Frontlines: Fuel of War - betatest (Xbox 360)

MartivaR
2008/01/18 17:08

Artykuł członka Ekipy gram.pl

Artykuł członka Ekipy gram.pl

Artykuł członka Ekipy gram.pl, Frontlines: Fuel of War - betatest (Xbox 360)

Spośród wielu interesujących tytułów zaplanowanych na ten rok w jeden już miałem okazję zagrać. Jest nim pierwsze duże dzieło programistów z Kaos Studios - shooter FPP Frontlines: Fuel of War. Mimo że jest to pierwszy jak dotąd w pełni samodzielny projekt twórców z Nowego Jorku, ekipa Kaos to tak naprawdę zaprawieni w bojach projektanci, programiści i graficy, którzy maczali już palce w kilku znanych produkcjach, czy też modyfikacjach do nich.

W tym miejscu logicznym byłoby przedstawienie zarysu fabularnego gry, ale... nie zrobię tego. Będzie ku temu stosowna okazja, teraz natomiast warto poświęcić uwagę najważniejszej rzeczy, którą prezentuje wersja testowa Frontlines, czyli samej rozgrywce. Myślę, że nikt nie jest w stanie lepiej przekazać wydarzeń z pola walki niż sami żołnierze. Na szczęście udało nam się dotrzeć do zapisków jednego z nich, z których dowiedzieliśmy się nieco o operacji specjalnej „Frontlines: Misja Testowa”. Oto fragmenty dziennika jednego z szeregowców.

Nazywam się Johnson, szeregowy Johnson – tak na mnie teraz mówią, choć jeszcze do niedawna z wojskiem miałem niewiele wspólnego. Wcielono mnie do jednostki, bo brakowało ludzi gotowych na samobójcze rajdy w walce o bezcenne w obecnych czasach zasoby. Jest dopiero 2027 rok, a na świecie już brakuje ropy. To musiało skończyć się globalnym wyścigiem o „czarne złoto”. Do oddziałów bojowych zaczęto wcielać cywilów, którzy lepiej lub gorzej potrafili trzymać karabin w rękach. Tym sposobem znalazłem się w jednostce i nawet nie mogłem przeczuwać, co mnie czeka... Pierwszą misją, którą przydzielono mojemu oddziałowi, była infiltracja małego miasteczka na Bliskim Wschodzie. Mieliśmy proste zadanie - trzeba było odzyskać kilka strategicznych punktów z zasobami. Mówili, że będzie łatwo, że w miasteczku panuje względny spokój, a odbicie kilku stref zajmowanych przez „czerwonych” będzie dla nas formalnością. Cholera, nigdy więcej nie uwierzę przełożonemu, krzyczącemu coś o bohaterstwie podczas odprawy odbywającej się na pokładzie transportera, z którego za pięć minut zostanę zrzucony w środek piekła. Oddział w miarę sprawnie przedostał się na przedmieścia. Szedłem z tyłu, obserwując resztę chłopaków. Początkowo byłem zdumiony tym, jak dobrze radzą sobie na polu walki. Jedni osłaniali drugich, krzyczeli, trwał nieustanny ostrzał. Dobrze, że na miejscu zastaliśmy kilka wraków pojazdów i jeszcze niezniszczonych do reszty zabudowań - mogliśmy choć na chwilę się gdzieś schronić. Stwierdziłem, że nie mogę dłużej zostawać z tyłu i patrzeć, jak chłopcy zaczynają obrywać. Amunicji póki co nie brakowało, próbowałem strzelać na oślep... co nie okazało się trafnym rozwiązaniem... Pierwszy raz w życiu poczułem taki ból; nie wiedziałem, co się wokół dzieje, przed oczami miałem tylko czerwoną poświatę, słyszałem urywające się krzyki, z oddali dobiegały do mnie stłumione odgłosy wybuchów. Dostałem i musiałem po omacku znaleźć schronienie, by odpocząć.

Wsparcie ogniowe

Kamraci, którzy nieustannie towarzyszą nam w trakcie misji, sprawiają ogólnie dobre wrażenie. W razie potrzeby potrafią pokusić się o skuteczny ogień zaporowy, sporo krzyczą, biegają, osłaniają się. Niestety, nie obyło się bez zgrzytów w funkcjonowaniu AI. Ot, choćby niekoniecznie zachwycającym widokiem jest bezsensowne blokowanie się wojaków w ciasnych pomieszczeniach czy nawet na otwartych przestrzeniach! Przykład? Próba skoku przez zaporę z worków o wysokości około pół metra zakończyła się w przypadku jednego z członków mojego oddziału zablokowaniem w powietrzu. Istny Matrix!

Podobne bolączki spotykają także przeciwników, do tego dochodzą zabawne sytuacje z rag dollem. Kilkakrotnie po strzale ze snajperki prosto między oczy przeciwnik, miast odlecieć z impetem do tyłu, potrafił odprawiać dziwne akrobacje... w przód! Szkoda też, że ciała zabitych i porzucona przez nich broń dość szybko znikają z pola walki, co nieco burzyło w moich oczach nerwową atmosferę miejskiej walki o każdy metr, podczas której na ulicach trup ściele się gęsto. Tymczasem oddajmy ponownie głos szeregowemu Johnsonowi...

Misja - jak ją określano - „testowa” okazała się przedsionkiem piekła, w którym „czerwoni” zaczęli dominować. Do pierwszego punktu z zasobami zostało parę metrów. Szarża z nieustannie trzymanym na spuście palcem nie miała racji bytu, zaczęliśmy zachodzić wroga od flanki. Całe szczęście w tym, że chłopcy celnie strzelali, skutecznie osłaniając pierwszą linię, do której należało zajęcie strefy. Udało się! Pierwszy punkt spowił niebieski dym naszej flary. Chłopcy uzupełnili amunicję, odpoczęli. Do opanowania pozostało jeszcze pięć stref... Dzięki Bogu, nie musieliśmy iść do odstrzału jak po sznurku - mieliśmy wybór, trudny wybór drogi, którą podążymy. Wierzcie mi, w pyle i deszczu pocisków ciężko rozmyślać nad zaletami i wadami każdego z wariantów. Poszliśmy na wprost. W oczach chłopców pojawiło się zwątpienie, gdy na dwunastej z kurzu wyłonił się czołg „czerwonych”. Pytałem się w duchu, dlaczego na odprawie nie wspomniano o tym, że wróg może być uzbrojony w coś więcej poza zdezelowanymi AK-47. „To koniec...” - powiedział cicho ktoś z tyłu. Nie wiem dlaczego, ale nie opuszczała mnie nadzieja, którą tylko wzmocnił okrzyk najbardziej doświadczonego w oddziale - Martinsa, uczestniczącego już w kilku misjach. Krzyczał on coś o „dronach”, o jedynej broni, która mogłaby nam teraz pomóc. Pamiętam ze szkolenia, że dowódca wspominał o zdalnie sterowanych pojazdach wyposażonych w ładunki na tyle silne, by mogły zniszczyć stalowego potwora.

Małe zabawki dla dużych chłopców

Bardzo pozytywne wrażenie wywarły na mnie promowane w licznych zapowiedziach i trailerach drony, czyli małe, zdalnie sterowane pojazdy będące istotnym wsparciem ogniowym dla oddziału. W misji testowej mogłem skorzystać z możliwości małej bomby na kółkach i śmigłowca. O ile tą pierwszą nie bawiłem się zbyt długo, gdyż po kilku sekundach jazdy „samochodzik” eksplodował niczym kamikadze, zderzając się z czołgiem, o tyle śmigłowiec dał mi więcej frajdy niż celna seria z karabinu w grupkę oponentów.

Z początku potrzeba nieco zręczności, by opanować sprawne sterowanie owym małym diabelstwem, ale gdy już „wyczuje się” pojazd, wrażenia są niezapomniane. Przy pomocy śmigłowca wyposażonego w dwa działka można szybko pozbywać się przeciwników okupujących dachy czy też oczyszczać trudno dostępne wieżyczki. Pomysł z dronami jest wyborny, a i jego realizacja wyszła twórcom całkiem sprawnie.

Czołgiści poszukiwani

Mniej pozytywne odczucia miałem po wykorzystaniu w walce czołgu, który został dostarczony jako wsparcie pod koniec misji. Zdaję sobie sprawę z tego, że to ciężki kawał żelastwa i nie będzie poruszał się z gracją Rolls-Royce'a, ale chyba z ciężarem ciut przesadzono. Pojazd jest bardzo toporny w sterowaniu i jego prowadzenie nie daje takiej satysfakcji, jak zabawa z dronami. Ładnie za to zrealizowano falowanie powietrza przy wylocie rury wydechowej. Pora wrócić do zapisków szeregowca Johnsona:

GramTV przedstawia:

Sterowanie dronem okazało się dosyć kłopotliwe. „Zabaweczka” jeździła, jak chciała, potrzeba było nie lada wyczucia, by nad nią zapanować, trudno jednak o odpowiednie skupienie, gdy nad głową świszczą kule. Chwała niebiosom, że nikt nie zniszczył pojazdu przed jego ostatnim kontaktem z wrogim czołgiem. Wszystko trwało ledwie kilka sekund, po czym usłyszeliśmy jedynie huk i okrzyki „czerwonych” - droga do następnej strefy stała otworem. Nasza pierwsza misja bojowa zakończyła się sukcesem, mimo że w wielu momentach uczucie zwątpienia wygrywało z wolą walki. Chłopcom zdarzało się panikować, biegać bez celu, niektórzy utknęli nawet w ciasnych zakamarkach budynków, jakby chcieli się schować przed wrogiem na jego terenie. Czasem we znaki dawały się granaty. Nie wiem, w co nas wyposażono - nie znam się wciąż zbyt dobrze na sprzęcie, wiem, że muszę wyciągnąć zawleczkę i rzucać w kierunku „czerwonych” - ale gdy granat zachowuje się jak atrapa i wrogowie nań nie reagują, to człowieka krew zalewa - w moim przypadku najczęściej ta jak najbardziej prawdziwa.

Usterki, ustereczki

W trakcie obcowania z wersją testową Frontlines w oczy rzucało się doczytywanie tekstur, na szczęście nie aż tak nagminne, jak w przypadku ostatniego hitu BioWare – Mass Effect. Ideałem nie były także granaty, które momentami funkcjonowały co najmniej niezrozumiale. Pomijając już fakt, że wersja gry, którą miałem okazję przetestować, nie dawała możliwości ustalania siły rzutu granatem (przez zwykłe przytrzymanie odpowiedniego przycisku), granat nie zawsze zabijał krzątającego się obok przeciwnika, tak jakby tamten nie reagował na wybuch. Nim pokuszę się o krótkie podsumowanie, po raz ostatni sięgnijmy do zapisków naszego szeregowca:

Cieszyłem się jak dziecko, kiedy misja dobiegła końca; chłopcy mogli odpocząć, zapomnieć o tym, co zastali w miasteczku. Byłoby dobrze, gdyby podszkolili swe bojowe umiejętności, bo jeśli to była tylko „misja testowa”... Nieustannie myślę o tym, co przyniesie kampania. Dowództwo rozplanowuje już operację „Frontlines: Fuel of War” na siedem dużych etapów - w każdym kilka głównych celów, aż nadto adrenaliny i jeszcze więcej pyłu, krwi i wystrzelanej amunicji. Pierwsze ataki nastąpią wraz z końcem lutego. Czas przeczyścić karabin i mieć nadzieję, że będzie lepiej niż podczas pierwszej konfrontacji.

Byle do kampanii

Tyle czepialstwa z mojej strony. Jako że mieliśmy okazję przetestować grę jeszcze przed premierą, pewne bolączki musiały zostać wypunktowane. Mimo kilku niedoskonałości, które - miejmy nadzieję - chociaż częściowo zostaną do premiery zredukowane, Frontlines: Fuel of War jawi się jako bardzo dobry taktyczny shooter z gameplayem zdecydowanie nastawionym na zabawę w sieci. Poza tym także pod względem fabularnym gra może się okazać niemniej interesująca, ale to już temat na pełną recenzję, nie zaś betatest...

Komentarze
23
Usunięty
Usunięty
02/03/2008 19:31

Nie mogę się doczekać, zapowiada się świetny FPS chociaż pewnie i tak będę grał w css ;]

Usunięty
Usunięty
24/02/2008 09:20

musze to mieć nie moge się doczekać 13 marca

Usunięty
Usunięty
13/02/2008 10:47

A ja z kolei zajmuję się tym tytułem w CDP.Mówiąc krótko - jest jeszcze trochę do zrobienia, ale miałem okazję pograć w betę i tak jak nie jestem wielkim entuzjastą strzelanek POZA Red Orchestra, tak Frontlines zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Fajna oprawa ( muzyka, filmiki ), całkiem spore mapy i niezła zabawa z pojazdami.Grałem za krótko żeby wypowiadać się o grze jako takiej - PRACUJĘ nad nią, a to nie polega tylko na graniu - ale prezentuje się lepiej, niż początkowo sądziłem.Pewnie jeszcze będę się produkował w tym wątku, jak będę miał jakieś ciekawe informacje.




Trwa Wczytywanie