Pro Evolution Soccer 2009 - recenzja

Wojciech Hankus
2008/11/26 19:00

Evolution? Revolution? Love?

Evolution? Revolution? Love?

Evolution? Revolution? Love?, Pro Evolution Soccer 2009 - recenzja

"Wracamy do deski kreślarskiej, PES 2008 nie jest do końca grą, którą zamierzaliśmy stworzyć" – to wymowne zdanie, wypowiedziane w jednym z ubiegłorocznych wywiadów przez słynnego Shingo "Seabassa" Takatsukę, można uznać za wystarczający wyznacznik słabej jakości Pro Evolution Soccer 2008. Po raz pierwszy w historii autor serii Winning Eleven/PES musiał przyznać się do wielu błędów poczynionych w czasie tworzenia swojej gry, po raz pierwszy KONAMI ugięło się po zaskakującym ciosie zadanym ze strony największej konkurencji. O ile w roku ubiegłym FIFA pokazała jedynie pazurki, to w tym sezonie kanadyjscy deweloperzy postanowili, że ich gra dorówna PES-owi klasą. Już w maju hucznie zapowiadali, iż przewagą popularnej "fifki" nie będą tylko i wyłącznie obszerne licencje, bardzo dobry soundtrack i oprawa graficzna, ale także znacznie ulepszony gameplay. Jak się okazuje, zapowiedzi te znalazły swoje odzwierciedlenie w opiniach graczy oraz recenzentów, a FIFĘ 09 nieśmiało okrzyknięto królem konsolowego futbolu. Czy słusznie? Co na to Seabass? Czy słowa skruchy i obietnica wyraźnej poprawy zostały przemienione w najwyższej jakości produkt, który na nowo rozkocha w sobie fanów piłki nożnej spragnionych wirtualnych wrażeń? A może, po latach chwały, PES został wreszcie pokonany przez największego oponenta? Oceniamy konsolową wersję gry, wydaną na Xbox 360.

Deus ex machina!

Zanim zagłębię się w meandry boiskowej rozgrywki oferowanej przez Pro Evolution Soccer 2009, zajmę się tym, co widać na planie pierwszym. Na początku, tradycyjnie, wita nas krótka prezentacja filmowa, czyli popularne intro. Filmik przygotowany z myślą o PES 2009 jest marną próbą powrotu do dawnych wzorców, z których KONAMI słynęło na początku XXI wieku – wielu z Was z pewnością pamięta świetne intro Winning Eleven 2002/PES 2 z muzyką grupy Queen w tle. Tym razem specjalnie nie zagłębiamy się w marną treść "wstępniaka" i szybko przechodzimy do głównego menu gry. Tutaj od razu czekają nas spore zmiany – zupełnie przemodelowane menu wyboru trybów wręcz kipi paletą barw. Daje się zauważyć, że osoby odpowiedzialne za stworzenie właśnie tego elementu wciąż szukają złotego środka, rokrocznie zmieniając zarówno jego układ, jak i samą kolorystykę. Eksplorując kolejne menusy, natkniemy się na różnobarwne obrazki o tematyce piłkarskiej, które z założenia mają w czytelny sposób pasować do wybranego przez nas trybu. Z pewnością na plus należy zaliczyć rytmicznie pobrzmiewającą w tle, dość przyjazną dla ucha muzykę. Rockowe klimaty (kawałków jest 60) może nie zadowolą każdego fana gier piłkarskich, ale też nie sprawią, że zaśniemy znużeni przed naszym LCD.

Zostań legendą... również w sieci!

Przejdźmy jednak do istoty samej gry, czyli trybów. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście tryb UEFA Champions League. Niestety, panowie z KONAMI nie mieli czasu na odpowiednie doszlifowanie nowego elementu gry (oficjalny "press release" na ten temat pojawił się dopiero na początku września), a co za tym idzie otrzymaliśmy sztampowy puchar uzbrojony w logotypy i motywy dźwiękowe z najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Owszem, czuć emocje i podniosły charakter Ligi Mistrzów, ale chyba właśnie tego należało oczekiwać. Razi dość mizerna możliwość kustomizacji – o ile składy poszczególnych grup możemy dowolnie ustawić, o tyle "knockout stage" zestawiana jest w sposób zupełnie losowy. Do wyboru mamy czternaście licencjonowanych ekip – jakkolwiek jest to liczba skromna, to na pewno cieszy obecność Zenitu St. Petersburg czy też kilku słabszych zespołów pokroju rumuńskiego Cluj. Mimo wszystko szkoda niewykorzystanego potencjału; Seabass tymczasem już teraz zapowiada zdecydowaną rozbudowę nowego trybu w kolejnej odsłonie PES-a. Warto nadmienić, iż japoński koncern zaklepał sobie prawa do UCL na kilka najbliższych sezonów, zatem czasu na poprawki jest naprawdę bardzo dużo.

Kolejną "nowością" w Pro Evolution Soccer 2009 jest tryb Become a Legend, odpowiednik Be a Pro z FIFA. Patent ten wykorzystano po raz pierwszy przy okazji japońskiego Winning Eleven 10; już wtedy Fantasista Mode zdobył uznanie wielu graczy i nie wiedzieć czemu na jego debiut w serii PES czekaliśmy tak długo. Legendą nie zostaje się jednak tak szybko – na początku musimy od podstaw stworzyć własnego gracza (po kolei ustawiamy jego wygląd, narodowość, a nawet ulubioną cieszynkę). Nasz zawodnik może występować na dowolnej pozycji w pomocy lub w ataku. Następnie wybieramy jedną z czterech lig (tutaj możemy dołączyć do ligi włoskiej, francuskiej, hiszpańskiej czy angielskiej lub stworzyć własną, z dowolnym zestawem drużyn).

Karierę zaczynamy meczem w amatorskim klubie, po którym zgłaszają się do nas trzy większe kluby oferujące dokładnie takie same (co do pozycji i pensji) kontrakty. Po podpisaniu kontraktu trafiamy do rezerw, gdzie z początku pełnimy funkcję porównywalną do roli stadionowego podawacza piłek. Dopiero mozolny trening pozwala na rozwinięcie naszych umiejętności i zwrócenie na siebie uwagi trenera. Wtedy drzwi do kariery otwierają się na oścież i można ruszać na podbój Europy. Po kilkugodzinnym kontakcie z Become a Legend mogę śmiało stwierdzić, że będzie to strasznie czasochłonna zabawa, która jednak z czasem zacznie bardziej irytować, niż bawić. Obym się mylił.

Co w sieci piszczy... Doskonałym uzupełnieniem BAL jest Legends, pozwalający na wykorzystanie stworzonych przez nas graczy w rozgrywce sieciowej – świetna zabawa z przyjaciółmi gwarantowana (o ile Wasze łącza na takową pozwolą...). Podczas rozgrywanych spotkań zarówno styl gry, jak i wszelkie udane zagrania będą w czasie rzeczywistym oceniane i odpowiednio nagradzane. Legends pozwala na łączenie się maksymalnie z czterema użytkownikami, z którymi zagramy w jednej drużynie, zwanej po prostu FC Legends. Szkoda tylko, że naszym przeciwnikiem będzie drętwy i schematyczny CPU, a nie drużyna złożona z żywych graczy. Kto wie, może w przyszłym roku...

Dłuższą chwilę pozostajemy w sieci. O ile tryb Network w wersji na PC nadal przepełniony jest błędami i dziwactwami (spore lagi, teleporty etc.), tak zapewniam Was, że na konsoli Microsoftu jest znacznie lepiej. Z technicznego punktu widzenia rozgrywka wieloosobowa zrealizowana jest co najmniej dobrze, a całość bardzo przypomina tryb online doskonale nam znany z PES 6. Możemy wybrać jeden z kilku dostępnych serwerów. Lobby zdecydowanie różni się od zeszłorocznej edycji, dużo łatwiej znaleźć przeciwnika czy też zaprosić do meczu znajomego. Lagi, z początku dość spore, z każdym tygodniem zdają się być niwelowane. Owszem, gra sieciowa nadal nie jest w 100% tożsama z rozgrywką offlajnową, jednak mimo wszystko jest o niebo lepsza niż w PES 2008. Do świetnej jakościowo "sieciówki" znanej z FIFA 09 jeszcze niestety bardzo, ale to bardzo daleko... Dużym plusem jest ponowna możliwość grania 2 vs 2. Nie ukrywam, że tryb ten w poprzednich częściach był niezwykle grywalny i sprawiał wiele frajdy – na pewno cieszy jego powrót.

Pozostałe tryby gry nie zaskakują, a ilość wprowadzonych w nich zmian można policzyć na palcach jednej ręki. Jak zawsze mamy opcję rozegrania pełnego sezonu w poszczególnych ligach (angielskiej, francuskiej, włoskiej, hiszpańskiej oraz holenderskiej). Zdobyć możemy wszelkiego rodzaju puchary świata, Europy, wygrać mistrzostwa Azji czy też południowoamerykańską Copa América. Po raz pierwszy w zasadzie żadnych zmian nie poczyniono w Master League – do tej pory oczka w głowie dla tokijskiego oddziału KONAMI. Jak zwykle wybieramy bądź tworzymy własną drużynę, a następnie prowadzimy ją do zwycięstw w lidze oraz pucharach (tu lekki zawód, nie zaimplementowano możliwości gry w Champions League). Poza utrzymywaniem naszej ekipy u szczytu możliwości możemy również dokonywać transferów, natomiast bardziej ambitni zdecydują się na szlifowanie młodych, piłkarskich talentów.

GramTV przedstawia:

Drugi rok z rzędu dostajemy mocno uproszczony tryb treningu. Wydaje się, że po niezwykle wciągających i rozwijających nasze umiejętności minigierkach (ileż to godzin spędzaliśmy na celowaniu w kolorowe obręcze?) pozostało jedynie miłe wspomnienie. Jak powiedział Takatsuka: "Tym razem zdecydowano skupić się na doszlifowaniu innych elementów gry".

Seabass, "nigdy nie będziesz Polakiem!"

Przed odpaleniem pierwszego meczu szybko przyjrzyjmy się licencjom. O ile w poprzednich latach Japończycy próbowali ten aspekt gry poprawiać, tak w tym roku wyraźnie zostali w tyle za konkurencją z Kanady. Owszem, fajnie zobaczyć w grze drużyny Manchesteru United i FC Liverpool, ale już zdecydowanie trudniej pogodzić się z faktem utraty pełnej licencji na hiszpańską Liga BBVA. Co prawda kilka drużyn (w tym Real oraz Barcelona) posiada oryginalne nazwy oraz zestawy strojów, ale już np. rzesza fanów Atlético czy Valencii musi obejść się smakiem. W nowej grze nie ma również licencjonowanej Serie A, na szczęście w tym wypadku "wycięto" jedynie nazwę ligi, która od teraz zwana jest po prostu Calcio. Oprócz pozyskania licencji na opisywany wcześniej tryb Ligi Mistrzów pokuszono się także o dodanie kilku nowych reprezentacji narodowych oraz słabszych drużyn klubowych. Niestety, w PES 2009 nie zobaczymy żadnego zespołu z polskiej ekstraklasy. Zestawienie składów poszczególnych drużyn, zgodnie z tradycją, mocno odbiega od rzeczywistości, a transfery zdają się być aktualne mniej więcej na połowę wakacyjnego okienka. W związku z tym Shevchenko nadal gra w Chelsea, Robinho jest zawodnikiem Los Blancos, a Dimitar Berbatow hasa w białej koszulce "kogutów" z White Hart Lane. Podobnie rzecz ma się z reprezentacjami – na szpicy kadry dowodzonej przez Leo Beenhakkera możemy wystawić popularnego "króla Artura" z Bielefeldu, z kolei na prawym skrzydle wciąż dzieli i rządzi niejaki Jakub Braszczykowski (małe déjà vu?). W obliczu tej sytuacji cieszy zapowiedź regularnych uaktualnień składów, które będziemy mogli za darmo pobrać z internetu.

Wszystkie licencyjne niedociągnięcia możemy poprawić sami, mozolnie pracując przy użyciu nieźle rozbudowanego Edit Mode. Tutaj postąpiono podobnie jak w grze sieciowej – znaczących zmian nie wprowadzono, a jedynie przywrócono dawną, sprawdzoną funkcjonalność. Dziesiątki gotowych template'ów czekają, o ile znajdziesz odpowiednią ilość czasu... Niestety, w porównaniu do wersji pecetowej, a także tej wydanej na konsolę Sony, na Xbox 360 nie mamy możliwości wgrywania własnych zdjęć zawierających graficzne elementy danego stroju. KONAMI taki stan rzeczy tłumaczy zróżnicowanymi wersjami konsol M$ (chodzi głównie o brak dysku w trisiksti Arcade).

Życie jak mecz, jeden mecz, który ważniejszy jest niż życie... Jak by nie patrzeć, opisywane wyżej tryby są tylko i wyłącznie przystawką do dania głównego, czyli najogólniej mówiąc, piłkarskiego meczu. Szybko zatem wybieramy drużyny, poziom trudności, ulubioną piłkę oraz miejsce spotkania – liczbę stadionów zwiększono do mało imponującej liczby 19. Następnie czeka nas krótki loading, jak również prezentacja stadionu, obu jedenastek oraz ich formacji. Ze stanowiska komentatorskiego witają nas ponownie Jon Champion i Mark Lawrenson – nie da się ukryć, iż w tym aspekcie nadal jest słabiutko. Wyzute z wszelkich emocji komentarze zupełnie nie pasują do atmosfery piłkarskiego święta. Nieźle za to brzmią przyśpiewki kibiców, choć ci na zdobywane bramki reagują z dziwnym opóźnieniem.

Przyjrzyjmy się grafice. W tym aspekcie nie mogliśmy się spodziewać się rewolucji, wszak platforma ta sama, co rok temu. Gra wciąż nie jest okraszona symbolem "Full HD". Niemniej jednak już na pierwszy rzut oka oprawa wizualna sprawia wrażenie estetyczniejszej. KONAMI zdołało wpompować jeszcze większą ilość poligonów w tekstury twarzy (dotyczy to głównie bardziej znanych graczy) czy strojów, znacznie lepiej prezentują się też modele stadionów, na których po raz pierwszy zamontowano elektroniczne bandy reklamowe. Pokuszono się także o zakup licencji na piłkarskie obuwie wiodących na rynku marek, a następnie z dużą precyzją odwzorowano je grze. Oczywiście, jak na japońskich grafików przystało, nie ustrzeżono się sporej ilości niedoróbek – nadal pociesznie wyglądają bramkarskie rękawice, przydługawe spodenki czy też grube belki podtrzymujące siatki w bramkach.

Za sprawą udanej optymalizacji silnika gry PES 2009 w porównaniu do swego poprzednika działa bardzo płynnie, bez widocznych spowolnień i zacięć. Jedynie podczas powtórek możemy zauważyć zmniejszoną ilość FPS-ów. Usprawniono grę świateł oraz cieni, dzięki czemu szalenie efektownie wyglądają mecze rozgrywane późnym popołudniem i wieczorem. Bardzo fajne wyglądają wstawki, wyświetlane w momencie faulu – zawodniczy krzyczą, płaczą i kłócą się z sędzią. Dorzucono kilka nowych animacji ruchu, aczkolwiek zarówno ich ilość, jak i jakość nie powala na kolana – nadal groteskowo wygląda sposób, w jaki wirtualni gracze przemieszczają się po boisku. Wszystko to jest nader mechaniczne. Czary goryczy dopełnia jedynie 8-stopniowa możliwość skrętu zawodnika – jak na grę określaną mianem next-genowej, to zdecydowanie za mało.

Powrócił stary, dobry, znanych z poprzednich edycji gry gameplay. Piłkarze poruszają się z większą swobodą, szybciej reagują na polecenia wydawane przez gracza. Tempo gry wyraźnie zmalało, nie brakuje tutaj porównań do osławionej piątej części serii, uważanej do dziś za najlepszą. Mocno popracowano nad sztuczną inteligencją (AI). W PES 2009 naszym priorytetem nie będzie już bezsensowne bieganie do skrzydeł i szukanie popularnego wejścia "na lamę". Akcje musimy konstruować rozmyślnie i z dużą precyzją. Lepiej spisuje się skrypt odpowiedzialny za kolizje zawodników. Do minimum zredukowano niezwykle irytujące przenikanie. Łatwo odczujemy różnicę pomiędzy silnym obrońcą a małym, kruchym napastnikiem. Linia obrony ustawiona jest teraz bardzo sprytnie – kiedy akcja rozgrywana jest skrzydłem, jeden obrońca wybiega do atakującego, drugi zaś od razu go asekuruje.

Zmiany dotknęły także fizykę piłki. Odbije się to na sposobie podań, strzałów czy dośrodkowań. Pomimo tego mam wrażenie, że podania wykonywane są po odgórnie przyjętej linii (podobnie jak w przypadku biegu - tylko 8 kierunków). Oprócz tego w grze zaimplementowano nowy system obliczania oporu powietrza oraz tarcia o murawę. Futbolówka sprawa wrażenie dość ciężkiej i przy strzałach z dystansu radzą sobie z nią nieliczni. Zdecydowanie zniwelowano wpływ na grę tzw. randomu, czyli pojęcia, pod którym kryje się cała (negatywna) przypadkowość gry. PES 2009 na nowo definiuje system tricków, które aktualnie wykonujemy przy pomocy lewej gałki analogowej (ta z kolei służy jednocześnie do poruszania się po placu gry). Moim zdaniem pomysł mało trafiony, nierzadko zdarzy się nam wykonać zwód w niepożądanym akurat momencie.

Na koniec słów kilka na temat zachowania bramkarzy. Twórcy gry już od kliku jej edycji próbują nieudolnie manipulować skryptami, które odpowiadają za wszelkie rzuty, pady czy podskoki panów w... kuchennych rękawicach. Manipulacja ta na nic się nie zdaje, czasem też wyraźnie szkodzi. Casillas, Boruc czy Cech pewnie pilnują swej świątyni, a i bronić potrafią w sytuacjach beznadziejnych. Największy problem pojawia się jednak przy pierwszym kontakcie z piłką. 80% strzałów zostaje „wyplutych” w pole – tutaj malutki plusik, bramkarze nie odbijają już ciągle przed siebie, a do boku. Z czasem jednak i to irytuje, w końcu kilka piłek na mecz potrafi złapać nawet Marcin Cabaj. W sytuacjach 1 vs 1 rozpaczliwie interweniującego golkipera możemy oszukać przy użyciu najprostszego zwodu „na zamach”; w skrajnych przypadkach, aby wejść z piłką do bramki, wystarczy po prostu przebiec obok niego. Tutaj przydałaby się opcja manualnej gry bramkarzem – ta z niewiadomych względów z tej edycji PES została usunięta.

Zagubiony, dwa sezony

Reasumując, Pro Evolution Soccer 2009 jest niewątpliwie grą bardzo dobrą, a już na pewno tym, czym winna być poprzednia edycja serii KONAMI. Nowy PES (zwłaszcza dla wieloletnich fanów serii) to z pewnością duży krok naprzód w stosunku do zeszłorocznej odsłony – ta zamiast progresywnie zbliżyć się do ideału, dość znacznie się od niego oddaliła, dając szerokie pole manewru największemu rywalowi. Cała masa błędów, jakie zespół pod batutą Seabassa popełnił przy okazji tworzenia PES 2008, została wyeliminowana, a wprowadzenie kilku nowości z pewnością przedłuży żywotność tej gry. Czasu jednak nie oszukamy, KONAMI, decydując się na gruntowny remont, straciło cenny rok, rok, który udanie spożytkowała konkurencja. O ile na pecetach nadal króluje PES, to na konsolach nowej generacji drugą rundę wygrywa FIFA 09. W końcu diabeł tkwi w szczegółach, a te w tym sezonie są po stronie Kanadyjczyków. W mojej opinii Electronic Arts po kilku chudych latach wreszcie zrozumiało prostą zasadę – jeśli szlifujesz swój talent, rzetelnie pracujesz, możesz kiedyś zostać wybranym do roli życia. Niestety, po zagraniu w Pro Evolution Soccer 2009 mam nieodparte wrażenie, że ową rolę KONAMI ma już za sobą. Aby powrócić na tron, poczciwy Pro Evolution Soccer musi wreszcie odmienić swoje doskonale już wszystkim znane oblicze. Zatem – Seabass, do dzieła, czekamy na prawdziwą rewolucję!

8,0
Duży krok w stronę wielkiej rewolucji
Plusy
  • <br>legendarny PES-owy gameplay w najlepszym jak dotąd wydaniu
  • Become a Legend
  • poprawiona oprawa audiowizualna
  • powrót do sprawdzonych patentów w trybie Network
Minusy
  • <br>motyw tworzenia, a następnie poprawiania własnych błędów gdzieś już przerabialiśmy...
  • niewykorzystany potencjał UEFA Champions League
  • po raz kolejny uproszczony trening
  • co z minigierkami?!
  • gigantyczny tłok w polu karnym, słaba gra bramkarzy
Komentarze
22
Usunięty
Usunięty
06/02/2009 08:09

Gra jest bardzo fajna lepsza od tamtych części ;)

Usunięty
Usunięty
05/02/2009 23:25

nie chce się powtarzać ale jednak się powtórze. Dla prawdziwego fana futbolu brak jakiejś tam licencji na zespół czy ligę nie ma największego wpływy na odbiór gry. Ja z pes''em jestem od 3 części i zawsze dostrzegam wielkie różnice, zawsze są one na +. Tak samo i tym razem. 2009 to zdecydowanie najlepsza odsłona mówię tu o PC i ps2 (chociaż zdecydowanie więcej gram na konsoli). W Fifę nie gram, z tego względu że nie ma tam się takiej kontroli nad piłką jak w pesie. I tam jest banalny poziom gry. w ostatnią jaką grałem to 2008 i pierwszy mecz od razu 6:0 dla mnie na najwyzszym poziomie.

Usunięty
Usunięty
29/11/2008 15:44

Świetna gra.Ladna grafa milo sie strzela bramki no i grajac na klasie swiatowej czuje sie,ze sie gra,a nie jak fifa nie ma różnicy miedzy amatorem,a klasa swiatowa.Fifa sie chowa do pro.




Trwa Wczytywanie