Rok 1997 był wyjątkowo spokojny, nie wydarzyło się nic tak naprawdę zaskakującego. No, może poza tym, że kontrowersyjny piłkarz Eric Cantona przeszedł na emeryturę. Za to fani komputerowej piłki nożnej mieli się z czego cieszyć. W tym roku wydano bowiem FIFA 98 Road to World Cup – grę, która dla wielu do dziś pozostaje najlepszą wydaną częścią serii. Należy przyznać, że była świetna. Miała to wszystko, czego oczekiwano wtedy od piłkarskiej gry akcji: świetną grafikę, możliwość zmian ustawień zespołu, dobre SI oraz genialną ścieżkę dźwiękową. I kiedy wszystko wskazywało na to, że FIFA przeżywa swój największy rozkwit, niespodziewanie okazało się, że to...
Początek końca
Nie było dzwonów ani aniołów z kluczami, wieszczących zagładę serii. Prawdę powiedziawszy jeszcze nic nie wskazywało na to, że cykl zacznie tracić na popularności. FIFA 99 nie była wcale grą złą, ba, pod pewnymi względami okazała się nawet lepsza niż jej słynna poprzedniczka. Poprawiono grafikę, dodano animacje twarzy i wprowadzono kilka przydatnych opcji. Jednak czuć było, że coś jest nie tak, że czegoś brakuje. Jednak fani piłki rozgrzani atmosferą Mistrzostw Świata kupowali ją chętnie i grali dużo. Ech, co to były za mistrzostwa… Francja zdobyła swój pierwszy puchar, wygrywając 3 do 0 z samą Brazylią! Ponad milion osób tańczyło tej nocy do upadłego na Polach Elizejskich.
Rok później w 1999 wydano FIFA 2000. Dla wielu fanów serii okazała się ona dotkliwym ciosem, po którym już do serii nie wrócili. Gra straciła bowiem swój realistyczny charakter, stając się po prostu zręcznościówką traktującą o piłce nożnej. Każdy kto miał wtedy konsolę przerzucił się na International Superstar Soccer (późniejsze Pro Evolution Soccer), a użytkownikom pecetów aż do 2003 pozostało co roku kupować kolejne FIFA, w nadziei na to, że tym razem dostaną coś dobrego. Tego roku cieszyli się natomiast fani Manchester United, ponieważ ich zespół jako pierwszy i jak dotąd jedyny z angielskich zespołów zdobył wszystkie trzy najważniejsze puchary sezonu, czyli Puchar Anglii, Premier League oraz Puchar Mistrzów.
Na zachodzie bez zmian
Następne lata historii serii FIFA zlewają się w jeden szary ciąg. Każdy kolejny tytuł był niemalże klonem swego poprzednika. Oczywiście zmieniała się rozdzielczość, poprawiała grafika, a czasem nawet dodano jakiś dodatkowy tryb, ale to wszystko wyglądało tylko jak mydlenie fanom oczu. Seria rok w rok traciła na popularności, a największy cios przeżyła w 2003 roku, gdy na pecetach pojawił się niekwestionowany wówczas król konsolowych boisk, Pro Evolution Soccer 3.
Wydawało się, że kiedy KONAMI zapowiedziało ten ruch, EA Sports podejmie rękawicę i zacznie walczyć. W prasie szumnie zapowiadano starcie tytanów i wyliczano wszystkie niesamowite i nowatorskie opcje, jakie Elektronicy przygotowali w FIFA Football 2004, specjalnie na powitanie swojego nowego rywala. Przede wszystkim mówiło się dużo o grze przez sieć oraz "Football Fusion", czyli o możliwości połączenia FIFA z Football Manager 2004 i rozgrywania na żywo wcześniej ustawionych w tabelach meczów. Niestety, z dużej chmury spadł mały deszcz. Pro Evolution Soccer 3 niczym Cezar przybył, zobaczył i zwyciężył. Wszyscy gracze, którzy chcieli grać w piłkę, a nie bawić się zręcznościówką, przerzucili się na PES. To był czarny rok dla fanów FIFA. Zresztą w ogóle nastroje wśród fanów piłki nie były wtedy najlepsze, ze względu na tragedię, która wydarzyła się podczas rozgrywek Pucharu Konfederacji. W czasie półfinałowego meczu z Kolumbią zasłabł kameruński piłkarz Marc-Vivien Foe i mimo udzielenia natychmiastowej pomocy medycznej zmarł po przewiezieniu do szpitala. Jego koledzy z zespołu zrobili wszystko by uczcić jego śmierć i w czasie finałów walczyli jak lwy. Niestety, ich nadzieje pogrzebał Thierry Henry, który dzięki złotemu golowi dał zwycięstwo Francji.
Promyk nadziei
Przez kolejne lata nie zmieniało się nic. Rok w rok EA szumnie zapowiadało swój tytuł i rok w rok okazywało się, że to wszystko to tylko czcze przechwałki. PES rządził niepodzielnie. Jednakże w końcu EA Sports obudziło się z letargu i poszło po rozum do głowy. FIFA 09 zapowiedziano jako prawdziwą rewolucję i powrót do korzeni. Wszyscy przyjęli te zapowiedzi raczej chłodno, jako kolejną marketingową zagrywkę mającą na celu wypromowanie i sprzedaż następnego mdłego klona niegdyś świetnej gry.
Jakie zatem było zdziwienie, gdy tym razem zapowiedzi okazały się prawdziwe. Faktycznie rewolucja nadeszła, być może mała i lokalna, gdyż dotycząca jedynie serii FIFA, ale jednak. W końcu znowu dostaliśmy symulator boiska, który wywołuje emocje, a nie grę zręcznościową. Może i tytuł ten nie jest pozbawiony wad, ale można to spokojne Elektronikom wybaczyć, gdyż przyniósł nadzieję na lepsze jutro. Jakby tego było mało, nowy PES raczej rozczarowuje i dostaje chłodne recenzje. Nie chodzi nawet o to, że coś się w nim zepsuło, ale raczej o to, że nic się nie zmieniło. Czyżbyśmy zatem mieli do czynienia z "kazusem FIFA 99", tylko tym razem dotykającym KONAMI? Miejmy nadzieję, że nie, gdyż jeżeli w końcu będziemy mieli na rynku dwóch równoprawnych rywali, to gry o piłce nożnej znów zaczną się dynamicznie rozwijać, a my będziemy mieli sporo dobrej zabawy.