Weekend z Ghost Recon: Advanced Warfighter - historia serii

Fett
2007/09/01 21:44
0
0

Gra o znanym nazwisku

Gra o znanym nazwisku

Gra o znanym nazwisku, Weekend z Ghost Recon: Advanced Warfighter  - historia serii

Film, książka i gry komputerowe – każda z tych dziedzin to tysiące historii, tworzonych przez niezliczone rzesze autorów. Historie nudne, wręcz denne, zapominane z miejsca i te, które znajdują stałe miejsce w sercach odbiorców. Duma dla twórców, gdy odnoszą sukces i gorzki smak porażki, gdy okazuje się, że „coś poszło nie tak”. Gdyby spytać dowolnego człowieka na ulicy, z pewnością wymieni jakiegoś znanego reżysera. Praktycznie każdy gracz z kolei potrafi wymienić co najmniej jedną osobę z branży gier, przedstawiając tytuły jakie stworzyła i ich rewolucyjność. Jednak ilu autorów możemy wymienić, mając na uwadze wszystkie trzy dziedziny wymienione na początku tego artykułu?

Okazuje się, że liczba takowych twórców ogranicza się do garstki, którą przy właściwej i obiektywnej selekcji, da się ograniczyć do ilości, jaką można policzyć na palcach dłoni. Z pewnością każdemu przyjdzie na myśl jeden człowiek - Tom Clancy. Autor, tworzący od dwudziestu czterech lat, zyskał sobie sympatię miłośników powieści sensacyjnych. Jego dzieła zostały wielokrotnie zekranizowane, a w główną i niezwykle istotną postać dla uniwersum Clancy'ego - Jacka Ryana – wcielili się m.in. Harrison Ford, Ben Affleck i Alec Baldwin. Co najważniejsze i mówiące chyba samo za siebie, nazwisko tego twórcy jest w dzisiejszych czasach swoistą marką i pojawia się w nazwach kilku niezwykle udanych serii gier komputerowych i konsolowych.

Jeden z wielu popularnych cykli

Rainbow Six, Splinter Cell i Ghost Recon – te trzy cykle są z pewnością rozpoznawane przez każdego gracza, przynajmniej odrobinę zapoznanego ze światem gier. Dzisiejszy felieton, choć jego początek może być mylący, skupi się w dalszej części na ostatniej z serii. Dwóm pierwszym również należy poświęcić oddzielne artykuły i z pewnością zostanie to kiedyś uczynione. W czym tkwi istota produkcji oznaczonych logiem Ghost Recon? Można by określić to w jednym zdaniu: seria nie jest oparta na książkach opisanego wyżej autora, mimo to zyskała jego patronat (i nazwisko w tytule), a – mając na uwadze ilość produkcji i platform na jakich te się pojawiły – średnia ocen wahająca się w granicy 80%, mówi sama za siebie.

Protoplasta serii zawojował rynek gier przed siedmioma laty, ukazując się nie tylko na komputerach osobistych, ale też – choć w dużym stopniu z opóźnieniem - Xboksie, Macu, GameCube, PlayStation 2 i Nokii N-Gage. Podobnie, jak wspomniany powyżej Splinter Cell, Tom Clancy's Ghost Recon przenosi graczy do niedalekiej przyszłości, a konkretniej do 2008 roku (teraz te „odległe czasy” nie są już wcale tak odległe...). Mateczka Rosja dostaje się pod władanie ultranacjonalistycznych polityków, tęskniących za czasami Żelaznej Kurtyny i planujących przyłączenie do swojego kraju republik nadbałtyckich. Ich działania powodują szereg rewolt, co mocno godzi w politykę i zasady NATO oraz innych organizacji międzynarodowych. Dochodzi do starć, a do epicentrum konfliktu zostaje wysłana elitarna drużyna amerykańskich komandosów, znana jako The Ghosts. To właśnie jej poczynaniami pokierują gracze.

Nie da się ukryć, że Ghost Recon to gra specyficzna, która nie każdemu przypadła do gustu (w obecnej sytuacji jest to jeszcze cięższe, ze względu na już dość archaiczną grafikę). „Duchy” zostały podzielone na trzy oddzielne zespoły: Alpha, Bravo oraz Charlie (ostatniego zabrakło w xboksowej wersji gry, jak również tej przeznaczonej na PS2). Gracz do każdej z misji może wybrać jedynie kilku ludzi, co w większości przypadków automatycznie wykreśla jedną z drużyn. Celem jest odpowiednie zaplanowanie taktyczne akcji, tak by podczas zabawy komandosi działający niezależnie od nas (kierujemy wszak jedną postacią) mogli wykonać powierzone im cele. Sposób rozgrywki pozwala na dokładne dobranie strategii, co jest niewątpliwie smakowitym kąskiem dla każdego urodzonego dowódcy.

”Bo tytuł się sprawdził...”

Tom Clancy's Ghost Recon doczekał się w niedługim czasie dwóch dodatków. Pierwszy z nich, Ghost Recon: Desert Siege, przeniósł graczy do rozpalonej słońcem Afryki i rzucił dobrze nam znaną jednostkę The Ghosts w środek konfliktu pomiędzy Erytreą i Etiopią. Rozszerzenie to w sumie osiem nowych misji, których różnorodność mile zaskoczyła recenzentów i – przede wszystkim – graczy, jacy zasmakowali w klimacie „jedynki”. Eskortowanie, ciche eliminowanie przeciwników i oczyszczanie siedzib oponentów, to tylko część z zadań, jakie stanęły przed „Duchami”. Dodatek, poza wprowadzeniem nowych typów broni i pojazdów, zawiera również zestaw map do gry wieloosobowej oraz odrobinę poprawia oprawę wizualną i dźwiękową produkcji Red Storm Entertainment.

Jak się okazało, na drugie z rozszerzeń nie trzeba było długo czekać. Ghost Recon: Island Thunder przenosi graczy do 2010 roku. Fidel Castro, wieloletni przywódca komunistycznej Kuby umiera, a porządek jaki zaprowadził zaczyna się burzyć. Schedę po dyktatorze próbują przejąć rebelianci i inni, bezpodstawnie tytułujący się „władcami”, buntownicy. Do akcji po raz kolejny wkracza jednostka The Ghosts i podobnie jak poprzednim razem, tak i teraz czeka na nią osiem misji. Nie różnią się one niczym szczególnym od tych z pierwszego dodatku czy „podstawki”. Rozszerzenie usprawnia jednak w znacznym stopniu sztuczną inteligencję naszych kompanów. Jak to słusznie zauważono w Sieci, Island Thunder znacząco zmniejszył szanse, iż cała drużyna elitarnych komandosów zostanie zmieciona z powierzchni Ziemi przez wyrzutnię rakiet z czasów zimnej wojny, użytą przez starca. Ważne jest też, iż patche do podstawowej gry, jakie wyszły po premierze rozszerzenia, również zawierały część poprawek graficznych, dźwiękowych i technicznych.

Oddzielnym przypadkiem, wymagającym przynajmniej krótkiego akapitu, jest Ghost Recon: Jungle Storm. Dodatek Island Thunder nigdy nie ujrzał światła dziennego na konsoli PlayStation 2 w takiej postaci, w jakiej otrzymali go gracze posiadający komputery osobiste. Zamiast tego, właściciele konsoli Sony otrzymali oddzielną produkcję, zawierającą – poza zawartością pecetowego drugiego rozszerzenia – osiem dodatkowych misji, przenoszących znanych nam komandosów do Kolumbii. Cel jest prosty: zlikwidowanie rebeliantów i terrorystów zagrażających rządowi, który sympatyzuje z USA. Posiadaczy PS2 z pewnością nie pokrzywdzono, choć musieli odrobinę poczekać.

GramTV przedstawia:

Czas na sequel!

Nie da się ukryć, że Tom Clancy's Ghost Recon, nawet rozbudowany przez dodatki, jest grą, która już po chwili obcowania albo wciąga lepiej niż filmy dla dorosłych, albo też odpycha niczym posiedzenia Sejmu. Jasnym jest jednak, że liczba miłośników produkcji Red Storm Entertainment była znaczna, w związku z czym twórcy z miejsca zabrali się za przygotowywanie sequela, i tak w listopadzie 2004 roku zadebiutował Ghost Recon 2. Gra ukazała się z początku na konsoli Xbox, po czym wylądowała także na PlayStation 2 i GameCube. Produkcja jej pecetowej wersji została anulowana na rzecz kolejnej części serii, Ghost Recon Advanced Warfighter, o niej jednak za moment.

Druga część Ghost Recon, to pewna ewolucja serii, mająca na celu pozyskanie większej ilości graczy. Po latach wiadomo, iż po premierze gry pojawiło się wiele głosów niezadowolenia, jednak te należały do najbardziej zaciętych fanów cyklu. Główną ze zmian, wpływającą istotnie na przebieg rozgrywki, jest nowa perspektywa z jakiej obserwujemy akcję. Od tej pory obserwujemy naszego żołnierza od tyłu, z ponad jego barku, co pozwala na szybkie chowanie się i lepsze obserwowanie otaczającego nas środowiska. Modyfikacji uległ też system planowania, tak by ustalanie strategii na polu bitwy było bardziej intuicyjne, nie irytowało i nie odrywało od zabawy. Obecnie nawet stały ostrzał ze strony wroga nie jest na tyle uciążliwy, by nie wydać szybkiego polecenia towarzyszom.

Ghost Recon 2 zmienił też ilość komandosów jakimi dowodzimy. Zamiast dwóch drużyn otrzymujemy jedną, mniej liczną. Jest to pewnym utrudnieniem, zwłaszcza w sytuacji gdy giniemy – nie można wtedy wymienić żołnierza. Gra nabrała jednak dzięki temu intensywności, jednak by uniknąć dzikiej frustracji graczy, twórcy wprowadzili nowy system zapisu stanu gry. Czy zmiany zostały przyjęte przez środowisko graczy we właściwy sposób? „Dwójka” wyznaczyła nową drogę serii, jak się okazuje słuszną, co potwierdził samodzielny dodatek Ghost Recon 2: Summit Strike, oferujący nową kampanię i jeszcze więcej tego, co pokochali fani.

Mały krok dla producenta, wielki krok dla gry?

Rok 2006, to premiera trzeciej części cyklu, zatytułowanej Ghost Recon: Advanced Warfighter. Akcja gry przenosi nas do Mexico City, gdzie odbywa się szczyt, w którym uczestniczą prezydenci Meksyku, Kanady i USA. Ten ostatni zostaje uprowadzony przez meksykańskich rebeliantów, a naszym celem (a właściwie drużyny The Ghosts, którą kierujemy ponownie) jest jego bezpieczne odzyskanie i zlikwidowanie zalążka rewolty. GRAW to wszystko to, co pokochali przez ostatnie lata gracze, odziane w nową, atrakcyjną szatę graficzną. Ekipa „Duchów” zostaje uzbrojona w wiele nowinek technicznych (obecnych także pod postacią nowoczesnego, nie przeszkadzającego w rozgrywce HUD-a). Możecie o nich obszerniej przeczytać w stosownym artykule. Niewątpliwie autorzy gry wykonali kilka dużych kroków wprzód, o czym świadczą oceny oscylujące w okolicach 91%.

Ten krótki artykuł pozwolił nam dość pobieżnie opisać historię serii Ghost Recon, umożliwiając zarysowanie fabuły i zmian, jakie wprowadzały kolejne odsłony cyklu. O tej najnowszej, Ghost Recon Advanced Warfighter 2, przeczytacie wkrótce w naszym rzucie okiem. Jednak by poznać cały urok akcji z udziałem „Duchów”, warto samemu sięgnąć po każdą z pozycji. Być może i Ty, Drogi Czytelniku, staniesz się kolejnym miłośnikiem dzieła Red Storm Entertainment.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!