The Settlers: Dziedzictwo Królów - recenzja

fett
2008/04/09 16:07
1
0

Osadnicy, którzy zgubili drogę

Osadnicy, którzy zgubili drogę

Osadnicy, którzy zgubili drogę, The Settlers: Dziedzictwo Królów - recenzja

W lutym 2005 roku, blisko cztery lata po premierze czwartej części serii The Settlers zadebiutowało Heritage of Kings, znane w naszym kraju pod nazwą Dziedzictwo Królów. Dla fanów był to koniec pewnej epoki. Z jednej strony gra przeszła w pełną trójwymiarowość, zyskując wiele świeżych elementów. Z drugiej zaś te nowości i usprawnienia doprowadziły do tego, że specyficzny dotąd cykl zmienił swe oblicze – zdaniem miłośników – na gorsze. Co też przynosi ze sobą produkt Blue Byte Software? O tym poniżej, w tym krótkim rzucie okiem.

Pierwszą i od razu dość mocno bijącą w oczy zmianą jest fakt, iż gracze, w przeciwieństwie do poprzednich odsłon serii, nie otrzymują wyboru, czyimi poczynaniami pokierują w czasie zabawy. Zamiast tego mają oni możliwość wcielenia się w niejakiego Dario. Ten krótko po rozpoczęciu gry dowiaduje się od swojej umierającej matki, że jest jedynym prawowitym dziedzicem królewskiego tronu. Wraz ze swym przyjacielem z dzieciństwa, Erekiem, musi wyruszyć na poszukiwanie swojego jedynego żyjącego krewnego – wuja Heliasa. Tak jak w typowej historyjce "od zera do bohatera" Dario musi przemierzyć setki kilometrów, bawiąc się po drodze w negocjatora, a przy okazji dojrzeć do walki z "wielkim i złym" Mordredem. Powiedzmy sobie szczerze: autorzy gry śmiało mogą prowadzić wykłady z cyklu: "Jak tworzyć bezpłciowe postacie". Choć bohaterowie różnią się pod wieloma względami, to czas, jaki spędzamy na obcowaniu z nimi, z pewnością wystarczyłby na stworzenie pewnych profili psychologicznych. Może nie było to konieczne?

Kto nie idzie do przodu, ten się cofa?

Część ekonomiczna serii została w pewien sposób wykastrowana. Zniknęły zależności między tworzonymi przez nas budowlami. Nie tylko nie pojawiają się warunki konieczne do rozpoczęcia budowy, ale i gdzieś po drodze zniknął wpływ odległości pomiędzy konkretnymi elementami osiedli/wiosek/miast. Niezależnie od tego, czy robotnicy z jednego miejsca do drugiego będą mieli o rzut beretem, czy też dzielić ich będzie od niego kilka wirtualnych kilometrów, przypływ surowców pozostaje nienaruszony. Ułatwienie, ale czy sensowne? Można się z tym spierać, jako że z naprawdę wielu ciekawych opcji znanych z poprzednich części pozostało niewiele, i to do cna uproszczonych. Czy twórcy zdecydowali się na pewną inspirację Age of Empires? Zamiast logicznego myślenia pozostało nam bezmyślne klikanie.

Po premierze Dziedzictwa Królów pojawiło się wiele głosów negatywnie oceniających elementy walki. Zaiste widok rozbiegającej się armii potrafi zaskoczyć. Gdzieś w procesie tworzenia znikły takie opcje, jak wysyłanie zwiadowców. W bitwie liczy się rzecz jasna wygrana, jednak w wielu wypadkach przypomina to walkę z wiatrakami. By wygrać, trzeba po prostu streszczać się z rozbudową jednostek. Ten, kto pierwszy dokona jak największej ilości usprawnień i dzięki zgromadzonym materiałom wyszkoli bezmózgie masy, ma wygraną w kieszeni. Na nic wyrafinowane strategie, ustawianie jednostek i ich odpowiedni dobór. W wielu wypadkach wojska będą wspierane przez bohaterów. Są oni na tyle potężni, że sprawa wygranej lub przegranej pozostaje tylko w kwestii ich (nie)obecności na polu bitwy.

GramTV przedstawia:

W końcu przyjdzie lepszy dzień...

Jednym z naprawdę udanych elementów w Heritage of Kings jest oprawa graficzna, która, jak niewiele elementów, zaskakuje pozytywnie. Jest tu naprawdę szczegółowo, animacje otaczającej nas przyrody, budynków i jednostek mogą przypaść do gustu. Jeżeli nawet jesteś, Drogi Czytelniku, zajadłym fanem poprzednich części cyklu, niemożliwe będzie niepochwalenie tego, czego dokonali twórcy. Trzeci wymiar, zmienia sposób patrzenia na serię ale z pewnością nie jest to zmiana negatywna. Niezależnie od tego, czy oddalamy kamerę maksymalnie, czy też skupiamy się na szczegółach, nie powinniśmy mieć zarzutów. Każda tekstura, każdy model tworzy nowy, aczkolwiek ten sam zabawny klimat, co w poprzednich częściach. Urok psuje nieco rozlokowanie elementów na konkretnych etapach, ale chyba nikt nie może oczekiwać, że wszystko będzie niczym marzenia?

Na oddzielną uwagę zasługuje warstwa dźwiękowa. Choć nie można spodziewać się w niej rewolucji, jest to także aspekt bardziej na plus. Za to odgłosy jakie dobiegają zewsząd to dzieło geniusza. Całkiem znośna muzyka, stylizowana na utwory średniowieczne, głosy dobiegające z pola bitwy czy zwyczajny hałas pracy naszych osadników, wszystko to sprawia, że coś jednak ciągnie nas do dalszego grania. Urok psują co prawda dość średnie jakościowo głosy postaci, ale... nie mają one zbyt dużo do gadania, gdy zasłuchamy się w otoczenie.

Smutne, acz prawdziwe Co niestety trzeba przyznać, The Settlers: Dziedzictwo Królów w ogólnym podsumowaniu nieco rozczarowuje. Wszystko zależy od tego, jak podchodzimy do produktu Blue Byte Software. Jeżeli nastawiamy się na wielkie settlersowe dzieło, możemy się srogo zawieść. Jeśli zaś poszukujemy dobrej gry strategicznej, nastawionej w dużym stopniu na siekaninę, powinniśmy być zadowoleni.

0,0
null
Plusy
  • grafika!
  • dźwięki otoczenia
Minusy
  • gdzie ta ekonomia poprzednich części?
  • i cóż się stało z walką?
  • i dlaczego postacie bezpłciowymi są?
Komentarze
1
czegochcesz
Gramowicz
05/09/2019 15:15

Co zrobić by gra Settlers Dziedzictwo Królów, którą posiadam w wersji pudełkowej PC,działała na moim komputerze z systemem Windows 10 Home.Proszę o pomoc...

tytan38@poczta.onet.pl