Komiksy: "Drastyczne przypadki" i "Titeuf: Cześć, okrutny świecie"

Trashka
2007/12/31 16:26
2
0

Początki współpracy Gaimana i McKeana

Początki współpracy Gaimana i McKeana

Początki współpracy Gaimana i McKeana, Komiksy: "Drastyczne przypadki" i "Titeuf: Cześć, okrutny świecie"

Zarówno Neil Gaiman (scenariusz), jak i Dave McKean (ilustracje i okładka) to twórcy nietuzinkowi i bardzo specyficzni. Gaiman, pierwotnie dziennikarz, zasłynął przede wszystkim jako pisarz i scenarzysta, autor niesamowitych opowieści, charakteryzujących się kontrowersyjną tematyką, stylem i konstrukcją (z tych, którzy mieli do czynienia z jego utworami, mało kto ma do nich stosunek obojętny – zwykle albo się kompletnie nie trawi owych opowieści, albo nieomal wielbi). McKean stał się znany jako ilustrator budujący równie niesamowite, chwilami upiorne rzeczywistości przy pomocy nie tylko farb, ołówka czy kredki, ale również kolaży ze zdjęć i mnóstwa innych materiałów. Obecnie wykorzystywanie najróżniejszych technik przy tworzeniu komiksów nie dziwi. Nie dziwią też oniryczno-surrealistyczne fabuły, często bez wyraźnych cech gatunkowych, nie mające zbyt wiele wspólnego z przygodowymi historiami, opartymi na elementach sf, westernu bądź walkach superbohaterów i ich adwersarzy. Lecz nie zawsze tak było – niniejszy album należy do tych, które przełamały stereotypowe postrzeganie komiksu.

Czyli całkiem nieźle, jak na efekt samych początków współpracy tych dwóch niebanalnych (choć niekiedy, i owszem, ciężkostrawnych) autorów, który teraz mają okazję ujrzeć i polscy czytelnicy. Komiks zatytułowany Drastyczne przypadki powstał w 1987 roku i doczekał się wielu wznowień tak na rynku brytyjskim, jak i amerykańskim. Jest to dość ważna informacja, gdyż na okładce widnieje stwierdzenie, iż „dziesięć lat temu Drastyczne przypadki były dziełem przełomowym”. Dziesięć lat temu tego typu album już u żadnego miłośnika czy miłośniczki sztuki komiksowej nie wywoływał dusznych palpitacji serca. Cytat ów pochodzi po prostu z kolejnego wznowienia. Natomiast dwadzieścia lat temu – jak najbardziej stanowił on wielki przełom.

Twórcy zapragnęli stworzyć utwór, którego adresatami nie staną się jedynie wielbiciele komiksu, a na pewno nie ci, co oczekują konkretnych, ogranych rozwiązań. Fabuła ukazuje na wpół zatarte, pomieszane z wyobrażeniami i marzeniami, strzępy wspomnień narratora z czasów, gdy był on małym dzieckiem. Nie wiemy do końca, co z tego wszystkiego należało do świata realnych wydarzeń, a co tkwiło w głowie dzieciaka zafascynowanego gangsterami i tajemniczą osobą kręgarza, do którego zaprowadził go ojciec. Opowieść jest na poły oniryczna, na poły surrealistyczna, o zaburzonej chronologii – nadaje to klimat obcości, nastrój, który towarzyszy ludziom stykającym się z „nieznanym”.

Autorom udało się subtelnie oddać to, jak różni się świat dziecka od świata dorosłych – zarówno postrzeganie, szczegóły, na które zwraca ono uwagę, jak i sposób nadawania znaczeń, tłumaczenia sobie tego, co widzi i słyszy. Ta rzeczywistość bynajmniej nie jest „przytulna” i „kolorowa”. Dzieciństwo wcale nie stanowi okresu wielkiej szczęśliwości, jak wmawiają dzieciom i sobie samym dorośli, z których większość zapomniała już koszmary i lęki z tamtych czasów. A świat chłopca wyobcowanego z otoczenia tym bardziej do „pluszowych” nie należy – okazuje się pełen drastycznych przypadków.

Wrażenie to podkreśla strona wizualna. Zimne barwy w tonacjach szarości, sinawych błękitów, burych brązów plus ociupina groźnej czerwieni. Sposób rozplanowania kadrów chwilami daje wrażenie starych albumów, z których wysypano zdjęcia, by ponownie je posortować, lub fragmentów filmu na stole montażowym i wreszcie puzzli. Całość wykonano techniką kolarzu – z rysunków, przetworzonych zdjęć, zeskanowanych skrawków tkanin i fragmentów map. Postać narratora przedstawiona została za pomocą zdjęcia nader młodego jeszcze Neila Gaimana, zaś za wizerunek z czasów dzieciństwa posłużyło zdjęcie jego synka.

Ogólnie rzecz biorąc, choć jest to bezsprzecznie interesujący projekt, to jednak wydaje się nieco zbyt monotonny – przez co w pewnym momencie pryska nam wspomniany nastrój, wywołany przez spoglądanie w twarz „nieznanemu”. Ze względu na swoją rolę w historii współpracy autorów album ten powinien znaleźć się w kolekcji każdego fana czy fanki Neila Gaimana lub prac Dave’a McKeana. Jednakże warto zdawać sobie sprawę, iż od roku 1987 powstały lepsze, żywsze, ciekawsze i bardziej dopracowane utwory w wykonaniu obu tych panów (pracujących razem bądź osobno).

Plusy: + nastrój + ciekawy pomysł + ciekawa strona graficzna Minusy: - wrażenie monotonni, które w końcu psuje nastrój

Rysunki: Dave McKean Scenariusz: Neil Gaiman Tytuł: Drastyczne przypadki Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 24,90 zł.

Okiem dziesięciolatka (a może raczej siedmiolatka?)

Okiem dziesięciolatka (a może raczej siedmiolatka?), Komiksy: "Drastyczne przypadki" i "Titeuf: Cześć, okrutny świecie"

Oto drugi tomik z serii Klub Kawalarzy, w którym przedstawiane są najpopularniejsze w Europie humorystyczne komiksy dla dzieci... i jak to często z takimi utworami bywa, choć jak najbardziej bawią one swych głównych adresatów, trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie nieco dojrzalsi czytelnicy i czytelniczki mają ubaw po pachy. Choćby dlatego, że mają też porównanie pomiędzy percepcją pewnych sytuacji przez dzieci a postrzeganiem ich przez dorosłych.

Titeuf, główny bohater niniejszego albumu – Titeuf: Cześć, okrutny świecie – to podobnież dziesięcioletnie, nad wyraz rozbrykane i złośliwe stworzenie, charakteryzujące się wybujałą wyobraźnią (choć trzeba przyznać, że do Spirou mu daleko), co w sumie daje niebezpieczną mieszankę wybuchową. Żywot upływa mu na obmyślaniu kolejnych kawałów, zabawach z kolegami i pierwszych zalotach do koleżanki Nadii. Przyglądając się jednak temu, w jaki sposób Zep – autor scenariusza i rysunków – przedstawia ogląd świata czy tok rozumowania Titeufa, nieuchronnie dochodzi się do wniosku, że wiek bohatera plasuje się raczej na półeczce z napisem „siedem lat” (góra osiem). Przynajmniej, jeśli oglądało się programy, w których dzieci wypowiadały się na różne tematy i podawały swoje własne definicje zjawisk i terminów.

Dość jednak już o tym, gdyż niezależnie od wieku tejże postaci zgromadzone w tomiku jednostronicowe, przeważnie złożone ze stripów, historyjki z jej udziałem są całkiem zabawne. Niestety, nie wszystkie trzymają wysoki poziom. Generalnie poczucie humoru Zepa możemy określić mianem rubasznego, a niektóre dowcipy są wręcz „świńskie” (np. Szokujące odkrycie czy Ken i Barbie) albo „fekalne” (np. Odrażający gilator czy Szatańska zasadzka – w tym zawłaszcza przypadku trudno o bardziej adekwatne określenie). Lecz wcale nie to stanowi o ich pozycji na skali od fatalnych do fajnych. Po prostu czasem pomyślunek szanownego autora zdaje się jakoś dziwnie szwankować, a poziom wyczucia tego, co śmieszne, spada poniżej poziomu depresji na Żuławach vide Piana z ust, Mina Terminatora lub (w nieco mniejszym stopniu) Poczucie humoru. Humor miał wystrzelić jak korek od szampana, a skończyło się na strzelbie na korek będącej własnością ojca Titeufa (choć Spadek, gdzie występuje owa zabawka, to akurat niezła opowiastka).

Na szczęście znajdziemy i rzeczy świetne, znakomicie przemyślane, będące celną satyrą, jak chociażby seria Zimowisko bądź historyjki Nocne podchody i Bojkot. Szczególnie zręcznie wyszło Zepowi ukazanie kontaktu dzieci z niezrozumiałymi sprawami świata dorosłych (Bezpieczny podwieczorek bije na głowę dosłownie wszystko).

GramTV przedstawia:

Jeżeli chodzi o stronę graficzną, to wydaje się ona raczej kontrowersyjna. Maksymalnie karykaturalne rysunki mają, oczywiście, podkreślać, że rzeczywistość ukazywana jest w krzywym zwierciadle, w tym jednak przypadku okazują się one bardziej szpetne, odstręczające niż zabawne. Jednakże to, czy coś wydaje się miłe dla oka, czy nie, stanowi naturalnie kwestię gustu, więc ktoś może uznać je za „fajne” i „w klimacie”. Natomiast niezaprzeczalną zaletą jest przejrzystość warstwy wizualnej – w przypadku rysunków Zepa nie występuje problem niedopasowania do formatu komiksu.

Podsumowując: średni zbiorek, zawierający jednak kilka perełek.

Plusy: + humor + spostrzeżenia na temat percepcji świata przez dzieci i ich relacji z rodzicami + przejrzystość strony graficznej Minusy: - nierówny poziom historyjek - rysunki są bardziej odstręczające niż śmieszne

Rysunki: Zep Scenariusz: Zep Kolor: Zep Tytuł: Titeuf: Cześć, okrutny świecie Przekład: Maria Mosiewicz Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 9,90 zł

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
01/01/2008 11:18

Hm, z reguły wszysatko co Gaimana mnie jara. Z tymże, czasem trafią się jakieś rzeczy... Za trudne? W każdym razie jest to specyficzny artysta, ale na pewno artysta.

Usunięty
Usunięty
31/12/2007 16:58

Nawet nie wiedziałem, że "Violent Cases" Gaimana już się u nas ukazało. Komiks mam jednak w oryginale i raczej mało sensownym byłoby kupno teraz polskiej edycji.Titeufa pamiętam z dawnych czasów (seria już się u nas ukazywała) i humor często oscyluje tam w okolicach d*py (postrzeganie przez dzieciaka spraw dorosłych, z tymi dot. życia płciowego włącznie). Nigdy mnie to jakoś nie bawiło, wolę Calvina i Hobbesa.