Jeden z wielu popularnych cykli
Rainbow Six, Splinter Cell i Ghost Recon – te trzy cykle są z pewnością rozpoznawane przez każdego gracza, przynajmniej odrobinę zapoznanego ze światem gier. Dzisiejszy felieton, choć jego początek może być mylący, skupi się w dalszej części na ostatniej z serii. Dwóm pierwszym również należy poświęcić oddzielne artykuły i z pewnością zostanie to kiedyś uczynione. W czym tkwi istota produkcji oznaczonych logiem Ghost Recon? Można by określić to w jednym zdaniu: seria nie jest oparta na książkach opisanego wyżej autora, mimo to zyskała jego patronat (i nazwisko w tytule), a – mając na uwadze ilość produkcji i platform na jakich te się pojawiły – średnia ocen wahająca się w granicy 80%, mówi sama za siebie. Protoplasta serii zawojował rynek gier przed siedmioma laty, ukazując się nie tylko na komputerach osobistych, ale też – choć w dużym stopniu z opóźnieniem - Xboksie, Macu, GameCube, PlayStation 2 i Nokii N-Gage. Podobnie, jak wspomniany powyżej Splinter Cell, Tom Clancy's Ghost Recon przenosi graczy do niedalekiej przyszłości, a konkretniej do 2008 roku (teraz te „odległe czasy” nie są już wcale tak odległe...). Mateczka Rosja dostaje się pod władanie ultranacjonalistycznych polityków, tęskniących za czasami Żelaznej Kurtyny i planujących przyłączenie do swojego kraju republik nadbałtyckich. Ich działania powodują szereg rewolt, co mocno godzi w politykę i zasady NATO oraz innych organizacji międzynarodowych. Dochodzi do starć, a do epicentrum konfliktu zostaje wysłana elitarna drużyna amerykańskich komandosów, znana jako The Ghosts. To właśnie jej poczynaniami pokierują gracze. Nie da się ukryć, że Ghost Recon to gra specyficzna, która nie każdemu przypadła do gustu (w obecnej sytuacji jest to jeszcze cięższe, ze względu na już dość archaiczną grafikę). „Duchy” zostały podzielone na trzy oddzielne zespoły: Alpha, Bravo oraz Charlie (ostatniego zabrakło w xboksowej wersji gry, jak również tej przeznaczonej na PS2). Gracz do każdej z misji może wybrać jedynie kilku ludzi, co w większości przypadków automatycznie wykreśla jedną z drużyn. Celem jest odpowiednie zaplanowanie taktyczne akcji, tak by podczas zabawy komandosi działający niezależnie od nas (kierujemy wszak jedną postacią) mogli wykonać powierzone im cele. Sposób rozgrywki pozwala na dokładne dobranie strategii, co jest niewątpliwie smakowitym kąskiem dla każdego urodzonego dowódcy. Tom Clancy's Ghost Recon doczekał się w niedługim czasie dwóch dodatków. Pierwszy z nich, Ghost Recon: Desert Siege, przeniósł graczy do rozpalonej słońcem Afryki i rzucił dobrze nam znaną jednostkę The Ghosts w środek konfliktu pomiędzy Erytreą i Etiopią. Rozszerzenie to w sumie osiem nowych misji, których różnorodność mile zaskoczyła recenzentów i – przede wszystkim – graczy, jacy zasmakowali w klimacie „jedynki”. Eskortowanie, ciche eliminowanie przeciwników i oczyszczanie siedzib oponentów, to tylko część z zadań, jakie stanęły przed „Duchami”. Dodatek, poza wprowadzeniem nowych typów broni i pojazdów, zawiera również zestaw map do gry wieloosobowej oraz odrobinę poprawia oprawę wizualną i dźwiękową produkcji Red Storm Entertainment. Jak się okazało, na drugie z rozszerzeń nie trzeba było długo czekać. Ghost Recon: Island Thunder przenosi graczy do 2010 roku. Fidel Castro, wieloletni przywódca komunistycznej Kuby umiera, a porządek jaki zaprowadził zaczyna się burzyć. Schedę po dyktatorze próbują przejąć rebelianci i inni, bezpodstawnie tytułujący się „władcami”, buntownicy. Do akcji po raz kolejny wkracza jednostka The Ghosts i podobnie jak poprzednim razem, tak i teraz czeka na nią osiem misji. Nie różnią się one niczym szczególnym od tych z pierwszego dodatku czy „podstawki”. Rozszerzenie usprawnia jednak w znacznym stopniu sztuczną inteligencję naszych kompanów. Jak to słusznie zauważono w Sieci, Island Thunder znacząco zmniejszył szanse, iż cała drużyna elitarnych komandosów zostanie zmieciona z powierzchni Ziemi przez wyrzutnię rakiet z czasów zimnej wojny, użytą przez starca. Ważne jest też, iż patche do podstawowej gry, jakie wyszły po premierze rozszerzenia, również zawierały część poprawek graficznych, dźwiękowych i technicznych. Oddzielnym przypadkiem, wymagającym przynajmniej krótkiego akapitu, jest Ghost Recon: Jungle Storm. Dodatek Island Thunder nigdy nie ujrzał światła dziennego na konsoli PlayStation 2 w takiej postaci, w jakiej otrzymali go gracze posiadający komputery osobiste. Zamiast tego, właściciele konsoli Sony otrzymali oddzielną produkcję, zawierającą – poza zawartością pecetowego drugiego rozszerzenia – osiem dodatkowych misji, przenoszących znanych nam komandosów do Kolumbii. Cel jest prosty: zlikwidowanie rebeliantów i terrorystów zagrażających rządowi, który sympatyzuje z USA. Posiadaczy PS2 z pewnością nie pokrzywdzono, choć musieli odrobinę poczekać.Mały krok dla producenta, wielki krok dla gry?
Rok 2006, to premiera trzeciej części cyklu, zatytułowanej Ghost Recon: Advanced Warfighter. Akcja gry przenosi nas do Mexico City, gdzie odbywa się szczyt, w którym uczestniczą prezydenci Meksyku, Kanady i USA. Ten ostatni zostaje uprowadzony przez meksykańskich rebeliantów, a naszym celem (a właściwie drużyny The Ghosts, którą kierujemy ponownie) jest jego bezpieczne odzyskanie i zlikwidowanie zalążka rewolty. GRAW to wszystko to, co pokochali przez ostatnie lata gracze, odziane w nową, atrakcyjną szatę graficzną. Ekipa „Duchów” zostaje uzbrojona w wiele nowinek technicznych (obecnych także pod postacią nowoczesnego, nie przeszkadzającego w rozgrywce HUD-a). Możecie o nich obszerniej przeczytać w stosownym artykule. Niewątpliwie autorzy gry wykonali kilka dużych kroków wprzód, o czym świadczą oceny oscylujące w okolicach 91%.Ten krótki artykuł pozwolił nam dość pobieżnie opisać historię serii Ghost Recon, umożliwiając zarysowanie fabuły i zmian, jakie wprowadzały kolejne odsłony cyklu. O tej najnowszej, Ghost Recon Advanced Warfighter 2, przeczytacie wkrótce w naszym rzucie okiem. Jednak by poznać cały urok akcji z udziałem „Duchów”, warto samemu sięgnąć po każdą z pozycji. Być może i Ty, Drogi Czytelniku, staniesz się kolejnym miłośnikiem dzieła Red Storm Entertainment.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!