Twórcy zapragnęli stworzyć utwór, którego adresatami nie staną się jedynie wielbiciele komiksu, a na pewno nie ci, co oczekują konkretnych, ogranych rozwiązań. Fabuła ukazuje na wpół zatarte, pomieszane z wyobrażeniami i marzeniami, strzępy wspomnień narratora z czasów, gdy był on małym dzieckiem. Nie wiemy do końca, co z tego wszystkiego należało do świata realnych wydarzeń, a co tkwiło w głowie dzieciaka zafascynowanego gangsterami i tajemniczą osobą kręgarza, do którego zaprowadził go ojciec. Opowieść jest na poły oniryczna, na poły surrealistyczna, o zaburzonej chronologii – nadaje to klimat obcości, nastrój, który towarzyszy ludziom stykającym się z „nieznanym”.
Autorom udało się subtelnie oddać to, jak różni się świat dziecka od świata dorosłych – zarówno postrzeganie, szczegóły, na które zwraca ono uwagę, jak i sposób nadawania znaczeń, tłumaczenia sobie tego, co widzi i słyszy. Ta rzeczywistość bynajmniej nie jest „przytulna” i „kolorowa”. Dzieciństwo wcale nie stanowi okresu wielkiej szczęśliwości, jak wmawiają dzieciom i sobie samym dorośli, z których większość zapomniała już koszmary i lęki z tamtych czasów. A świat chłopca wyobcowanego z otoczenia tym bardziej do „pluszowych” nie należy – okazuje się pełen drastycznych przypadków.Wrażenie to podkreśla strona wizualna. Zimne barwy w tonacjach szarości, sinawych błękitów, burych brązów plus ociupina groźnej czerwieni. Sposób rozplanowania kadrów chwilami daje wrażenie starych albumów, z których wysypano zdjęcia, by ponownie je posortować, lub fragmentów filmu na stole montażowym i wreszcie puzzli. Całość wykonano techniką kolarzu – z rysunków, przetworzonych zdjęć, zeskanowanych skrawków tkanin i fragmentów map. Postać narratora przedstawiona została za pomocą zdjęcia nader młodego jeszcze Neila Gaimana, zaś za wizerunek z czasów dzieciństwa posłużyło zdjęcie jego synka.
Ogólnie rzecz biorąc, choć jest to bezsprzecznie interesujący projekt, to jednak wydaje się nieco zbyt monotonny – przez co w pewnym momencie pryska nam wspomniany nastrój, wywołany przez spoglądanie w twarz „nieznanemu”. Ze względu na swoją rolę w historii współpracy autorów album ten powinien znaleźć się w kolekcji każdego fana czy fanki Neila Gaimana lub prac Dave’a McKeana. Jednakże warto zdawać sobie sprawę, iż od roku 1987 powstały lepsze, żywsze, ciekawsze i bardziej dopracowane utwory w wykonaniu obu tych panów (pracujących razem bądź osobno).
Plusy: + nastrój + ciekawy pomysł + ciekawa strona graficzna Minusy: - wrażenie monotonni, które w końcu psuje nastrój
Rysunki: Dave McKean Scenariusz: Neil Gaiman Tytuł: Drastyczne przypadki Przekład: Paulina Braiter Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 24,90 zł.
Titeuf, główny bohater niniejszego albumu – Titeuf: Cześć, okrutny świecie – to podobnież dziesięcioletnie, nad wyraz rozbrykane i złośliwe stworzenie, charakteryzujące się wybujałą wyobraźnią (choć trzeba przyznać, że do Spirou mu daleko), co w sumie daje niebezpieczną mieszankę wybuchową. Żywot upływa mu na obmyślaniu kolejnych kawałów, zabawach z kolegami i pierwszych zalotach do koleżanki Nadii. Przyglądając się jednak temu, w jaki sposób Zep – autor scenariusza i rysunków – przedstawia ogląd świata czy tok rozumowania Titeufa, nieuchronnie dochodzi się do wniosku, że wiek bohatera plasuje się raczej na półeczce z napisem „siedem lat” (góra osiem). Przynajmniej, jeśli oglądało się programy, w których dzieci wypowiadały się na różne tematy i podawały swoje własne definicje zjawisk i terminów.
Dość jednak już o tym, gdyż niezależnie od wieku tejże postaci zgromadzone w tomiku jednostronicowe, przeważnie złożone ze stripów, historyjki z jej udziałem są całkiem zabawne. Niestety, nie wszystkie trzymają wysoki poziom. Generalnie poczucie humoru Zepa możemy określić mianem rubasznego, a niektóre dowcipy są wręcz „świńskie” (np. Szokujące odkrycie czy Ken i Barbie) albo „fekalne” (np. Odrażający gilator czy Szatańska zasadzka – w tym zawłaszcza przypadku trudno o bardziej adekwatne określenie). Lecz wcale nie to stanowi o ich pozycji na skali od fatalnych do fajnych. Po prostu czasem pomyślunek szanownego autora zdaje się jakoś dziwnie szwankować, a poziom wyczucia tego, co śmieszne, spada poniżej poziomu depresji na Żuławach vide Piana z ust, Mina Terminatora lub (w nieco mniejszym stopniu) Poczucie humoru. Humor miał wystrzelić jak korek od szampana, a skończyło się na strzelbie na korek będącej własnością ojca Titeufa (choć Spadek, gdzie występuje owa zabawka, to akurat niezła opowiastka).
Na szczęście znajdziemy i rzeczy świetne, znakomicie przemyślane, będące celną satyrą, jak chociażby seria Zimowisko bądź historyjki Nocne podchody i Bojkot. Szczególnie zręcznie wyszło Zepowi ukazanie kontaktu dzieci z niezrozumiałymi sprawami świata dorosłych (Bezpieczny podwieczorek bije na głowę dosłownie wszystko).
Jeżeli chodzi o stronę graficzną, to wydaje się ona raczej kontrowersyjna. Maksymalnie karykaturalne rysunki mają, oczywiście, podkreślać, że rzeczywistość ukazywana jest w krzywym zwierciadle, w tym jednak przypadku okazują się one bardziej szpetne, odstręczające niż zabawne. Jednakże to, czy coś wydaje się miłe dla oka, czy nie, stanowi naturalnie kwestię gustu, więc ktoś może uznać je za „fajne” i „w klimacie”. Natomiast niezaprzeczalną zaletą jest przejrzystość warstwy wizualnej – w przypadku rysunków Zepa nie występuje problem niedopasowania do formatu komiksu.
Podsumowując: średni zbiorek, zawierający jednak kilka perełek.
Plusy: + humor + spostrzeżenia na temat percepcji świata przez dzieci i ich relacji z rodzicami + przejrzystość strony graficznej Minusy: - nierówny poziom historyjek - rysunki są bardziej odstręczające niż śmieszne
Rysunki: Zep Scenariusz: Zep Kolor: Zep Tytuł: Titeuf: Cześć, okrutny świecie Przekład: Maria Mosiewicz Wydawnictwo: Egmont, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, kolor, 48 str. Cena: 9,90 zł