Dzień czwarty - Zielonoskórzy

Finnegan
2008/09/18 18:00
7
0

Brudni, brzydcy i zieloni

Brudni, brzydcy i zieloni

Brudni, brzydcy i zieloni, Dzień czwarty - Zielonoskórzy

WAAAAGH!!!

Ruszać siem, przeklęte, leniwe, tchórzackie łajzy!!! Zebrać siem i raz jeszcze do ataku!!! Gorbutz! Zbiesz chopakuf i zdobyć mi tem brame!!! Że nie mogom łazić...?! To bedom pełzać! /odgłosy ciosów/ Nogi wam z zadów powyrywam!!! Jak nie możecie łazić, to po co wam som kulasy?! Do niczego jesteś, ty i ta twoja łajdacka zbieranina!! Tfu, niech Gork i Mork was trafi! Prendzej zdobyłbym tę pokurczową twierdzę z bandom chorych, zafajdanych snotlingów!!! Sprowadzić mi tu migiem szamana, bo przysiengam, że jak za dwa momenty siem nie ruszycie, to sam się za was wezme własnoręcznie, a to bendzie mniej miłe niż to, co mogom wam zrobić te ich szczelające maszynki... Że co...? Że planu nam trzeba...??? No, gdyby mi nie uwalili łapy, to bym cie chyba udusił gołymi renkami...! Ja mam plan! Prze-Da-Plan! Tylko wykonać go nie umiecie, śmierdząca zgrajo żałosnych szumowin! Czy to takie trudne??? Plan jest prosty! Czasnąć ich mocno, a potem, jak siem zachwiejom, to czasnąć ich mocniej. Że już próbowaliśmy...? No właśnie, bo to tylko pirsza czenść Prze-Da-Planu. Teraz jest ostatnia. Trza czasnąć ich po raz czeci, najmocniej jak można, wtedy penknom. Zawsze tak jest, nie było jeszcze nikogo, kto by ustał, jak go czaśniesz czeci raz odpowiednio mocno... Kiedy jest odpowiednio mocno? A co ty taki mądrala? Szaman jeszcze z ciebie wyrośnie, jak tak mędrkować będziesz, albo łeb ci penknie... Nie, nie od myślenia, tylko od tego! /odgłos trzech kolejnych ciosów/ Odpowiednio mocno to tak, żeby siem nogami nakrył, tak jak ten tutaj... Jeszcze jakieś śmieszne pytania...? Że co??? Że co bendzie, jak nie padnie...? Jak nie padnie to znaczy, że to nie był ten czeci raz! Dobra, na nogach już...? Snograt! Zbierz uczników i popędź przodem twoje squigi, albo cię im skarmie… Dziś wieczór chcem chlać z czaszki tego brodacza, co z blanków nam wygrażał i dupe se kazał całować... Dalej, formuj szyk... Znaczy siem, kupom naprzód...! WAAAGH!!!

Przełamali naszą obronę. Zewnętrzne mury, dotąd niezdobyte przez żadnego wroga, runęły rozbite jakąś magią... Walczyłem dość z zielonoskórym plugastwem, by wiedzieć, że nawet oni nie dysponują taką mocą... Ktoś im pomagał i, na Valayę, przysięgam, że ten ktoś zapłaci za to... Wlewali się do wewnątrz fala za falą, depcząc po trupach swych poległych. Rzuciliśmy na nich wszystko, co mieliśmy, zalaliśmy ich lawiną ognia, ołowiu i stali. Rozbijali się jak fala przyboju na zwartych szykach naszych wojowników, nasze działa, katapulty i balisty orały krwawe bruzdy w ich skłębionej masie, piloci żyrokopterów ciskali bomby w ich zwarty tłum – a mimo to parli naprzód. Rośli orkowie, pomiędzy nimi ci o najciemniejszej, prawie czarnej skórze. Gobliny zasypywały nas deszczem strzał i pędziły przed sobą stada jaskiniowych squigów.

Widziałem, jak ich fala zalewa nasze szeregi, jak obsługi artyleryjskie wysadzają swe stanowiska i reduty oblewane ze wszech stron przez zieloną, szalejącą hordę. Patrzyłem, jak naszym strzelcom brakło amunicji i jak rzucali się do ostatniej, desperackiej szarzy, młócąc kolbami strzelb. Nasi Zabójcy Trolli znaleźli tego dnia piękną śmierć. Wycofywaliśmy się w korytarzach, starając się zawalić choćby część przejść – nie po to już, by ocalić twierdzę, ale by opóźnić ich pochód. Skłębiona masa orków i goblinów, prowadzona przez ich wodza Grumloka i szamana Gazbaga, zalała starożytne sale naszych przodków. Walczyliśmy przy głównej bramie, w Wielkiej Sali i na schodach do sanktuarium Grungniego i Valayi. Każdy z nas chciał zginąć tam, gdzie - stał, ale sama ich masa spychała nas do tyłu. Zawiedliśmy i nie daliśmy rady obronić naszego miasta, a części z nas nie było nawet dane tam umrzeć. Słuchaj mej opowieści, królu, bo tak właśnie padło Karak Osiem Szczytów.

Opowieść o obronie i upadku Karak Osiem Szczytów

Black Orc Archetyp: Tank Czarni Orkowie to najwięksi, najtwardsi, najsilniejsi i najbardziej agresywni spośród wszystkich zielonoskórych. Są także dużo bardziej inteligentni niż reszta ich mniejszych kuzynów. Jak na standardy goblinoidów, są niezwykle sprytnymi taktykami, którzy nie tylko wiedzą, gdzie i jak uderzyć przeciwnika, ale także potrafią zaplanować atak, zebrać swych pobratymców w jednym miejscu, ustawić przodem do wroga i pognać ich w jego stronę kilkoma celnie wymierzonymi kopniakami. Już sama obecność Czarnego Orka wystarcza zwykle, by charakterystyczne dla zielonoskórych swary i walki we własnych szeregach przełożone zostały na czas, gdy nie będzie go w pobliżu. Czarni Orkowie egzekwują posłuszeństwo prawem pięści, a swą przewagę udowadniają innym orkom, wygrywając tradycyjne zawody wyłaniające przywódcę, takie jak: "Dowodzi ten, kto ostatni stoi na nogach" czy rzut goblinem.

W bitwie są zawsze pierwsi, prąc do przodu dzięki swej masie i sile, rozdając potężne uderzenia i przyjmując z łatwością ciosy, które zabiłyby kilku rosłych mężczyzn. Walka to doskonała selekcja, zapewniająca, że przeżyją jedynie najsilniejsi, a Czarni Orkowie to najlepsze potwierdzenie tej teorii. Z racji prestiżu, którym się cieszą, są wyekwipowani w najlepsze uzbrojenie i opancerzenie, jakie można zebrać na polach różnych bitew, w których uczestniczą. Uwielbiają każdy rodzaj walki, o ile jest prosta, krwawa i brutalna, ale w zależności od pewnych preferencji można podzielić ich na trzy grupy:

Da Brawler – "Zagramy w przeplatanke. Pirzemy się na zmiane, wygrywa ten, kto stoi. Ja uderzam pirwszy...". W tej tradycyjnej grze cios dwuręcznej "czoppy", czyli dużej, żelaznej sztaby, zapewnia zwykle zwycięstwo orkowi, który podąża tą ścieżką. Nie używają oni tarcz. Wszystko, co oddziela ich od przeciwnika, zostanie i tak zniszczone.

Da Toughest – Nie wszyscy rzucają się do boju, nie dbając zupełnie o własne życie. Niektórzy spośród Czarnych Orków wyznają zdrową zasadę, że nie należy dbać jedynie o życie innych, a przetrwanie walki oznacza więcej zabijania w kolejnych starciach. Ochrona, jaką zapewnia im ciężka tarcza, w połączeniu z naturalną odpornością sprawia, że są w stanie wytrzymać naprawdę morderczą nawałę ciosów.

Da Boss – Powszechnie znanym jest fakt, że poza walką Czarnym Orkom najlepiej wychodzi wrzeszczenie na tych, którzy nie są tak duzi jak oni. Ci z nich, którzy wychodzą z założenia, że wszystkim należy się frajda z odrobiny zabijania, a oni najlepiej wiedzą, jak się do tego zabrać, specjalizują się w komenderowaniu. Sprowadza się to do darcia pyska na sojuszników i podkomendnych w celu zmotywowania ich do boju. Nawet nie będący orkami sprzymierzeńcy walczą wtedy lepiej, ale istnieje teza, że robią to, żeby ucichły wreszcie wrzaski, a ork zamknął w końcu swą śmierdzącą paszczę.

WAAAGH!!! To wszystko, na co was stać...?! No dalej! Mocniej!!! Powiedziałem, walnij mocniej!!! O taaaak! WAAAGH!!! Tera ja oddaje... /trzask łamanych kości, wrzask/ Tera ty! /trzask, gruchot, kolejny wrzask/ I ty! /obrzydliwe, "mięsne" mlaśnięcie/ Który jeszcze...?! Ooooo...! Próbuje siem odgryzać... Tera ja ci coś odgryzem… Tfu… Taa... To twój nochal... Kto następny...?! No chono tutaj… POWIEDZIAŁEM, CHONO TU...!!! WAAAGH!!!

Mathug Faceeater w czasie bitwy pod Zweibrucken

Goblin Shaman Archetyp: Healer Gobliny to mniejsi kuzyni orków. Charakteryzuje ich typowa dla tych gatunków zielona skóra, długi nos i nietoperzowe, mięsiste uszy oraz szeroki grymas pełnej ostrych zębów paszczy. Dysponują także wyjątkowo wrednym charakterem. Wynika to z faktu, że będąc nacechowanymi charakterystyczną dla wszystkich zielonoskórych chęcią dokuczania słabszym, z racji swych gabarytów nie mają po temu zbyt wielu okazji. Tajony gniew i frustracja znajduje jednak czasem swój upust, a wtedy biada temu, kto wpadnie w ich ręce. Na co dzień nie należą do najbardziej odważnych istot, ale zapędzone w kozi róg są w stanie walczyć z niesamowitą odwagą wściekłego szczura. Potrafią poradzić sobie z nieprzyjaciółmi nawet dwukrotnie większymi od siebie, o ile atakują w dwukrotnej przewadze liczebnej, z zaskoczenia lub od tyłu. Jednak i tutaj zdarzają się wyjątki.

Emocje, jakie towarzyszą zielonoskórym w trakcie walki, tworzą niemal namacalną energię, nazywaną przez nich 'WAAAGH!". Niektóre z goblinów wykazują zdumiewający talent we władaniu tymi mocami, pochodzącymi, jak uważają, od bóstw Gorka i Morka. Dzięki temu w walce potrafią być naprawdę groźnym przeciwnikiem. Ci szamani mimo swej niepozornej sylwetki są biegli w przekształcaniu energii "WAAAGH!" zarówno w niszczycielską moc, którą mogą razić przeciwników, jak i w mniej ofensywną siłę, dzięki której są w stanie leczyć rany swych pobratymców. W zależności od tego, na czym się koncentrują, możemy mówić o ich trzech głównych specjalizacjach:

GramTV przedstawia:

Mork – Ta ścieżka skupia się na zdolności uzdrawiania. Interesujące jest to, że używając tych mocy, szaman buduje tym samym energię "WAAAGH!", którą jest w stanie wyładowywać później w postaci ofensywnych, niszczycielskich zaklęć.

Gork – Podążający ścieżką Gorka koncentrują się na agresywnym wykorzystaniu mocy "WAAAGH!", budując w tym samym czasie potencjał, którego mogą użyć później do szybszego i skuteczniejszego leczenia sprzymierzeńców.

Da Green – "Zielone rzondzi!" Ta prosta filozofia skupia się na wspieraniu sprzymierzeńców, by mogli łatwiej i szybciej prać wrogów. Oczywiście zalicza się do tego nękanie i osłabianie przeciwników, gdyż zazwyczaj nie są oni tego koloru...

Ja wielki szaman. Gork i Mork dawać mi wielka siła. Siła, by chronić swoja i niszczyć wroga. Ludzikowi czarodzieje niestraszne. Bum! I penka im głowa, jak robie o tak! Ty nie wierzyć...? Ty chcieć, żebym penkł i twoja głowa...? Ja rządzić moc WAAAGH! Ona potężna. Dawać zwycięstwo. Z nią nie bać się nawet Da Bossa! Eeee... tylko nie mówić mu tego... Nie bać się też ludzików w zbrojach. Ani brodatych pokurczów… Ani elfów... To znaczy tych bać się trochę... Oni tak dziwnie patrzą tymi błyszczącymi ślepiami... Brrr... No dobrze, ty już iść. Ty tera iść i walczyć. Gork i Mork z tobą, ty tera silna wojownik, tak, tak... Czaszka szczura ochroni, tak, ochroni... Tylko ty nosić ją na hełma, a nie zamiast...

Reknub Sicktooth, gobliński szaman

Goblin Squig Herder Archetyp: Ranged DPS Gobliny już dawno zauważyły, że aby skutecznie zasypywać wroga strzałami z bezpiecznego dystansu lub mieć szansę na to, by podkraść się do niego i wbić mu nóż w plecy, potrzebny jest sprzymierzeniec. Najlepiej taki, który odwróci uwagę przeciwnika, starając się odgryźć mu głowę, i który będzie gotów przyjąć na siebie jego ciosy. Tendencja orków do tego, żeby traktować w taki sposób gobliny, wyłącza ich raczej z kategorii takiego rodzaju sprzymierzeńców. Dlatego właśnie niektóre z goblinów opanowały trudną i niebezpieczną sztukę oswajania i tresowania drapieżnych istot, jakimi są squigi – zębate, kuliste istoty, będące czymś pomiędzy zwierzęciem a mobilną, drapieżną odmianą jaskiniowego grzyba.

Tresura i oswojenie nie są tu może najlepszymi terminami. Poprzez unikalną kombinację wrzeszczenia, dźgania, bicia kijem i ciskania ochłapów mięsa udaje się niektórym goblinom nakłonić squiga, by biegł w wybranym kierunku i atakował wrogów, najczęściej nawet tych, których mu się wskaże. Poszczególne osobniki tego dziwnego gatunku charakteryzują się różnymi właściwościami i doświadczony poganiacz jest w stanie dopasować squiga do danej sytuacji. Poganiaczy squigów można podzielić na trzy grupy, w zależności od preferowanej taktyki:

Big Shootin’ – Puszczając swego pupila przodem, gobliński poganiacz skupia się na rażeniu przeciwnika strzałami z bezpiecznego dystansu. Wielu nieszczęśników zbyt późno zorientowało się, że powinni poświęcić więcej uwagi konusowi z łukiem, a nie jego przerośniętej, zębatej piłce.

Stabbin’ – Bardziej agresywne gobliny nie stronią od walki wręcz, zwłaszcza jeśli uda im się najpierw zmiękczyć wroga kilkoma celnymi strzałami, a ich squig zdążył mu już odgryźć lewą rękę. Rzucają się wtedy w wir bitwy, dźgając swą krótką, prymitywną włócznią z podziwu godnym zapałem i skutecznością.

Quick Shootin’ – Lata doświadczeń nauczyły gobliny, że szybkie poruszanie się utrudnia przeciwnikowi wymierzenie w nie ciosu. Łącząc swe predyspozycje w tej dziedzinie z możliwością wystrzeliwania strzał w czasie biegu, dopracowały do perfekcji taktykę "szczel i wiej", morderczą na średnich i bliskich dystansach.

Patrz, to Zębacz. Zębacz będzie tera grzeczny i pozwoli się obejrzeć. Nio ktio jest moim Zębaczkiem...? Nio ktio...? Tak, tak, masz tu mięsko, zasłużyłeś… O, widzisz, jakie ma zębicha...? Długie jak moja renka… hehehe... Jest w stanie zeżreć wszystko, o ile zmieści to do pyska. Z pokurczami idzie mu gorzej, oni noszą na sobie masę żelastwa… I broda włazi mu miendzy zęby… O, widzisz, tutaj... Fuj... Trzeba mu to wyjąć. Ja go przytrzymam, a ty weź ten patyk i postaraj się mu to wydłubać... Uważaj tylko, bo potrafi.../kłapnięcie paszczy, trzask kości, wrzask/ O, widzisz, a mówiłem, żebyś uważał... Musiałeś go zdenerwować... No trudno, Zębacz, dokończ pana...

Skarbniz Foulbreath, Gobliński Poganiacz Squigów

Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
19/09/2008 16:59

Tłumaczenie jak najbardziej w porządku. Ludzie się czepiają, bo są zbyt przyzwyczajeni do angielskiej wersji. Poza tym, dla niektórych język obcy brzmi "magiczniej" od języka rodzimego, choć taki native speaker żadnej "magii" wcale nie widzi. Przykład z WH40k - Rhino (transporter rh1n0).

Arcling
Gramowicz
19/09/2008 12:49

W przypadku Dawn of War również użyto takiego języka dla orków. Myślę, że jest to możliwie najlepsze wyjście, bo inaczej tego nie da się przetłumaczyć. No bo jak sensownie przetłumaczyć np. potoczne "boyz", jak w polskim nie ma takiej "alternatywnej" pisowni z "z" zamiast "s" (w polskim języku coś takiego wyglądałoby fatalnie). Fakt, że mimo wszystko te teksty orków brzmią zabawniej w języku angielskim, a w przypadku tłumaczenia jest już nieco mniej śmiesznie.

Usunięty
Usunięty
19/09/2008 09:37
Dnia 19.09.2008 o 09:26, Curtiss napisał:

Jest to stylistyka używana dla orków od lat. Ostatnio wystąpiła w Battle March, ale pierwotnie w naszym kraju występuje dla "papierowej" wersji gry. Stosowana również w tłumaczeniach książek których akcja toczy się w Starym Świecie. wiec zupełnie nie rozumiem "czepiania się" użytych fraz w naszym tekście.

Raczej chodzi o to, że w języku angielskim brzmi to niewytłumaczalnie lepiej, nawet jeżeli istnieje ta poprawność. Oczywiście nie jest to niczyja wina, po prostu, niektórym to nieprzypada do gustu.




Trwa Wczytywanie