet na maksymalnych ustawieniach, nie jest to coś, co jakiś czas temu zwykło się określać mianem next-genu. Gra wygląda po prostu jak nieco podrasowane i okraszone całkiem niezłymi efektami cząsteczkowymi GTAIII. O ile bowiem wszelkie eksplozje czy falowanie rozgrzanego powietrza dają radę, to już cała reszta powoduje uczucie podróży w przeszłość. Szczególnie rzucają się w oczy niektóre tekstury, które może i robiłyby wrażenie, ale w pierwszym Tomb Raiderze. Co chwila pojawiają się też różnorodne błędy od przenikania się modeli i tekstur począwszy, na artefaktach otaczających roślinność skończywszy. Często też podczas odtwarzania przerywników rozjeżdżały się animacja i podkład dźwiękowy.

GramTV przedstawia:

Można by w imię grywalności przymknąć na to oko, gdyby nie... fatalna i tragiczna wręcz optymalizacja silnika. Na GF GTX260 i 3 GB RAM gra osiągała zawrotną liczbę 15-20 klatek. Co najciekawsze, wynik taki był praktycznie stały dla testowej maszyny, niezależnie od ustawionej rozdzielczości czy efektów. Różnica między trybem 1920x1200 a 1024x768 to średnio około 5 fpsów, przy czym najgorzej było podczas jazdy samochodem po mieście, co stanowi przecież przynajmniej 90% całej zabawy. Po technologicznej porażce, jaką była pecetowa wersja GTAIV, Volition miał spore szanse powalczyć o użytkowników tej właśnie platformy. I koncertowo to spartolił. Zabawa wymaga bowiem wyjątkowego samozaparcia, gdyż praktycznie co chwilę będziemy dosadnie wyrażać nasze uznanie dla koderów, dzięki którym po tysięcznej przycince, po raz setny nasz rozpędzony wózek wbije się w bok radiowozu.

Na osłodę dostaliśmy natomiast bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową, którą dodatkowo możemy sobie samodzielnie zredagować, tworząc własną playlistę w postaci specjalnej stacji radiowej. Za symboliczne kwoty kupujemy w rozsianych na mapie sklepach muzycznych różnorodne kawałki i tworzymy z nich własny secik, który następnie umila nam radosną, choć mało płynną rozwałkę na dzielni. Wariacka jazda na pełnym gazie przy dźwiękach wagnerowskiej muzyki mogła być doświadczeniem bezcennym. A jest, niestety, sprawdzianem granicznego punktu, po przekroczeniu którego wpadamy w szał.

Jeśli chodzi o pozostałe aspekty konwersji, wpasowuje się to wręcz idealnie w konwencję całkowitego braku konsekwencji dewelopera. Z jednej strony bowiem otrzymujemy dobrze sprawdzające się na pececie sterowanie, ze sporymi możliwościami konfiguracji, dość przyjazne nawet w przypadku ustawień początkowych. Z drugiej jednak koszmarne, zupełnie nieintuicyjne menu, które nawet po kilkudziesięciu godzinach gry będzie dawać nam się we znaki. Oczywiście zapomnieć możemy tutaj o posługiwaniu się myszką, zaś obłożenie klawiszy odpowiedzialnych za nawigację jest jednym z najbardziej kuriozalnych rozwiązań, jakie spotkałem. I jednocześnie jednym z najmniej wygodnych. Osoby, które lubią spędzać godziny na przebierankach czy tuningu samochodów, czeka naprawdę ciężka próba.

Mogliśmy otrzymać grę, która może i nie pozamiatałaby nowego GTA, ale mogła przynajmniej dostarczyć nam sporo dobrej, niezobowiązującej i utrzymanej w wyjątkowo luzackim klimacie zabawy. Mogliśmy, bowiem wszystko, co w tym tytule dobre, zostało skutecznie zabite przez technologiczną katastrofę, jaką jest optymalizacja kodu gry. Nawet posiadacze naprawdę mocnych i wypasionych pecetów mogą jedynie pomarzyć o płynnej rozgrywce. Szkoda wielka, gdyż Saints Row 2 posiada aż w nadmiarze to, czego zaczęło z czasem brakować w GTA – przerysowany, prześmiewczy i absurdalny klimat.

Materiał wideo



Materiał wideo, Saints Row 2 - recenzja

6,0
Tony grywalności spoczywające na dnie optymalizacji
Plusy
  • bogate opcje tworzenia postaci
  • bardzo grywalne i wciągające misje
  • mocno przerysowany klimat gangsterskiego życia
  • muzyka
  • dla miłośników: wszechobecny kicz
Minusy
  • tragiczna i wołająca o pomstę do nieba optymalizacja
  • przeciętna grafika
  • SI
  • upierdliwe menu
  • garść innych, pomniejszych błędów
Komentarze
20
Usunięty
Usunięty
17/11/2010 00:58

TOTALNIE SKOPANY PORT Z KONSOLIi. na pc gra działa na bardzo mocnym kompie jak niezoptymalizowany szajs. o steamie nie wspomne. nawet z uaktualnieniem losowe przycinki nie tylko utrudniaja, ale uniemożliwiaja normalna jazde wozami, szczegolnie szybkimi ( a na tym sie ta gra opiera przeciez ), chociaz na filmikach tego nie widac oczywiscie... co okoli 50metrów przycinki, doslownie. grafika słaba, framerate niski w porownaniu ze znacznie nowszymi i lepszymi graficznie gramii. załamka, żenada, wnerw ze nie mozna tego komus oddac chocby za darmo, bo przypisane na stłe juz do steamowego konta. szczegolnie ze mialme zamiar dac tej grze szansę. NIE KUPUJCIE TEJ GRY NA PC. JEST SKOPANA POZA MOZLIWOSCIĄ NAPRAWY.

Usunięty
Usunięty
04/03/2010 22:21

Konczita Ty, to lepiej idź się utop a nie krytykuj Saints Row 2 co prawda źle producenci zoptymalizowali Ale może być. tak szczerze GTA 4 może wylizać dupe Saints Row 2. Gta 4 lepszą grafikę ma niż SR2 ale... w SR2 jest tyle możliwości że aż głowa boli już gta San andreas ma o 5 razy więcej możliwość co 4 a pozatym w 4 Fabuła to DNO! Straszne dno a w SR2 jest zajebista. więc bardzo polecam tą gree że lagi są to trudno ustawcie sobie ustawienia na Normal zamiast Hight ;]

Usunięty
Usunięty
08/02/2009 11:05

Hmm jezeli artykuł dotyczy wersji PC to sie dziwie bo na PS3 nie zaliczyłem do tej pory ani jednej zwiechy. Pozdrawiam




Trwa Wczytywanie