Od początku inaczej
Czegóż jeszcze potrzeba do pełni szczęścia? Dopracowanego, bogatego i oferującego nieograniczone możliwości świata. Czyż może więc być lepszy materiał niż kilkadziesiąt opowiadań i drugie tyle powieści osadzonych w surowym i ponurym, ale fascynującym świecie? Trzeba przyznać, że Age of Conan to gra, na którą miłośnicy MMORPG czekają z naprawdę wielką niecierpliwością. Od samego początku, gdy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki na temat powstawania tegoż tytułu, czekali oni na każdą informację jej dotyczącą, gdyż zapowiedzi dotyczące zarówno gameplaya, jak i kreacji samego świata zwiastowały nadejście czegoś niezwykłego. A przynajmniej bardzo interesującego. Pora więc na bliższe przyjrzenie się możliwościom, jakie obiecują nam twórcy tej gry, czyli znane choćby z Anarchy Online studio Funcom.
Samo zawiązanie akcji i początek rozgrywki to już pomysł wielce oryginalny i, musimy przyznać, w bardzo ciekawy sposób wprowadzający nowego gracza w świat hyboryjski. Otóż grę rozpoczniemy w trybie... single player. Oczywiście na początku przejdziemy szczegółowy proces tworzenia naszego bohatera, po czym, jako rozbitek, wylądujemy na wyspie Tortage, gdzie nastąpi nasz pierwszy kontakt z wirtualnym światem AoC. Przez kilka pierwszych poziomów doświadczenia grać będziemy niemalże samotnie, oswajając się z otoczeniem, interfejsem, zasadami walki i rozwoju postaci. Niemalże, gdyż po dotarciu do osady na wyspie będziemy mieli okazję spotkać tam kilku graczy, z którymi nawiążemy pierwsze kontakty czy też wspólnie wyruszymy tłuc bez litości moby. Liczba graczy, którzy będą dla nas widoczni, będzie jednak na razie ściśle ograniczona do kilku, kilkunastu – chodzi tu bardziej o przećwiczenie wszelakich możliwych interakcji niż klasyczną rozgrywkę.
Ten swoisty tutorial, stopniowo odkrywający przed nami coraz to większe możliwości gry oraz kolejne jej aspekty, to naprawdę świetny pomysł. Miejmy nadzieję, że sprawdzi się również w praktyce i jako element obowiązkowy nie wywoła zniecierpliwienia doświadczonych graczy chcących od samego początku samego „mięsa”. Po opuszczeniu wyspy trafimy już do pełnowymiarowego świata, zaludnionego przez hordy potworów i wrogich stworzeń oraz tysiące graczy. Twórcy zapowiadają, iż na pewno istnieć będzie więcej niż jeden serwer gry, zaś ich ilość zależy od popularności tytułu. Oznacza to, że liczba osób mogących bawić się w jednym z równoległych światów gry będzie limitowana – najczęściej padają tu wartości między dwoma a trzema tysiącami użytkowników na serwer.
Welcome to Hyboria
Akcja gry umiejscowiona została w trzech znanych z kart powieści Roberta Erwina Howarda oraz jego następców krainach hyboryjskiego świata: Akwilonii, Cymerii i Stygii. Są to jednocześnie trzy nacje, które dostaniemy do wyboru przy tworzeniu naszego bohatera. Oczywiście ma to mieć wpływ na postać, gdyż każda z nich dysponować będzie nieco innymi cechami i zdolnościami. Rozwój postaci jest wieloetapowy i, trzeba przyznać, w dość realistyczny sposób przedstawia stopniową specjalizację bohatera. Zaczynamy bowiem jako po prostu zwykły szary człowiek, by na piątym poziomie zdecydować o preferencjach zawodowych, wybierając jedną z czterech klas: wojownika, maga, łotrzyka i kapłana. Na poziomie dwudziestym w bardziej wyspecjalizowany sposób określimy swą profesję, co dopiero otworzy drogę do tzw. klas prestiżowych. Kolejną ciekawą rzeczą będzie możliwość stworzenia od podstaw wizerunku swojej postaci – łącznie z zabawą kośćcem naszego herosa. Czyżby nareszcie koniec ze światami pełnymi klonów?
Jeśli jesteśmy już przy wyglądzie, warto wspomnieć o samym designie świata. A jest on naprawdę niesamowity – dzięki niezwykłemu realizmowi i ukazaniu tej fikcyjnej rzeczywistości taką, jaką stworzył ją Howard. To świat przemocy, brzydoty, brudu, ponurych kniei, zrujnowanych świątyń... Ale też i pięknych krajobrazów, pełnych soczystej zieleni lasów czy oślepiającej bieli górskich szczytów. Na szczęście twórcy Conana nie poszli w ślady studia EA Mythic, robiącego z mrocznego świata Warhammera komiksową bajkę w stylu Disneya. Screeny z gry kojarzyć się mogą z obrazami Frazetty, co jest zresztą jak najbardziej pozytywnym odniesieniem, gdyż stworzył on wiele ilustracji i okładek do książek osadzonych w świecie Hyborii. Czego więc jak czego, ale przynajmniej jednej rzeczy Conanowi odmówić nie można – Klimatu. I to właśnie przez duże „K”.
Trebuszem i mieczem
Kwintesencją tego typu gier są jednakże walki. Te zaś podzielić można z grubsza na dwie kategorie: rzezanie stad mobów i tryb Player versus Player. Zanim jednak przejdziemy do ich omówienia, warto poświęcić chwilę samej mechanice walki, ta bowiem stanowić może kolejny element przyciągający do gry swoją oryginalnością. Otóż zapomnijmy o metodzie kliknij-i-obserwuj. W Age of Conan każda walka ma dostarczać niezwykłych emocji, a zarazem wymagać od gracza pełnego skupienia się na jej prowadzeniu. Dzięki Systemowi Realistycznej Walki (Real Combat System) podczas każdego starcia to my będziemy sterować każdym ruchem postaci, decydując, kiedy, z którego kierunku i jaki cios wyprowadzimy. Dostaniemy również możliwość łączenia ich w sekwencje, czyli popularne combosy, co zapewni nam efektywną i zarazem efektowną dekapitację oponentów. Podobnie ma być w przypadku łuków – tu również nie wystarczy samo wskazanie celu. Zanim oddamy strzał, należy bowiem wyjąć strzałę, założyć ją na cięciwę, napiąć łuk i wycelować, pamiętając o krzywej balistycznej. Wszystko zgodnie z wszelakimi regułami rządzącymi tym sportem. Na deser zaś dostaniemy możliwość prowadzenia walki z końskiego siodła, zarówno w miejscu, jak i podczas szarży.
Oczywiście wszystko to – a nawet więcej, o czym za chwilę – można będzie wypróbować nie tylko na wszelkiej maści kreaturach zaludniających wielki świat Hyborii, ale również innych graczach. I tutaj dochodzimy do kolejnego elementu, który może sprawić, iż Conan szybko zdobędzie rzesze zwolenników. Były już wojny klanowe i wielkie bitwy czy inne podobne ustawki – to zna dobrze chyba każdy. Tutaj dostaniemy dodatkowo oblężenia i/lub obronę twierdz. I nie będą to oblężenia umowne, lecz cały teatr z wieżami, taranami i obozem rozłożonym u stóp zamkowego wzgórza. W grze pojawią się bowiem duże twierdze, które będą mogły być zbudowane przez gildie. Cały dowcip polega jednak na tym, że ilość miejsc, gdzie można takową budowlę postawić, ma być ograniczona, co z pewnością nie pozwoli na posiadanie takowej przez każdą organizację graczy. Aby więc podnieść prestiż gildii i znaleźć dla niej godną jej statusu siedzibę, trzeba będzie odebrać ją komuś innemu.
Dla każdego coś miłego
Pomyślano również o mniej znaczących gildiach, będzie więc możliwość postawienia także mniej okazałych budowli, mogących stać się siedzibami takich właśnie organizacji. Wszystko to zaś ma się odbywać w tzw. Królestwach Przygranicznych, gdyż poza tymi terenami i specjalnymi arenami oraz... oberżami będzie dostępny tylko tryb PvE. Co najciekawsze, na arenach będzie można zmierzyć się dla sportu w kilku trybach znanych z klasycznych gier multi: Deathmatch czy CTF. Bardzo ciekawie zapowiada się również niezwykle oryginalny tryb „karczemnej burdy”, w którym będzie możliwość wywołania – po wcześniejszym spożyciu – awantury w odwiedzonej knajpie. Tutaj wszyscy są równi, zaś wygrywa ten, kto pierwszy złapie za stołek czy solidny kufel. Brzmi smakowicie.
Nie zapomniano także o graczach, którzy preferują bardziej pacyfistyczne podejście do życia, choćby wirtualnego. Zapowiadane jest znaczne rozwinięcie elementów gry związanych z szeroko pojętym rzemiosłem. Własnoręcznie wykonać w grze będzie można niemalże wszystko, począwszy od prostej koszuli, a skończywszy na machinach oblężniczych. Oczywiście do tego wszystkiego potrzebne będą odpowiednie surowce, które w dużej mierze zdobyć będzie można własnoręcznie, zbierając je, czy też wydobywając. To zaś tradycyjnie doprowadzi do szybkiego rozwoju handlu i sektora usługowego.
Podsumowując, z zapowiedzi twórców wynika, iż możemy mieć do czynienia z tytułem zdolnym teoretycznie do dokonania niemożliwego, czyli zdetronizowania World of Warcraft. Przyznać trzeba, że liczba atrakcji oraz sposób ich realizacji potrafi wywołać przyjemny efekt prądu przebiegającego przez niecierpliwie oczekujące finalnego produktu palce. Jedyne co nam pozostaje, to mieć nadzieję, że przynajmniej większość z nich będzie w praktyce równie wspaniała, jak w przedstawionej powyżej teorii. No i oczywiście, żeby tylko nasze pecety potrafiły to wszystko udźwignąć. Czy pozostaje jeszcze mieć jakieś życzenia? Chyba tylko dotrzymania – po raz kolejny przełożonego, tym razem na maj – terminu premiery. I niewysokiego abonamentu. Na Croma! W tej grze coś jest!
Materiał filmowy
W zapowiedzi pisanej na tak krótko przed premierą (i juz po kilku odkładanych terminach ukazania się gry) nie sposób pomieścić wszystkich informacji, nie generując sążnistego, niestrawnego elaboratu. Czasem obraz może oddać więcej niż słowa, a już na pewno doskonale je uzupełnia - dlatego zapraszamy do zapoznania się z kilkoma trailerami promującymi Age of Conan: Hyborian Adventures. Znajdziecie je poniżej i na następnej stronie